Małżonkowie milczą

Elżbieta i Piotr Krzewińscy

publikacja 02.12.2013 22:00

Milczenie staje się swego rodzaju dziękczynną modlitwą za drugiego człowieka – i za swoje własne życie.

Małżonkowie milczą Jacek Zawadzki /GN

Ela

Im dłużej żyję na tym świecie, tym wyraźniej dostrzegam, że największą umiejętnością jest milczeć w odpowiednim czasie i w porę powiedzieć odpowiednie słowo.

„Milczenie jest złotem” – powiada przysłowie, ale w rzeczywistości międzyludzkiej nie da się poznać drugiego człowieka bez słów. To słowa wydobywają na powierzchnię emocje, uczucia, myśli. To dzięki nim mogę poznać historię życia drugiego człowieka, a dzięki temu zrozumieć, co i jak go kształtowało. Słowa są ogromnie ważne, ale nie są najważniejsze.

Najważniejsze jest milczenie, bo to ono stwarza przestrzeń innemu człowiekowi, by wybrzmiała jego opowieść, jego słowa, jego część prawdy.

Dlatego tak ważne jest, jak się milczy.

Bo można milczeć w sposób, który w drugim człowieku wywołuje lęk, wyrzuty sumienia. Takie milczenie oskarża, obraża lub „tylko” lekceważy. To np. „ciche dni” w małżeństwie, wg mnie: „cichy zabójca”, jak tlenek węgla.

Milczenie drugiego człowieka jest bowiem bardzo „wymowne”, a przez to wymaga ode mnie, bym nauczyła się jego „języka”. Pamiętam do dziś moje zaskoczenie, gdy na początku małżeństwa okazało się, że mój mąż nie milczy dlatego, że się ze mną zgadza, ale że czasem milczy dlatego, że się ze mną nie zgadza. Kiedy w trakcie rozmowy, dotyczącej jakiejś zwykłej sprawy do załatwienia, Piotr nie zbijał moich argumentów, nie wskazywał innego sposobu jej załatwienia, tylko milczał, dla mnie oznaczało to, że się ze mną zgodził. Jakież więc było moje zdumienie, gdy okazało się później, że postąpił zupełnie inaczej. To była dla nas dobra lekcja wzajemnej komunikacji. Teraz, po 22 latach małżeństwa, umiem odczytać, co „mówi” jego milczenie. A bywa ono czasem bardzo „wymowne”.

Myślę też, że w każdej dobrej relacji przychodzi moment, kiedy pojawia się pewne niezwykłe milczenie. Gdy między ludźmi padły już wszystkie słowa, gdy wszystko zostało wypowiedziane, omówione, przedstawione, a ludzie wzajemnie dobrze się poznali i nadal jest między nimi ocean życzliwości, wzajemnej dobroci i przyjaźni, wówczas ludzie ci mogą ze sobą milczeć w sposób niesamowity. To milczenie jest pełne żywej radości z faktu, że ten drugi człowiek po prostu jest, że istnieje. Takie milczenie staje się swego rodzaju dziękczynną modlitwą za drugiego człowieka – i za swoje własne życie. Nie muszę już niczego udowadniać jemu i sobie, nie muszę zabiegać, troszczyć się, starać. Mogę być – a obok mnie jest drugi człowiek.

To prostota najtrudniejsza do osiągnięcia. Bo taki stan nie trwa wiecznie, mija. To przedsmak tego, co spotka nas w niebie, gdy będziemy widzieli Boga twarzą w twarz – i będzie ważna tylko wzajemna obecność.

Wdzięczna jestem mężowi za to, że będąc z natury milczącym człowiekiem, wprowadził mnie w świat milczenia. Wdzięczna jestem, że nauczył mnie milczeć w sposób dobry, związany ściśle z cierpliwością, nie szukaniem swego. Dzięki temu teraz, gdy nasze dzieci dorośleją i szukają swojej drogi w życiu, szukają samych siebie (co z reguły wiąże się z negowaniem tego, czym żyją rodzice), umiem w czasie różnicy zdań zamilknąć, nie tracąc do nich życzliwości, ale i nadziei, że pójdą dobrą drogą.

Małe dzieci potrzebują słów, które objaśniłyby im świat. Duże potrzebują życzliwego, dobrego milczenia, które da im przestrzeń, by mogły wybrzmieć ich słowa i prawda w nich ukryta.

W relacji z Panem Bogiem jest tak samo. Potrzebne są słowa, ale najważniejsze jest milczenie. Milczenie Boga nigdy człowieka nie lekceważy, nigdy nie wypływa z obojętności. Czasem oskarża, ale to nie Bóg oskarża, a ludzkie sumienie, które wtedy wyraźnie może dojść do głosu w człowieku.

Bóg przewyższa człowieka w sposób niewyobrażalny. Jest tak bardzo Inny, że nie sposób Go pojąć i poznać. Ale On chce dać się pojąć i poznać, dlatego nieustannie mówi do człowieka w słowach Pisma Świętego. Najwięcej mówi przez Osobę Jezusa. Jeśli więc chcę nauczyć się dobrze mówić, ale i dobrze milczeć, muszę się zaprzyjaźniać z Jego Słowem, z Jego Osobą. Uczyć się od Mistrza.

I tak samo jak w ludzkich relacjach (stworzonych na obraz i podobieństwo Bożych relacji), im więcej będę milczała, tym więcej usłyszę, a dzięki temu będę mogła więcej zrozumieć i lepiej poznać. Zyskam  wtedy niesamowite bogactwo. Faktycznie, milczenie jest złotem.

Piotr

„To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia” (Jonathan Carroll) (…) "Czasami milczenie bywa wymowniejsze i zawiera w sobie więcej treści” (Terry Pratchett).

To prawda. Często zauważam to także w sobie, chociaż czasem zwyczajnie i po prostu nie chce mi się odzywać. Rzadziej, gdy widzę bezsens odzywania się, kiedy wiem, że druga strona jest tak zatwardziała, że nie jestem w stanie niczego zmienić moimi słowami. Milczę wtedy nie dla „świętego spokoju”, ale by nie prowokować czegoś niepotrzebnego, czego później można by żałować, lub nie znaleźć wyjścia z sytuacji.

Ucieczka w milczenie (w to złe, leniwe milczenie) jest kusząca – wiem doskonale, jakie są tego konsekwencje, mimo to zdarza mi się tam zabrnąć. A wydostanie się z takiego grzęzawiska z każdą godziną jest trudniejsze.

„Jeśli potrafisz spędzić z kimś pół godziny w zupełnym milczeniu i nie czuć przy tym wcale skrępowania, ty i osoba ta możecie zostać przyjaciółmi” - Lucy Maud Montgomery.

A jeśli potrafimy być takimi w małżeństwie, to wspólne milczenie, rozmowy, przebywanie, działanie – będzie tym lepsze. Jest czymś wspaniałym, kiedy z tą drugą osobą czuję się dobrze i naturalnie bez względu na to, czy rozmawiamy, czy milczymy.

„Człowiek ma dwoje uszu, lecz tylko jedne usta, to znaczy, że powinien więcej słuchać niż mówić” - Św. Teresa z Avili.

Ciężko mi jest zdefiniować moje milczenie, pewnie dlatego, że jest tak różne. Przy tym nie zawsze chcę się przyznać przed samym sobą, z czego wypływa. Czasem właśnie ze słuchania – wolę słuchać niż mówić. Czasem ze swoistego zamknięcia na świat – siedzę w moim prywatnym „pudełku – klatce nicości”. Innym razem chcę być pewnym, że to, co powiem, jest przemyślane i potrzebuję nieco czasu na zastanowienie.

Milczenie jest dla mnie nauką cierpliwości. I zaufania. Nie będę działał pod wpływem emocji i taką postawę będę przenosił na moje otoczenie, na najbliższych mi ludzi, ale także na tych, z którymi spotkam się tylko raz w życiu.