Droga krzyżowa skazanego

NN

publikacja 18.02.2016 22:34

... czyli takiego, który jest winny. A jak winny nie jest, to patrz punkt pierwszy.

Droga krzyżowa skazanego Roman Koszowski/GN

Ja zaś robak jestem, a nie człowiek,
pośmiewisko ludzi i wzgarda pospólstwa.
Wszyscy, którzy mnie widzą, szydzą sobie ze mnie,
wykrzywiają usta i potrząsają głową (...)

 

Stacja pierwsza: Pan Jezus na śmierć skazany

Dlaczego Żydzi na Jezusa nastawali? Bo Go nie cierpieli. A dlaczego poganin Piłat go skazał? Bo chciał mieć święty spokój. Ludzka złość z jednej, a pragnienie świętego spokoju z drugiej to świetna pożywka dla zbrodni.

Dziś bywa podobnie. Gdy zrządzeniem losu człowieka spotyka z jednej strony niepohamowana złość, z drugiej umiłowanie świętego spokoju innego wyroku nie będzie: winny.

 

Stacja druga: Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

Co było zrobić? Jezus mógł użyć swojej boskiej mocy. Ale przecież nie chodziło o to, by ludzi pokonać, ale by przyjąć na siebie całą ich złość. Więc bierze krzyż.

Co ma zrobić człowiek skazany ludzkimi językami za rzeczy, które mu się nawet nie śniły? Krzyczeć, że to pomyłka? Bić? Gryźć? Kopać? To niczego nie zmieni. Będzie tylko dodatkowym „dowodem” winy. Trzeba wziąć na swoje barki krzyż.

 

Stacja trzecia: Pan Jezus pierwszy rad upada

Zdrowy mógłby się zachwiać, a cóż dopiero taki skatowany? Cóż. W takich sytuacjach nikt nie jest mocny. Ale pewnie niejeden wtedy pomyślał: „o proszę, a mówił że jest Bogiem; taki słabeusz!”

Ze skazanym człowiekiem bywa podobnie. Gdy zachwieje się i upadnie, bo na chwilę zabraknie mu sił do dźwigania krzyża, usłyszy pełne poczucia wyższości pouczenia, że tak nie można, że trzeba wstać, ze trzeba iść...

 

Stacja czwarta: Pan Jezus spotyka swoją Matkę

Co mogła zrobić? Nic. Co On mógł zrobić? Skoro zgodził się nieść krzyż, też już nic. Mógł tylko przyjąć kolejne cierpienie. Świadomość, jak bardzo musi to boleć Jego Matkę.

Co mogą zrobić bliscy skazanego? Tylko patrzeć. Nie mogą zrobić nic więcej, choćby pękało serce. Oprawcy najczęściej nawet nie widzą, że zabijają nie tylko tego jednego człowieka...

Stacja piąta: Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi

Po co było Mu pomagać? Nagły przypływ litości? Nie. Bez tej pomocy przedstawienie mogłoby skończyć się zbyt wcześnie. A przecież jeszcze tyle smaczków czekało żądną rozrywki gawiedź.

Dziś skazany nie ma się lepiej. Owszem, czasem dostaje kogoś do pomocy. Ale nie po to, żeby mu było lżej. Żeby poprawić samoocenę oprawcom. Żeby mogli powiedzieć o sobie, że przecież chcieli pomóc, no ale nic więcej nie dało się zrobić.

 

Stacja szósta: Święta Weronika ociera twarz Pana Jezusa

Nie zrobiła dużo. Od jej czynu nie przestała Go boleć żadna z wielu Jego ran. Tylko otarła Mu  twarz. Ale ten gest był bardzo ważny. Był pokazaniem, że widzi w nim człowieka.

To takie ważne dla człowieka, którego otacza złość: żeby chociaż jeden człowiek mnie uszanował. Żeby choć jeden zauważył, że przecież też jestem człowiekiem.

 

Stacja siódma: Jezus drugi raz upada

On naprawdę nie miał już sił. Ale kogo to obchodziło? Przecież już Mu pomogli. Mógł chwilkę odpocząć. Czy znów upadając nie za bardzo się nad sobą rozczulał?

Człowieka poobijanego ludzką złością  nie przestaje boleć, gdy upadnie. Ale przynajmniej odpada jedna rzecz. Nie musi się wysilać. Tak dobrze byłoby zostać na ziemi i uciec bólowi w śmierć...

 

Stacja ósma: Jezus naucza płaczące niewiasty

Nie płaczcie nade mną. Płaczcie raczej nad sobą i synami waszymi, Bo jeśli z zielonym drzewem tak czynią, co się stanie z suchym? Przejmująca świadomość Jezusa, że ten czyn nie pozostanie bez kary.

Skazany przez ludzką złość nie ma takiej pewności. Bo życie nieraz podłość nagradza, a draniom rozdaje ordery. No i ta świadomość, że niekoniecznie było się zielonym drzewem. Można próbować powiedzieć coś mądrego, ale można już nie mieć na to sił...

Stacja dziewiąta: Jezus trzeci raz upada.

To już po raz ostatni. Nie, nie dlatego, że nagle przybyło sił. Po prostu było już blisko. Do dalszych upadków nie będzie już okazji.

Wstać. Iść dalej. Czy to ma sens? Może i nie, ale to bez sensu zostawać tak na ziemi. Niech się to już wszystko jak najszybciej skończy.

 

Stacja dziesiąta: Jezus z szat obnażony

Był dla nich nikim. Przestępcą. Może zbrodniarzem. Zapewne buntownikiem. Więc stracił wszelkie ludzkie prawa. Jego szata miała większą wartość, niż On sam.

Oprawcom współczesnych skazańców też nie wystarczy skatować i zabić. Muszą jeszcze poniżyć. Bez tego ceremoniału nie obejdzie się żadna egzekucja. Satysfakcja musi być pełna.

 

Stacja Jedenasta: Jezus do krzyża przybity

To był właściwie ostatni akt przemocy wobec Jezusa. Teraz trzeba już było tylko czekać. Czas robił swoje. Jezus, jak każdy ukrzyżowany, pewnie jeszcze próbował walczyć, ale wynik tej walki był już przesądzony.

Gdy przybije się skazanego do krzyża nic więcej nie trzeba mu robić. Co będzie dalej – wiadomo. Śmiesznie brzmi tłumaczenie, że owszem, wcześniej jakąś tam krzywdę wyrządziłem, ale potem to przecież już nic złego nie zrobiłem. Bo zło, którego skutki trwają, trzeba przecież koniecznie naprawić...

 

Stacja dwunasta: Jezus na krzyżu umiera

To musiało być jak wybawienie. Już koniec. Wracam do domu Ojca.

Jak z godnością dotrwać do tej chwili?

 

Stacja trzynasta: Jezus zdjęty z krzyża

Wytrwał na krzyżu do końca. Ale nawet gdy umarł dalej przeszkadzał. Bo przecież miało być święto. Jak patrzyć w taki dzień na dowód swojej podłości?

Współcześni skazańcy nawet uśmierceni nie przestają przeszkadzać. Bo ich widok psuje dobre samopoczucie. Wiec trzeba szybko po sprawie posprzątać.

 

Stacja czternasta: Jezus złożony do grobu

Do grobu. Bo martwy. I nikomu już niepotrzebny. Pochować wypada, więc nie róbmy z tym problemów.

Najpierw zabić, ale potem pochować. Najlepiej z honorami. Niech cały świat zobaczy, jacy to jesteśmy na wskroś uczciwi i wspaniali. Najważniejsze, że nie ma już tego, który nam przeszkadzał.

 

Modlitwa

Pomóż mi Panie przyjąć mój krzyż. Daj siły, bym wytrwa na nim aż do końca.