Sześć homilii
ks. Jan Waliczek
Niejednokrotnie doświadczyliśmy oszustwa. Bolało. Ktoś świadomie wprowadził nas w błąd lub też pozbawił nas jakiegoś dobra udając, że nam je właśnie w całości oddaje. Oszukani ponosimy pewne straty moralne lub materialne. Trudno się więc dziwić, że budzą się w nas postawy obronne. Tracimy do ludzi zaufanie, otrzymywane informacje w miarę możności sprawdzamy i staramy się kontrolować tych, którzy nas obsługują.
Pośród atmosfery asekuranctwa wobec oszustów nie zawsze uświadamiamy sobie, że przecież nieraz również sami siebie oszukujemy. Oszukują się uczniowie czy studenci nie przykładający się do nauki, oszukują się chorzy zwlekający z wizytą u lekarza i z podjęciem leczenia. Oszukują się także ci, którzy uważają, że w porównaniu z innymi są naprawdę porządnymi ludźmi.
Podobnie myśleli o sobie faryzeusze. Bacznie uważali, żeby skrupulatnie wypełniać drobiazgowe zwyczaje przekazane im przez tradycję starszych. To dawało im zadowolenie i poczucie pewności siebie. Całe ich postępowanie było jednak tylko wypełnianiem litery, było zewnętrznym legalizmem, pozbawionym troski o moralną wartość czynów. Dbając o czystość rąk i przedmiotów, pomijali dbałość o czystość sumień. Jezus nie chciał tej pierwszej przekreślić, ale eksponował tę drugą jako istotniejszą. Przypomniał, że ludzkie czyny czerpią swoją wartość z wewnętrznych dobrych intencji oraz z rzetelnych wysiłków. Demaskował tych, którzy obraz swojego prawego życia budowali w oparciu o stwarzane pozory. Jezus w gruncie rzeczy chciał więc ocalić człowieka przed samooszukiwaniem się, przed lekkomyślnym pozbawianiem swoich czynów wartości moralnej oraz przed utratą jakże cennych cech człowieczeństwa.
Przed samooszukiwaniem się przestrzega nas dzisiaj również św. Jakub: „wprowadzajcie słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie”. Słowo Boże było faryzeuszom dobrze znane, ale bardziej przejmowali się względami ludzkimi. Do nas Słowo Boże dociera obfitymi strumieniami: lekturą Pisma Świętego, czytaniami i homiliami liturgicznymi, ustnym i pisemnym nauczaniem pasterzy Kościoła, mediami służącymi temuż Słowu. O wiele jednak węższe są kanały, przez które płyną czyny ze Słowa zrodzone. Rodzenie czynu ze słowa jest bowiem wielkim trudem. Wymaga nie tylko znajomości słowa, ale posłuszeństwa słowu oraz zaangażowania woli i sił. Nadto w kontekście tego, co oferuje świat, życie według Słowa wydaje się po prostu nieopłacalne. Dlatego człowiek pozwala, by rodziły się w nim „złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwo, chciwość” i to wszystko, co w dzisiejszej Ewangelii Jezus wylicza. W ten sposób dokonuje się proces ludzkiego samooszukiwania się. Oszukujemy się nieraz przydając moralną wartość naszym czynom, twierdząc, że trwamy z Bogiem w przyjaźni, że właściwie kształtujemy relacje z bliźnimi. Musimy sobie jasno powiedzieć, że w końcu możemy się oszukać w sprawie wiecznego zbawienia. Takie hasła, jak: Bóg – nie wiadomo, czy istnieje; wiara – nie wzrusza mnie; Kościół – nie jest mi do niczego potrzebny, należą przecież do najbardziej oszukańczych. Ich głośne pobrzmiewania sprawiają jednak, że wielu według nich (czytaj: według niczego) układa swoje życie.
Wyczuleni na oszustów nie pozostawajmy obojętnymi wobec niebezpieczeństwa samooszukiwania się. Rozpoznawajmy, co jest autentycznym dobrem człowieka, co jest szczerą prawdą, i gdzie tkwi prawdziwe piękno. Chrystus wspomoże wszystkie nasze wysiłki zmierzające ku pełni człowieczeństwa, to znaczy ku zjednoczeniu człowieka z Bogiem, czyli – ku świętości. Święty to ten, który się nie dał oszukać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |