1 tydzień Adwentu B (2005)

Przeczytaj i rozważ.


A jednak jestem (Iz 63,16b-17.19b; 64,3-7; Ps 80; 1 Kor 1,3-9; Ps 85,8; Mk 13,33-37)

Codziennie kilka razy łamię przykazania.

Za mało się modlę. Zdarza się, że cała moje dzienna modlitwa to kilka westchnień do Boga w autobusie. Podejmując decyzje nie zastanawiam się, czy są zgodne z wolą Bożą, lecz myślę o własnych korzyściach. Raczej rzadko pojawia się we mnie gotowość do poświęceń.

Ulegam lenistwu. Nie dbam wystarczająco o moich najbliższych. Oceniam niesprawiedliwie innych. Okazuję ludziom lekceważenie. Unoszę się bez powodu. Wyżywam się na ludziach, traktując ich jako znakomite przedmioty do rozładowania moich negatywnych emocji.

Nawet jeśli robię coś dobrego, jest to jakieś połowiczne, niedokończone, byle jakie...

A jednak jestem chrześcijaninem. A jednak jestem dzieckiem Bożym. Jestem kandydatem do zbawienia. Nie dlatego, że tryskam doskonałością. Dlatego, że Bóg mnie kocha.

„A jednak, Panie, Tyś naszym ojcem. Myśmy gliną, a Ty naszym twórcą. My wszyscy jesteśmy dziełem rąk Twoich.”


Na górę? Na górę! (Iz 2,1-5; Ps 122; Ps 80,4; Mt 8,5-11)

To była stara winda. Trochę trzęsła, odrobinę piszczała, ale się nie psuła. Jak to w starych windach, nie było na każdym piętrze świecących strzałek, pokazujących, w jakim kierunku jedzie. Dlatego mieszkańcy wytworzyli swoisty rytuał - gdy winda się zatrzymywała, chętni do wsiadania pytali „Na górę?” albo „Na dół?”, a pasażerowie odpowiadali z wnętrza „Na górę!” albo „Na dół!”.

Pół roku temu wymieniono windę na bardzo nowoczesny model. Teraz, gdy kabina podjeżdża, od razu wiadomo, czy jedzie na górę czy na dół. Ale mieszkańcy budynku nadal pytają i odpowiadają. Nie przeszkadza im, że czasami goście pukają się w głowę.

Gdy mówimy lub myślimy o Bogu, gdy mówimy do Boga, odruchowo podnosimy głowę i spoglądamy w górę. Wiele kościołów zbudowano na górach. Jakoś tak sami z siebie wiemy, że Boga trzeba szukać w górze. Wiemy, że ten, kto Go szuka, kto chce z Nim być, powinien iść „na górę”. Pewnie dlatego ludzie święci tak często są miłośnikami gór.


Raj na ziemi (Iz 11,1-10; Ps 72; Łk 10,21-24)

Świat idealny. Nie gdzieś tam, daleko, w przyszłości i w zaświatach, ale tu. Świat bezpieczny, bez zagrożeń ze strony świata przyrody i ze strony ludzi. Świat miły i przychylny we wszystkich możliwych sytuacjach. Świat sprawiedliwy i zaspokajający wszystkie potrzeby moje i innych. Świat bez agresji, przemocy...

Inaczej mówiąc - raj.

Czy jest możliwy? Czy potrafimy wrócić do tej pierwotnej sytuacji, gdy świat był niczym ogród, świeży i zadbany, przytulny i ciepły?

Historia ludzkości to spis nieustannych prób odbudowania raju ludzkimi siłami i ludzkimi sposobami. Raz po raz pojawiają się pojedynczy i grupowi uzdrowiciele świata, „zbawcy” ludzkości, którzy zapowiadają raj na ziemi. Czasami pociągają z sobą miliony. A po jakimś czasie się okazuje, że zamiast raju wychodzi piekło na ziemi.

Możliwy jest powrót raju. Nie wiem, czy na ziemi czy gdzie indziej. To nie jest kwestia miejsca. To jest kwestia obecności Jezusa.


Wiara albo mp3 (Rz 10,9-18; Ps 19; Mt 4,19; Mt 4,18-22)

Straszny hałas jest na świecie. Maszyny, urządzenia. Nawet woda w kaloryferach czasami tak okropnie szumi i bulgocze. W dodatku sami dbamy, żeby wokół nas było głośno. Widzę to po sobie. Zaraz po wejściu do domu włączam telewizor. Rano budzi mnie radio. W pracy też bez przerwy coś gra i gada. Walkmany, odtwarzacze mp3, radia w samochodach...

Nieustanny gwar. Obejmuje człowieka niczym kokon. Odgradza od świata. Odgradza od innych ludzi. Odgradza od własnych myśli. Odgradza od Boga.

„Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli?”

Wiara rodzi się ze słuchania. Słuchanie ją podtrzymuje. Słuchanie rodzące wiarę wymaga ciszy.

Dziś głosiciele mają trudniejsze zadanie niż dawniej. Muszą przekrzykiwać znacznie większy harmider niż dawniej. Chociaż z pewnością nadal nie brak tych, którzy chcieliby usłyszeć.


Tak jakby rewolucja (Iz 26,1-6; Ps 118;/z 55,6; Mt 7,21.24-27)

Bo On poniżył przebywających na szczytach, upokorzył miasto niedostępne, upokorzył je aż do ziemi, sprawił, że w proch runęło. Podepcą je nogi, nogi biednych i stopy ubogich.

Te słowa Izajasza w uszach wielu brzmią dobrze. W uszach tych wszystkich, którzy tęsknią za rewolucją, za odwróceniem porządku na tej ziemi, za zamianą miejsc. Każda ziemska rewolucja jest przecież próbą wprowadzenia ułomnej sprawiedliwości, zabrania bogatym i dania biednym.

Nie brak takich, którzy w Piśmie Świętym szukają uzasadnień dla swoich (często słusznych) roszczeń. Są nawet tacy, którzy próbują łączyć marksizm z wypowiedziami Jezusa.

Uważna lektura Izajasza (innych ksiąg biblijnych też) prowadzi do innych wniosków. Bóg nie jest przywódcą krwawych przewrotów. Jezus nie śpiewał Międzynarodówki i nie poprowadził tłumów na pałace bogaczy.

Boża rewolucja dokonuje się w sercach. Tam kształtuje się prawdziwa sprawiedliwość. Przed narodem o sercach sprawiedliwych otworzy bramy nawet najpotężniejsza twierdza, bo go... potrzebuje.

„Mamy dziś w Polsce kryzys nadziei” - powtarzają nie tylko biskupi. Ale mamy też ogromne pragnienie nadziei. Rzecz w tym, aby nie budować jej na kruchych fundamentach.


Dobro górą! (Iz 29,17-24; Ps 27; Mt 9,27-31)

Mnóstwo ludzi lubi westerny. Te prawdziwe, nie te „nowoczesne”, pełne przewrotności i łamiące podstawową zasadę. Jaką? Taką, że dobro zawsze zwycięża i to zwycięża uczciwymi metodami. Właśnie dlatego tylu ludzi lubi westerny, bo tęsknią do zwycięstwa dobra.

W telewizji po premierze kolejnego filmu o Harrym Potterze dyskutowali dziennikarze. Generalnie panował zachwyt filmem. Tylko jeden był przeciw. Twierdził, że książki i filmy o Harrym nie są bajkami ani baśniami.

- Jak to? - dziwiła się dziennikarka. - Przecież jak w każdej bajce w tych filmach zwycięża dobro.

- Nie, nie jak w każdej bajce. W bajkach dobro zwycięża dobrymi metodami, a Harry posługuje się złem, aby zwyciężyło dobro. To demoralizujące.

Zakrzyczeli go. Nie wiedzieli, że są niewolnikami antychrześcijańskiej zasady mówiącej, że cel uświęca środki.

Izajasz, wielki prorok, zapowiadał zwycięstwo dobra. Zapowiadał cud. Bo każde zwycięstwo dobra jest zwycięstwem Boga. Dlatego dobro nie może zwyciężać złymi sposobami.


Będzie dobrze (Iz 30,19-21.23-26; Ps 147; Iz 33,22; Mt 9,35-10,1.5.6-8)

Tylko nadzieja nam pozostaje - mówiła, ale w jej głosie nie było nadziei. Była rozpacz. Poddała się, bo kolejny raz przeżyła zawód.

Potrzebujemy nadziei. Potrzebujemy jej tak bardzo, że budujemy ją pospiesznie, na byle jakich fundamentach, na tym, co zobaczymy w telewizji, na obietnicach polityków, na wizjach fałszywych proroków, na tym, co przeczytamy w gazetowym horoskopie albo co nam powie wróżka.

Jaka jest istota tej naszej kulawej nadziei? To proste. Chcemy, żeby było lepiej. Jeśli już nie nam, to naszym dzieciom. A co to znaczy „lepiej”? Kiedyś za takie pytanie o mało mnie nie pobito. Bo ono zmusza do skonkretyzowania tego, co nazywamy nadzieją. A nam się wydaje, że nadzieja to coś niezbyt określonego.

Choćby ci dał Pan chleb ucisku i wodę utrapienia, twój nauczyciel już nie odstąpi, ale oczy twoje patrzeć będą na twego mistrza.

Izajasz to mądry prorok. Dlatego mówi trudne zdania, które wydają się paradoksem. Ale on wie, że prawdziwa nadzieja to nie oczekiwanie niewiadomo czego, ale pewność bezpieczeństwa. Pewność, którą daje tylko Bóg.
«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Kwiecień 2024
N P W Ś C P S
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...