Wydziedziczony

Po akcji wylądowałem na kwaterze, gdzie było pełno bibuły. Atmosfera była dziwna. Czułem dystans do siebie. Próbowałem się łasić do nich jak ostatnia prostytutka. Wydawało mi się, że spore ilości grzańca stopiły lody. Adrian, ten który mnie najbardziej nie cierpiał, opowiedział dowcip o amerykańskim szpiegu. Wylądował na spadochronie. Ruski go łapią i badają, kto zacz. „Jak to? Ja wasz ”. „No jak ty nasz, to zatańcz jak nasz”. I Jankes wywija kazaczoka. Kręcą nosem. „No to jak ty nasz, spiewaj czastuszku”. No i chłop śpiewa. Bezbłędnie, a ci znów kręcą nosem. „No to jak ty nasz, to pij jak nasz”. Wychłeptał szklanice bimbru duszkiem. A Ruski znów kręcą: „Nu ty tanczisz kak nasz, pajosz kak, pijosz kak nasz, nu…”. „Nu szto?” „U nas niet Murzinow”. Wszyscy pokładali się ze śmiechu, łącznie ze mną, choć dobrze wiedziałem, że tym dowcipem Adrian napluł mi w twarz.
Spałem może trzy godziny. O świcie wymknąłem się z mieszkania. Nie uszedłem sto metrów, jak nadziałem się na patrol milicyjny. Popatrzyli na mnie uważnie, ale zrobiłem pewną minę i minąłem ich bez przeszkód. Nagle słyszę: „Stać!”. Na szczęście nie wziąłem z sobą bibuły.
– A ty co?
– Co?
– Obywatel pozwoli do bramy.
– O co chodzi?
– Z kogo se jaja robisz?
– Nie rozumiem?
– Nie. A to k… krasnoludki namalowały?
Schwycili mnie nagle i ściągnęli ze mnie kurtkę. Na plecach miałem namalowane czerwoną farbą: „Homo zomo”.
Zacisnąłem szczęki i pięści. Ta gnida Adrian. Zabiję, popamiętasz homo zomo i Murzyna. Już miałem na czubku języka, gdzie mają szukać. Nagle otrzeźwiałem. Jak tylko to zrobię, będę opisany w każdej ulotce jako pierwszy kolaborant.
– Panowie, zaręczam wam, że jestem czysty. Nie mogę wam wszystkiego wytłumaczyć… Bo się zdekonspiruję. To celowa akcja. Powiem tylko, że jestem synem, to znaczy zięciem Manfreda… Jeśli nie wierzycie, proszę do niego zadzwonić. O tu… – Wyciągnąłem jego zdjęcie z portfela.
Wymienili spojrzenia, zlustrowali mnie raz jeszcze.
– Jak tak, to proszę robić swoje. My nic nie widzieliśmy.
Wcisnąłem im dwa tysiące, pomimo że się wzbraniali.
– Napijcie się. Po służbie…
Manfred nigdy nie zrobił żadnej aluzji. Nic chyba do niego nie dotarło.

*


Po śmierci Popiełuszki teściowej odbiło. Zaczęła codziennie latać do kościoła. Patrycja dla równowagi otrzepała się z wszelkich sympatii prokościelnych. Nie mogła znieść nowego wcielenia swej matki. „Czy ty nie widzisz, że stałaś się uosobieniem dewotki? Miej trochę godności… przez wzgląd na ojca”. Byłem przy tej kłótni. Zamurowało mnie. Nie wiem, co wstąpiło w Patrycję. Jej agresja była niewytłumaczalna. Co w niej się obudziło? „Zejdź mi z oczu. Zabraniam ci klepać za mnie te zdrowaśki” – syknęła do matki, gdy ta stwierdziła, że będzie się za nią modlić.
Patrycja przez miesiąc nawet nie zadzwoniła do niej.
Po miesiącu odebrała telefon ze szpitala informujący, że matka wpadła pod tramwaj. Nie przeżyła.
Patrycja żyła tylko jedną nadzieją. Że matka przyjdzie do niej we śnie i powie, że przed śmiercią jej przebaczyła.
Nie przyszła nigdy. Zeszła jej z oczu skutecznie.
Patrycja płakała i krzyczała, że jest nieludzka i mściwa.
Nie wierzyła w Boga. Nie chciała żadnej religijnej pociechy, żadnego księdza, psychoterapeuty. Nic. Wierzyła tylko w jakąś duchową rzeczywistość, która miała się zrealizować we śnie.
Nigdy już nie było, jak na początku. Nie potrafię tego pecha, który rozwalił moje życie, wytłumaczyć inaczej, jak klątwą stryja Józefa.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Kwiecień 2024
N P W Ś C P S
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...