Być księdzem. Jak to jest, jak ma być?

ks. Jerzy Szymik

GN 18/2013 |

publikacja 02.05.2013 00:15

Kilka myśli Benedykta XVI o kapłaństwie i kapłanach. Nie tylko dla kapłanów.

Być księdzem. Jak to jest, jak ma być? pap/EPA/OSSERVATORE ROMANO

Benedykt XVI ukończył 86 lat. Jest ponoć zupełnie schorowany? (pyta hiszpańska dziennikarka spod znaku Zapatero, ze słabo skrywaną nadzieją). Nie, jest zupełnie zdrowy (zaprzecza rzecznik watykański, z pojednawczym uśmiechem i odwrotną do tamtej nadzieją). Spaceruje, czyta, modli się. Może pisze.

My też: modlimy się za niego, dziękujemy Bogu za dar jego świętego ojcostwa. Czytamy, co napisał; piszemy o tym, czego nas uczył.

Dziś kilka jego myśli o kapłaństwie. Maj jest w Polsce miesiącem święceń kapłańskich w wielu diecezjach i zakonach. Może więc ten tekst pomoże jakiemuś prymicyjnemu kazaniu. A może – na czym mi najbardziej zależy – trafi do któregoś z moich braci w koloratkach, do kogoś, kto ma już wszystkiego dość, a o kim prawie 60 lat temu mówił 27-letni Ratzinger w Berchtesgaden podczas kazania na Mszy prymicyjnej swojego 24-letniego kolegi:

„Ludzi, którzy stawiają opór i zamykają się w ułudzie pozornego szczęścia, masz wyciągać z powrotem na brzeg wieczności. Będziesz to robił w posępną noc wielu niepowodzeń. Będziesz to robił niestrudzenie i bez szemrania, również w gorzkich godzinach dnia, w których wszystko wyda ci się niepotrzebne, a dzieło twojego życia zmarnowane”.

Dodajmy po 60 latach: a wrogowie Boga i Kościoła – otwórz byle gazetę, wejdź na byle portal – będą walić w twoje najczulsze i słabe miejsca jak w bęben. Déjà vu: medialny salon Europy ma nareszcie nowego żyda. Może tamten, o kogo mi chodzi, to przeczyta i uwierzy, że nie jest sam.

Godzić się na udrękę codzienności. Każdy ksiądz wie, o czym tu mowa: „pozwolić się dogłębnie przemienić przez to, co przychodzi do nas z wymaganiami: przez próby Boga, Jego dary, przez żądanie, dobro i trudności, którymi ludzie nas obciążają. I w tym procesie dojrzewania wzrastać – odnawiać się. To znaczy przyjąć słońce Boga i wodę ziemi, pozwolić, by w nas siłą Ducha sfermentowały, abyśmy mogli stać się dobrym chlebem Chrystusa. To znaczy przyjąć rozżarzony piec – także problemów – i zostać przemielonym w udrękach codzienności. Albo inny obraz: aby z winogrona powstało dobre wino, musi ono wypić dużo słońca. To jest nasze zadanie: (…) wypić dużo słońca, aby stać się dobrym winem. Stale wystawiać się na działanie słońca Bożego słowa, Bożych wezwań, ale także na działanie burzy, wiatru i wody, dzięki którym staniemy się takim gronem, które jest dojrzałe i daje dobre wino do picia” (wielkoczwartkowa Msza Krzyżma w monachijskiej katedrze, rok 1981).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.