Krzew winny

ks. Arkadiusz Nocoń

RADIO WATYKAŃSKIE |

publikacja 05.05.2012 18:37

Okruchy Ewangelii. Radio Watykańskie na V Niedzielę Wielkanocną.

Krzew winny

Tydzień temu w Ewangelii Chrystus ukazał nam siebie jako Dobrego Pasterza, który kroczy na czele swych owiec i prowadzi je do pełni życia.

W dzisiejszą, V Niedzielę Wielkanocną, Chrystus idzie jeszcze dalej i przedstawia nam siebie już nie jako kogoś, kto jedynie „z zewnątrz” nami kieruje i nas prowadzi, ale jako kogoś, kto „od wewnątrz”, jak winny krzew swe latorośle, uzdalnia nas do jakiegokolwiek czynu, myśli i odruchu serca: beze Mnie bowiem nic nie możecie uczynić (J 15,5).

W czasach, gdy człowiek czyni się miarą wszystkich rzeczy, gdy z coraz większą zuchwałością ingeruje w początek i koniec ludzkiego życia, gdy z jakąś niepojętą butą rzuca wyzwanie prawom natury, ufny w swe nieograniczone możliwości, gdy odrzucając przykazania, Kościół i sakramenty, próbuje właściwie sam się zbawić, słowa Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii powinny być dla nas nieustanną przestrogą: beze Mnie nic nie możecie uczynić.



Ludzie mojego pokolenia, pamiętają z czasów szkoły podstawowej, to humorystyczne, ale jakże trafne opowiadanie o kłócących się wskazówkach zegara, z których każda uważała siebie za najważniejszą: ta od godzin, bo wyznacza główne części dnia; ta od minut, bo określa czas dokładnie; ta od sekund, bo najwięcej z wszystkich „się nabiega”... I tak trwała, pamiętamy, między nimi ta dyskusja, aż w zegarze pękła sprężyna.

Jesteśmy czasem jak wskazówki tamtego zegara: kłócimy się o pierwszeństwo, podkreślamy zasługi, oczekujemy uznania, zapominając, że żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (por. Dz 17,28), tylko dlatego, że Ktoś nakręcił „sprężynę” naszego życia, bez której dosłownie nic nie możemy uczynić...

Każdą latorośl, która nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy (J 15,5).

Żyjemy dzięki Chrystusowi, dzięki Niemu przynosimy owoc, bez Niego tylko chwasty i ciernie. To dlatego w wymiarze osobistym i społecznym potrzebujemy nieustannego „przycinania i oczyszczania”. Jakże inaczej wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy pozwolili Bogu usunąć z niego, wszystkie „suche patyki” i „dziczki”, które zagłuszają nasz duchowy rozwój. Jakże inaczej wyglądałoby nasze życie społeczne, gdybyśmy tak nie „pielęgnowali”, tzn. nie kupowali, nie oglądali i nie głosowali na „bezowocne pędy” bezbożnictwa, bezwstydu i bezprawia.

Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami (J 15,8).

Nie żyjemy dla siebie i nie umieramy dla siebie (por. Rz 14,7). Głównym celem naszego życia jest służba Bogu i oddanie Mu chwały przez obfity owoc, czyli nasze dobre uczynki: Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 5,16). Żyjemy i pracujemy na chwałę Bożą, która jest także naszą największą chwałą, bo „tym, którzy za Nim idą i Jemu służą, Bóg daje życie, niezniszczalność i wieczną chwałę” (św. Ireneusz).

Znany z głębokiej pobożności Jan Sebastian Bach, na partyturach swoich dzieł, podobnie zresztą jak Józef Haydn, umieszczał zawsze inicjały łacińskich słów: A.M.D.G. (Ad maiorem Dei gloriam – na większą chwałę Boga), oraz S. D. G. (Soli Deo gloria – jedynemu Bogu chwała).

Nie mamy talentu Haydna, ani Bacha, ale dzień po dniu tworzymy symfonię większą niż te, które wyszły spod ich pióra. Ważne abyśmy tak jak oni mieli głęboką świadomość, że całe nasze życie i wszelka nasza twórczość jest ad maiorem Dei gloriam, na coraz większą chwałę Boga, o czym przypomina nam Kościół w czasie każdej mszy świętej:

* * *

Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie Tobie, Boże, Ojcze wszechmogący, w jedności Ducha Świętego wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków. Amen.