Ezechiel: Uczeń

Elżbieta i Piotr Krzewińscy

publikacja 13.12.2014 20:52

Bycie w szkole wiary nigdy się nie kończy, ponieważ człowiek nigdy nie przeniknie całej głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga.

Ezechiel: Uczeń Henryk Przondziono /Foto Gość

Tekst do medytacji

Patrzyłem, a oto wiatr gwałtowny nadszedł od północy, wielki obłok i ogień płonący <oraz blask dokoła niego>, a z jego środka [promieniowało coś] jakby połysk stopu złota ze srebrem, <ze środka ognia>. Pośrodku było coś, co było podobne do czterech istot żyjących. Oto ich wygląd: miały one postać człowieka. Każda z nich miała po cztery twarze i po cztery skrzydła. Nogi ich były proste, stopy ich zaś były podobne do stóp cielca; lśniły jak brąz czysto wygładzony. Miały one pod skrzydłami ręce ludzkie po swych czterech bokach. Oblicza <i skrzydła> owych czterech istot - skrzydła ich mianowicie przylegały wzajemnie do siebie - nie odwracały się, gdy one szły; każda szła prosto przed siebie. Oblicza ich miały taki wygląd: każda z czterech istot miała z prawej strony oblicze człowieka i oblicze lwa, z lewej zaś strony każda z czterech miała oblicze wołu i oblicze orła, <oblicza ich> i skrzydła ich były rozwinięte ku górze; dwa przylegały wzajemnie do siebie, a dwa okrywały ich tułowie. Każda posuwała się prosto przed siebie; szły tam, dokąd duch je prowadził; idąc nie odwracały się.
W środku pomiędzy tymi istotami żyjącymi pojawiły się jakby żarzące się w ogniu węgle, podobne do pochodni, poruszające się między owymi istotami żyjącymi. Ogień rzucał jasny blask i z ognia wychodziły błyskawice. Istoty żyjące biegały tam i z powrotem jak gdyby błyskawice.
Przypatrzyłem się tym istotom żyjącym, a oto przy każdej z tych czterech istot żyjących znajdowało się na ziemi jedno koło. Wygląd tych kół <i ich wykonanie> odznaczały się połyskiem tarsziszu, a wszystkie cztery miały ten sam wygląd i wydawało się, jakby były wykonane tak, że jedno koło było w drugim. Mogły chodzić w czterech kierunkach; gdy zaś szły, nie odwracały się idąc. Obręcz ich była ogromna; przypatrywałem się im i oto: obręcz u tych wszystkich czterech była pełna oczu wokoło. A gdy te istoty żyjące się posuwały, także koła posuwały się razem z nimi, gdy zaś istoty podnosiły się z ziemi, podnosiły się również koła. Dokądkolwiek poruszał je duch, tam szły także koła; równocześnie podnosiły się z nimi, ponieważ duch życia znajdował się w kołach. Gdy się poruszały [te istoty], ruszały się i koła, a gdy przestawały, również i koła się zatrzymywały: gdy one podnosiły się z ziemi, koła podnosiły się również, ponieważ duch życia znajdował się w kołach. Nad głowami tych istot żyjących było coś jakby sklepienie niebieskie, jakby kryształ lśniący, rozpostarty ponad ich głowami, ku górze. Pod sklepieniem skrzydła ich były wzniesione, jedno obok drugiego; każde miało ich po dwa, którymi pokrywały swoje tułowie. Gdy szły, słyszałem poszum ich skrzydeł jak szum wielu wód, jak głos Wszechmogącego, odgłos ogłuszający jak zgiełk obozu żołnierskiego; natomiast gdy stały, skrzydła miały opuszczone. Nad sklepieniem które było nad ich głowami, rozlegał się głos; gdy stały, skrzydła miały opuszczone.
Ponad sklepieniem, które było nad ich głowami, było coś, o miało wygląd szafiru, a miało kształt tronu, a na nim jakby zarys postaci człowieka. Następnie widziałem coś jakby połysk stopu złota ze srebrem, <który wyglądał jak ogień wokół niego>. Ku górze od tego, co wyglądało jak biodra, i w dół od tego, co wyglądało jak biodra, widziałem coś, co wyglądało jak ogień, a wokół niego promieniował blask. Jak pojawienie się tęczy na obłokach w dzień deszczowy, tak przedstawiał się ów blask dokoła. Taki był widok tego, co było podobne do chwały Pańskiej. Oglądałem ją. Następnie upadłem na twarz i usłyszałem głos Mówiącego.

(Ez 1,4-28)

Zobaczył chwałę

Uczeń to ktoś, kto czegoś nie wie i idzie do kogoś, kto wie. Uczy się od niego. Zdobywa nie tylko wiedzę, ale i umiejętności.

Uczeń to ktoś, kto uznaje swoją niewiedzę. Kto zdaje sobie sprawę z istnienia czegoś, co przekracza – na razie – jego możliwość pojmowania i rozumienia.

Trzeba mieć w sobie pokorę, by być uczniem. Człowiek ma taką pokorę, gdy zgadza się być uczniem Boga.

Bycie w tej szkole nigdy się nie kończy, ponieważ człowiek nigdy nie przeniknie całej głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga. I pięknie pokazuje to prorok Ezechiel.

Próbował na sposób ludzki przedstawić chwałę Pańską. Dla opisania tego, co ujrzał, mógł jednak użyć tylko ludzkich pojęć, niosących w sobie jedynie ludzkie treści. Dlatego często pisze: „coś jakby”, „coś podobne”, „jak gdyby”, „wydawało się, jakby”.

Ponad sklepieniem, było coś, co miało wygląd szafiru, a miało kształt tronu, a na nim jakby zarys postaci człowieka. Następnie widziałem coś jakby połysk stopu złota ze srebrem, który wyglądał jak ogień wokół niego. Ku górze od tego, co wyglądało jak biodra, i w dół od tego, co wyglądało jak biodra, widziałem coś, co wyglądało jak ogień, a wokół niego promieniował blask. Jak pojawienie się tęczy na obłokach w dzień deszczowy, tak przedstawiał się ów blask dokoła. Taki był widok tego, co było podobne do chwały Pańskiej.

Ezechiel starał się jak najlepiej przybliżyć innym to, co zobaczył, a jednak nadal to, co opisał, pozostaje pełne tajemnicy i niemożliwe jest do przedstawienia w sposób jasny i zrozumiały dla każdego człowieka. Opis ten pokazuje jednak nadzwyczajność i niepojmowalność chwały Bożej przez człowieka, jej piękno i niesamowitość.

Jakże często w życiu staramy się ująć w słowa to, co czujemy, co myślimy, nasze przeżycia i doświadczenia. Mimo że opisujemy to drugiemu człowiekowi, napotykamy często i tak pewną barierę we wzajemnym zrozumieniu. Może to w jakiś sposób zniechęcać do kontaktu z drugim człowiekiem, ale tylko wtedy, gdy nie ma w nas miłości do niego.

Im bardziej kogoś się kocha, tym bardziej chce mu  się przybliżyć swój świat. Poświęci się wiele czasu i sił, by wprowadzić go w swoją tajemnicę. Miłość daje człowiekowi wiele cierpliwości i łagodności, wytrwałości, gdyż otwiera na przyjęcie tajemnicy „innego”, a zarazem wlewa w serce człowieka miłującego ufność, że zostanie się przyjętym, zaakceptowanym. Zniechęcenie zaś i rezygnacja, nieufność w relacji z drugim człowiekiem, to objaw braku miłości.

Człowiek postępuje tak wobec drugiego człowieka wówczas, gdy zrozumie, że Bóg postępuje tak wobec niego. Dostrzeżenie tej Bożej miłości, przyjęcie jej w swoim życiu, to – można by rzec – pierwsza klasa w szkole Jezusa.

Bo tylko od Boga, od Źródła Miłości, człowiek może uczyć się, czym jest miłość i co to znaczy „kochać”. A im dłużej jest się w tej szkole, tym więcej się umie.

Następuje swoista „promocja” do następnej klasy. Tylko że świadectwem przejścia na „wyższy” poziom nie jest jakiś kawałek papieru z czerwonym paskiem. Świadectwem tym jest coraz większy pokój, trwający w sercu, w obliczu nawet najtrudniejszych, najbardziej bolesnych sytuacji.

To większa gotowość do wybaczania przyjaciołom, którzy zdradzili i opuścili w chwili próby, jak uczniowie Jezusa w Ogrodzie Oliwnym. To wybaczenie prześladowcom i szydercom, którzy czynią zło z powodu swojej niewiedzy co do istoty zła. To umiejętność powierzenia siebie w ręce miłosiernego Ojca.

Rozważając mękę i śmierć Jezusa można dostrzec, że Człowiek ten osiągnął mistrzostwo w szkole Bożej miłości. Ezechiel to zobaczył: „Ponad sklepieniem, które było nad ich głowami, było coś, o miało wygląd szafiru, a miało kształt tronu, a na nim jakby zarys postaci człowieka. Następnie widziałem coś jakby połysk stopu złota ze srebrem, <który wyglądał jak ogień wokół niego>. Ku górze od tego, co wyglądało jak biodra, i w dół od tego, co wyglądało jak biodra, widziałem coś, co wyglądało jak ogień, a wokół niego promieniował blask. Jak pojawienie się tęczy na obłokach w dzień deszczowy, tak przedstawiał się ów blask dokoła. Taki był widok tego, co było podobne do chwały Pańskiej.

Zobaczył Wcielenie Bożej Chwały – Jednorodzonego Syna Ojca, Jezusa. Chrystus jest jak blask, jak tęcza w dzień deszczowy. Oglądamy Chwałę Bożą we wszystkim, co Bóg stworzył, i jeśli na to pozwolimy, ta Chwała nas ogarnie.

Ezechiel w swojej wizji ujrzał także obręcz, pełną oczu. Jest to symbol wszechwiedzy Boga. Bóg jako najlepszy Pedagog zna możliwości każdego ucznia. Stawia przed każdym zadanie, dopasowane do jego talentów i możliwości. Każdy uczeń może wzrastać w szkole miłości – jeśli zechce.

Gdzieś w środku nas jest takie przekonanie, że gdy człowiek żyjący tu, na ziemi, nie jest już w stanie więcej wzrastać w miłości, nie jest już w stanie niczego więcej się w tym temacie nauczyć, wtedy Pan zabiera go do siebie. Wówczas, widząc twarzą w twarz Miłość, oczyszczający ogień czyśćca wypali wszelkie ludzkie lenistwo i nieumiejętność, jakich szkoła życia nie zdołała wykorzenić.

Jednocześnie nasze bycie uczniem nie kończy się wraz ze śmiercią. Całą wieczność będziemy zgłębiali Bożą miłość do nas, bo jest to „przedmiot” nie do pojęcia.