Pustynia. Samotność. Pragnienie i głód. I myśli, z którymi trudno sobie poradzić. „Powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem”. „Oddaj mi pokłon”. „Będą cię nosić na rękach”.
Nasze nieszczęście polega na tym, że nie potrafimy na słowo Jezusa zostawić wszystkiego, wstać i pójść za Nim, czyli być ludźmi głębokiego posłuszeństwa. My wolimy decydować i rządzić, i przewodzić.
To dużo cięższy post: znalezienie czasu na dłuższą modlitwę, może codzienną Eucharystię, pogodzenie się z największym wrogiem, a przynajmniej wyciągnięcie pierwszemu ręki
Zarówno Mojżesz, jak i Jezus nie straszą, nie grożą tym, którzy chcą żyć po swojemu, często na przekór Bożym przykazaniom. Obaj wskazują dzisiaj na konsekwencje, jakie człowiek ponosi, podejmując rozmaite decyzje.
Muszę się sam ze swoim złem skonfrontować w rachunku sumienia. Muszę rozedrzeć swoje serce, by to całe zło z niego wyrzucić. Jeśli nie rozedrę serca, zło w nim pozostanie.
To dlatego człowiek przypisuje Bogu swoje intencje, swoje słabości. I dlatego trudno jest uważnie słuchać Bożych słów. One są tak inne od tego, co wypowiedziałby człowiek.
Rozkoszujemy się chwilami szczęścia i dobrobytu. Wtedy, nawet jeśli nie zapominamy o dziękowaniu Panu za to, co dostajemy, łatwo zamykamy oczy na swoje niedoskonałości.
Człowiek nie może odpuścić naszych grzechów, nie może dać nadziei życia wiecznego. To może dać tylko Bóg.
Panie Boże, domagasz się rzeczy niemożliwych! Wiem, że to nie jest działanie, które by się Tobie podobało, ale nie mogę postąpić inaczej! To byłoby nieroztropne, mogłoby mi zaszkodzić!
„Jam jest Pan, Bóg twój. Słuchaj mnie, a będziesz żył.” To słowa odrzucane od samego początku. Dlaczego miałbym słuchać? – pytają ludzie od wieków. - Co mi zrobisz, jeśli Cię nie posłucham?