Wierzyć znaczy kochać

Andrzej Macura

publikacja 12.06.2013 23:52

Garść uwag do czytań na XI niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.

Jawnogrzesznica Wikimedia Jawnogrzesznica
Obraz Fredericka Sandysa

Czy można być bezgrzesznym? Pewnie tak, ale to się rzadko udaje. Najświętsi upadają. Bogu jakoś to nie przeszkadza. Przyjmuje człowieka jakim jest. Bardziej niż bezgrzeszności oczekuje wiary. Wiary, która będąc mówieniem Mu „tak”, stopniowo przemienia życie człowieka. To chyba główny temat czytań tego dnia.

1. Kontekst pierwszego czytania 2 Sm 12, 1. 7-10.13

Dawid był niewątpliwie postacią niezwykłą. Najmłodszy syn Jessego, wskazany przez proroka Samuela jako przyszły król, gdy żył jeszcze jego poprzednik Saul. Człowiek prawy i uczciwy. W historii sporu z Saulem – do bólu. Wielki bohater wojen z Filistynami. Na dodatek ktoś, komu władza niespecjalnie uderzała do głowy. Przede wszystkim jednak był człowiekiem niezwykle mocnej i prostej wiary. Bóg to Bóg, a ja, choć król, przed nim jestem nikim – zdawał się mówić, gdy tańczył przed Arką Przymierza. Ale i jemu przydarzały się grzechy. Ten, o którym mowa w dzisiejszy pierwszym czytaniu – chyba największy.

Czytając tekst łatwo przypomnieć sobie w czym rzecz. Dawidowi, który już miał parę żon, spodobała się pewna piękna kobieta. Batszeba. Wezwał ją do siebie. Kto może królowi odmówić?  Zaszła w ciążę. Ale okazało się, że była zamężna. Jej mężem był oddany sługa Dawida, Chetyta (to określenie przynależności narodowej) Uriasz. Dawid chciał sprawę ukryć. Z początku zachęcając wezwanego z wojny Uriasza, by wstąpił na noc do swojej żony. On jednak – chyba przewidując co się święci – wolał nocować na dworze. Wtedy Dawid wpadł na inny pomysł. Wymyślił, że trzeba wszystko urządzić tak, by podczas walki zabili go wrogowie. Pomysł króla wykonał jego wierny sługa i dowódca wojsk Joab.

Właśnie w tych okolicznościach dochodzi do sceny z pierwszego czytania tej niedzieli. Ale... Niestety, czytanie jest dobrane dość nieszczęśliwie. Owszem, osiągnięto cel jakim było ukazanie Bożego miłosierdzia. Tyle że trochę za dużo tu przemilczano. Miłosierdzie Boga jest tu ukazane... hmmm... w sposób dość specyficzny. A i postawa Dawida jest zupełnie płaska. Brakuje dramatyzmu sceny, spowodowanej podstępem proroka Natana i ukazania prawdziwych skutków grzechu. Dlatego proponują lekturę całego tego fragmentu  Także z pięknymi przyległościami. Tekst czytania - pogrubioną czcionką.

Pan posłał do Dawida [proroka] Natana. Ten przybył do niego i powiedział: «W pewnym mieście było dwóch ludzi, jeden był bogaczem, a drugi biedakiem. Bogacz miał owce i wielką liczbę bydła,  biedak nie miał nic, prócz jednej małej owieczki, którą nabył. On ją karmił i wyrosła przy nim wraz z jego dziećmi, jadła jego chleb i piła z jego kubka, spała u jego boku i była dla niego jak córka.  Raz przyszedł gość do bogacza, lecz jemu żal było brać coś z owiec i własnego bydła, czym mógłby posłużyć podróżnemu, który do niego zawitał. Więc zabrał owieczkę owemu biednemu mężowi i tę przygotował człowiekowi, co przybył do niego».

Dawid oburzył się bardzo na tego człowieka i powiedział do Natana: «Na życie Pana, człowiek, który tego dokonał, jest winien śmierci. Nagrodzi on za owieczkę w czwórnasób, gdyż dopuścił się czynu bez miłosierdzia».

Natan oświadczył Dawidowi: «Ty jesteś tym człowiekiem. To mówi Pan, Bóg Izraela: Ja namaściłem cię na króla nad Izraelem. Ja uwolniłem cię z rąk Saula. Dałem ci dom twojego pana, a żony twego pana na twoje łono, oddałem ci dom Izraela i Judy, a gdyby i tego było za mało, dodałbym ci jeszcze więcej. Czemu zlekceważyłeś <słowo> Pana, popełniając to, co złe w Jego oczach? Zabiłeś mieczem Chetytę Uriasza, a jego żonę wziąłeś sobie za małżonkę. Zamordowałeś go mieczem Ammonitów.  Dlatego właśnie miecz nie oddali się od domu twojego na wieki, albowiem Mnie zlekceważyłeś, a żonę Uriasza Chetyty wziąłeś sobie za małżonkę.

To mówi Pan: Oto Ja wywiodę przeciwko tobie nieszczęście z własnego twego domu, żony zaś twoje zabiorę sprzed oczu twoich, a oddam je twojemu współzawodnikowi, który będzie obcował z twoimi żonami – wobec tego słońca. Uczyniłeś to wprawdzie w ukryciu, jednak Ja obwieszczę tę rzecz wobec całego Izraela i wobec słońca».

Dawid rzekł do Natana: «Zgrzeszyłem wobec Pana». Natan odrzekł Dawidowi: «Pan odpuszcza ci też twój grzech – nie umrzesz, lecz dlatego, że przez ten czyn odważyłeś się wzgardzić Panem, syn, który ci się urodzi, na pewno umrze».

 Natan udał się potem do swego domu. Pan dotknął dziecko, które urodziła Dawidowi żona Uriasza, tak iż ciężko zachorowało.  Dawid błagał Boga za chłopcem i zachowywał surowy post, a wróciwszy do siebie, całą noc leżał na ziemi. Dostojnicy jego domu, podszedłszy do niego, chcieli podźwignąć go z ziemi: bronił się jednak; w ogóle z nimi nie jadał.

W siódmym dniu dziecko zmarło. Słudzy Dawida obawiali się powiadomić go, że dziecko umarło. Twierdzili: «Jeżeli, gdy dziecko jeszcze żyło, przemawialiśmy do niego, a głosu naszego nie usłuchał, to jak możemy mu powiedzieć, że chłopiec umarł? Może uczynić [sobie] coś złego». Gdy jednak Dawid zauważył, że słudzy jego rozmawiają szeptem, zrozumiał, że dziecko zmarło. Pytał więc sługi swoje: «Czy dziecko umarło?» Odpowiedzieli: «Umarło».

Dawid podniósł się z ziemi, umył się i namaścił, zmienił swe ubranie i wszedłszy do domu Pańskiego oddał pokłon. Powróciwszy do domu zażądał, by mu podano posiłek, którym się pożywił. Słudzy na to mu powiedzieli: «Co ma znaczyć twój sposób postępowania? Gdy dziecko żyło – płakałeś, lecz gdy zmarło – powstałeś i posiliłeś się». Odrzekł: «Dopóki dziecko żyło, pościłem i płakałem, gdyż mówiłem sobie: „Kto wie, może Pan nade mną się ulituje i dziecko będzie żyło?” Tymczasem umarło. Po cóż mam pościć? Czyż zdołam je wskrzesić? Ja pójdę do niego, ale ono do mnie nie wróci».

Dawid okazywał współczucie dla swej żony Batszeby. Poszedł do niej i spał z nią. Urodził się jej syn, któremu dała imię Salomon. A Pan umiłował go i posłał [o tym wiadomość], i za pośrednictwem Natana nazwał go Jedidiasz – ze względu na Pana.

Piękne, prawda? Niesamowita jest ta postawa Dawida, najpierw błagającego o życie dziecka, a potem z pokorą poddającego się woli Bożej. I ta jego troska o pogrążoną w żałobie Batszebę.

Niestety,  także Boże miłosierdzie jest tu pokazane w znacznie bardziej skomplikowany sposób, niż by pewnie chcieli układający czytania w lekcjonarzu. Twarda i wymagająca to Boża miłość do Dawida. I trudne warunki Bożego przebaczenia. Ale chyba znacznie bardziej autentyczne, bliższe życiu także współczesnego człowieka.

Dodajmy: to nie jest tak, że zgrzeszył Dawid i Batszeba, a ukarane zostało ich dziecko. Umierający przechodzi do lepszego życia. Płaczą jego rodzice....

Ale najważniejsze:

  • Bóg przebacza. Choć bywa, że jednak jakaś kara grzesznika spotyka. Ale potem znów obdarza błogosławieństwem.
     
  • Pod jakim warunkiem Bóg przebacza? W tym konkretnym wypadku – gdy Dawid szczerze uznał swój grzech.

Warto w tej całej historii zauważyć jeszcze coś już niezwiązanego z czytaniem tej niedzieli. Przeświadczenie Dawida, obecne także w naszej rzeczywistości, że jeśli nie jestem bezpośrednim sprawcą zła, to za nie już nie odpowiadam i jestem czysty jak łza. Ot, choćby kwestia takiej pracy w niedzielę. Co z tego że sam nie pracuję, jeśli zmuszam do tej pracy innych?

2. Kontekst drugiego czytania Ga 2,16.19-21

W tę niedzielę czytany jest kolejny fragment listu do Galatów. Tego, którego główną myślą jest sprawa usprawiedliwienia przez wiarę, nie przez uczynki.

Spór ten jest dla dzisiejszego czytelnika dość egzotyczny. I co tu dużo mówić, często niezbyt dobrze rozumiany. Zwłaszcza że w XVI wieku stał się on osią sporu między katolikami a protestantami, a w ogniu polemiki łatwo o skrajności. Paweł jednak, zarówno tutaj, jak i w liście do Rzymian wcale nie pisze, że można sobie grzeszyć ile wlezie, byle się wierzyło i już wszystko w porządku. Pisze że nie wypełnianie przepisów prawda daje zbawienie, ale daje je Chrystus. Dobre czyny – owszem – powinny być owocem wiary, ale one same z siebie zbawienia nie dają.

Przeświadczeni, że człowiek osiąga usprawiedliwienie nie dzięki uczynkom wymaganym przez Prawo, lecz jedynie dzięki wierze w Jezusa Chrystusa, my właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa, by osiągnąć usprawiedliwienie dzięki wierze w Chrystusa, a nie dzięki uczynkom wymaganym przez Prawo, jako że nikt nie osiągnie usprawiedliwienia dzięki uczynkom wymaganym przez Prawo.

Tymczasem ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. Nie mogę odrzucić łaski danej przez Boga. Jeżeli zaś usprawiedliwienie dokonuje się przez Prawo, to Chrystus umarł na darmo.

Warto zauważyć tu zdanie: „Tymczasem ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża”. I dalej „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”. Paweł gdzie indziej wyjaśniał, że człowiek podlega prawu tak długo, dopóki żyje. Gdy jednak umrze – prawo nie ma nad nim już władzy. I właśnie w Chrystusie człowiek „umiera dla prawa”. Prawo nie ma już nad nim władzy, a człowiek zaczyna żyć w Chrystusie, wedle nowych zasad: zbawiony Jego łaską, ale zobowiązany, by wiara nie była jedynie pustą deklaracją; zobowiązany do życia wedle zasad wiary.

A co z tym „przez prawo”? Ano człowiek faktycznie umiera przez prawo. Bo nikt nie jest w stanie spełnić jego wymagań. Wielki król Dawid też.... Gdyby liczyło się tylko prawa, kara mogłaby być tylko jedna: śmierć.

3. Kontekst Ewangelii Łk 7,36 – 8,3

Ewangelia tej niedzieli jest dalszym ciągiem opowieści znanej już z poprzednich niedzieli. Czyli dalszej opowieści o tym, że orędzie Jezusa przełamuje uświęcone tradycje judaizmu. Tym razem pokazano to na przykładzie grzesznej kobiety. Nie ma to większego znaczenia w kontekście wcześniejszych czytań tej niedzieli, ale Łukasz napisze też o kobietach idących za Jezusem. Czy to zauważenie kobiet w Ewangelii też jest elementem owego przełamywania tradycji judaizmu? Może. Ale w sumie Żydom znane są postaci wielkich kobiet ze Starego Testamentu. W wyciąganiu takich wniosków trzeba więc być dość ostrożnym. Znacznie ważniejszy jest tu temat stosunku Jezusa do grzeszników.

Jeden z faryzeuszów zaprosił Jezusa do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że gości w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku i stanąwszy z tyłu u Jego stóp, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego stopy i włosami swej głowy je wycierała. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.

Widząc to, faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: «Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co to za jedna i jaka to jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą».Na to Jezus rzekł do niego: «Szymonie, mam ci coś do powiedzenia». On rzekł: «Powiedz, Nauczycielu».«Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który z nich więc będzie go bardziej miłował?» Szymon odpowiedział: «Przypuszczam, że ten, któremu więcej darował». On zaś mu rzekł: «Słusznie osądziłeś».

Potem, zwróciwszy się w stronę kobiety, rzekł do Szymona: «Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i otarła je swymi włosami. Nie powitałeś Mnie pocałunkiem; a ona, odkąd wszedłem, nie przestała całować stóp moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje stopy. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje». Do niej zaś rzekł: «Odpuszczone są twoje grzechy».

Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: «Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?» On zaś rzekł do kobiety: «Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju».

Następnie wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym. A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które zostały uwolnione od złych duchów i od chorób: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów; Joanna, żona Chuzy, rządcy Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały, udzielając ze swego mienia.

4. Warto zauważyć

  • Kobieta, która przyszła do Jezusa była grzesznicą. Ale w sumie nie wiadomo o jaki grzech chodziło. Wiadomo tyle, że był on powszechnie znany.
     
  • Dość charakterystyczna jest tu postawa faryzeusza. Uważa że prawdziwy prorok powinien unikać ludzi grzesznych. Jeśli tego nie robi, nie jest prawdziwym prorokiem. Skąd my to znamy?
  • „Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje”. W tym miejscu widać pięknie łączność tego czytania z pierwszym. I o co chodzi we wszystkich trzech czytaniach. Bóg nie tyle oczekuje od człowieka bezgrzeszności – wie że to praktycznie nieosiągalne – ale miłości. Miłości, która zaufa Mu, która uzna, że On wie lepiej, która odważy się po grzechu rzucić Mu do stóp, a nie – jak w Edenie – kryć się przed Nim.

    Bóg oczekuje miłości. Wtedy wybacza. Ale jednocześnie wie, że wybaczając umacnia tę miłość. Im więcej wybaczenia, tym więcej miłości. Warte przemyślenia przez tych grzeszników, którym wydaje się, że im to Bóg już na pewno nie będzie chciał wybaczyć.
     
  • „Twoja wiara cię ocaliła”. Dziwne. Przecież przez cały czas była mowa o miłości, nie wierze. Co więc ocala? Widać że w języku Biblii wiara i miłość bywają pojęciami zamiennymi. Jeśli wiara jest miłością, to spór wiara czy uczynki nie ma podstaw w Nowym Testamencie. Jak to pisał św. Paweł, wiara musi działać przez miłość. W prawdziwej wierze musi być nie tylko uznanie intelektem jakichś prawd, ale miłosne przylgnięcie do Mistrza, kroczenie Jego drogą. Czyli realizowanie Jego przykazań...
     
  • Kobiety idące za Jezusem są przykładem tego, jak okazanie miłości buduje ludzką wiarę (tę wiarę, której integralną częścią jest miłość). Jezus część z nich uzdrowił, z części wypędził złe duchy. A one z wdzięczności szły za Nim. I pomagały wspólnocie Apostołów w utrzymaniu.

5. W praktyce

Wydaje się że warto przemyśleć naszą postawę wobec ludzi, których uważamy za grzesznych. Dość często spotykamy żądanie, by ludzie porządni nie mieli z nimi nic wspólnego. Jest w tym trochę racji, ale tylko trochę. Nie można popierać grzechu, uczestniczyć w nim. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by grzeszników traktować jak ludzi. Z szacunkiem. Z miłością.

Taka postawa daje szansę, że z czasem porzucą grzech. Bo to miłość przemienia ludzi, sprawiają że stają się lepsi, a nie ciągłe wytykanie i piętnowanie błędów. Ta teza to nie wymysł naiwnych pięknoduchów. Tego uczy tej niedzieli sam Chrystus.