Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Dotknąć Modlitwy Pańskiej. Rozdział dziewiąty (trzy po trzy) i ostatni.
Żar lał się z nieba. W dolinach musiało być nie do zniesienia. Tu, na górze, słońce, owszem mocno przygrzewało, ale jednocześnie wiał orzeźwiający, chłodny wietrzyk. Bezleśna od kilkunastu lat kopuła szczytowa Baraniej Góry oferowała rozległe widoki. Od leżącego bliziutko Skrzycznego przez leżące dalej Magurkę Wilkowicką, Romankę z Rysianką i Pilsko. No i ta majacząca gdzieś daleko, o dwa - trzy dni drogi Babia. Żona została trochę z tyłu czujnie rozglądając się za malinami. Idący przede mną przygodnie spotkani turyści zatrzymali się, by odebrać dzwoniący do jednego z nich telefon. Ja też stanąłem. I patrzyłem. Tyle że przed oczyma stawał mi nie tylko ten materialny obraz, ale i wspomnienia. Tak, to tu, kiedy miałem może z 11 lat jakaś dziewczyna z Gdańska opowiadała mojej mamie, jak bardzo w grudniu 1970 roku liczyli na to, że Śląsk też się ruszy. Potem byłem tu jeszcze wiele razy. W ciepłym słońcu lata i brodząc po kolana w śniegu. Sam, z bliskimi i przyjaciółmi. Do jakiegoś czasu zawsze idąc przez las, choć na niedalekim Skrzycznem rachityczne drzewa wiatr zdążył już wcześniej powalić. Potem przedzierając się przez wiatrołomy. A teraz wystawiając głowę nad wysokie trawy i coraz bardziej rozrastające się kosówki.
Co się przez te wszystkie lata zmieniło? Nie, nie w krajobrazie. W moim życiu. W życiu moich bliskich, Polski, świata i Kościoła. Po co to wszystko było? Czy na tej podstawie można przynajmniej powiedzieć dokąd zmierzamy?
E, raczej nie. Stare odchodzi, nowe rośnie, ale pewnego dnia też przeminie. Nieuchronnie. Jak to mówił Kohelet?
„To, co było, jest tym, co będzie,
a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie”.
W życiu każdego człowieka, społeczeństw, narodów, świata idee i nadzieje rodzą się, dorastają i umierają. Jak i my sami. Tylko przemijanie jest niezmienne. Ojcze nasz, ratuj! – chciałoby się wołać! – Ocal od zapomnienia! Ale po chwili przychodzi otrzeźwienie. Nie, tak się nie da. – Ojcze, Amen. Niech się stanie. Niech tak będzie.
„Amen” to potwierdzenie naszej modlitwy. W tym „Amen” niezapisanym przy Modlitwie Pańskiej w Ewangeliach, opuszczanym podczas Mszy, więc i często przy odmawianiu różańca, zawiera się zgoda na to wszystko, o co prosiliśmy Boga wcześniej. Choć to czasem na przekór naszym doczesnym interesom. To zgoda na przyjęcie, że Bóg faktycznie jest naszym Ojcem, a my Jego dziećmi. Ale to też chyba zgoda na nieuchronne.
Nasz Ojciec jest w niebie. Tam, w Jego domu jest też miejsce dla nas. To wszystko, co tu na ziemi kochaliśmy, nawet jeśli odrodzi się w wieczności, musi przejść przez gehennę przemijania. I umierania. Ale Amen. Jestem gotów. Wiem, że prawdziwe życie dopiero się dla mnie rozpocznie. Tak jak rozpoczęło się dla tych, którzy przeszli już do wieczności. Kto wie, może teraz patrzą z wysoka i śmieją się do mnie oczekując na rychłe spotkanie? Ojcze, Amen.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |