Muzyka - radością liturgii

Chrześcijaństwo nie potrzebuje adaptacji antychrześcijańskiej kultury. Ono pragnie czegoś nowego, lepszego, niezależnego, czegoś, co pociągałoby człowieka ku dobru i pięknu. Tylko czy nasze pokolenie skażone bakcylem komunizmu, wewnętrznego zniewolenia, a do tego zachłyśnięte libertyńskim konsumpcjonizmem jest do tego zdolne?

II. Radość


Sam termin "radość" nie jest pojęciem jednoznacznym.

1. Bardzo często radość kojarzy się i jest używana zamiennie z wesołością. Według definicji słownikowej człowiek wesoły to "mający dobry humor, okazujący rozbawienie, zadowolenie", albo też "pobudzający do radości, wprawiający w dobry humor, sprawiający miłe wrażenie, rozwe­selający, przyjemny"; lub wreszcie wesoły czas to "okres spędzony w radosnym nastroju, na zabawach, pełen uciech, rozrywek i przyjemności" . A więc w wesołości chodzi o pewne chwilowe doznanie uczuciowe, które niekoniecznie musi wyrażać pełną radość. Często takie doznanie jest wyrażane i potęgowane przez np. hałaśliwość, a nawet zachowanie niekulturalne czy wręcz obsceniczne, czego dowodem są m. in. tzw. koncerty dyskotekowe. Człowiek wesoły zatem wcale nie musi być radosny. Może np. przybierać pozę wesołości, podczas gdy w rzeczywistości wcale mu nie do śmiechu; może też "grać wesołość" np. aktor komiczny, clown. Codzienna rzeczywistość u tych z pozoru wesołych osób bywa jednak niekiedy bolesna. Wesołość może więc stać się nawet zawodem wykonywa­nym dla chleba i może mieć niewiele wspólnego z autentyczną radością. A jednak człowiek potrzebuje radości bardziej niż chleba. Czy nie dlatego tak łatwo idzie na targowisko świata, by kupić tam nieco radości? Ale jak to na bazarze – dostaje towar byle jaki. A i ceny pozornie tańsze w ostatecznym rozrachunku bywają bardzo wysokie.

2. Pod pojęcie radości podkłada się też często zabawę. Jest rzeczą stwierdzoną, że we wszystkich stadiach swojego życia człowiek uprawia zabawę. W dzieciństwie zabawa stanowi najważniejszą funkcję, w wieku dojrzałym zajmuje mniej czasu, ale nie przestaje odgrywać ważnej roli. Zabawy posiadają tę właściwość, że tworzą świat fikcyjny, w którym role obejmują ludzie świadomi tego, że działają "na niby". Zabawa zawsze rozgrywa się w teraźniejszości, w przeciwieństwie do pracy i twórczości, które nastawione są na przyszłość. Zabawa kończąc się nie pociąga za sobą dalszych konsekwencji.

Zabawa u dzieci przygotowuje je do późniejszych obowiązków. U dorosłych natomiast ma być odprężeniem i, podobnie jak sen, ma przynieść wypoczynek oraz uzdolnić do dalszej pracy. Ponieważ zabawa jest dziełem instynktu, dlatego sama czynność zabawy jest odczuwana jako przyjemna i wartościowa. Jest ona uprawiana dla niej samej. Taką zabawą może być np. udział w zawodach sportowych, choćby tylko jako kibicowanie, oglądanie programów rozrywkowych, gra w szachy, w karty, tańce, gry komputerowe i in. Jest to zatem część świata fikcyjnego wytworzonego w świadomości ludzkiej. Człowiek go zmienia i przetwarza dowolnie, ale nie musi w życiu stosować się do jego wymogów. Natomiast w pracy nie da się dowolnie zmieniać warunków. Trzeba się do nich dostosować. Stąd swoboda człowieka jest tu ograniczona.

Dzisiejszy "homo ludens" chętnie ucieka w świat zabawy, a często z zabawy czyni cel swojego życia. Pracuje po to, aby móc się bawić. A jeśli nie chce mu się pracować, to zdobywa pieniądze na zabawę w inny sposób – kradnie, oszukuje, rabuje, a nawet zabija. Jest to więc swego rodzaju zdziecinnienie, cofanie się w rozwoju, aby tylko nie ponosić żadnej odpowiedzialności, aby tylko do niczego tak naprawę się nie zobowiązywać. Oczywiście, jest to stan psychopatyczny, nienormalny. Ale co dziś jest normalne? Nastąpiło pomieszanie pojęć, mamy kryzys wartości, brzydota zajęła miejsce piękna.

Weźmy za przykład taniec. Zawsze była to albo czynność kultyczna, albo zabawowa. Zawsze też obowiązywały w niej określone reguły. Wykonanie poloneza, menueta, walca, tanga wymagało odpowiednich umiejętności, przygotowania i ćwiczeń. Dziś każdy tańczy, jak uważa i nie potrzebuje do tańca partnera. Można tańczyć z odkurzaczem, z krzesłem lub w ogóle "solo". Wykonuje się przy tym przedziwne ruchy, skoki, gimnastykę, im dziwniejszą, tym wyżej ocenianą. A więc i do tej dziedziny wkroczył skrajny indywidualizm. Otóż charakter zabawy i wesołości przenika w naszych czasach także do liturgii. Niejednokrotnie staje się ona przeżyciem rozrywkowym. Spójrzmy choćby na okres Bożego Narodzenia. Łączy się on z czasem karnawału w życiu cywilnym. Czas ten jest powszechnie uważany za okres bezkarnego rozluźnienia obyczajów i wolności od wszelkich zasad. Już od czasów średniowiecza praktykowano hulanki, dochodziło do gwałtów, kradzieży i bójek. Różnego rodzaju przedstawienia bożonarodzeniowe przekształcały się w maskarady. Przełom starego i nowego roku nazwano z tego powodu "świętem głupców". To swobodne zachowanie wciskało się także do kościołów. Odprawiane obrzędy stawały się tłumne, gwarne i wesołe. Nawet kazania bywały rubaszne. Kaznodzieja często bawił i wzruszał słuchaczy, nie bacząc na świętość miejsca i ceremonii. Karnawałowy nastrój przejawiał się jednak przede wszystkim w muzyce. Miejsce kolęd zajęły pastorałki, do liturgii włączono melodie taneczne. Hymn "Gloria in excelsis Deo" intonowano często na melodię kolęd. Podobnie postępowano z "Credo", a "Ite, missa est" opatrywano w melodie pastorałkowe lub też inne przejęte z przedstawień i inscenizacji bożonarodzeniowych. Dzięki takim praktykom utarło się przekonanie, że w okresie Bożego Narodzenia wolno w kościele robić niemal wszystko niezgodnie z prawem liturgicznym i że uchodzi to całkowicie bezkarnie. Taka świadomość przetrwała do naszych czasów. I dziś przymyka się oko na wykonywanie kolęd zamiast części "ordinarium missae", albo zamiast psalmu responsoryjnego lub też na brak treściowego związku pomiędzy spełnianymi czynnościami a pieśniami. Liturgia mszalna przeradza się niekiedy w koncerty kolęd i pastorałek. Te i inne przyczyny sprawiają, że rodzi się chęć przedłużania tego okresu swobody także na dalsze tygodnie, choć formalnie skończył się czas Narodzenia Pańskiego. Istotnym jednak powodem jest wygoda i nieodpowiedzialność duszpasterzy oraz organistów, którzy nie muszą wkładać wielkiego wysiłku w przygotowanie liturgii, a przy okazji zadowolą też gusty społeczne.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Kwiecień 2024
N P W Ś C P S
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...