Posypmy głowy popiołem

Rozdzierajmy jednak nie nasze szaty, a serca. Jakie znaczenie ma ten rozpoczynający Wielki Post obrzęd?

Popiół imieniem jest człowieka

ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor Wydziału Teologii Uniwersytetu Śląskiego

fot. Józef WolnyWielki Post właśnie się zaczął. Jak reaguje nań poezja, wyczulona istotnie na to, co szare, bolesne, skromne?

Tyle popiołu w tym kościele

– pisze młody śląski poeta, Szymon Babuchowski –

gdzie tylko spojrzysz
– proch się ściele
płyną nawami przyszli zmarli
co jeszcze dzisiaj się wydarli
śmierci – spod kosy kół czy raka
choć mieli szansę się załapać
jeszcze są żywi jeszcze idą
ich blade widma ciągle widać
kości przykryte makijażem
peruki szczęki tatuaże
garnitur mięśni suknia skóry –
śpiewają ziemskich prochów
chóry
i płynie pył z ich ust otwartych
i tłum się wzbija na proch starty
pod szczyt kostnicy sufit nieba
martwy czy żywy – z nimi
śpiewasz
z prochu powstałeś – jeszcze
trochę –
nim się obrócisz będziesz
prochem
nim coś z istnieniem zdołasz
zrobić
pif-paf – pył proch –
i już po tobie
popiół imieniem jest człowieka
nawróć się – uwierz –
kochaj – czekaj –

(„Popielec”)
Przejmujący i pamiętliwy to obraz. Jakby wyszedł spod pędzla Boscha, Brueghla czy Salvadora Dali. Tacy jesteśmy: to wszystko, co tu jest – ja, ty, my, oni, rzeczy i sprawy – jest jedynie makijażem życia i to jedynie na chwilę.

Pamiętam, to było moje liceum, na przełomie lat 60. i 70., socjalistyczne lekcje polskiego. Nasz Nauczyciel kpił pogardliwie ze średniowiecznych mnichów: powtarzali, mówił, podczas spacerów w klasztornych wirydarzach niesławne memento mori (pamiętaj, że umrzesz), zamiast cieszyć się chwilą; dopiero renesans, mówił, odwrócił się od smutku religii i ów, jakże upragniony przez wszystkich, wymiar radości życia przywrócił… Rozumieliśmy to już chyba wówczas poprawnie, to znaczy, że coś tu jest nie tak. Przecież bywaliśmy, nastoletni, na pogrzebach – cioci, dziadka, koleżanki. Ale trwał w najlepsze czas głębokiej komuny i renesans był po słusznej stronie, a średniowiecze po wstecznej.
Nie wiem, czy mój Pan od polskiego żyje (oby żył jak najdłużej), czy zmarł. Jeśli żyje (oby jak najdłużej) – umrze na pewno. Jak i ja. I wy, którzy te słowa czytacie. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku – kruchym, chybotliwym, śmiertelnym. I o tym jest średniowieczna, najwyższa, popielcowa mądrość.
Ale przecież nie ona jest kresem chrześcijaństwa. Jest jeszcze „nawróć się – uwierz – kochaj – czekaj”. To jest dopiero puentą ostateczną, a nie śmierć sama w sobie, śmierć w swej nagiej i okrutnej bezwzględności. Po to też są kościoły:

w katedrze słuchasz głosów
Boga:
stukania w twardy konfesjonał
skrzypienia drzwi dalekich
kroków
czyjegoś kaszlu cichych rozmów
jęczenia ławek szczęku klamek
tramwajów mknących
za murami –
wszystko się splata w jedną
całość:
miłość cierpienie moc i słabość
zbrodnia i żal i przebaczenie
powstanie z prochu w proch
schodzenie
echem się niesie śmiech i śmierć
twój głos donośny cichnie w szept
i grasz na strunach z pajęczyny
koncert na własne narodziny

(„W katedrze”)

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Marzec 2024
N P W Ś C P S
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
Pobieranie... Pobieranie...