Chrzest dla dorosłego

Mama Bogusi odeszła od wiary. Rodzice Dawida nie ochrzcili go, bo „po co ci to w życiu potrzebne?”. Krzysztof był ateistą. Rok temu Bogusława, Krzysztof i Dawid przyjęli chrzest jako dorośli.

Córka żołnierza


Jasnowłosa Bogusława Romanowska, sympatyczna, uśmiechnięta pracowniczka laboratorium w Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Zabrzu, przyjmowała chrzest z Dawidem. – Obrzędy w katedrze zaczęły się o godz. 11 w nocy, to była piękna uroczystość – wspomina. – Przedtem, przez pół roku przygotowywałam się do chrztu. Brakuje mi teraz tych spotkań. Było nas ok. 10 osób, w większości młodszych ode mnie. Ale okazuje się, że można się pojednać z Bogiem w każdym wieku – uśmiecha się. Zaproszenie do wspólnoty Kościoła zawdzięcza koleżance z pracy, która powiedziała: „Bogusia, w Gliwicach jest takie miejsce, gdzie przygotowują dorosłych do chrztu. Może tam pochodzisz, sprawdzisz?”. Sprawdziła i została. Ojciec Bogusi był żołnierzem. W PRL-u władze nie pozwalały zawodowym żołnierzom na praktyki religijne. Wielu z nich chrzciło dzieci potajemnie. O chrzest Bogusi, nawet potajemny, jej rodzice jednak nie poprosili. – Mama była z wierzącej rodziny, jednak pod naciskiem władz odeszła od religii – ocenia dziś Bogusława. Ostatecznie Bogusię ochrzciła jej ciocia. Chociaż więc Bóg zmazał grzech pierworodny Bogusławy i otworzył jej drzwi wspólnoty Kościoła, nic o tym nie wiedzieli księża. Fakt chrztu nie został zarejestrowany w parafialnych księgach.

Mijały lata. Inne dzieci chodziły do kościoła i przystępowały do sakramentów. Dla Bogusi to był obcy świat. Kościół nic nie wiedział o jej chrzcie, dziewczynka nie przyjęła też kolejnych sakramentów. – Dlatego też nie wzięłam ślubu kościelnego. Mimo że mój mąż Heniek pochodził z bardzo wierzącej rodziny. Kiedy zmarł w 1993 roku, było mi tak strasznie przykro, że nie mogę wyprowadzić jego zwłok z kościoła. To była jedna z chwil, kiedy bardzo chciałam uporządkować swoje życie – mówi. Bogusia mimo wszystko przez całe życie wierzyła w Boga. Na górskich wycieczkach wstępowała do drewnianych kościołów i modliła się po cichu. Kiedy jej córki przygotowywały się do Pierwszej Komunii Świętej, czytała im zadane teksty o Jezusie. – I ja w to wszystko wierzyłam – zapewnia. Przed laty podjęła zresztą jedną próbę uregulowania swojego stosunku do Kościoła. Kiedy jej starsza córka szła do Pierwszej Komunii, była zdecydowana zawrzeć ze swoim „cywilnym” mężem Heńkiem ślub w kościele. Poszła do proboszcza i opowiedziała, że we wczesnym dzieciństwie ochrzciła ją ciocia.

„To proszę przyprowadzić świadka chrztu” – odpowiedział ksiądz. – Niestety, nie mogłam cioci przyprowadzić, bo była już wtedy chora. Myślałam, że skoro zmarnowałam swoją szansę w młodości, to do końca życia już tak będzie, że nie będę miała prawa do pełnego uczestniczenia w życiu Kościoła. Dopiero później okazało się, że nikt mi drogi wcale nie zamyka. W czasie Pierwszej Komunii córki chyba zabrakło kogoś, kto by mi jakoś podał rękę i wytłumaczył to – wspomina. Bogusława tkwiła więc latami na zewnątrz Kościoła, chociaż wierzyła. Patrzyła z boku, jak jej córki, dziewczyny głęboko wierzące, przyjmowały kolejne sakramenty. Nieraz prosiła Boga o siłę. Doświadczała wtedy, że Bóg jej w tych sytuacjach odpowiada, naprawdę dając jej siły, dzięki którym dawała sobie radę z życiowymi przeciwnościami. Mówi, że podczas przygotowań do chrztu księża Artur i Krzysztof stworzyli ciepłą atmosferę. – Nikt tam niczego nie narzucał. Brało się Pismo Święte, ksiądz mówił: „Bogusia, przeczytaj od wersetu tego do tego”. Czytaliśmy, a potem omawialiśmy, co miał na myśli Ewangelista. Każdy mówił, jak ten werset rozumie, nie mógł myśleć o niebieskich migdałach – śmieje się.

Jej obrzędy chrzcielne, Komunia i bierzmowanie odbyły się w Wigilię Paschalną zeszłego roku. – Z emocji do rana nie mogłam zasnąć. Zrobiło mi się bardzo lekko na duszy – mówi. – Ciągle mam wiele pytań. Przecież katolik też do końca nie wie, jak to jest z Panem Bogiem. Jednak moje poglądy zostały uporządkowane. Czuję się spełniona. Uważam, że niewierzący w Boga są ubodzy. Nie mają choćby rachunku sumienia i modlitwy, która poza wszystkim innym, pozwala się zatrzymać w tym życiowym pędzie. Mówię teraz: „Panie Boże, przebacz mi to czy to, Panie Boże, dziękuję Ci, że przeżyłam ten dzień tak i tak”. Ciekawe, że przez tę rozmowę z Bogiem człowiek ma też szansę uporządkować swoje myśli – wyjaśnia. Bogusia ma dziś dwóch małych wnuków, wkrótce ma urodzić się wnuczka. W jej życiu jest też przyjaciel. Nie ma przeszkód, żeby w przyszłości zawrzeć ślub przed Bogiem. – Pewnie jest sporo ludzi w takiej sytuacji, w jakiej ja byłam. Chcę im powiedzieć: wiek nie jest przeszkodą w przyjęciu chrztu. Można się pojednać z Bogiem w każdym wieku – mówi.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Kwiecień 2024
N P W Ś C P S
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...