Muzyka - radością liturgii

Chrześcijaństwo nie potrzebuje adaptacji antychrześcijańskiej kultury. Ono pragnie czegoś nowego, lepszego, niezależnego, czegoś, co pociągałoby człowieka ku dobru i pięknu. Tylko czy nasze pokolenie skażone bakcylem komunizmu, wewnętrznego zniewolenia, a do tego zachłyśnięte libertyńskim konsumpcjonizmem jest do tego zdolne?

Chrześcijaństwo nie potrzebuje adaptacji antychrześcijańskiej kultury. Ono pragnie czegoś nowego, lepszego, niezależnego, czegoś, co pociągałoby człowieka ku dobru i pięknu. Tylko czy nasze pokolenie skażone bakcylem komunizmu, wewnętrznego zniewolenia, a do tego zachłyśnięte libertyńskim konsumpcjonizmem jest do tego zdolne?

Doskonałych wzorców dostarczają nam Kościoły Wschodu, które w liturgii nie dopuszczają żadnej świeckiej, a nawet religijnej, ale im obcej imitacji, trzymając się wiernie swoich tradycji. Jeśli wspomnimy choćby sztukę tzw. pisania ikon, która jest oparta na ścisłych regułach, to trzeba zauważyć, że poprzedza ją nie tylko głębokie studium warsztatowe, ale także modlitwa, a często i post. Nie wszystkie też powstałe ikony zostają dopuszczone do kultu Bożego.

W Kościele Zachodnim bardzo łatwo zrezygnowano z zachowania sakralności sztuki. Dotyczy to także Polaków i Polski. My od lat chętnie przejmujemy obce pomysły duszpasterskie i najczęściej w sposób spłycony wprowadzamy je w życie.

Wróćmy jednak do muzyki. Według kard. J. Ratzingera podstawowe założenia muzyki "pop" są nie do pogodzenia z kulturą Ewangelii oraz świętymi czynnościami. Ewangelia pragnie wyzwolenia dla człowieka z dyktatury pieniądza, manipulacji, miernoty i pragnie go przywieść do dyscypliny prawdy. Muzyka "pop" tego wszystkiego unika. Zabija ona Boże przesłanie i niszczy orędzie Ewangelii. Następuje też banalizacja wiary.

Warto w tym miejscu przytoczyć krótkie fragmenty listu Jana Pawła II o muzyce wydanego w stulecie motu proprio Piusa X (22 XI 2003).

"Jest rzeczą oczywistą, że wszelkie innowacje w tej delikatnej sprawie powinny respektować szczególne kryteria, określające jakie poszukiwania muzycznej ekspresji są odpowiednie, z włączaniem zgromadzenia do udziału wewnętrznego w celebracji i z unikaniem w tym samym czasie jakiegokolwiek utwierdzania w łatwiźnie i powierzchowności" (Chir. 6).

"Kościół zawsze uznaje i popiera postęp sztuki i nie dziwi się, że oprócz chorału gregoriańskiego i polifonii, dopuszcza się do udziału w liturgii także muzykę bardzo nowoczesną, byle tylko respektowała ona ducha liturgii i odznaczała się prawdziwymi walorami sztuki" (Chir. 10).

"Aspekt muzyczny liturgicznej celebracji nie powinien być zezwoleniem na całkowitą improwizację, ani na decyzję jednostki, ale winien polegać na dobrej organizacji występów z uwzględnieniem norm kompetencji..." (Chir. 8).

Ks. prof. Alberto Turco zwykł mawiać, że nie ma złej muzyki, jest zła liturgia. Dobra liturgia bowiem nie dopuszcza złej muzyki. W tym świetle nie należy się dziwić, że o świętość liturgii i jej piękno upomina się świecki laikat.

Na koniec pragnę stwierdzić, że nasze chrześcijaństwo jest smutne. Brakuje w nim autentyczności świadectwa, a paraliżuje nas często lęk przed radykalizmem Ewangelii. Jednym z głównych źródeł tego stanu rzeczy jest odejście od słowa i sakramentu jako przyczyn sprawczych naszych dokonań duszpasterskich. Można obrazowo powiedzieć, że mając spichlerz pełen pokarmu – umieramy z głodu; mając blisko siebie źródło wody – giniemy z pragnienia.

Zajmujemy się tysiącem różnych spraw, niewątpliwie ważnych i potrzebnych, ale zaniedbujemy rzecz najważniejszą – życie Kościoła. Liturgia, będąc "fons et culmen totius vitae christianae" stała się dodatkiem i to niekiedy bardzo uciążliwym. My odprawiamy, celebrujemy liturgię, ale jej nie przeżywamy, nie przykładamy się do niej, nie traktujemy jej w sposób święty. Gdzieś znika doświadczenie Boga w Jego słowie i sakramencie. Bóg przychodzi, daje się dotknąć, ukrzyżować, zmartwychwstaje, obdarza łaską; człowiek przechodzi ze śmierci do życia... Mimo to wygląda czasem na to, że nas to nic nie obchodzi. Jeśli się liturgii nie kocha, jeśli się nie kocha także związanej z nią muzyki, to nie może stać się ona źródłem radości.

Czy nie zabrakło nam przypadkiem owego "sensus Ecclesiae", którym przejęci byli Apostołowie, gdy mówili: "Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbali słowo Boże, a obsługiwali stoły... Siedmiu mężom... zlecimy to zadanie. My zaś oddamy się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa" (Dz 6,2–4). Trzeba więc wrócić "ad fontes". Trzeba napełnić nasze serca i umysły pełnią Bożego słowa i odkryciem na nowo sakramentu. Wtedy i muzyka stanie się ważnym środkiem duszpasterskim w myśl zasady: "musica missae, non missa musicae famuletur".

Ale, aby muzyka mogła stać się radością liturgii, najpierw sama musi być prawdziwą muzyką – sztuką. A wtedy łatwo przemieni się ona w okrzyk radości, według słów św. Augustyna: "Śpiewać pięknie Bogu, to znaczy śpiewać z radością... Okrzyk radości wskazuje, że serce wypełnione jest uczuciem, którego nie można wypowiedzieć... Niech więc twe serce się raduje..." (Komentarz do Ps 32. LG IV s. 1377).

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Marzec 2024
N P W Ś C P S
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
Pobieranie... Pobieranie...