Szaty dla nagich

ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 07.04.2012 00:10

Uciekinierem z Jerozolimy będąc leżałem na drodze do Jerycha i czekałem na współczucie.

Szaty dla nagich Henryk Przondziono /Foto Gość

Napiwszy się wina jak Noe leżałem w swym namiocie. A nie znalazł się Sem, ani Jafet, którzy by wzięli płaszcz i nie odwracając swych twarzy, przykryli mą nagość.

Jak Mojżesz siedziałem strapiony pod skałą Horebu. A oni przechodząc wytykali palcami, śmiali się, szydzili i pytali, czy Pan „jest rzeczywiście” wśród nas.

Jak Dawid leżałem na posadzce pałacu, wołając o miłosierdzie. A oni stali za drzwiami komnaty, czekając końca i nowego władcy.

Uciekinierem z Jerozolimy będąc leżałem na drodze do Jerycha i czekałem na współczucie. I na pocieszycieli. Lecz nikt się nie znalazł. Aż przyszedł On. Jak Sem i Jafet okrył mnie białym płaszczem sprawiedliwości. Jak Mojżesza poprowadził na górę Nebo i pokazał Ziemię Obiecaną. Jak Natan obiecał: nie umrzesz.

Potem wyprawił dla mnie ucztę. Dał pierścień na palec i sandały na nogi. Przy stole chciałem cieszyć się z przyjaciółmi. Dlatego poszedłem na ulice i rozstaje dróg, by sprosić przechodniów. Gdy sala napełniła się biesiadnikami usłyszałem Jego głos: „Będziesz miał skarb w niebie”.  

„Czym się Panu odpłacę za wszystko, co mi wyświadczył?”