Pochwała wiary otwartej

Andrzej Macura

publikacja 31.05.2013 16:44

Garść uwag do czytań na IX niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.

Pochwała wiary otwartej Jakub Szymczuk /GN Bywają katolicy, których drażni zachowanie katolików z Afryki podczas Mszy i ich zwyczaje skłonni są widzieć niemal jako profanację świętości. Dzisiejsze czytania, a zwłaszcza Ewangelia, pokazują, że Bóg nie zamyka swojego przesłania do jednego kręgu kulturowego.

Czytania tej niedzieli koncentrują się wokół prawdy o powołaniu do zbawienia pogan. Nie tylko Żydzi, ale i oni powołani są do życia wiecznego. To ważne przypomnienie w obliczu prawdy, że tylu ludzi na świecie nie przyjęło jeszcze Chrystusa. Pomaga ustalić właściwe priorytety. Ale dzisiejsze czytania przypominają też, że dzielenie na swoich i obcych, także ze względu na narodowość, nie mają uzasadnienia w objawieniu Bożym.

1. Kontekst pierwszego czytania 1 Krl 8,41-43

Patrz, ja mieszkam w pałacu cedrowym, a Arka Przymierza namiocie – powiedział kiedyś król Dawid do proroka Natana, gdy powziął zamiar wybudowania Bogu świątyni. To jedna z piękniejszych scen Starego Testamentu. Dawid usłyszał wtedy, że Bóg nie potrzebuje jego starań o siebie, nie potrzebuje domu zbudowanego przez Dawida. Wręcz odwrotnie: to Bóg troszczy się o Dawida; zabrał go z pastwiska, by ustanowić królem. I on zatroszczy się o jego dom (rodzinę), gdy wzbudzi kiedyś potomka, który zasiądzie kiedyś na wiecznym tronie królestwa….

Czy Bóg zmienił zdanie? Na pomysł budowy świątyni wpadł potem syn Dawida, Salomon, gdy „Pan obdarzył go zewsząd pokojem” i „nie było przeciwnika, ani złego wydarzenia” (1 Krl 5, 15). Wypowiedź Salomona, którą słyszymy w pierwszym czytaniu to fragment modlitwy tego króla związanej  z inauguracją świątyni.

Po poświęceniu świątyni Salomon tak się modlił: «Cudzoziemca, który nie jest z Twego ludu, Izraela, a jednak przyjdzie z dalekiego kraju przez wzgląd na Twe imię – bo będzie słychać o Twoim wielkim imieniu i o Twej mocnej ręce, i wyciągniętym ramieniu – gdy przyjdzie i będzie się modlić w tej świątyni, Ty w niebie, miejscu Twego przebywania, wysłuchaj i uczyń to wszystko, o co ten cudzoziemiec będzie do Ciebie wołać. Niech wszystkie narody ziemi poznają Twe imię, by przejąć się bojaźnią wobec Ciebie za przykładem Twego ludu, Izraela. Niech też wiedzą, że Twoje imię zostało wezwane nad tą świątynią, którą zbudowałem».

Intencja Salomona jest jasna: prosi on Boga, by ten wysłuchiwał  w tej świątyni nie tylko próśb Izraelitów, ale też cudzoziemców. Ma to przekonać „wszystkie narody ziemi” do oddawaniu czci Bogu na wzór czci, jaką oddaje mu Izrael. To ważne: Salomon ma świadomość, że wybranie Izraela nie jest tylko dla niego samego. Izrael jest narzędziem, przez które – jak to zapowiedział Bóg Abrahamowi – błogosławieństwo mają otrzymać wszystkie ludy ziemi.

Postawa Salomona, zresztą będąca czymś normalnym w Izraelu przed niewolą babilońską, stoi w dość jaskrawej sprzeczności z postawa judaizmu czasów Jezusa, mocno zamkniętego na obcych. Jasne, istnieją prozelici, „bojący się Boga” w różnych częściach świata, ale podchodzi się do nich dość nieufnie. Izrael zamyka się, bo boi się o swoją tożsamość. Zazdrośnie przestrzega i strzeże tradycji przodków wyolbrzymiając znaczenie drobiazgów. Jezus pokaże, że niepotrzebnie.

W tym kontekście warto zapytać o przywiązanie do tradycji chrześcijan w Polsce XXI wieku. Czy strzegąc tradycji jeszcze potrafimy być otwarci. Złośliwości, jakie prawi się wobec „Kościoła otwartego” wskazują, ze nie bardzo. A przecież muszą być otwarci, jeśli chcą innych doprowadzić do wiary. Aby zgodnie z tym, jak to słyszmy w następującym po czytaniu Psalmie responsoryjnym „chwaliły Pana wszystkie narody i wysławiały wszystkie ludy”… Musi być otwarty, bo przecież zanim kogoś doprowadzi się do Boga trzeba go spotkać. Nikogo nie doprowadzi do Boga ten, który na tych, którzy Boga nie znają się zamyka...

2. Kontekst drugiego czytania Ga 1,1-2.6-10

Drugie czytanie tej niedzieli to początek Listu św. Pawła do Galatów. Opuszczono w nim pozdrowienia. Ale… Chyba urwano w dość dziwnym miejscu. Ostatni akapit, gdzie Paweł pyta czy zabiega o względy ludzi czy Boga niczego nie wyjaśnia, a raczej nawet zaciemnia. Nie widać, jaki jest związek tego fragmentu z pierwszym czytaniem i z Ewangelią.Przytoczmy tu początek listu do Galatów bez opuszczeń i trochę szerzej... Tekst czytania pogrubioną czcionką.

Paweł, apostoł nie z ludzkiego ustanowienia czy zlecenia, lecz z ustanowienia Jezusa Chrystusa i Boga Ojca, który Go wskrzesił z martwych, i wszyscy bracia, którzy są przy mnie - do Kościołów Galacji: Łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i od Pana Jezusa Chrystusa, który wydał samego siebie za nasze grzechy, aby wyrwać nas z obecnego złego świata, zgodnie z wolą Boga i Ojca naszego. Jemu to chwała na wieki wieków! Amen.

Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście - niech będzie przeklęty!

A zatem teraz: czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga? Czy ludziom staram się przypodobać? Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa. Oświadczam więc wam, bracia, że głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus.

Jeszcze nie do końca jasne, prawda?  List do Galatów to głównie polemika z tezą, że Paweł nie jest dobrym chrześcijaninem. Konkretnie, że rozpościerając przed poganami obraz Chrystusa nie wymaga jednocześnie od nich… przejścia na judaizm. Warto przypomnieć: to czasy, gdy więź z Synagogą nie została jeszcze zerwana. Przynajmniej nie wyraźnie. W pełni swoje nauczanie w tym względzie Paweł rozwinie w Liście do Rzymian, ale w tym Liście św. Paweł przypomina:

„My jesteśmy Żydami z urodzenia, a nie pogrążonymi w grzechach poganami. A jednak przeświadczeni, że człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, my właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa, by osiągnąć usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, a nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, jako że przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków nikt nie osiągnie usprawiedliwienia” (Ga 2, 15-16).

W tym kontekście jasnym się staje, o co chodzi Apostołowi Narodów na początku tego listu. Staje w obronie Ewangelii otwartej na świat pogański. Ewangelii, która nie wymaga, by chrześcijanin stał się najpierw Żydem, bo zbawienie nie jest uzależnione od wypełniania przepisów prawa, ale jest darmo danym darem dla każdego, kto w Jezusa wierzy.

My dziś tych problemów nie mamy. Warto jednak powtórzyć i rozszerzyć pytanie, które padło już przy pierwszym czytaniu: czy my chrześcijanie w Polsce XXI wieku jesteśmy otwarci na inność czy chcemy najpierw nawracać na nasze obyczaje, a dopiero potem  mówić o Chrystusie? Bo – jak to zostanie przypomniane w wersecie przed Ewangelią – Bóg tak umiłował świat, że dał swojego Syna, aby każdy kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne.

Trzeba w tym miejscu koniecznie dodać: nie chodzi o to, że chrześcijanin może sobie nie przestrzegać zasad swojej wiary. Wiara to opowiedzenie się za Chrystusem całym swoim życiem. Trudno więc, by ktoś kto mówi, że w Niego wierzy nawet nie próbował wypełniać Jego przykazań.  W tym tego najważniejszego, o miłości wzajemnej. Chodzi o to, że różne religijne praktyki nie mają mocy zbawienia człowieka. Trzeba, by niewierzący powiedział Jezusowi swoje „tak”. Uczestnictwo w takich czy innych praktykach (prócz sakramentów rzecz jasna) czy sympatyzowanie z taką czy inną partią polityczną nie jest potrzebne do zbawienia.

3. Kontekst Ewangelii Łk 7,1-10

Może najpierw tekst...

Gdy Jezus dokończył wszystkich swoich mów do słuchającego Go ludu, wszedł do Kafarnaum. Sługa pewnego setnika, szczególnie przez niego ceniony, chorował i bliski był śmierci. Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę.

Ci zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: «Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył – mówili – miłuje bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę». Jezus przeto zdążał z nimi.

A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół ze słowami: «Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: „Idź!” – a idzie; drugiemu: „Przyjdź!” – a przychodzi; a mojemu słudze: „Zrób to!” – a robi».

Gdy Jezus to usłyszał, zadziwił się nad nim, i zwróciwszy się do tłumu, który szedł za Nim, rzekł: «Powiadam wam: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu». A gdy wysłańcy wrócili do domu, zastali sługę zdrowego.

Czytany tej niedzieli fragment Ewangelii rozgrywa się w Galilei. Czyli to – w ujęciu Łukasza – pierwszy etap działalności Jezusa. Poprzedza go długa mowa Jezusa. W naszych wydaniach Biblii podzielona na kilka perykop, ale widać – po sposobie rozpoczęcia każdej z nich, że stanowi ona jedną, długą całość. Przypadkowa łączność scen?

Uważny czytelnik  zauważa pewnie, że poszczególne sceny Ewangelii bardzo różnie się zaczynają. Czasami widać wyraźną przerwę w narracji: jakieś wydarzenie ma miejsce w nieokreślonym bliżej względem poprzedniego czasie. Czasem jednak to wyraźna kontynuacja poprzedniej sceny. W takich wypadkach aż się prosi, by i jedną i drugą widzieć jako pewną całość.

Interesujący nas dziś fragment rozpoczynają słowa „Gdy Jezus skończył przemawiać do słuchającego go tłumu, wszedł do Kafarnaum”. Ewangelista dokładnie określa więc, kiedy wydarzenie miało miejsce. Tuż po wygłoszeniu mowy. Połączenie jednego z drugim nie wydaje się więc przypadkowe. Uzdrowienie sługi setnika, o którym mowa w Ewangelii tej niedzieli, jest chyba po prostu jakąś ilustracją do wcześniejszej mowy Jezusa. 

To o czym mówi Jezus? Mowę rozpoczynają błogosławieństwa (w wersji Łukaszowej jest ich cztery) i przekleństwa (też cztery). Potem Jezus mówi o potrzebie miłości nieprzyjaciół, by za chwilę wezwać uczniów, by swoich bliźnich nie osądzali i nie potępiali, bo nieraz sami mają różne wady (belki w oku). Na koniec Jezus daje wskazówkę, jak odróżniać ludzi dobrych i złych. Tak jak najprościej odróżnia się drzewa: po owocach, które przynoszą.

Opowieść o postawie pogańskiego setnika wobec Jezusa można chyba potraktować jako ilustrację do tego nauczania. Żydzi łatwo dzielili ludzi na swoich i obcych; na współwyznawców i nie znających prawdziwego Boga pogan. Często gardzili nimi. Jezus każe patrzyć nie na przynależność narodową, ale na postawę. Poganin bywa lepszy niż niejeden współwyznawca, który nie potrafi kochać nieprzyjaciół i łatwo osądza innych. Bo liczy się nie przynależność do narodu, ale jakim kto jest człowiekiem. Aż się prosi, by tę zasadę odnieść także do dzisiejszych podziałów na „swoich” i „obcych”.

Ale... Szerszy kontekst każe zauważyć jeszcze jedno. Tuż przed wspomniana mową Jezusa jest wybór Apostołów, a potem, kilka razy występujące w różnych Ewangeliach, podsumowanie działalności Jezusa. Jest tam mowa o tym, że Jezus nie tylko uczył, ale i uzdrawiał. To powodowało, że ludzie się do Niego garnęli. Natomiast zaraz po scenie z setnikiem jest scena ze wskrzeszeniem młodzieńca z Nain. W niej na pierwszy plan znów wysuwa się litość Jezusa wobec nieszczęśliwej wdowy. Ten cud jest wyrazem zmiłowania się nad nią. A niebawem poselstwu od Jana Chrzciciela Jezus zwróci uwagę na to ile cudów dzieje się przez Jego ręce. Jezus chce przez to powiedzieć wysłannikom, że w jego czynach widać, iż nadeszły czasy mesjańskie, czasy dobroci szczęścia, głoszenia dobrej nowiny. Wniosek?

Warto na czytaną tej niedzieli Ewangelię spojrzeć też jako na przejaw dobroci Boga, który lituje się nad ludzką niedolą. I mimo iż człowiek podlega za Jego przyzwoleniem cierpieniom, tak naprawdę nie chce ich ani teraz, ani tym bardziej w wieczności.

4. Warto zauważyć

Kontekst nie zmienia sensu sceny opowiedzianej w Ewangelii tej niedzieli, ale uwypukla pewne prawdy w niej zawarte. Co zwraca uwagę?

  • Setnik jest dobrym człowiekiem. Wskazuje na to zarówno świadectwo Żydów, którzy go znają, jak i fakt, że troszczy się o swojego sługę. Rzecz chyba nie tak częsta w układach między panami a poddanymi.
     
  • Setnik jest człowiekiem wielkiej wiary. Wyraża się ona zarówno w pokorze – Jezus niekoniecznie musi przychodzić do jego domu, setnik nie czuje się godzien dostąpienia takiego zaszczytu – jak i w zaufaniu do Jezusa, zaufaniu w Jego moc.
     
  • Najistotniejsze: Jezus jest dobry. Bóg jest dobry. Uzdrowienie sługi setnika niekoniecznie przystaje do misji, jaką Jezus miał do spełnienia. Przecież posłany był do Izraela. Misja wśród pogan miała się dopiero zacząć po Jego zmartwychwstaniu.  Mimo to Jezus nie waha się czynić już wtedy cudów na korzyść pogan. Podobnie jak to miało miejsce z uzdrowieniem córki Syrofenicjanki czy opętanego z Gerazy. Przygotowuje w ten sposób grunt pod przyszła misje wśród pogan, daje na przyszłość argument do ręki Apostołom, którzy do pogan pójdą. Ale przede wszystkim przebija przez Jego postawę zwyczajna miłość do tych nieszczęśliwych ludzi, którzy tak bardzo potrzebowali pomocy. Wypada powtórzyć. Bóg nie chce ludzkiego cierpienia. Nie chce ludzkiej śmierci. I nie dzieli ludzi – to trzeba podkreślić – na swoich i obcych.

5. W praktyce

  • Rodzi się oczywiście pytanie o nasza postawę wobec „obcych”. W naszym chrześcijaństwie można zaobserwować niepokojące zjawisko zamykania się na inność. Nasz styl pobożności wydaje się nam nie tylko najlepszy, ale jedynie godny bycia nazwanym prawdziwą pobożnością. Nie chodzi tylko o dzielenie Kościoła ze względu na sympatie do Radia Maryja. Także przedstawiciele różnych ruchów mają tendencje do deprecjonowania tego, co prezentują sobą inni. A tzw. przywiązani do tradycji nawet wartości Mszy sprawowanej zgodnie z zasadami posoborowej liturgii.

    Podobnie bywa w naszych ocenach Kościoła misyjnego. Bywają katolicy, których drażni zachowanie katolików z Afryki podczas Mszy i ich zwyczaje  skłonni są widzieć niemal jako profanację świętości. Dzisiejsze czytania, a zwłaszcza Ewangelia, pokazują, że Bóg nie zamyka swojego przesłania do jednego kręgu kulturowego. Każdy kto wierzy w Chrystusa, wydaje dobre owoce tej wiary, jest dobrym chrześcijaninem.
     
  • Bóg jest dobry. Jezus jest dobry. I poganinowi daje to, co pobożnemu Żydowi. Tymczasem w chrześcijańskiej Polsce dość często słychać głosy wzywające do zamykania się na innych, na przyjezdnych. Bo – rzekomo – nam samym jest dość ciężko. Największy wstyd, że w ciągu 24 lat od uzyskania wolności (jest rok 2013) nie rozwiązaliśmy problemu przyjęcia w Polsce potomków tych, którzy z różnych powodów musieli opuścić Polskę. Całkiem sporą rzeszę Polaków uważa za obcych, a urzędnicy boją się nadużyć. Ale nadużyć czego? Naszej pożal się Boże gościnności? Dobrego człowieka nie trzeba się bać, nawet jeśli jest inny.
     
  • Setnik był człowiekiem wielkiej pokory i wielkiej wiary. Zaufał, że Jezus potrafi uzdrowić na odległość. Warto się zastanowić, na ile my tak ufamy Jezusowi, a na ile dla upewnienia się, że będzie jak chcemy, jednak żądamy konkretu.