Papież karmi trędowatych

Wiesława Dąbrowska-Macura

publikacja 11.03.2014 23:01

W swojej pierwszej encyklice „Redemptor Hominis” Jan Paweł II napisał, że drogą Kościoła jest człowiek. Każdy człowiek, także, a może zwłaszcza, ubogi, chory, cierpiący.

Papież karmi trędowatych Roman Koszowski /GN

Takich ludzi papież zawsze potrafił dostrzec. Nawet wtedy, gdy inni starali się takie „mało reprezentacyjne” osoby ukryć. Tak było np. w czasie pielgrzymki do Angoli.  Jeden z biskupów chciał pokazać Ojcu Świętemu wyjątkowe miejsce – pozostałości pierwszego wybudowanego w tym kraju kościoła. Barwnie opowiadał historię świątyni, ale papież myślał o mieszkańcach widocznych z tego miejsca ruder. Kiedy biskup skończył, Jan Paweł II ruszył w kierunku tych ruder i zatrzymał się przed jedną z nich. Mieszkająca tam rodzina była bardzo zaskoczona. A papież usiadł z nimi przed domem i zaczął rozmawiać, a potem żartować z dziećmi – wspominał kiedyś papieski fotograf Arturo Mari. Cały świat obiegło zrobione przez niego zdjęcie, na którym widać Jana Pawła II siedzącego przed lepianką ubogiej rodziny na plastikowym, ogrodowym krzesełku, przytulającego wciskające mu się pod pachę dziecko, z zainteresowaniem słuchającego opowieści tych biednych ludzi. 

„Atrakcja” Matki Teresy

Jan Paweł II bardzo dbał o to, aby w programie każdej zagranicznej pielgrzymki znalazło się spotkanie z chorymi. Arturo Mari uważa, że te najbardziej wzruszające miały miejsce w leprozoriach, do których zabierała Ojca świętego matka Teresa czy na należącej do Korei Południowej wyspie dla trędowatych. „Wielu z nas nie mogło nawet patrzeć na tych nieboszczyków, na ludzi zdeformowanych, bez twarzy. A on dotykał ich, głaskał, przytulał do serca, całował, błogosławił, pomagał im jeść. Kiedyś przyklęknął tuż przy ślepcu i karmił go cierpliwie łyżeczką”  – wspominał Arturo Mari w książce „Do zobaczenia w raju”.

W jednym z wywiadów papieski fotograf wspominał wizytę Jana Pawła II w szpitalu dla chorych na AIDS w Kinszasie. Papież wziął na ręce płaczącego chłopczyka, którego ciało pokryte było ranami, w których zagnieździły się muchy. Zaczął go kołysać, swoją chusteczką otarł mu buzię. Dziecko przestało płakać. Opuszczając szpital papież podszedł do dwóch afrykańskich zakonnic, które pracowały w tym szpitalu, uklęknął przed nimi i pocałował w rękę.

Papieski fotograf uważa, że „to nie były tylko gesty, to była prawdziwa miłość, której dawał wyraz zawsze, instynktownie, kiedy tylko znalazł się przy kimś, kto go potrzebował”.

Bezdomni w Watykanie

O otwarcie schroniska dla bezdomnych w pobliżu Watykanu poprosiła Jana Pawła II Matka Teresa z Kalkuty. Swej prośby nie musiała powtarzać. Papież już o tym myślał. Z pomysłem zorganizowania w Watykanie domu miłosierdzia wrócił z pielgrzymki do Indii. Tam widział, jak siostry ze zgromadzenia założonego przez Matkę Teresę opiekują się ludźmi najbardziej potrzebującymi, odrzuconymi przez wszystkich. A w pobliżu Watykanu nie raz widywał bezdomnych i głodnych w różnych językach żebrzących o parę groszy. Słyszał o rzeszach bezrobotnych bezskutecznie szukających zatrudnienia. I szczerze martwił się o tych ludzi. Modlił się za nich w swej prywatnej kaplicy i chciał coś dla nich zrobić.

Trzeba w Watykanie stworzyć miejsce, w którym znajdą konkretną pomoc: nocleg i posiłek – oznajmił swoim współpracownikom. Nie byli zachwyceni, przekonywali, że to niezbyt bezpieczne, ale papież nalegał.  Znaleziono więc odpowiedni budynek w narożniku Watykanu, niedaleko bramy prowadzącej do Auli Pawła VI, który zaadaptowano na schronisko dla bezdomnych. W watykańskim murze trzeba było wykuć nowe drzwi, aby zgłaszający się po pomoc mieli łatwy dostęp do budynku i przyległego dziedzińca. Prace trwały niecały rok. Ostatecznie schronisko nazwane Dono di Maria (dar Maryi) otworzył sam papież 21 maja 1988 r.

Księża usługują biednym

W watykańskim schronisku dla bezdomnych pracuje osiem sióstr oraz kilkoro wolontariuszy. W kuchni domu miłosierdzia często można spotkać księży i kleryków z rzymskich seminariów, pomagających przy przygotowywaniu gorących posiłków lub paczek żywnościowych dla rzymskich bezdomnych, roznoszących kolacje lub zmywających naczynia. W refektarzu schroniska jest miejsce tylko dla 70 osób. Ci, którzy się nie zmieszczą, otrzymują paczki żywnościowe. Nikt nie odejdzie bez pomocy.

Jan Paweł II sam troszczył się o watykańskie schronisko dla bezdomnych – odwiedzał je sześć razy, często przesyłał żywność. Tradycją stały się też jego wizyty w jadłodajni dla ubogich prowadzonej na rzymskim Zatybrzu przez Wspólnotę św. Idziego. Ojciec święty odwiedzał ją przed Bożym Narodzeniem. Siadał przy stole wśród ubogich, słuchał ich opowieści i zjadał z nimi skromny posiłek.