Świadectwo

ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 18.12.2011 22:38

Świadek daje to, co sam otrzymał, na co patrzył, czego doświadczył.

Świadectwo Henryk Przondziono/Agencja GN Carlsberg. Ośrodek Ruchu Światło-Życie.

Mało kto jeszcze pamięta starą „foskę”, czyli znak przynależności do Ruchu Światło-Życie. Na niebieskim tle biały krzyż i trzy słowa: liturgia, diakonia, martyria. Ostatnie najczęściej kojarzone z męczeństwem. Poprawnie, bo męczeństwo jest najdoskonalszą formą złożonego świadectwa wiary. Ale nie jedyną. Martyr to przede wszystkim świadek. Całym swym życiem wypełniający polecenie, dane uczniom przed Wniebowstąpieniem. Możemy zaryzykować stwierdzenie, że świadectwo słowa i życia jest sprawdzianem autentyczności wiary. W rekolekcjach ewangelizacyjnych chodzi o to, by posługując się słowami opowiedzieć o tym, czego Jezus dokonał w życiu konkretnego człowieka. Jak to już zostało wspomniane, świadek jest obok głoszących przesłanie jak chromy obok świętego Piotra. Jest żywym „dowodem” na to, że Pan żyje i działa w swoim Kościele.

We wspólnotach ewangelizacyjnych mówi się o dawaniu świadectwa. Zatem dar. Przyjęty, a następnie ofiarowany innym. Świadek daje to, co sam otrzymał, na co patrzył, czego doświadczył. Dlatego świadectwo jest historią o Bogu i o człowieku. Historią, ale nie rozdziałem zamkniętym. To, co się wydarzyło, może się powtórzyć w nowy, zaskakujący sposób. Jeśli słuchający świadectwa otworzy się na działanie Ducha Świętego.

Głoszone podczas rekolekcji ewangelizacyjnych świadectwa można podzielić na trzy grupy. Opowieści o cudownych uzdrowieniach z choroby. Opowieści o wyzwalaniu z grzechu. Opowieści o doświadczaniu Bożej miłości w szarej codzienności wykonywanych obowiązków. Pierwsze i drugie bywają nazywane świadectwami mocnymi. Co nie znaczy, że jedynie one skutecznie poruszają serca i umysły słuchaczy. Wielu z nich nie jest zanurzonych po uszy ani w grzechu, ani w dolegliwościach fizycznych, doświadczając tego, co nazywamy szarzyzną dnia. I w tej szarzyźnie, monotonii obowiązków, trosce „o wiele”, gubi się to, co ważne. „Potrzeba tylko jednego.” Tych ludzi bardziej przekona świadectwo uporządkowanego życia niż świadectwo byłego narkomana.

Spośród wielu usłyszanych podczas ewangelizacji świadectw zapamiętałem jedno. O tym jak regularne korzystanie z sakramentu pojednania leczyło serce z nienawiści do ojca alkoholika. Było w tej opowieści zmaganie się z trudną sytuacją domową i doświadczenie Pana, uzdrawiającego serce. Zapytał później ktoś dlaczego Bóg nie wyzwolił ojca. Bo dokonał – odpowiedziałem – czegoś większego.

Od czego zatem zależy moc i skuteczność świadectwa? W jednej z katechez Sługa Boży Ksiądz Franciszek Blachnicki mówił warunkach „owocnego dawania świadectwa o Jezusie Chrystusie”. Oto one:

  • Być pewnym, że Chrystus jest moim Panem i Zbawicielem, że jest w moim życiu, żyje we mnie, a ja w Nim.
  • Upewnić się, że wszystkie moje grzechy są uznane i wyznane przed Bogiem w wierze w przebaczającą moc krwi Chrystusa wylanej na krzyżu.
  • Upewnić się, że prowadzę życie w Duchu, że Chrystus zasiada na tronie mojego serca, a moje "ja" jest Mu poddane.
  • Dzielić się przy każdej okazji w prosty sposób swoją wiarą w Chrystusa z innymi.
  • Modlić się.
  • Iść, tzn. Wziąć inicjatywę w swoje ręce.
  • Iść w miłości, w przekonaniu, że jestem narzędziem miłości Boga.
  • Rozmawiać o Jezusie.
  • Pozostawić Bogu rezultaty i Jemu przypisywać owoce.

Jeżeli będziemy stosowali wszystkie wymienione zasady, to nasze świadectwo na pewno będzie owocne i będziemy przeżywali wielką radość. Wtedy na pytanie: Co uważasz za najradośniejsze w swoim życiu? - będziemy mogli odpowiedzieć: - To, że przyjąłem Chrystusa i że mogę innych do Niego prowadzić. To jest najradośniejsze przeżycie w moim życiu i tym najlepiej mogę służyć innym ludziom, moim braciom. (cyt. za www.oaza.pl).

Na zakończenie warto przytoczyć fragment homilii, wygłoszonej przez błogosławionego Jana Pawła na zakończenie Świadomych Dni Młodych w Denver. „Nie bójcie się iść na ulice i do miejsc, gdzie gromadzą się ludzie, aby jak apostołowie głosić Chrystusa i Dobrą Nowinę zbawienia na placach miast, osiedli i wsi. Nie czas teraz wstydzić się Ewangelii (por. Rz 1, 16), ale czas głosić ją na dachach (por. Mt 10, 27). Nie lękajcie się porzucić wygodnego, ustalonego sposobu życia, aby podjąć wyzwanie głoszenia Chrystusa we współczesnej metropolii. To wy musicie «wyjść na rozstajne drogi» (por. Mt 22, 9) i zapraszać wszystkich napotkanych na ucztę, którą Bóg przygotował dla swego ludu. Strach bądź obojętność nie mogą nas powstrzymywać od głoszenia Ewangelii, bo nie ma ona być sprawą osobistą, prywatną. Trzeba ją umieścić na świeczniku, aby ludzie widzieli jej światło i chwalili naszego niebieskiego Ojca” (por. Mt 5,15-16).