Do radości przez łzy

Andrzej Macura

publikacja 20.06.2013 16:13

Garść uwag do czytań na XII niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.

Do radości przez łzy Józef Wolny /GN Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje...

Chrześcijanie w Polsce są głodni sukcesów. Zwycięstw w starciach z inaczej myślącymi czy przekonania do Chrystusa (prawie) wszystkich niedowiarków. Problem w tym, że tego głodu na tej ziemi nie da się zaspokoić. Dzisiejsze czytania przypominają że drogą Jezusa była droga przez krzyż. Chrześcijanie muszą się chyba pogodzić z tym, że jeśli będą konsekwentnie szli za Jezusem ich będzie podobna.

1. Kontekst pierwszego czytania Za 12,10-11. 13,1

Księga Zachariasza to jedna z najpóźniej powstałych ksiąg Starego Testamentu. Jej pierwszą cześć lokuje się wprawdzie w czasach odbudowy świątyni w Jerozolimie po niewoli babilońskiej, ale powstanie drugiej niektórzy badacze skłonni są widzieć nawet w czasach ekspansji greckiej (Aleksandra Macedońskiego). Właśnie z drugiej części księgi pochodzi interesujący nas tekst.

Tak mówi Pan: «Na dom Dawida i na mieszkańców Jeruzalem wyleję ducha łaski przebłagania. Będą patrzeć na tego, którego przebili, i boleć będą nad nim, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą nad nim, jak się płacze nad pierworodnym.

W owym dniu będzie wielki płacz w Jeruzalem, podobny do płaczu w Hadad-Rimmon na równinie Megiddo. W owym dniu wytryśnie źródło, dostępne dla domu Dawida i dla mieszkańców Jeruzalem, na obmycie grzechu i zmazy».

Jest to fragment dłuższej mowy proroka wypowiadającego się w imieniu Boga. Zapowiada on rychłe zwycięstwo i ocalenie Jerozolimy przed jej wrogami. Jednocześnie jednak zapowiada – i to jest dokładnie czytany tek niedzieli fragment – że nastąpi jej oczyszczenie; oczyszczenie przez płacz nad prorokiem, którego zabili. Będzie to wielki płacz. To, że prorok porównał go do płaczu ku czci fenickiego bóstwa burzy nie ma tu pewnie większego znaczenia. Dla wyjaśnienia warto jednak podać, że zapewne chodziło o obrzędy wykonywane wtedy, gdy nie przychodziły spodziewane deszcze,  co groziło głodem. Obrzędy te miały ubłagać bożka, by jednak zesłał deszcz.

Warto dodać, że do płaczu „nad tym, którego przebili” nawiązuje św. Jan w Ewangelicznej scenie śmierci Jezusa.  Dla niego to właśnie Jezus jest tym, którego opłakują (lub powinni opłakiwać) mieszkańcy Jerozolimy.

Proroctwo to dobrze przystaje do tego, co działo się w Jerozolimie już po zmartwychwstaniu Jezusa i zesłaniu Ducha Świętego. To tam na początku rozwijał się Kościół. Tam głownie działali Apostołowie. Przyjmujący wiarę w Jezusa zaczynali dostrzegać w Jezusie obiecanego Mesjasza, którego Oni zabili przybiwszy do krzyża. Zaczynali rozumieć, że zrobili straszną głupotę...

Zwraca uwag jeszcze jedno: ta przemiana zatwardziałych mieszkańców Jerozolimy nie dokonuje się sama z siebie, przypadkiem. Dzieje się tak dzięki wylaniu na nich przez Boga ducha pobożności. Piękna zapowiedź wylania Ducha Świętego. I ważne wskazanie, że nie argumenty przemieniają ludzkie serca, ale Boża łaska.

A następujący po czytaniu psalm to modlitwa człowieka tęskniącego za Bogiem...

2. Kontekst drugiego czytania Ga 3,26-29

Wszyscy przez wiarę jesteście synami Bożymi – w Chrystusie Jezusie. Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie. Jeżeli zaś należycie do Chrystusa, to jesteście też potomstwem Abrahama, dziedzicami zgodnie z obietnicą.

List do Galatów – dla porządku trzeba przypomnieć, choć czytany jest już od kilku tygodni – poświęcony jest uzasadnieniu tezy, że człowiek jest zbawiony przez wiarę w Chrystusa, nie przez wypełnienie prawa Starego Testamentu. W tekście dzisiejszym zwracają uwagę dwie sprawy.

  • Wśród chrześcijan, dzięki Chrystusowi, nie ma już podziału na lepszych i gorszych; nie ma znaczenia narodowość, status społeczny czy płeć. Wszyscy ochrzczeni jednakowo przyoblekli się w Chrystusa.
     
  • Ważne może jedynie w relacjach z judaizmem: wszyscy należący do Chrystusa są potomkami Abrahama i dziedzicami danych mu obietnic.

Gdy czytać ten fragment w kontekście poprzedniego czytania nasuwa się jeszcze jedna myśl. Może dość karkołomna, ale... Wszyscy ochrzczeni, jako dzieci Abrahama,  mają udział w tym oczyszczeniu przez łzy, o którym mówił prorok Zachariasz. Często już jako ochrzczeni (choć nie z własnego wyboru) krzyżują w sobie Jezusa, ale dzięki Bożej łasce mogą zapłakać i odnaleźć swoje miejsce przy Chrystusie...

3. Kontekst Ewangelii Łk 9,18-24

Scena o której mowa w Ewangelii tej niedzieli rozgrywa się „w okresie galilejskim” działalności Jezusa. Czyli wtedy, gdy Jezus świecił największe triumfy i wydawało się, że nic nie zdoła Go powstrzymać w rychłym wprowadzeniu nowych porządków. Jego uczniowie mieli ku takiej nadziei mocne podstawy. Niewiele wcześniej wrócili z wyprawy misyjnej, podczas której oni, zwyczajni ludzie, nagle zostali obdarzeni mocą uzdrawiania. Potem widzieli, jak Jezus w cudowny sposób karmi pięcioma chlebami i dwoma rybami pięciotysięczną rzeszę. Ludzie uznawali Go za powracającego na ziemię Eliasza, zmartwychwstałego Jana Chrzciciela albo za jednego z innych dawnych proroków. Piotr wyznaje, że widzi w nim zapowiadanego Mesjasza. Osiem dni później uczniowie zobaczą na wysokiej górze (pewnie Taborze) jak nieziemsko zmieni się Jego wygląd podczas rozmowy z Mojżeszem i Eliaszem. A tu taki zgrzyt. Jezus zapowiada swoją mękę. I zapowiada, że i Jego uczniowie muszą się przygotować na cierpienie.

Gdy Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: «Za kogo uważają Mnie tłumy?» Oni odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał». Zapytał ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Piotr odpowiedział: «Za Mesjasza Bożego».

Wtedy surowo im przykazał i napominał ich, żeby nikomu o tym nie mówili. I dodał: «Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie».

Potem mówił do wszystkich: «Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa».

4. Warto zauważyć

  • Za kogo Jezus był uważany? Za zmartwychwstałego Jana Chrzciciela, za któregoś z proroków czy nawet za najsławniejszego z nich – proroka Eliasza, męża mocnego nie tylko w nauczaniu, ale i znakach które działał. A Apostołowie? Uznali, że Jezus jest zapowiadanym przez proroków Mesjaszem, czyli potomkiem Dawida, tak jak on Królem, który miał odnowić królestwo Izraela. Wyrażona przez Piotra nadzieja Apostołów znacznie przewyższa oczekiwania zwyczajnych ludzi. Prorocy, nawet ci najwięksi, byli tylko elementem oddziałowującym na rzeczywistość. Mesjasz miał ją przemienić całkowicie, wprowadzić zupełnie nowy ład.
     
  • Znamienne jest, że Jezus nie wypiera się tego, że jest Mesjaszem, ale że zakazuje o tym mówić. Dlaczego? Bo oczekiwania wobec niego miały spełnić się inaczej, niż to sobie w tych czasach wyobrażano. Jego zwycięstwo miało mieć nie tylko wymiar ziemski, ale kosmiczny. Miało być odkupieniem człowieka ze zła, nie tylko zaprowadzeniem nowych porządków na ziemi. I co ważne, to zwycięstwo miało się dokonać przez coś, co po ludzku było klęską: przez bolesną śmierć na krzyżu.
     
  • Jezus wyjaśnia też, jaka będzie droga Jego uczniów.  Będzie ona polegała na dobrowolnym przyjęciu dla Chrystusa wszelkich możliwych niedogodności i szykan. I tylko ten kto dla Chrystusa straci swoje życie, zachowa je na życie wieczne.

    Brzmi to dość niepokojąco. A co z tymi, którzy nie będą mieli szczęścia być dla Chrystusa prześladowani? Chyba nie będzie nadużyciem, jeśli założy się, że chodzi o gotowość oddania życia. Oczywiście niekłamaną gotowość...

    I jeszcze jedno, choć mało istotne: zdanie o konieczności wzięcia swojego krzyża i naśladowaniu Jezusa jest jednym z przykładów na to, że Ewangelie nie są kroniką działalności Jezusa, ale opowieścią o Nim i Jego dziele pisaną z perspektywy zmartwychwstania. Jezus nie mógł powiedzieć przed swoją męką o konieczności brania krzyża. Uczniowie by Go nie zrozumieli. Pewnie dopiero z perspektywy zmartwychwstania w ten skrótowy sposób ujęli sens nauki Jezusa. 

 

  • Co wspólnego mają ze sobą  trzy czytania tej niedzieli?  Wbrew pozorom nie jest to tylko toporne dopasowanie tekstów na zasadzie tu o męce Mesjasza i tam o tym samym. To ukazanie, że męka Jezusa nie była przypadkiem, spowodowanym nieszczęśliwym splotem okoliczności. Tak miało być. To było wkalkulowane w Boże plany. Do zwycięstwa i przekonania ludzi do siebie Jezus miał iść drogą odrzucenia i wzgardy. A zrozumienie dla misji Jezusa przychodzi nie dzięki jakiemuś mądremu przekonywaniu, ale,  jak to zapowiedział prorok Zachariasz, dzięki wylaniu na ludzi ducha pobożności. Albo – jak to ujął sam Jezus – dzięki wylaniu Pocieszyciela, Ducha Prawdy.

5. W praktyce

  • Ewangelia dzisiejszej niedzieli powinna wyleczyć ze złudzeń wszystkich, którym wydaje się, że może na tym świecie nadejść chwila, w której Kościół zatriumfuje nad wszystkimi swoimi wrogami. Drogą uczniów Chrystusa nie jest zwycięstwo. Drogą uczniów Chrystusa jest doznawanie ciągłych porażek. Sam Chrystusa taką drogę swoim uczniom zaplanował, taką drogę zaakceptował. I tylko ta droga prowadzi do nowego życia.

    Co to znaczy w naszej rzeczywistości? Po ’89 roku wielu ludzi w Kościele w Polsce myślało, że wkrótce uda nam się wprowadzić w życie społeczne, a przynajmniej do naszego prawa, prawie wszystkie postulaty Ewangelii. Gdy się nie udawało, przyjmowali to z oburzeniem. Taką postawę wśród niektórych chrześcijan można zobaczyć do dziś. Oburzenie, że tylu ludzi ośmiela się z nami nie zgodzić. Tymczasem to mrzonki. Tak nigdy nie będzie. Powinniśmy się raczej cieszyć, że stajemy się godni cierpieć podobne niezrozumienie co nasz Mistrz. Nie znaczy to, że mamy się nie starać zmieniać świata wedle wizji Ewangelii. Ale na pewno w obliczu porażek powinniśmy zachowywać więcej pogody ducha.
     
  • Co znaczy „zachować swoje życie” czy „stracić swoje życie” w kontekście tego świata? Nie każdy chrześcijanin, choćby i był księdzem czy zakonnicą, zaraz automatycznie traci swoje życie. To że chodzi się co niedziela do Kościoła czy rezygnuje z założenia rodziny niekoniecznie jest wielkim krzyżem. Można sobie całkiem wygodnie i zupełnie nieewangelicznie ułożyć życie będąc nominalnie sługą Boga.  Stracić znaczy starać się wprowadzać w życie wszystkie ideały Ewangelii, choć czasem wymaga to zaciśnięcia zębów. Np. gdy przychodzi wybaczać. Albo gdy pojawia się okazja do życia w dobrobycie, choć przyzwoitość wymagałaby więcej skromności….