Dziecinada

Marcin Jakimowicz

GN 51/2013 |

publikacja 19.12.2013 00:15

Wchodzimy do przedszkoli z receptą: „Masz być taki jak tatuś i mamusia”. Jezus robi coś kompletnie odwrotnego: nam, „starym koniom”, pokazuje dzieci i mówi: „Jeśli nie staniecie się jak one, nie wejdziecie do królestwa”.

Dziecinada józef wolny /gn

Pamiętacie program „Od przedszkola do Opola”? Te szczerzące ząbki matki wypychające na scenę przerażone maluchy, które wykuły na blachę „Szparką sekretarkę” Maryli Rodowicz? Te wypowiedziane wprost lub wyczytywane między zdaniami tłumaczenia: „Sama chciałam zostać piosenkarką. Jakoś nie wyszło… Więc może moja córeczka…”. Wchodzimy do przedszkoli z receptą: „Masz być taki jak rodzice”. Jezus robi coś kompletnie odwrotnego: bierze na ręce dzieci i nakazuje zmianę kierunku: „Od Opola do przedszkola”. Dlaczego? Może dlatego, że małe dzieci absolutnie nie potrafią zasługiwać na miłość. Nie wyciągają listy dobrych uczynków, nie podbijają karty roboczogodzin modlitwy. Te cechy kopiują od nas wraz z wiekiem. Z roku na rok uczą się kombinować: na co zasłużę, gdy sprzątnę pokój? Potem wszystko idzie z automatu…

Objawił chwałę niemowlętom

Po latach okazuje się, że wiele naszych wyborów (których oczywiście dokonujemy jako „absolutnie wolni ludzie”) ma wspólny mianownik: zasługiwanie. Po 20 latach zastanawiam się (wiem, troszkę późno na takie refleksje), czy wybór kierunku studiów, które ukończyłem, nie był podyktowany tą właśnie motywacją… Mama skończyła prawo, koledzy wybierali ten kierunek. Pokazałem: zobaczycie, że się dostanę (wielu kandydatów na miejsce). Zobaczycie, że ukończę. Ukończyłem. Coś komuś udowodniłem? Zasłużyłem wreszcie na coś? Nie? Muszę się bardziej postarać? Każdego dnia robię coś obrzydliwego: staram się… kupić dar. Boże, jak drażni nas to słowo! W głębi serca nie potrafimy zaakceptować definicji charyzmatu: „5=D, czyli dar darmo dany dla drugiego” i zakłopotani szepczemy: Przepraszam, a ile to kosztuje? Przecież Kowalscy jeszcze nie zdążą odebrać od Nowaków świątecznej paczki z dołączoną flaszeczką, a już zaczynają kombinować: „Hm, a co damy w ramach rewanżu na sylwestra?”. Dzieci nie mają tego problemu. Patrzę na twarz rocznego Nikodemka, który nie opracował jeszcze żadnej strategii zasługiwania na cokolwiek, i przypomina mi się wołanie Jezusa: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś… prostaczkom”. Prostaczek to niezbyt szczęśliwe sformułowanie – wyjaśnia o. Augustyn Pelanowski. – Greckie nepios znaczy tyle, co niemowlęcy, dziecięcy, niedojrzały, dziecinny. Bóg objawił chwałę niemowlętom. Idąc na niedzielną Mszę, mijamy setki reklam chwilówek, pożyczek i kredytów i sklepów typu „Tani Armani”, a potem spotykając w Kościele absolutnie gratisową miłość Najwyższego (żadnych promocji, ofert, zniżek), czujemy się nieswojo. Dotarło to do mnie przed miesiącem. W tramwaju.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.