Wytrwały słuchacz

ks. Leszek Smoliński

publikacja 30.11.2012 23:08

Człowiek jest stworzony w Słowie i w Nim żyje; nie może zrozumieć samego siebie, jeśli nie otwiera się na ten dialog.

Betlejem - drzwi pokory Józef Wolny/Agencja GN Betlejem - drzwi pokory
Stać na zewnątrz czy lepiej wejść do środka?

„Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”. Słuchanie wydaje się proste, ale tylko na pierwszy rzut oka. W polifonii świata trudno jest wychwycić właściwe dźwięki. Zwłaszcza, iż i atmosfera ku temu zdaje się być mało sprzyjająca: gwar, pośpiech, tysiące ofert last minute. A może by tak spróbować? A może…?

Adwent w Roku Wiary przypomina mi, słowami Benedykta XVI, że „Podwoje wiary” (por. Dz 14, 27) są dla nas zawsze otwarte. Wprowadzają nas one do życia w komunii z Bogiem i pozwalają na wejście do Jego Kościoła. Próg ten można przekroczyć, kiedy głoszone jest Słowo Boże, a serce pozwala się kształtować łaską, która przemienia. Przekroczenie tych podwoi oznacza wyruszenie w drogę, która trwa całe życie” (nr 1). W moim sercu pojawia się pragnienie komunii z Bogiem. Stąd tęskne wołanie: „Niebiosa, rosę ślijcie nam z góry, niech serca nawiedzi Zbawca nasz”.

Stać na zewnątrz czy lepiej wejść do środka? Skoro „podwoje wiary” są zawsze otwarte, warto wejść. Nie „wlatywać” jak jeden z najnowocześniejszych samolotów pasażerskich dalekiego zasięgu Dreamliner, ale wejść, spokojnie, krok za krokiem. Zatrzymać się i zastanowić. Wsłuchać się w bicie serca, mądre podpowiedzi rozumu, wyjątkowy klimat porannych rorat.

Słuchać – słyszeć – usłyszeć. Najpierw jest ważna świadomość, że Słowo, przez które przemawia do nas Pan, „natchnione /jest/ i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości” (2 Tm 3, 16). Ono pomaga rozróżniać znaczenie tego wszystkiego, co dzieje się wokół mnie. Do tego, aby przyjąć swoim sercem Słowo, jest potrzebne modlitewne zasłuchanie w Ducha Świętego. Wówczas biorę do ręki Księgę Życia i szukam słów, które wyznacza mi liturgia Kościoła na dany dzień. Spotkanie z Panem - lectio divina - czytam, medytuję, smakuję bez pośpiechu. To najważniejszy czas, kiedy Bóg wyprowadza mnie na pustynię, by mówić do mojego serca (por. Oz 2, 16), żebym słuchał. Pierwsze jest przecież: „słuchaj Izraelu” (Pwt 6, 4).

Słowo odbija się we mnie, rezonuje w moim umyśle i sercu, staje się niczym kompas wskazujący kierunek drogi. Domaga się jasnej odpowiedzi. W adhortacji „Verbum Domini” Benedykt XVI zauważa, że Bóg daje się poznać w dialogu, przemawia do nas jak do przyjaciół, zaprasza do wspólnoty z sobą: „[…] każdy człowiek jawi się jako adresat słowa, zachęcany i wzywany, by włączył się w ten dialog miłości, dając wolną odpowiedź. Tak więc Bóg uczynił każdego z nas zdolnym do słuchania słowa Bożego i odpowiadania na nie. Człowiek jest stworzony w Słowie i w Nim żyje; nie może zrozumieć samego siebie, jeśli nie otwiera się na ten dialog. Słowo Boże ukazuje synowską i relacyjną naturę naszego życia. Doprawdy mocą łaski jesteśmy powołani, byśmy upodobnili się do Chrystusa, Syna Ojca, i zostali w Nim przemienieni” (nr 22).

Adwentowym wzorem zasłuchania jest Maryja, Matka Słowa Wcielonego. Ona nieustannie słucha i rozważa w sercu wielkie dzieła Boże, wyśpiewując radosne uwielbienie jako „błogosławiona między niewiastami”. Ona uczy mnie otwartości na nowe powiewy Ducha i bycia wytrwałym słuchaczem Pana.


 

TAGI: