Trudne bycie elitą z wyboru

Andrzej Macura

publikacja 17.04.2013 21:21

Garść uwag do czytań na czwartą niedzielę okresu wielkanocnego roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.

Trudne bycie elitą z wyboru Henryk Przondziono/GN "Nie zginą one (owce Jezusa) na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki"

Czytania tej koncentrują się wokół dwóch prawd. Po pierwsze przypominają: fakt że Bóg opiekuje się człowiekiem niekoniecznie oznacza pogodne, bezstresowe życie. Po wtóre wskazują, że Jezus, Dobry Pasterz, swoją ofertę zbawienia kieruje do każdego człowieka, niezależnie od jego narodowości. Ważne wskazanie nie tylko z powodu znanego z Biblii poczucia wyższości Żydów wobec pogan, ale także dziś, gdy sprawę narodowej przynależności próbuje się czasem stawiać na równi z byciem chrześcijaninem.

1. Kontekst pierwszego czytania Dz 13, 14.43-52

Wydarzenia opisane w czytanym tej niedzieli fragmencie Dziejów Apostolskich pochodzą z części pokazującej misję chrześcijan „aż po krańce świata”. Przebywający w Antiochii (Syryjskiej, nad Orontesem) Paweł i Barnaba, zostali wysłani w misyjną podróż. Pierwszą. Stało się tak na skutek działania Ducha Świętego, który swoją wolę w tym względzie objawił podczas modlitwy Kościoła. Paweł i Barnaba najpierw udali się na Cypr. Potem przybyli na stały ląd, do leżącej w dzisiejszej Turcji Antiochii Pizydyjskiej. Tam właśnie rozgrywają się wydarzenia opowiedziane w czytanym tej niedzieli fragmencie Dziejów Apostolskich.

W owym czasie Paweł i Barnaba, przeszedłszy przez Perge, dotarli do Antiochii Pizydyjskiej, weszli w dzień szabatu do synagogi i usiedli.(...)

A wielu pobożnych prozelitów towarzyszyło Pawłowi i Barnabie, którzy w rozmowie starali się zachęcić ich do wytrwania w łasce Boga.

W następny szabat zebrało się niemal całe miasto, aby słuchać słowa Bożego. Gdy Żydzi zobaczyli tłumy, ogarnęła ich zazdrość, i bluźniąc, sprzeciwiali się temu, co mówił Paweł. Wtedy Paweł i Barnaba powiedzieli odważnie: «Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan. Tak bowiem nakazał nam Pan:  „Ustanowiłem cię światłością dla pogan, abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi”».

Poganie, słysząc to, radowali się i wielbili słowo Pańskie, a wszyscy, przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli. Słowo Pańskie szerzyło się na cały kraj.

Ale Żydzi podburzyli pobożne a wpływowe niewiasty i znaczniejszych obywateli, wzniecili prześladowanie Pawła i Barnaby i wyrzucili ich ze swoich granic. A oni, strząsnąwszy na nich pył z nóg, przyszli do Ikonium. A uczniowie byli pełni wesela i Ducha Świętego.

Wydarzenia opowiedziane w czytaniu mają miejsce tydzień po pierwszym wystąpieniu Apostołów w tym mieście. Zasygnalizowanym w dwóch pierwszych zdaniach czytania. Poprzedniej soboty Paweł tłumaczył zgromadzonym Żydom i prozelitom (poganom którzy przyjęli judaizm), że oto spełniły się oczekiwania Izraela i pojawił się Zbawiciel, Jezus. Wprawdzie przywódcy Żydów go zabili, ale Bóg Go wskrzesił. Teraz trzeba Mu uwierzyć.

Wydawało się, że wystąpienie Pawła zostało dobrze przyjęte. Następnej soboty zgromadziło się  – jak czytamy – „niemal całe miasto”. Czyli pewnie także poganie. Z trochę niejasnych powodów wzbudziło to jednak zazdrość Żydów. Czy chodziło o to, że tracili autorytet jako tych, którzy mogli szafować Bożym zbawieniem przez przyjęcie do ekskluzywnego grona wyznawców judaizmu? W sumie trudno powiedzieć. Spór jaki niebawem rozstrzygnie tzw. sobór jerozolimski – czy poganie przyjmując chrześcijaństwo muszą przyjąć też zasady judaizmu – wskazuje, że faktycznie mogło tak być. W każdym razie reakcja Żydów była jak na to wszystko co działo się tydzień wcześniej zaskakująco ostra.

W tekście czytania warto zauważyć:

  • Fakt otwarcia bram Kościoła dla pogan z pominięciem judaizmu. Dziś warto pamiętać o tym, gdy przychodzi nam do głowy krytykowanie misjonarzy, że głosząc Chrystusa nie głoszą cywilizacji europejskiej.
     
  • Motywy, dla których Apostołowie zostali odrzuceni. Sprzeciw wobec Ewangelii niekoniecznie wynika z jakichś merytorycznych argumentów. Żydzi zazdrościli Apostołom i poczuli się pominięci. Dziś  w odrzucaniu Ewangelii mogą działać podobne mechanizmy. Złość na głosicieli Słowa Bożego też. Dlatego tak ważny w ewangelizacji jest przyjazny stosunek do ludzi, którym się Dobrą Nowinę głosi.
  • „Pobożne a wpływowe niewiasty”, które spowodowały usunięcie Apostołów z Antiochii Pizydyjskiej. Ten mechanizm można napotkać i dziś w różnych międzyludzkich rozgrywkach. To wszelkie działania zakulisowe.  Warto o tym nieco ukrytym tle różnych konfrontacji pamiętać.
     
  • Apostołowie odeszli otrząsając proch z nóg. Zrobili tak na znak, że nie chcieli mieć nic wspólnego ze swoimi przeciwnikami. Tak czasem trzeba. Ale nic znaczy nic. Dziś w modzie jest odcinanie się na niby. Połączone z jednoczesnym ciągłym rażeniem przeciwników z pewnej odległości.
     
  • Mimo trudności uczniów napełniało wesele i Duch Święty. To jest właśnie chrześcijaństwo. Nad drobiazgami nie rozdziera się szat i nie wylewa żalów, tylko odważnie i z uśmiechem idzie dalej.

Tę ostatnia prawdę przypomina też psalm responsoryjny, w którym czytamy: „Wykrzykujcie na cześć Pana wszystkie ziemie, służcie Panu z weselem, stawajcie przed obliczem Pana z okrzykami radości”.

2. Kontekst drugiego czytania Ap 7,9.14b-17

Ja, Jan, ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy.

I rzekł do mnie jeden ze Starców: «To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili. Dlatego są przed tronem Boga i w Jego świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy. A Zasiadający na tronie rozciągnie namiot nad nimi. Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo pasł ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu».

Wizja, z którą tej niedzieli zapoznaje nas drugie czytanie, to fragment Janowego widzenia związanego z otwieraniem przez Baranka pieczęci. Scena rozgrywa się po otwarciu szóstej z nich. Najpierw ma miejsce jakiś kataklizm: „stało się wielkie trzęsienie ziemi i słońce stało się czarne jak włosienny wór, a cały księżyc stał się jak krew. I gwiazdy spadły z nieba na ziemię”. To oznaki nadchodzącego gniewu Bożego. Bóg robi jednak wyjątek dla swoich wybranych – „144. tysięcy ze wszystkich pokoleń synów Izraela” czyli w tym wypadku wszystkich ludzi. Potem pojawia się ów tłum „którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojących przed tronem i Barankiem” odzianych w białe szaty i z palmami w rękach. To ci, którzy przeszli przez ziemskie utrapienia. Którzy „przychodzą z wielkiego ucisku”  i – piękny obraz – „opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili”.

Czy to symbole chrztu (opłukanie) i Eucharystii (wybielenie we Krwi Baranka)? Może tak, może nie. W każdym razie w karkołomnym obrazie bielenia we krwi zawarta jest myśl, że ów tłum tworzą ci, co zaufali Chrystusowi; ci, którzy za Nim się opowiedzieli. Męczennicy.

Warto zauważyć, co obiecuje Bóg w owej Janowej wizji tym, którzy dla Jezusa przeszli przez ucisk:

  • Bycie blisko Boga (są przed tronem w Jego świątyni)
     
  • Pełną ochronę przed nieszczęściami (rozciągnie nad nimi namiot)
     
  • Obdarowanie pełnią życia (zaprowadzenie do źródeł wód życia)
     
  • Pełną radość mimo dawnych nieszczęść (otarcie każdej łzy).

Przedostatni z darów – zaprowadzenie do źródeł wód życia – nasuwa skojarzenie z Ezechielową wizją wody wypływającej z progu świątyni, która rozlewając się na pustyni wszystko uzdrawia (Ez 47). Ta zaś przypomina o utraconym Edenie, w którym – jak się wczytać dokładniej – też była rzeką z taką ilością wody, że dawała początek czterem innym rzekom. Dla ludzi żyjących w ciągłym zagrożeniu suszą obraz ten był jasny. Bóg, jak pasterz troszczący się o swoją trzodę, chce dać człowiekowi szczęśliwe, spokojne, beztroskie życie.

3. Kontekst Ewangelii J 10,27-30

Scena, o której jest mowa w dzisiejszej Ewangelii rozgrywa się podczas święta Poświęcenia Świątyni. Jezus przechadza się po świątyni. W portyku Salomona otaczają Go Żydzi i chcą, żeby jasno się opowiedział, czy jest Mesjaszem czy nie. Jezus mówi im, że już powiedział; że czyny, które pełnił świadczą o Nim wystarczająco. Ale otaczający Go nie wierzą, bo „nie są z Jego owiec”. I w tym momencie zaczyna się czytany tej niedzieli fragment.

Jan dość specyficznie buduje narrację swojej Ewangelii. Nawiązuje tu do poprzedniej jej części. To tam, podczas Święta Namiotów, po uzdrowieniu niewidomego, Jezus przedstawia się jako Dobry Pasterz. Scena się zmienia, jest już inne święto, ale wątek Dobrego Pasterza powraca. Teraz jednak sprawy pójdą dalej. Jezus wyraźnie ogłosi się Synem Bożym. Tym samym Jego los zostanie przypieczętowany.

4. Warto zauważyć

„Nie jestem żadną owcą, nie jestem baranem. Owce są głupie!” – mawiają czasem niektórzy. Obraz Jezusa jako Dobrego Pasterza wydaje się im obraźliwy. Nie chcą grać roli bezrozumnej owieczki, której jedyną rolą w tym życiu jest słuchanie zawsze wszystko lepiej wiedzącego pasterza. Ten Janowy obraz nie ma jednak na celu deprecjonowania ludzkiego rozumu. Przede wszystkim ma pokazać oddanie Jezusa dla sprawy zbawienia człowieka. Przy okazji zaś uświadamia, że faktycznie czasami jesteśmy zupełnie bezbronni. I nie tylko wobec kataklizmów czy chorób. Wystarczy – jak to widzimy podczas zamachów terrorystycznych – paru złych ludzi...

W tekście czytanej tej niedzieli Ewangelii zwraca jednak uwagę co innego. Dla ułatwienia przytoczmy go tutaj w całości.

Jezus powiedział:

”Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.

Jaką treść w tym tekście widać?

  • Oznaką bycia owcą Jezusa (uczniem Jezusa) i znajomości z Nim jest słuchanie Jego głosu. Z kontekstu wynika też prawda odwrotna: fakt że ktoś nie przyjmuje nauki Jezusa świadczy, że nie jest Jego owcą (Jego uczniem). Sama nominalna przynależność do stada (Kościoła) to jednak trochę za mało. Nie jest się uczniem Jezusa, gdy jednocześnie kwestionuje się czy lekceważy Jego naukę.
     
  • Jezus swoim uczniom, tym, którzy idą za Nim, daje życie wieczne. Żadne prześladowanie, żaden ucisk i knowania wrogów (ludzi, ale przecież i diabła) nie jest w stanie wyrwać człowieka Jezusowi.
     
  • Jezus jest jedno z Ojcem. Czyli jest równy Bogu. Może wszystko. Dlatego Jego gwarancja, że chce dać życie wieczne, jest taka mocna.

Czytany tej niedzieli fragment Ewangelii jest dość lapidarny. Jeśli widzieć go w kontekście pierwszego i drugiego czytania, nabiera wyrazistości. Przede wszystkim w czytaniach tych widać konsekwencje Jezusowej obietnicy, że nikt nie może Jego owiec wyrwać z ręki Ojca. Ani knowania Żydów w Antiochii Pizydyjskiej ani wielki ucisk, przez którzy przeszli stojący przed tronem Boga nic nie dały. Dlatego odpowiedzią chrześcijanina na wszystkie przeciwności może być – jak to czytaliśmy w Dziejach Apostolskich – radość (i wesele).

Po drugie widać też wyraźniej uniwersalizm zbawienia. Nie przynależność do jakiegoś narodu, przywiązanie do jego obyczajów sprawia, że jest się członkiem Kościoła, ale słuchanie głosu Jezusa. W Antiochii Pizydyjskiej poczuli się tym obrażeni słuchający Pawła i Barnaby Żydzi. Byli przekonani, że to oni, z racji narodowości  powinni mieć monopol na prowadzenie do Boga. A tłum z Apokalipsy, przynależący do różnych „narodów, pokoleń, ludów i języków” przypomina, że najważniejsze jest nie narodzenie z ciała, ale opłukanie szat i wybielenie ich we Krwi Baranka….

5. W praktyce

Wydaje się, że dzisiejsze czytania nasuwają dwa praktyczne pytania. Najpierw o naszą wiarę w to, że jesteśmy w rękach Boga i że nikt i nic nie może nas z niej wyrwać. Pomińmy choroby czy nieszczęścia, jakie na poszczególnych uczniów Chrystusa spadają. Spójrzmy jednak, że jako chrześcijanie bywamy przygnębieni i sfrustrowani tym, że sprawy świata nie idą po naszej myśli. Utyskujemy, narzekamy, protestujemy, oburzamy się. A może, nie przestając upominać się o swoje, trzeba więcej uśmiechu i pogody ducha?

Po drugie… Cieszymy się statystykami. Bo jak ludzie chodzą do kościoła w niedziele i do Komunii, to jest dobrze, a jak przestają, to jest źle. Tymczasem to bardzo niepewny miernik przynależności do grona uczniów Jezusa. Do owiec Jezusa należą przecież ci, którzy słuchają Jego głosu. Badania i doświadczenie wskazują, że takich jest znacznie mniej. Czy nie czas przestać występować w roli uciskanej większości i przyjąć, że jednak jesteśmy mniejszością? I że głosząc potrzebę respektowania zasad, które głosi Kościół tak naprawdę musimy do nich sensownie przekonywać, a nie dziwić się, że ludzie nie chcą przyjąć oczywistości?