III Niedziela Wielkiego Postu
XPA
Jezus przyszedł z nimi do posiadłości zwanej Getsemani. Wtedy powiedział uczniom: Usiądźcie tutaj, a Ja odejdę tam, aby się modlić. Zabrał ze sobą tylko Piotra i dwóch synów Zebedeusza. Wtedy zaczął się smucić i trwożyć. Powiedział: Smutna jest moja dusza aż do śmierci. Zostańcie tutaj i czuwajcie ze Mną. Odszedł nieco dalej, upadł na twarz i tak się modlił: Mój Ojcze! Jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Lecz niech się stanie tak, jak Ty chcesz, nie Ja. Potem wrócił do uczniów i zastał ich śpiących. Powiedział do Piotra: Nie mieliście tyle siły, aby jedną godzinę czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie. Duch wprawdzie gorliwy, ale ciało słabe. (Mt 26, 36-41)
Jak łania pragnie źródlanej wody, tak ja pragnę Ciebie, Boże. Jestem spragniony Boga żywego! Kiedyż dojdę i ujrzę Boże oblicze? We dnie i w nocy karmię się łzami, Gdzie jest twój Bóg? - pytają mnie ciągle. Rozmyślam nad tym i usycham z żalu, gdy powoli kroczę w tłumie do domu Bożego, wśród głosów radości i dziękczynienia, wśród świątecznego zgiełku. Dlaczego się smucisz, duszo moja, i czemu podnosisz lament? Zaufaj Bogu, bo jeszcze będę Go sławił, mego Boga i Jego zbawcze oblicze! Smutna jest moja dusza, dlatego wspominam Ciebie z ziemi Jordanu i Hermonu, z góry Misar. Przepaść wzywa przepaści hukiem wodospadów; wszystkie Twe burze i fale zwaliły się na mnie. We dnie zsyła Pan swoją łaskę, a nocą ja śpiewam dla Niego, modlę się do Boga mego życia. (Ps 42, 2-9)
Jezus w Gethsemani. Smutny i strwożony. Bóg i człowiek. Rzeczywiście na granicy dwóch światów. Kto Go bardziej rozumie: Ojciec, czy uczniowie? Wydaje się, że tutaj, teraz, jest sam, choć rozmawia i z Ojcem i z uczniami. Gdzie jest Twój Bóg? Gdzie są Twoi uczniowie? Niby blisko, a jednak…
To takie naturalne, że w trudnych chwilach człowiek chce być tam, gdzie miłość, bliskość, choćby namiastka bezpieczeństwa. Jezus zabrał najbliższych z grona Dwunastu, aby byli tuż obok, gdy On będzie rozmawiał z Najbliższym, z Ojcem. Jaką barierą może czasem być bliskość. Jak łatwo można na nią się nadziać, albo potknąć o jej zapewnienia. Bywa taka cząstka człowieka, której nie umie wyrazić przed drugim. Są takie sygnały, których niekiedy nawet miłość nie umie odczytać. Zmęczona codzienną troską przysypia, gdy powinna czuwać. Zostańcie tutaj i czuwajcie ze Mną. Nie masz wcale wielkich wymagań. Może właśnie dlatego ich nie doceniam? Oceniam sytuację ludzkim spojrzeniem i mówię trzeźwo, choć powierzchownie – nie ma takiej potrzeby. O co Jemu może chodzić? Jak trudno zrozumieć Tego, który wzrok ma przenikliwy, który widzi dalej. Tego, który umie już w tej chwili doświadczyć przyszłości…
A Ty pragniesz. Jesteś spragniony. Jesteś Pragnieniem i Tęsknotą. Wiem, że nie musisz tęsknić za Bogiem żywym. Przecież Nim jesteś. Ale tęsknisz za Bogiem żywym we mnie, w każdym człowieku. Twoje największe pragnienie – żywa woda w sercu, we wnętrzu każdego człowieka. A zamiast tej wody krople łez na Twojej twarzy. Czemu Bóg płacze? Może dlatego, że z moich oczu dawno nie popłynęła żadna łza. Nie tylko chłopaki nie płaczą. Może właśnie człowiek XXI wieku, nowy człowiek, już nie płacze – oczywiście poza wzruszeniem wywołanym wyremontowanym mieszkaniem, tandetną historią w serialu czy innym show. Nie umiem naprawdę zapłakać. Nad sobą, nad tym, że wciąż tyle osób wokół mnie nie wie, gdzie jest Bóg i czy w ogóle jest w tym świecie obecny. Ty zalewałeś się łzami. Ja nie umiem płakać. I nawet gdy patrzę na Ciebie, to jest mi z tym strasznie dziwnie. Przecież Bóg nie powinien płakać. Nie teraz, nie w 2017 roku…
Widzę Twoje łzy. Wiem też, Panie, że łzy jednak nie zginęły, choć nie jest to towar, który mógłby się dobrze sprzedać. Przynajmniej nie te łzy, które są dziś wylewane poza kamerami. Gdy brat zabija brata. Gdy wyznawcy jednej religii nie szanują wyznawców innej. Gdy kobieta w ciąży nie ma dokąd iść, bo wszyscy się od niej odwrócili, a przecież powinna sobie poradzić sama. Gdy w rodzinach nie słucha się głosu dzieci, choć to one potem niosą w swoich sercach wiele ciężarów. Gdzie jest Twój Bóg? Łatwo rzucić takim pytaniem. Łatwo policzkować nim Ciebie, Twoich wyznawców. Znam to z historii. Gdzie był Bóg w Auschwitz? Gdzie był Bóg 11 września? Gdzie? A Ty nie odpowiadasz. Nie musisz odpowiadać. Wspominasz w Getsemani ludzi, których widziałeś w synagogach. Przywołujesz w pamięci wszystkich, którzy odwiedzali teren Świątyni Jerozolimskiej. Dzisiaj myślisz o chrześcijanach, którzy przez wieki gromadzili i gromadzą się na modlitwie. I widzisz też, jak łatwo człowiek zdejmuje odświętne ubranie, żeby zrobić awanturę swoim najbliższym. Jak podnosi rękę na żonę, dziecko. Jak tą samą dłonią, którą wrzucił pieniążek na tacę, teraz podkrada coś ze swojego zakładu. Widzisz tych, którzy nie chcą Ciebie widzieć poza niedzielą, a później za całe zło świata obwiniają Ciebie… Bo jeśli nie chcę, żebyś był we mnie i ze mną zawsze, to lepiej żebym nie pytał, gdzie był Bóg wtedy…
Dlaczego się smucisz? Czemu płaczesz, mój Panie? Ufam Tobie i wiem, że jesteś Potężny! Wierzę, że jesteś mocniejszy niż moja słabość. Ale jednocześnie słyszę, jak mówisz o lekarstwie na moją powierzchowność. Przepaść wzywa przepaści. Głębia przyzywa głębię. Szczególnie wobec cierpienia, bólu, męki. Upał serca swego chłodzę, gdy w przepaść Męki Twej wchodzę. A Ty? Może właśnie wtedy, w Getsemani, myślałeś o Jordanie, o górach, z których strumień jego wód bierze początek. Myślałeś o początku Twojej misji, chrzcie. Tyś jest Mój Syn Umiłowany, w Tobie mam upodobanie. Początek rzeki. Źródło. Idę spełniać Twoją wolę, Mój Boże. Pierwszy wodospad, drugi, kolejny. Wyzwanie, kryzys. Próba. Teraz gdy stanąłeś przed zwieńczeniem posłannictwa widzisz bieg tej rzeki coraz wyraźniej. Wiesz, że zanim dotrze do Twoich dzieci, zanim w nich stanie się źródłem tryskającym do wiecznego życia, musi spłynąć Twoimi łzami i krwią. Musi zagrzmieć i opaść z wysokości krzyża, gdzie wytryśnie strumień zbawienia. Wszystkie burze i fale zwaliły się na Ciebie. Ale nie poddasz się. Nie trwasz ślepo wpatrzony w trudności, ale w głębię miłości, którą otacza Ciebie Ojciec. Trudna szkoła, ale chcę się do niej zapisać. W Getsemani odzierasz mnie z powierzchowności. Ty, który uciszałeś burzę na jeziorze, teraz chcesz ją wywołać. Nie paciorek, ale zmaganie z Bogiem. Nie tylko złożone rączki, ale walka ze sobą, żeby wyciągnąć je na zgodę. Nie spodnie z eleganckim kantem, ale brudne buty, które nie boją się ludzkiej biedy. Nie pięknie wyrzeźbiony bożek, ale żywy Bóg… Bóg, który jest i działa we dnie i w nocy…
Kiedy boję się mojej samotności, Ty pozwalasz mi być częścią Twojej. Ten, kto wierzy, nigdy nie jest sam. Kiedy odwracam oczy od ludzkich łez, pokazujesz mi, że Bóg też może zapłakać. Kiedy chcę przejść jedynie po powierzchni, pokazujesz mi, że tak można, ale nie warto. Głębia jest o wiele ciekawsza. Głębia daje trwalsze owoce…
Panie, Ty najlepiej mnie znasz. Ty wiesz o mnie to, czego nie wie nikt inny, nawet to, czego sam o sobie nie chcę wiedzieć. Proszę, nie pozwól mi wymyślać opowieści o sobie, ale odkrywać to, kim jestem. Znasz pokusy, które do mnie przychodzą. Wiesz, że chciałbym czasem być inny, chciałbym tworzyć inną prawdę – nie po to, żeby zmieniać siebie, ale opinię o sobie. Naucz mnie zostawiać opinię, a troszczyć się o prawdę, o głębię. Prowadź do źródeł, do początków, do Twojego pomysłu na mnie i moje życie. Pozwól na nowo usłyszeć to, co może już spowszedniało w moich uszach. Nie bój się! Wypłyń na głębię!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |