Zamień „nie” na „tak”

Andrzej Macura

publikacja 04.12.2013 23:35

Garść uwag do czytań na Uroczystość Niepokalanego Poczęcia wypadającą w II niedzielę Adwentu roku A.

Zamień „nie” na „tak” Józef Wolny /GN Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego

Posłuszeństwo nie kojarzy się zbyt dobrze. Raczej z uciemiężeniem. Może powinno się używać słowa wierność? W każdym razie czytania uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, nieco inne niż zazwyczaj (drugie czytanie w tym roku jest wzięte z II niedzieli Adwentu) koncentrują się wokół nieposłuszeństwa i posłuszeństwa. I ich skutkach.

1. Kontekst pierwszego czytania Rdz 3,9-15

Pokusom ulegać nie należy. Taka jest wymowa pierwszego czytania uroczystości Niepokalanego Poczęcia NMP. Ale jak tu jej nie ulec, gdy w grę wchodzi przedstawienie całej przepięknej opowieści 3 rozdziału Księgi Rodzaju, zamiast krótkich fragmentów wybranych jako czytanie? Na szczęście już kiedyś komentując Księgę Rodzaju napisałem tekst Grzeszne nieposłuszeństwo, w którym sprawę szerzej wyjaśniłem. Tu można już ograniczyć się tylko do samej treści czytania. I tylko najistotniejsze sprawy przypomnieć.

  • Historia o stworzeniu świata, Edenie, grzechu pierwszy rodziców to tak zwana prehistoria biblijna. A gatunek, którym posłużył się natchniony autor, to opowiadanie mądrościowe. W tego typu opowiadaniach – podobnie jak w baśniach czy mitach – nie fakty są prawdziwe, ale płynąca z nich nauka.
     
  • Opowieść o grzechu pierwszych rodziców poprzedzona jest historią o ich stworzeniu i pierwotnej szczęśliwości. Żyli w doskonałej harmonii z Bogiem, między sobą, światem przyrody i w zgodzie z własnym „ja”. Nie doznawali żadnego cierpienia – chorób, głodu, a pewnie nawet i śmierci zaznać nie mieli. Skąd wiadomo, że tak żyli? Ano 3 rozdział Księgi Rodzaju pokazuje, jak to stracili. Więc musieli wcześniej mieć :)

I co dalej? Dla wygody czytelników przytoczmy tekst czytania w tym miejscu.

Gdy Adam zjadł owoc z drzewa zakazanego, Pan Bóg zawołał na niego i zapytał go: „Gdzie jesteś?” On odpowiedział: „Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się”.  Rzekł Bóg: „Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?” Mężczyzna odpowiedział: „Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem”.

Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: „Dlaczego to uczyniłaś?” Niewiasta odpowiedziała: „Wąż mnie zwiódł i zjadłam”.

Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: „Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę”.

Tekst czytania tak dobrano, że pominięto początek opowieści o ludzkim grzechu, w którym pokazano misterny mechanizm szatańskiej pokusy oraz istotę grzechu – wynikłe z braku zaufania do Boga nieposłuszeństwo. Pominięto nawet pierwszy skutek grzechu – kryjące się pod odkryciem własnej nagości zburzenie harmonii panującej między pierwszymi ludźmi. Zaczyna się od poszukiwania. Adama przez Boga. Człowiek ukrył się przed Bogiem bo wiedział, że zrobił źle i spodziewał się kary.

Słusznie zresztą. Ale nie sposób nie zauważyć, że człowiek zaczął się bać Boga  zanim po raz pierwszy został ukarany. Nie mógł więc wiedzieć, jak Bóg zareaguje. Dlaczego więc się bał? To właśnie jeden ze skutków grzechu. Grzech niszczy harmonię między człowiekiem a Bogiem. Bóg może mieć najlepsze intencje, a człowiek i tak będzie się Go bał i podejrzewał o nie wiadomo jak niecne intencje. To niezwykle ważne spostrzeżenie natchnionego autora Księgi Rodzaju.

Zjawisko uciekania grzesznika od Boga także wśród współczesnych jest bardzo częste. Tak, u korzeni niewiary, porzucenia wiary, jest bardzo często jakiś grzech. Chcąc przyprowadzić do Boga kogoś, kto wiarę porzucił, trzeba to wziąć pod uwagę. Raczej nie skłoni się go do nawrócenia piętnowaniem jego grzechu, moralizowaniem. On wie że zrobił źle. I dlatego uciekł. Trzeba go przekonać, że jego zła przeszłość nie będzie się liczyła, jeśli wejdzie na drogę marnotrawnego syna. Bo dobry Bóg czeka.

W opowieści pierwszego czytania widać też inny skutek grzechu: zniszczenie harmonii między ludźmi. Adam który tak się ucieszył, gdy pierwszy raz zobaczył kobietę, teraz ją oskarża. Niby mówi prawdę, ale w tym co mówi wyczuwa się, że chce się usprawiedliwić. Kosztem swojej towarzyszki życia. To też ważne spostrzeżenie. Na grzechu nie da się budować dobrych relacji z bliźnimi...

Końcówka czytania to wyrok na węża. Teologowie – i słusznie – dopatrują się w nim szatana, wielkiego przeciwnika człowieka (tak tak, nie tyle Boga co człowieka; szatan zbyt dobrze wie, że Bogu nic nie jest w stanie zrobić; może Go ugodzić tylko godząc w Jego ukochane stworzenie, które zresztą z całej duszy nienawidzi widząc w nim sprawdzę swojego poniżenia). Ale wyrok ma dwie części. Pierwsza skierowana jest właściwie do węża jako zwierzęcia. Można to tłumaczyć jako jakąś próbę wyjaśnienia,  czemu węże nie mają nóg. Druga wyraźnie skierowana jest już do węża jako księcia ciemności. Zapowiada nieprzyjaźń między demonami a ludźmi. Szatan i jego sojusznicy dotkliwie zranią ludzkość, ale to ona ostatecznie zwycięży. Potomek niewiasty zmiażdży głowę węża.

W czytaniu juz tego nie ma, ale jest w dalszej części opowieści Księgi Rodzaju: za chwilę wyroki usłyszą także kobieta i mężczyzna. Bóle rodzenia, podległość mężczyźnie dla kobiety, ciężka praca i śmierć dla mężczyzny. Cała ludzkość będzie odtąd będzie skażona ich winą. Bóg wygna człowieka z Edenu, zakaże powrotu, ale wcale nie przestanie się o nich troszczyć. Na początek sprawi im odzienie ze skór...

Podsumowując można powiedzieć tak: zarozumiałość Ewy przyniosła ludziom opłakane skutki. Ale to dopiero początek historii zbawienia....

2A. Kontekst drugiego czytania Rz 15,4–9 (w roku A)

Drugie czytanie uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w tym roku wzięto z czytań II niedzieli Adwentu. Nie ma powodu, by jakoś specjalnie łączyć je z pozostałymi. Ale  skoro tak w tym roku zdecydowano, parę zdań wyjaśnień.

To, co niegdyś zostało napisane, napisane zostało dla naszego pouczenia, abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, jaką niosą Pisma, podtrzymywali nadzieję. A Bóg, który daje cierpliwość i pociechę, niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa te same uczucia żywili do siebie i zgodnie jednymi ustami wielbili Boga i Ojca Pana naszego, Jezusa Chrystusa.

Dlatego przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was ku chwale Boga. Mówię bowiem: Chrystus stał się sługą obrzezanych dla okazania wierności Boga i potwierdzenia przez to obietnic danych ojcom oraz po to, żeby poganie za okazane sobie miłosierdzie uwielbili Boga, jak napisano: "Dlatego oddawać Ci będę cześć między poganami i śpiewać imieniu Twojemu”.

  • Paweł pisze do Rzymian w kontekście sporów między chrześcijanami – głównie tymi pochodzącymi z judaizmu i tymi pochodzącymi z pogaństwa. Jednocześnie pojawiają się już prześladowania. Na razie głownie ze strony Żydów.
     
  • Paweł zachęca zarówno chrześcijan pochodzących z judaizmu jak i tych, którzy pochodzili z pogaństwa do wzajemnego przygarniania się. Bez spierania się o szczegóły. W tekście nie widać tego aż tak wyraźnie, ale to jest podsumowanie tego, co Paweł napisał w poprzednim rozdziale...
     
  • Paweł chce, by chrześcijanie mimo różnic trzymali się razem i wzajemnie się ubogacali, bo jednym i drugim jest potrzebne podtrzymywanie nadziei. Nie chodzi o nadzieję byle jaką. Pustą, będącą czczą gadaniną ludzi unikających wzięcia na siebie ciężarów swoich bliźnich. Chodzi o nadzieję, jaką swoim zmartwychwstaniem dał światu Chrystus.

2B. Kontekst drugiego czytania 2 P 3,8-14 (w roku B)

W drugim liście św. Piotra – liście pożegnalnym – poruszone zostały w zasadzie głównie dwa zagadnienia: sprawa opóźniającej się paruzji (powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa) i błędów, jakie się w związku z tym w Kościele pojawiły. Przytoczmy czytanie w nieco szerszym kontekście, opuszczając jednak 3 wiersze, które trochę zaciemniają wywód...

Umiłowani, piszę do was już ten drugi list; w nich pobudzam wasz zdrowy rozsądek i pamięć, abyście przypomnieli sobie słowa, które były dawno już przepowiedziane przez świętych proroków, oraz przykazanie Pana i Zbawiciela, podane przez waszych apostołów. To przede wszystkim wiecie, że przyjdą w ostatnich dniach szydercy pełni szyderstwa, którzy będą postępowali według własnych żądz i będą mówili: «Gdzie jest obietnica Jego przyjścia? Odkąd bowiem ojcowie zasnęli, wszystko jednakowo trwa od początku świata (...)

Niech zaś dla was, umiłowani, nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy - bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka - ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia. Jak złodziej zaś przyjdzie dzień Pański, w którym niebo ze świstem przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią, a ziemia i dzieła na niej zostaną znalezione.

Skoro to wszystko w ten sposób ulegnie zagładzie, to jakimi winniście być wy w świętym postępowaniu i pobożności, gdy oczekujecie i staracie się przyspieszyć przyjście dnia Bożego, który sprawi, że niebo zapalone pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią. Oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość. Dlatego, umiłowani, oczekując tego, starajcie się, aby [On] was zastał bez plamy i skazy - w pokoju, a cierpliwość Pana naszego uważajcie za zbawienną, jak to również umiłowany nasz brat Paweł według danej mu mądrości napisał do was, jak również we wszystkich listach, w których mówi o tym. Są w nich trudne do zrozumienia pewne sprawy, które ludzie niedouczeni i mało utwierdzeni opacznie tłumaczą, tak samo jak i inne Pisma, na własną swoją zgubę.

Zwróćmy uwagę:

  • Dlaczego dzień sądu ostatecznego jeszcze nie nadszedł? Bo Bóg nikogo nie chce stracić, chce wszystkim dać czas, chce by wszyscy się nawrócili. Poza tym, Bóg inaczej niż człowiek liczy czas, więc składając obietnice niekoniecznie trzyma się naszej rachuby. To odpowiedź dla wszystkich, którzy myślą, że zapowiedź Jego powtórnego przyjścia jest obietnicą bez pokrycia...
     
  • W dzień sądu świat ulegnie zagładzie, a nastąpi nowe niebo i nowa ziemia... To trochę inaczej niż w innych tekstach biblijnych, gdzie mowa jest o przemienieniu tego świata w nowy. Sprzeczność? Niekoniecznie. Obraz jaki maluje przed naszymi oczyma ma pokazać radykalny koniec tego porządku świata i nastanie nowego. „Techniczne” szczegóły wydarzenia mają tu znaczenie drugorzędne. W każdym razie ten nowy świat będzie światem, w którym będzie „mieszkała sprawiedliwość”. Czyli będzie to świat lepszy niż ten, w którym tylu jest ludzi mających Boga za nic i takich którzy prześladują uczniów Chrystusa...
     
  • Piotr mówi też o „znalezieniu”  przez Boga w dniu sądu ziemi i dzieł na niej... To po prostu stwierdzenie, ze Bóg w tym dniu przyjrzy się temu, co ludzie na ziemi zrobili. Chodzi o sąd.
     
  • Wiedząc o czekającym ludzkość sądzie chrześcijanie powinni przygotować się na ten dzień przez dobre i święte życie. Dlaczego jest ono w pewnym sensie – jak pisze św. Piotr –  przyspieszaniem dnia paruzji? Ano skoro Bóg czeka na nawrócenie jak największej rzeszy ludzi, to im więcej takich jest, tym szybciej będzie mógł przyjść...

Życie chrześcijanina jest więc wychylone ku przyszłości. Jest (niecierpliwym) oczekiwaniem na przyjście Pana. Szkoda że w naszych czasach trochę zagubiliśmy ten rys pobożności. I kultywowane w dawnej Polsce powtarzanie podczas każdej Mszy roratniej „jestem gotowy na sąd Boży” zastępujemy oczekiwaniem na święta...

2C. Kontekst drugiego czytania Flp 1,4-6.8-11 ( w roku C)

Dziękuję Bogu mojemu, ilekroć was wspominam zawsze w każdej modlitwie, zanosząc ją z radością za was wszystkich - z powodu waszego udziału w [szerzeniu] Ewangelii od pierwszego dnia aż do chwili obecnej. Mam właśnie ufność, że Ten, który zapoczątkował w was dobre dzieło, dokończy go do dnia Chrystusa Jezusa. Słusznie przecież mogę tak o was myśleć, bo noszę was wszystkich w sercu jako tych, którzy mają udział w mojej łasce: zarówno w moich kajdanach, jak i w obronie Ewangelii za pomocą dowodów.  Albowiem Bóg jest mi świadkiem, jak gorąco tęsknię za wami wszystkimi [ożywiony] miłością Chrystusa Jezusa. A modlę się o to, aby miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej i bardziej w głębszym poznaniu i wszelkim wyczuciu dla oceny tego, co lepsze, abyście byli czyści i bez zarzutu na dzień Chrystusa, napełnieni plonem sprawiedliwości, [nabytym] przez Jezusa Chrystusa ku chwale i czci Boga.
 

Przytoczyłem cały fragment, bez opuszczeń, jakie poczyniono w lekcjonarzu. Czytanie drugie zazwyczaj nie jest tak ściśle związane z Ewangelia jak pierwsze. Mamy tu  jednak bardzo ciekawą wzmiankę: „Mam właśnie ufność, że Ten, który zapoczątkował w was dobre dzieło, dokończy go do dnia Chrystusa Jezusa”. Jest to przypomnienie, że wielkie dzieła Boże nie kończą się na wyprowadzeniu Izraela z Egiptu czy nawet przyjściu Jezusa Chrystusa, jego bolesnej męce i zmartwychwstaniu. To dzieło zostanie dokończone w „dniu Chrystusa Pana”, w dniu, w którym przyjdzie On powtórnie „sądzić żywych i umarłych, a królestwu Jego nie będzie końca”, w którym „otrze z oczu wszelką łzę”, i nastanie „Nowe Niebo i Nowa Ziemia” – bez żałoby, krzyku i trudu.

Chrześcijanin, choć żyje tu i teraz, jest świadom tego, że żyje jedną noga w przyszłości. Ta ulokowana w życiu wiecznym nadzieja pomaga mu inaczej patrzyć na doczesność

3. Kontekst Ewangelii Łk 1,26-38

Czytana tej niedzieli scena zwiastowania znajduje się na samym początku Ewangelii Łukasza. Zaraz po scenie zapowiedzi narodzin Jana Chrzciciela. Obie stanowią część szerszej opowieści o dzieciństwie Jezusa (Łk1-2). Nie ma ona na celu jedynie zaspokojenie ciekawości. Nie chodzi o sensacje z dzieciństwa Jezusa. Raczej o pokazanie, że spełniają się zapowiedzi Starego Testamentu. Bóg po raz kolejny wkracza w historię. Tym razem po to, by dać światu obiecanego Mesjasza, Zbawiciela.

Tak tak, światu. Nie tylko Izraelowi. Łukasz zamieszczony w trzecim rozdziale rodowód Jezusa wyprowadza aż od praojca Adama i jego Ojca, Boga.

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.

Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”.
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.

Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.
Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”

Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.

Na to rzekła Maryja: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” Wtedy odszedł od Niej anioł.

4. Warto zauważyć

Scenę tak bogatą w treść aż strach komentować. Bo zawsze coś ważnego i ciekawego można pominąć. Na pewno jednak warto parę spraw wyjaśnić.

  • „Dziewica poślubiona mężowi” brzmi trochę dziwnie. Podobnie jak słowa mężatki, że „nie zna męża” (pożycia z mężem) Warto więc wyjaśnić, że ślub w Izraelu miał w tamtych czasach dwa etapy. Najpierw zaślubiny, które my nazwalibyśmy może raczej uroczystymi zaręczynami, potem przeprowadzenie się pani młodej do pana młodego. Zwiastowanie ma miejsce między tymi dwoma etapami ślubu.
  • W scenie powtarza się imię króla Dawida. Tego króla, któremu Bóg obiecał, że jego potomek będzie zasiadał na tronie jego królestwa na wieki. Jednocześnie jest też mowa o postaci znacznie wcześniejszej: o wnuku Abrahama, Jakubie. To od niego wziął swój początek cały Izrael.
  • Ten Syn Maryi, potomek Dawida, będzie jednocześnie nazwany Synem Najwyższego. Ale że to nie jest nazwanie gołosłowne, mające jedynie na celu przypodobanie się władcy, świadczy obietnica, że będzie panował wiecznie, że jego panowaniu  nie będzie końca.  W tym kontekście także poczęcie z Ducha Świętego nie sposób widzieć jedynie jako jakiś inny sposób poczęcia nowego człowieka, ale jako udzielenie temu Dziecku boskiej natury.
  • Najważniejsze: mimo wątpliwości Maryja mówi „tak”.

Kiedy Ewa w Edenie miała wątpliwości, zdecydowała się powiedzieć Bogu „nie”. Przyniosło to ludzkości opłakane skutki. Maryja mimo wątpliwości i obaw (mogła zostać oskarżona o cudzołóstwo i zostać skazana na niesławę albo i śmierć) mówi Bogu „tak”. I przynosi światu Zbawiciela. Czyli – pośrednio – zbawienie.

5. W praktyce

Co to znaczy mówić Bogu „nie”? Co to znaczy mówić Mu „tak”? Wielu na początku skojarzy się to przede wszystkim z odrzuceniem czy pójściem za głosem powołania. Ale co z tymi, którzy już je odnaleźli? Albo tymi, którzy wciąż nie wiedzą co powinni robić?

Na właściwy trop naprowadza nas Ewa. Ona złamała Boży nakaz. Można w mówieniu Bogu „nie” lub „tak” widzieć też odrzucenie czy wierność zasadom Ewangelii. Tak, zasadom Ewangelii, nie przykazaniom. To znaczy... Dokładnie rzecz ujmując wierność przykazaniom w ich ewangelicznej interpretacji. Nie w interpretacji faryzeuszów, którzy potrafili trzymać się litery prawa, ale zupełnie wypaczyć jego sens.

Najważniejsze przykazanie? Miłuj Boga całym sercem i całą duszą, a bliźniego, jak siebie samego. To drugie Jezus rozwinął też jako nakaz miłowania się tak, jak On nas umiłował. A On, przypomnijmy, umarł za nas na krzyżu. Żeby już nie było żadnych wątpliwości, Jezus ujął to te jeszcze inaczej: „wszystko co byście chcieli, by ludzie wam czynili i wy im czyńcie”. A my mówimy „nie czy drugiemu co tobie niemiłe”. Wydaje się, że takie widzenie Bożego prawa powinno mieć mocniejsze przełożenie na praktykę życia codziennego. Zbyt łatwo rozgrzeszamy się z niewierności, które nie są wprost złamaniem któregoś z 10. przykazań. Ale na pewno są złamaniem zasad Ewangelii, a więc i tego, czego oczekuje od nas Bóg.

Wielkim wstrząsem była kiedyś dla mnie rozmowa z pewnym pobożnym chrześcijaninem, który usprawiedliwiał swojego szefa z pracy. Też pobożnego chrześcijanina. „Szef jest szefem i może o wszystkim decydować wedle uznania”. Co to konkretnie w tej sytuacji znaczyło? Może wedle uznania zwalniać, przesuwać na gorsze stanowiska, domagać się pracy ponad wyznaczony prawem czas. Może pomiatać swoimi pracownikami, stosować zasadę „dziel i rządź”, publicznie ich poniżać i jeszcze parę innych. Chrześcijanin rzeczywiście tak może?  Są sytuacje, w których zasada miłości bliźniego jak siebie samego nie obowiązuje? Dlaczego? Bo się nie uderzyło młotkiem, ale słowem? Bo się ukradło nie 1000 złotych, ale zdrowie albo dobre imię? Bo się nikogo nie oczerniło, ale tylko wbrew prawdzie zasugerowało, że jest kiepskim pracownikiem? Albo tylko milcząco przyzwalało na takie gnębienie kolegi z pracy?

Czasem podobne sytuacje mają miejsce w rodzinach. Mąż tyran domagając się współżycia mówi żonie „przecież mi ślubowałaś miłość i uczciwość małżeńską”, a tresowanym w posłuszeństwie dzieciom co i rusz przypomina o czwartym przykazaniu.

Mówić Bogu „tak” to chyba coś więcej niż tylko chodzenie do kościoła i powtarzanie, że się nikogo nie zabiło, żony nie zdradziło i niczego nie ukradło. Gdyby tylko na tym miała polegać wierność Bogu, czym byśmy się różnili od w miarę porządnych ateistów?