Dobry materiał na świętych

Andrzej Macura

publikacja 25.06.2014 15:15

Garść uwag do czytań na uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła z cyklu „Biblijne konteksty”.

Piotr i Paweł Andrzej Macura / CC-SA 3.0 Piotr i Paweł
Jeden zaznał grzechu zaparcia się Mistrza, drugi nawet Go prześladował

Uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła. Wspólny mianownik czytań? Oczywiście pokazanie obu Apostołów. I to zarówno w czytaniach z samej uroczystości, jak i z jej wigilii. Głębszych powiązań między nimi nie ma. Ale... Może tym razem „Biblijne konteksty” skonstruujemy nieco inaczej. Komentując czytania zarówno z wigilii jak i z samej uroczystości. Układają się bowiem w pewną ciekawą całość.

1. Piotr. Zapowiedź wybrania Mt 16,13-19

Najpierw scena przytoczona w Ewangelii z dnia. Najbardziej brzemienna dogmatyczną treścią. Wyznanie Piotra w Cezarei Filipowej. Wyjęta z samego środka działalności Jezusa. W tej Ewangelii już po historii powołania Piotra i z jego chodzeniem po wodzie....

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” A oni odpowiedzieli: „Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków”. Jezus zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?”. Odpowiedział Szymon Piotr: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”.

Na to Jezus mu rzekł: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”
(Mt 16,13-19).

Co uderza?  Już tu Piotr jawi się jako ten, który lubi wyjść przed szereg. Podobnie jak wtedy, gdy zechciał razem z Jezusem chodzić po wodzie. Zrobi tak jeszcze kilka razy. Niebawem jako jeden z trzech wybranych zobaczy przemienionego Jezusa, a potem, w noc przed męką mistrza padną buńczuczne zapewnienia, z których niewiele wyniknie.

Piotr, trochę w imieniu wszystkich, wyznaje wiarę w Jezusa jako Mesjasza. Jak pokaże dalsza historia, rozumie ten tytuł jak wszyscy Żydzi tego czasu: wielki król, który doprowadzi do odrodzenia wielkiego Izraela. Dlatego, kiedy Jezus za chwilę zapowie swoją mękę, Piotr zacznie Go ganić. I usłyszy w odpowiedzi „zejdź mi z oczu szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku”. Ale prawdą pozostaje, że to dzięki Niemu uczyniony został kolejny krok na drodze rozpoznania Jezusa przez uczniów. Nie bał się narazić na ewentualna naganę czy wyśmianie.

Jezus w tym  wyznaniu Piotra odnajduje działanie Ojca. Czy był to dla niego znak wybrania Piotra? Czy po prostu uznał, że ktoś, kto otwiera się na działanie Ojca dobrze do trudnej funkcji się nadaje? W każdym razie:

  • zapowiada Piotrowi, że na nim zbuduje Kościół, którego piekło nie pokona. Kościół, czyli zgromadzenie, wspólnotę.... Zbuduje więc wspólnotę, której nie pokona piekło.
     
  • Dalej zapowiada, że da mu klucze królestwa niebieskiego. Rozumieć to chyba należy chyba nie tylko jako funkcje otwierania czy zamykania drzwi do nieba. Królestwo niebieskie nie jest bowiem tożsame z niebem rozumianym jako zaświaty. To królestwo Boże, które rozpoczyna się już tu na ziemi. Od Piotra zależy (nie od jego kaprysu, ale od roztropnej troski), czy ktoś w tym królestwie jest, czy nie.
     
  • Jednocześnie Jezus zapowiada, że przekaże mu władzę związywania i rozwiązywania, czyli najpewniej  władzę ustalania praw, zasad, które choć ustanowione na ziemi, będą respektowane w niebie.  Od niego w pewnym sensie będzie zależało Boże prawo.

Jest więc gorliwy, ale niewiele jeszcze pojmujący Piotr i jest niesamowita obietnica: będziesz fundamentem Kościoła, kimś, od kogo zależeć będzie możliwość wejścia do królestwa i który będzie mógł ustanawiać obowiązujące w niebie prawa. Na temat znaczenia tej sceny dla katolickiej eklezjologii, przekazywania owego Piotrowego prymatu można napisać całe elaboraty. Tu jednak zauważmy tylko, jak obietnica Jezusa realizuje się w dziejach...

  • Kościół na skale. Kościół, i to szczególnie ten zbudowany na Piotrze, katolicki, wydaje się szczególnie odporny na działanie sił przeciwnych Chrystusowi. Mimo wszystkich dziejowych zawieruch, schizm, herezji, barbarzyńskich hord, które – zdawało się – wykorzenia wiarę w Chrystusa, ten Kościół trwa. I ciągle się rozrasta...
  • Klucze królestwa. Trudno nie zauważyć, że dzisiejszych czasach wiara w Chrystusa trwa, bo jest przekazywana. Nieprzerwanie od dwóch tysięcy lat. Czyli Kościół ciągle otwiera przed ludźmi Królestwo. Ale też i w niektórych wypadkach zamyka. Na przykład gdy spowiednik odmawia rozgrzeszenia albo gdy Kościół orzeka, że ktoś jest ekskomunikowany...
     
  • Związywanie i rozwiązywanie. Można się zżymać na ustalone przez Kościół Piotra zasady, ale obowiązują. To na przykład obowiązek uczestnictwa w niedzielę i niektóre święta w Eucharystii, to piątkowa wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych czy obowiązek corocznej Komunii. Ba, także w pewnym sensie cała liturgia, łącznie ze sposobem sprawowania niektórych sakramentów. Przecież praktyki pokutne w pierwotnym kościele wyglądały inaczej , a spowiedź uszna nie była znana. Ale Kościół Piotra ustalił tak, a nie inaczej,. I tego trzeba słuchać.

2. Piotr. Potwierdzenie wybrania J 21,15-19

Ta scena rozgrywa się już znacznie później. Już po momencie największej próby, jaką była śmierć Jezusa. Piotr nie zdał egzaminu. Po swojemu gorliwy w Ogrójcu, gdy tłum przyszedł aresztować Jezusa, chwycił za miecz. Potem poszedł za Mistrzem do domu arcykapłana. Pewnie kombinował, że będąc na miejscu jakoś będzie się mógł Mistrzowi przydać. Czy stchórzył? Jego zaparcie się Jezusa wygląda raczej na taktyczny wybieg, który miał go uchronić przed przedwczesnym zdemaskowaniem. I chyba dopiero gdy kogut zapiał, a Jezus spojrzał na niego, Piotr zrozumiał, co tak naprawdę się stało. Stąd Jego łzy...

Dlaczego nie poszedł pod krzyż? W każdym razie na wieść o pustym grobie pierwszy z Janem pobiegł. A potem rzucił się w wodę gdy po raz kolejny zobaczył Jezusa na brzegu Jeziora Galilejskiego. Wtedy właśnie rozgrywa się scena przytoczona w Ewangelii Wigilii uroczystości.

Gdy Jezus ukazał się swoim uczniom i spożył z nimi śniadanie, rzekł do Szymona Piotra: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?”. Odpowiedział Mu: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego: „Paś baranki moje”.

I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?” Odparł Mu: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego: „Paś owce moje”.

Powiedział mu po raz trzeci: „Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?” Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: „Czy kochasz Mnie?” I rzekł do Niego: „Panie, ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”.

Rzekł do niego Jezus: „Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz”. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: „Pójdź za Mną!”

Piękna scena. Taka zakorzeniona w przeszłości, a jednocześnie wychylona ku przyszłości. Piotr trzy razy się zaparł, teraz trzy razy Jezus pyta go o miłość. I zapowiada, jaki spotka go koniec...

Najważniejsze jednak w tej scenie jest potwierdzenie powołania Piotra. Paś owce moje, paś moje baranki, z owym powtórzonym na końcu „pójdź za mną” to jakby przyjęcie go na nowo w grono Apostołów. Jakby Jezus mówił: sam się z tego grona wykluczyłeś, ale Ja cię na powrót przyjmuję....

Piękne prawda? Bożych planów wobec człowieka nie są w stanie zniszczyć żadne upadki. Bóg zawsze pozostaje wierny. Tylko stanowcze „nie” człowieka mogłoby tu cokolwiek zmienić.

Wydaje się, że to, co wydarzyło się w noc przed śmiercią Jezusa było dla Piotra wielką nauczką. Odtąd, owszem, będzie stawał jako pierwszy spośród Apostołów. Ale ze zdecydowanie większa pokorą. Nawet z grzechu może ostatecznie wyniknąć jakieś dobro. Trzeba tylko pozwolić działać w sobie Bożej łasce...

3. Piotr.  W drodze ku krzyżowi Dz 3,1-10; Dz 12,1-11

Najpierw czytanie z wigilii uroczystości....  To początek Dziejów Apostolskich. Jest po zesłaniu Ducha Świętego i po pierwszym wystąpieniu Piotra. Utworzyła się już pierwsza wspólnota, są owoce w postaci pierwszych nawróceń. Za chwile Piotr przemówi po raz drugi... Póki co wchodzą z Janem do świątyni.

Gdy Piotr i Jan wchodzili do świątyni na modlitwę o godzinie dziewiątej, wnoszono właśnie pewnego człowieka, chromego od urodzenia. Kładziono go codziennie przy bramie świątyni, zwanej Piękną, aby wstępujących do świątyni prosił o jałmużnę. Ten, zobaczywszy Piotra, i Jana, gdy mieli wejść do świątyni, prosił ich o jałmużnę.

Lecz Piotr wraz z Janem, przypatrzywszy mu się, powiedzieli: „Spójrz na nas”. A on patrzył na nich, oczekując od nich jałmużny. Piotr powiedział: „Nie mam srebra ani złota, ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!” I ująwszy go za prawą rękę, podniósł go. Natychmiast też odzyskał władzę w nogach i stopach. Zerwał się i stanął na nogach, i chodził, i wszedł z nimi do świątyni, chodząc, skacząc i wielbiąc Boga.

A cały lud zobaczył go chodzącego i chwalącego Boga. I rozpoznawali w nim tego człowieka, który siadał przy Pięknej Bramie świątyni, aby żebrać, i ogarnęło ich zdumienie i zachwyt z powodu tego, co go spotkało.


Już inny Piotr, prawda? Dalej odważny, ale już wyraźnie pokorniejszy. Działanie Ducha Świętego? Świadomość, że został wyróżniony mimo zaparcia się? Pewnie obie te sprawy. „W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!”. Już nie w pierwszym szeregu, ale z Janem. I pokornie schowany za swoim Mistrzem. Bo przecież to On daje łaskę, to On uzdrawia....

I druga scena. Rozgrywająca się już nieco później. Kościół się rozrósł, dotknęły go już poważniejsze prześladowania. Nawrócił się już i zaangażował w życie Kościoła Szaweł – Paweł . I dochodzi do pierwszych sporów. O konieczność zachowania przez pogan wstępujących do Kościoła przepisów mojżeszowego prawa. Piotr musi się tłumaczyć, dlaczego przyjął do Kościoła pogan: jak mógł się sprzeciwiać Bogu, który im tez udzielił swojego Ducha? Ale przychodzą i inne problemy.

W owych dniach Herod zaczął prześladować niektórych członków Kościoła. Ściął mieczem Jakuba, brata Jana, a gdy spostrzegł, że to spodobało się Żydom, uwięził nadto Piotra. A były to dni Przaśników. Kiedy go pojmał, osadził w więzieniu i oddał pod straż czterech oddziałów, po czterech żołnierzy każdy, zamierzając po Święcie Paschy wydać go ludowi. Strzeżono więc Piotra w więzieniu, a Kościół modlił się za niego nieustannie do Boga.

W nocy, po której Herod miał go wydać, Piotr, skuty podwójnym łańcuchem, spał między dwoma żołnierzami, a strażnicy przed bramą strzegli więzienia. Wtem zjawił się anioł Pański i światłość zajaśniała w celi. Trąceniem w bok obudził Piotra i powiedział: „Wstań szybko!” Równocześnie z rąk Piotra opadły kajdany. „Przepasz się i włóż sandały!” - powiedział mu anioł. A gdy to zrobił, rzekł do niego: „Narzuć płaszcz i chodź za mną!”

Wyszedł więc i szedł za nim, ale nie wiedział, czy to, co czyni anioł, jest rzeczywistością; zdawało mu się, że to widzenie. Minęli pierwszą i drugą straż i doszli do żelaznej bramy, prowadzącej do miasta. Ta otwarła się sama przed nimi. Wyszli więc, przeszli jedną ulicę i natychmiast anioł odstąpił od niego. Wtedy Piotr przyszedł do siebie i rzekł: „Teraz wiem na pewno, że Pan posłał swego anioła i wyrwał mnie z ręki Heroda i z tego wszystkiego, czego oczekiwali Żydzi”.


Kolejne wielkie doświadczenie mocy Boga. Piotr z czasem chyba coraz mocniej rozumiał, że zawsze jest w Jego rękach. I dlatego pokorniał. Niespecjalnie będzie się bronił, gdy Paweł we wspomnianej juz sprawie zasad, na których poganie mają wstępować do Kościoła, zarzuci mu dwulicowość. W końcu, jak wiemy dzięki świadectwom pozabiblijnym, poniesie męczeńską śmierć w Rzymie, przybity jak Jego Mistrz do krzyża. Tyle że na swoje życzenie, do góry nogami. Bo ciągle nie czuł się godny...

Co by było, gdyby głową pierwotnego Kościoła był Piotr, który nie zaparł się Jezusa? Oczywiście nie wiemy. Możemy przypuszczać, że kierował by Nim Piotr, skłonny do wychodzenia przez szereg gwałtownik. Upokorzony swoim zaparciem się, dalej mocny, ale już nie tak pewny siebie, całkowicie zaufał Bogu. Cokolwiek robił, czegokolwiek doświadczał, szukał w tym woli swojego Zmartwychwstałego Mistrza. I chyba taki Piotr, pokorny i zasłuchany w Mistrza był w swoich czasach najlepszą  z możliwych skał, na których Chrystus powolutku budował swój Kościół....

4. Paweł. Od prześladowcy do męczennika Ga 1,11-20; 2 Tm 4,6-9.17-18

Liturgia słowa uroczystości Piotra i Pawła temu drugiemu poświęca znacznie mniej miejsca. Zarówno w mszy wigilii jak i samego dnia uroczystości przytacza jedynie fragmenty jego listów. Ale chyba nie ma potrzeby powtarzania tu jego życiorysu. Bo oba fragmenty zestawione ze sobą pięknie go streszczają. Choć oczywiście brakuje tu szczegółów, widać w nich drogę, którą przeszedł Paweł. Najpierw fragment z listu do Galatów, z mszy wigilii.

Oświadczam wam, bracia, że głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus. Słyszeliście przecież o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości o judaizm przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków.

Gdy jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie, bym Ewangelię o Nim głosił poganom, natychmiast, nie radząc się ciała i krwi ani nie udając się do Jerozolimy, do tych, którzy Apostołami stali się pierwej niż ja, skierowałem się do Arabii, a później znowu wróciłem do Damaszku.

Następnie, trzy lata później, udałem się do Jerozolimy dla zapoznania się z Kefasem, zatrzymując się u niego tylko piętnaście dni. Spośród zaś innych, którzy należą do grona Apostołów, widziałem jedynie Jakuba, brata Pańskiego. A Bóg jest mi świadkiem, że w tym, co tu do was piszę, nie kłamię.

Znamienne, prawda? Najbardziej znanym nam dziś głosicielem Ewangelii z tamtych czasów jest ktoś, kto nie znał Jezusa za jego ziemskiego życia. Znał go dzięki objawieniu, jakie otrzymał. To nasuwa oczywiście pytanie o jego wiarygodność. Ale spokojnie. Jego działania i nauczanie były przecież mniej czy bardziej poddane kontroli Kościoła, o czym świadczy tzw. sobór jerozolimski, na którym ustalono zasady przyjmowania pogan do Kościoła. Paweł, jako lepiej wykształcony od Apostołów (rybacy, celnik, to raczej nie intelektualiści) potrafił chyba tylko mocniej odcisnąć na Kościołach piętno swojej osobowości swojej teologii

Nie powinniśmy jednak nawet myśleć, że swoją ekspansję Kościół pierwszych wieków zawdzięczał głównie Pawłowi. Apostołowie i ci, którzy ich dobrze znali też mocno się w misję angażowali. Tyle że Paweł był chyba pierwszym, który tak zdecydowanie wszedł z Ewangelią w świat pogan.

Dokąd go to zaprowadziło? Jego, prześladowcę, a potem wielkiego głosiciela Ewangelii?  O tym już w czytaniu z dnia. Z drugiego listu do Tymoteusza.

Krew moja już ma być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim którzy umiłowali pojawienie się Jego.

Pospiesz się, by przybyć do mnie szybko. Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie Ewangelii i żeby wszystkie narody je posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa. Wyrwie mię Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mię, przyjmując do swego królestwa niebieskiego; Jemu chwała na wieki wieków. Amen.


Cóż tu komentować... Paweł pisze te słowa w obliczu spodziewanej rychłej śmierci. Kiedyś  o swoim wcześniejszym uwięzieniu pisał ze znacznie większym optymizmem. Choć w sumie... To też wielki optymizm. Sięgający poza granicę śmierci... „Wyrwie mię Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mię, przyjmując do swego królestwa niebieskiego; Jemu chwała na wieki wieków. Amen”.

5. W praktyce

Grzesznicy to dobry materiał na świętych. Taki wniosek można wyciągnąć wpatrując się w życie świętych Piotra i Pawła. Pierwszy z wyrywnego i chyba trochę zbyt mocno lubiącego brylować Szymona stał się po przejściach związanych ze śmiercią Jezusa skałą z pokorą wsłuchująca się w to, co mówił do niego Duch. Drugi z wroga Jezusa stał się jego wielkim głosicielem. Czy to jakaś norma?

Trudno powiedzieć. Trudno jednak też oprzeć się wrażeniu, że dawniejsi wrogowie Jezusa, czy tacy, którzy wiedzieli swoje wiele się Jezusem nie przejmując, utytłani w grzechach po uszy, znacznie mocniej stoją potem przy Jezusie niż ci, którzy większych grzechów nie zaznali. Bo stanie przy Jezusie jest ich wyborem. Nie świętoszkowatością wynikającą z braku okazji.

Wydaje się, że patrząc na ludzi wokół siebie koniecznie trzeba o tym pamiętać. I to nie tylko wtedy, gdy z nadzieją patrzymy na przemiany, jakie zachodzą nieraz w młodych ludziach; gdy po latach szaleństw powoli się statkują. Wydaje się, że podobnie trzeba patrzyć na tych, których dawne grzechy wychodzą nagle na jaw. To że kiedyś żyli byle jak nie znaczy, że są niegodni piastowania różnorakich funkcji. Ważne czy tu i teraz są gotowi dla Jezusa oddać swoje życie.