publikacja 22.03.2012 23:00
Rozważania Drogi Krzyżowej
Wstęp
Takie sytuacje dziś już się nie zdarzają. Przynajmniej w moim świecie. Nikt nikogo nie skazuje na śmierć. Zwłaszcza tak okrutną. Ale ciągle jest w nim wiele cierpienia. Nie tylko chorób czy kataklizmów, ale też tego zawinionego przez konkretnego człowieka. Często nie wskutek bezmyślności i zaniedbań, ale z wyrachowania. Chciałbym dziś pójść Jezu z Tobą, by w tym wszystkim, co wtedy, przed dwoma tysiącami lat ludzie z Tobą zrobili, znaleźć otuchę do dźwigania mojego krzyża. Krzyża ludzkiej złości.
Andrzej Macura / CC-SA 3.0 W cierpieniu jest się zupełnie samotnym. I Bóg na niebie wydaje się czasem daleki...
Stacja pierwsza: Jezus na śmierć skazany
To nie był początek Twojej męki, Jezu. Zaczęła się parę godzin wcześniej. Było już biczowanie, było nałożenie cierniowej korony, było ubranie na pośmiewisko w purpurowy płaszcz.... Było bicie, były szyderstwa i złośliwość tych, którzy chcieli Cię skazać i tylko szukali powodu. Jeszcze wcześniej musiał być lęk. Przecież każdy boi się bólu i zbliżającej się śmierci. Ale dopóki Piłat nie wydał wyroku, mogło się wydawać, że całe zamieszanie dobrze się skończy. Przecież do tej pory wszystko dobrze się kończyło. Po wyroku szanse drastycznie zmalały.
Dlaczego Piłat Cię skazał? Przecież – jak sam powiedział – nie znalazł w Tobie żadnej winy. Wiem, że to głupie pytanie. Znam odpowiedź. Piłat skazał Cię, bo miał swoje plany, swoją wizję zarządzania i utrzymania porządku w Judei. A nie skazać Cię znaczyło z tych planów zrezygnować. Dla niego byłeś tylko pionkiem, którego poświęca się dla realizacji ambitnych planów.
Rozumiem to, Panie Jezu. Wiem jak się czuje pionek poświęcany dla realizacji wizjonerskich planów. Dlatego, patrząc na scenę, w której pada wyrok, a Piłat umywa ręce uważając, że to wystarczy, postanawiam nigdy nie traktować bliźniego jak pionka w moich grach. Chcę widzieć w nim człowieka, osobę. A znając tę samotność i opuszczenie chcę wspierać tych, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji.
Henryk Przondziono/GN
Stacja I
Roman Kalarus, stacje drogi krzyżowej z tyskiej parafii pw. bł. Karoliny Kózkówny
Stacja II: Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Właściwie zbity, skatowany, mogłeś siąść i powiedzieć, że nigdzie nie pójdziesz. Co mogli Ci jeszcze zrobić? Uderzyć Cię? Zadać śmierć bardziej bolesną niż ukrzyżowanie? Ale Ty wziąłeś belkę krzyża. Bo wiedziałeś, że tak trzeba. Że nie przez skatowanie na dziedzińcu pretorium, ale przed dobrowolnie przyjętą mękę na krzyżu zbawisz świat.
Wzdrygam się przed wzięciem krzyża. Wolałbym uniewinnienie. Wolałbym, żeby moi Piłaci zmienili zdanie i pozwolili mi wrócić do moich pagórków Galilei. Ale tak się już nie da. Więc biorę swój krzyż i idę dalej. Może też wyniknie z tego coś dobrego.
Henryk Przondziono/GN
Stacja II
Roman Kalarus, stacje drogi krzyżowej z tyskiej parafii pw. bł. Karoliny Kózkówny
Stacja III: Jezus pierwszy raz upada pod krzyżem
To nie było eleganckie. Ty, wielki Nauczyciel i Cudotwórca upadłeś. Wszyscy zobaczyli, jak jesteś słaby. Jak niewiele możesz. Dopóki przyjmowałeś razy można było pomyśleć, że jesteś herosem, który zaraz przepędzi swoich oprawców. Teraz stało się jasne, że naprawdę na żaden cud raczej się nie zanosi. Tylko jak było nie upaść, gdy osłabiony nieprzespaną nocą, napiętymi nerwami i obolały po razach, musiałeś nieść ciężar przez wąskie i zapchane ludźmi uliczki Jerozolimy?
Chyba domyślam się jak to jest. Rozwydrzony tłum widzi upadek. Nie zna ogromu zadanego wcześniej bólu. Widzi słabość, ale nie ma pojęcia, ile człowiek przedtem zniósł. Co najwyżej się domyśla. Ktoś to rozumie? Może. Ale część i tak obrazi się, że nie trzymasz fasonu, że pod byle belką zaraz upadasz. Tyle radziłeś innym, a tu, proszę, nie jesteś herosem. Masz zbolałą minę i walisz nosem w wyłożoną kamieniami drogę. To takie nieeleganckie.
Jezu, gdy znów zobaczę człowieka upadającego pod ciężarem krzyża przypomnij mi, że upadek często poprzedzają długie godziny cierpliwego znoszenia kolejnych razów.
Henryk Przondziono/GN
Stacja III
Roman Kalarus, stacje drogi krzyżowej z tyskiej parafii pw. bł. Karoliny Kózkówny
Stacja IV: Jezus spotyka swoja Matkę
Skąd właściwie tam się wzięła? Przyszła za Tobą z dalekiej Galilei? Przeczuwała, że coś złego się stanie? Trudno powiedzieć. Podobnie jak trudno domyślać się, co działo się w tamtej chwili w Twoim sercu. Bo w chwilach klęski chyba łatwiej być zupełnie samemu i nie mieć wokół siebie tych, których się kocha. Po co mają na to wszystko patrzyć? Dodatkowy ból dla i tak zbolałego ciała i duszy. A jednak taka obecność kochających bliskich trochę ból koi. Choć tak naprawdę nijak nie potrafią pomóc.
W chwilach boleści wolałbym być sam. Nie musieć znosić widoku przerażenia na twarzach i w oczach moich bliskich. A jednak wiem, że spotkanie z nimi koi ból. Bo uświadamia, że jest ktoś więcej niż tylko te złowrogie uliczki, oprawcy, szydercy i obojętni gapie.
Panie Jezu, gdy moi bliscy cierpią, dodaj mi odwagi, by stanąć przy nich. W niczym im nie pomogę. Ale przynajmniej będą wiedzieli, że jest coś więcej niż otaczający ich wrogi świat....
Henryk Przondziono
Stacja IV
Roman Kalarus, stacje drogi krzyżowej z tyskiej parafii pw. bł. Karoliny Kózkówny
Stacja V: Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi
Przymusili, żeby pomógł Ci dźwigać krzyż. A Ty przyjąłeś tę jego pomoc. Pewnie nawet nie przeczuwał, jak wielka to łaska. Pewnie po stokroć wolałby być już w domu, zjeść obiad, a potem pobawić się z synami czy z sąsiadami porozmawiać o najnowszych wieściach. Przecież zatrzymał się tylko na chwile, by zobaczyć widowisko. A tu – masz ci los. Musiał uczestniczyć w tym zamieszaniu jako aktor. Nie mógł przypuszczać, że o tym drobnym epizodzie z jego życia będą opowiadali nawet dwa tysiące lat później. A jego uznają za w sumie pozytywnego bohatera tej opowieści.
Ciężko jest uczestniczyć w czyjejś egzekucji. Nie jako widz, ale jako ten, który skazańcowi chcąc nie chcąc pomaga. Chciałoby się odetchnąć, bez troski siąść do stołu z rodziną, przyjaciółmi, a tu – o losie – nie tylko trzeba się męczyć, ale i być jakoś zamieszanym w taki ambaras. Ludzie mogą zacząć gadać, posądzać o związki ze skazanym. Komu to potrzebne?
Gdy zobaczę ludzi osądzonych, skazanych, samotnie zmagających się ze swoim krzyżem popchnij mnie, Panie Jezu, żebym im pomógł. Nie myślę o tym, by przez to przejść do historii. Ale skoro już muszę być świadkiem tego, jak człowiek człowieka skazuje i upadla, nie chcę być tym, który skazał, tym który rozkaz wykonywał albo i tym, który rozbawiony się gapił. Wolę być tym, który skazańcowi pomógł nieść krzyż. Choćby przymuszony, choćby tylko przez chwilę.
Henrtyk Przondziono/GN
Stacja V
Roman Kalarus, stacje drogi krzyżowej z tyskiej parafii pw. bł. Karoliny Kózkówny
Stacja VI: Weronika ociera twarz Panu Jezusowi
Otoczony głównie wrogością, drwiną i wzgardą spotkałeś na swojej krzyżowej drodze kolejną dobrą osobę. Weronikę. Swoim prostym gestem nie zmieniła Twojego losu. Ten już był przypieczętowany. Ale okazała Ci życzliwość. Tak ważną w chwili, gdy gdzieś zniknęli przerażeni przyjaciele. A może byli gdzieś w tłumie, tylko wtedy nie udało im się przecisnąć? W każdym razie to jej udało się jakoś do Ciebie dotrzeć i to ona wytarła Twoją zalaną krwią i potem twarz.
Wiem jako to jest, gdy po wyroku przyjaciele gdzieś znikają. Jak niby nie zauważają, jak nie patrzą w oczy, jak ledwo, gdy już muszą, zdobywają się na zdawkowe „cześć”. To prawda, że niewiele mogli zrobić. Ale gdyby chcieli, mogli jak Weronika, otrzeć moją twarz.
Nauczony tym doświadczeniem już postanowiłem: nie zawsze mogę faktycznie pomóc, zawsze mogę otrzeć twarz. Kolejnym nieszczęśnikom skazywanym w kolejnych procesach, w których jakiś Piłat dla swoich koncepcji czy świętego spokoju poświęci kolejnego niewinnego człowieka.
Henryk Przondziono/GN
Stacja VI
Roman Kalarus, stacje drogi krzyżowej z tyskiej parafii pw. bł. Karoliny Kózkówny
Stacja VII: Jezus drugi raz upada pod krzyżem
Badania nad Całunem Turyńskim dowodzą, że nie upadłeś, jak chce tradycja, tylko trzy razy. Wspominając Twój drugi upadek wspominam wszystkie, między pierwszym a ostatnim. Wszystkie były tylko krótkimi przerwami w drodze ku nieuchronnemu. Nie zauważyłeś wystającego kamienia albo ktoś za mocno Cię szarpnął. Na chwilę zabrakło Ci sił albo koncentracji. I znów, nosem w kamienną drogę.
Ludzie nie rozumieją, że gdy oberwało się już dziesiątki razy nie potrzeba wiele, żeby byle co spowodowało dotkliwe potłuczenie się. Uważają takich ludzi za przewrażliwione mimozy. Przecież na moim miejscu zauważyliby kamień, nie zachwialiby się po byle szarpnięciu. Tyle, że nie są na moim miejscu. Nie wiedzą jak to jest, kiedy oberwało się całą serią. Wtedy wystarczy, że ktoś podniesie rękę, chcąc podrapać się po głowie, a człowiek już się kuli…
Nie wiem ilu takim obolałym ludziom prawiłem kiedyś farmazony o tym, że przesadzają, że mają alergię. Ale już wiem: w przyszłości mocno się zastanowię, zanim powiem coś, co zabrzmi jak lekceważenie….
Henryk Przondziono/GN
Stacja VII
Roman Kalarus, stacje drogi krzyżowej z tyskiej parafii pw. bł. Karoliny Kózkówny
Stacja VIII: Jezus poucza płaczące niewiasty
Nie płaczcie nade Mną, płaczcie nad sobą i synami waszymi. Bo jeśli z zielonym drzewem tak czynią, co się stanie z suchym? Wykończony, obolały, nie przestawałeś myśleć o tym, dlaczego to robisz. Dlaczego nie uciekłeś z ogrodu Getsemani, zanim przyprowadzona przez Judasza hałastra Cię pojmała. Dlaczego przed sądem Sanhedrynu wszystkiego się nie wyparłeś. Dlaczego w ogóle, choć wiedziałeś co Cię czeka, wcześniej zdecydowałeś, by pójść na święta do Jerozolimy. Zrobiłeś to dla mojego i wszystkich ludzi zbawienia. Żebyśmy uniknęli losu, który spotyka wyschnięte drzewa.
Tamte skierowane do niewiast słowa trafiają dziś też wyjątkowo mocno do mnie. Lepiej być w gronie pokrzywdzonych, niż samemu, choćby tylko swoją obojętnością, przyłożyć się do niesprawiedliwości wobec innych. Bo jeśli z zielonym drzewem tak zrobili, co przy końcu czasów stanie się z suchym?
Henryk Przondziono/GN
Stacja VIII
Roman Kalarus, stacje drogi krzyżowej z tyskiej parafii pw. bł. Karoliny Kózkówny
Stacja IX: Pan Jezus trzeci raz upada pod krzyżem
To już ostatni raz, Panie Jezu, upadłeś w pył ulicy. Podnieśli Cię? Wstałeś sam? Jakie to ma znaczenie? Ważne, że poszedłeś dalej, by dojść do końca. Tam, gdzie już nie będziesz musiał się wysilać. Tam, gdzie inni już zrobią z Tobą to, co będą chcieli.
Czasami też się zastanawiam po co iść dalej. Czy nie lepiej, żeby mnie zatłukli tam, gdzie padłem? Cóż więcej mogą mi zrobić? Mam wysilać się tylko po to, żeby nie zepsuć widowiska? Bo nie łudzę się, że egzekucja zostanie odwołana. To w końcu musi się stać. Ale wpatrzony w Ciebie, nie chcę zatrzymać się przed końcem tej drogi. Idę i mam nadzieję, że ten mój wysiłek ma choć odrobinę sensu.
Nie potrafię przy tej stacji wymyślić żadnego konkretnego postanowienia, które nie trąciłoby nieznośnym banałem. Przecież nie powiem, że będę innym pomagał wstawać. Skoro wiadomo co ich czeka, to byłoby wręcz głupie i okrutne. Chyba wobec tych, którzy ledwo się wloką pod ciężarem krzyża mogę zrobić tylko jedno: spojrzeć na nich z szacunkiem. To prawie nic. Ale może choć tyle…
Henryk Przondziono/GN
Stacja IX
Roman Kalarus, stacje drogi krzyżowej z tyskiej parafii pw. bł. Karoliny Kózkówny
Stacja X: Pan Jezus z szat obnażony
Niczego Ci, Panie Jezu, nie oszczędzili. Nie wystarczyło katowanie, znęcanie się, zelżenie, nie wystarczyło, że skazano Cię na bolesną śmierć. Trzeba było dołożyć Ci i to. Nie zważając na Twoje upokorzenie zerwali z Ciebie Twoją szatę. Aż nie chce się wierzyć, że po wszystkim co przeszedłeś uznali ją za cenną. Ale widać tak było. Tyle że bezdusznie narazili Cię przez to na kolejna boleść…
Wiem, że tak jest często. Nie wystarczy człowieka zniszczyć. Trzeba go jeszcze upokorzyć. Napawać się widokiem jego zaskoczonej, albo zbolałej, albo zapłakanej, albo zawstydzonej twarzy. Jest potem o czym porozmawiać. Nawet największy bohater w takiej sytuacji jest taki mały i śmieszny, prawda?
Nie wiem, czy odważyłbym się w takiej sytuacji nakryć takiego człowieka swoim płaszczem, swoim sprzeciwem wobec upokarzania go. Ale na pewno mogę w takiej chwili chociaż spuścić oczy. Nie ma co sycić oczu czyjąś klęską…
Henryk Przondziono/GN
Stacja X
Roman Kalarus, stacje drogi krzyżowej z tyskiej parafii pw. bł. Karoliny Kózkówny
Stacja XI: Pan Jezus do krzyża przybity
Przybić do krzyża? Jak tak w ogóle można? Widać można, dobry Jezu. Skazany w oczach tłumu przestaje być człowiekiem. Jest przestępcą. Jest zbrodniarzem. Nieważne czy faktycznie winnym. Można dać upust swoim morderczym instynktom. Można patrzyć, śmiać się, napawać widokiem krwi. Zupełnie bezkarnie. Przecież jest się kimś, kto troszczy się o sprawiedliwość, prawo i społeczny porządek…
Jak to jest, Panie, że tak zwani porządni ludzie nieraz domagają się dla winnych kary śmierci albo innych, podobnych, choć nie tak ostatecznych jak kara śmierci rozwiązań? Gdy skazujemy na tygodnie, miesiące oczekiwania na wykonanie wyroku, a potem zabijamy, czym różnimy się od bestialskich morderców?
Będę już uważał, Panie. Będę uważał, by moje wołanie o sprawiedliwość nie było faktycznie daniem upustu moim najgorszym instynktom…
Henryk Przondziono/GN
Stacja XI
Roman Kalarus, stacje drogi krzyżowej z tyskiej parafii pw. bł. Karoliny Kózkówny
Stacja XII: Jezus na krzyżu umiera
Straszne musiało być Panie Jezu Twoje umieranie. Dusiłeś się wisząc na rękach nie bardzo mogąc oprzeć się na przebitych gwoździami nogach. Przerażająca męczarnia. Dlatego śmierć była w gruncie rzeczy wybawieniem. I dla Ciebie i dla tych Twoich bliskich, którzy przez trzy godziny oglądali Twoją agonię. Ale i dla mnie. Bo przecież dzięki Twojej śmierci, dzięki temu, że choć wszechmocny, jednak wytrwałeś na krzyżu do końca, ja otrzymałem zbawienie.
Dla Twoich wrogów to była dobra wiadomość. Sprawa zakończona. Jezus z Nazaretu już nie będzie nam bruździł. Moralny kac po niesprawiedliwym przewodzie sądowym, wszystkich kłamstwach i okrucieństwach, którymi w Ciebie uderzono, szybko minie. Sprawcy tej zbrodni będą znów chodzić w glorii ludzi mądrych i sprawiedliwych. Prawdziwych przywódców. W tym sporze – jak zresztą każdym – nieobecni nie mają racji. Tak to jest, Panie Jezu. Tak to jest....
Nie daj, Panie Jezu, bym kiedykolwiek uważał, że mojego grzechu już nie ma, gdy ten, kogo skrzywdziłem, zniknął sprzed moich oczu....
Henryk Przondziono/GN
Stacja XII
Roman Kalarus, stacje drogi krzyżowej z tyskiej parafii pw. bł. Karoliny Kózkówny
Stacja XIII Jezus z krzyża zdjęty
Nawet nie próbuję odgadywać, co mogła czuć Twoja Matka, gdy Cię takiego skatowanego i martwego objęła. Czym zawiniła, że i ją, razem z Tobą, skazano na okrutną mękę. Przecież Jej nikt o nic nie oskarżał. Przecież Jej nikt o nic nie pytał. I nikt nie wydał na nią wyroku. A jednak tym wszystkim, co Cię spotkało i ją skazali na straszne katusze.
Tak to jest, że kiedy ja cierpię, cierpią też moi bliscy. I może ich czasem nawet bardziej nawet boli, niż mnie. Bo jeśli kochają, muszą patrzyć na mój ból i moje poniżenie. Nie mogą udawać, że ich to nie dotyczy.
Zanim nawet w najsłuszniejszej sprawie zdecyduję się w kogoś uderzyć, powinienem też pomyśleć, co będą czuć jego bliscy. Przecież nawet jeśli swoim postępowaniem nie krzywdzę tego czy innego człowieka, nieraz boleśnie ranię jego bliskich….
W tej scenie jeszcze jedna rzecz nie daje mi spokoju. Jak to jest, że znaleźli się w niej Józef z Arymatei i Nikodem, a zabrakło prawie wszystkich Apostołów? Tak, wiem. Przyjaciele czasem zawodzą. Nie opuszczają Ci, których bym o taką życzliwą wierność nie podejrzewał.
Henryk Przondziono/GN
Stacja XIII
Roman Kalarus, stacje drogi krzyżowej z tyskiej parafii pw. bł. Karoliny Kózkówny
Stacja XIV: Złożenie Jezusa w grobie
Wszystko było tymczasowe. I Twój pogrzeb i Twój grób. To z powodu niedopełnienia pogrzebowego rytuału w poranek po Wielkie Nocy niewiasty przyszły namaścić Twoje ciało. Wtedy okazało się, że i miejsce, w którym miałeś pozostać do odległego, prawie mitycznego dnia zmartwychwstania umarłych, okazało się lokum bardziej tymczasowym, niż można się było spodziewać. Grób nie był Twoim domem.
Moim też nie jest. Czy zostanę pochowany na tym, czy na innym cmentarzu, czy pod płotem, czy w alei zasłużonych, czy pod skleconym naprędce krzyżem, czy pod wyszlifowanymi, granitowymi płytami, to nie będzie miejsce mojego wiecznego spoczynku. Dzięki Twojemu zmartwychwstaniu ja też kiedyś zmartwychwstanę.
Nie wiem jak dokładnie będzie wyglądać niebo. Wiem tylko, że tam już nie będzie ani żałoby, ani płaczu, ani krzyku, ani trudu. Dziś to dla mnie rozważanie teoretyczne. Pomóż mi o tym pamiętać, Panie, kiedy przyjdzie czas, gdy ruszę w moją ostatnią drogę. Z Tobą, z myślą o zmartwychwstaniu na pewno będzie mi lżej...
Henryk Przondziono/GN
Stacja XIV
Roman Kalarus, stacje drogi krzyżowej z tyskiej parafii pw. bł. Karoliny Kózkówny
Zakończenie
Choć w różnej skali takie sytuacje i dziś się zdarzają. Także w moim świecie. Choć nikt nikogo niby nie skazuje na tak okrutną śmierć. Ale ciągle jest w nim wiele cierpienia. Nie tylko chorób czy kataklizmów, ale też tego zawinionego przez konkretnego człowieka. Często nie tylko wskutek bezmyślności i zaniedbań ale z wyrachowania. Niech pamięć o Twojej, Jezu, drodze sprzed dwóch tysięcy lat, pozwoli mi znaleźć otuchę do dźwigania mojego krzyża. Abym tak jak Ty w tych, którzy krzywdzą, zobaczył nie tylko oprawców, ale ludzi, za których oddałeś życie.
Andrzej Macura / CC-SA 3.0
W cierpieniu jest się zupełnie samotnym. Bóg na niebie też wydaje się czasem daleki. Ale jeśli ktoś zrobi mi nad głową daszek, ktoś posadzi kwiaty... słowem, jeśli ktoś życzliwy stanie wtedy przy mnie, rzeczywistość nabiera cieplejszych barw....