15.07.2010
Odnosił sporo sukcesów. Obdarowany wieloma zdolnościami zdobywał kolejne szczeble awansu. Nic nie zapowiadało nieszczęścia. Piękny dom, żona, dwoje dzieci, zagraniczne podróże. Czy był w jego życiu obecny Pan Bóg? Trudno powiedzieć. Nie widywano go w parafialnym kościele, nawet przy okazji wielkich świąt, kolędę wprawdzie wpuszczał, ale być może tak na wszelki wypadek. Dzieci też były ochrzczone. Kiedy zdarzył się ten tragiczny wypadek, w którym zginęła żona i córeczka, a on sam miał do końca życia zostać na wózku inwalidzkim, za wszystko obwinił Boga. Obraził się śmiertelnie.
Miłość Boga nie przejawia się w tym, że obdarza mnie wszystkim, o co Go proszę, ale w tym, że czuwa nade mną w każdej chwili. Cokolwiek dzieje się w moim życiu, dzieje się za Jego przyzwoleniem i dla mojego pożytku, choć czasem trudno w to uwierzyć. Nie tylko w sukcesach, osiągnięciach On jest obecny, ale również wtedy, gdy dopuszcza niepowodzenia, porażki, cierpienia. Ufność, że Bóg jest stale przy mnie i chce mojego dobra we wszystkich wydarzeniach, których doświadczam, wyraża moją miłość ku Niemu, Sam przecież powiedział: „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie (…) Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.” Mt 11,29-30.