Postanawiam z miłości

ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 14.03.2015 22:35

Dostrzegłem dobro, które od zawsze widzi we mnie Bóg i chcę, by wypełniło moje serce, całe życie, przemieniło relacje z Nim i z bliźnimi.

Postanawiam z miłości Henryk Przondziono /Foto Gość „Jesteś wartościowy, miły, jest w tobie coś pięknego, co musi rozkwitnąć”

Dlaczego w refleksji o rachunku sumienia, zamiast poszukiwania metod, wskazywania na źródła i pomoce, zatrzymaliśmy się nad tym, co chce nam powiedzieć Bóg? Dlaczego zamiast opisywania konkretnych sposobów wyrażania żalu i skruchy za grzechy, wpatrywaliśmy się w Oblicze, po którym spływają łzy?

Odwołajmy się do dramatycznych, ale jakże celnych spostrzeżeń Jean Vanier’a, zapisanych w jego refleksjach o wspólnocie:

Bardzo jest niebezpiecznie spotkać człowieka, który nie kocha naprawdę. Gdy ktoś został głęboko zraniony i odrzucony jako gorszy, jego rany mu mówią: „Nic nie jestem wart, jestem zły. Nikt nie chce mnie kochać. Nikt mnie nie pokocha.” Dziecko, które tego zaznało, staje się gwałtowne i agresywne: stara się zniszczyć piekło, które je otacza. Taki jest świat młodocianych przestępców, którzy zapełniają nasze domy poprawcze, Przepełnia ich nienawiść, bo nikt im nie powiedział: „Jesteś wartościowy, miły, jest w tobie coś pięknego, co musi rozkwitnąć” (Wspólnota, s.20).

Dlatego słuchaliśmy głosu, mówiącego co nas szpeci, a co sprawia, że jesteśmy piękni. Dlatego patrzyliśmy Ojcu w oczy. Bo płynące z nich łzy mówiły: „Jesteś wartościowy, jesteś na tak cenny, że mój Syn za ciebie oddaje swoje życie; byś ty mógł rozkwitnąć”.

To jest właśnie postanowienie poprawy. Rozkwitanie w promieniach Bożej miłości, ofiarowanej przez posługę Kościoła. Dostrzegłem dobro, które od zawsze widzi we mnie Bóg i chcę, by to dobro wypełniło moje serce, całe życie, przemieniło relacje z Nim i z bliźnimi. Biblia wyraża tę przemianę jednym słowem: metanoija. Co można swobodnie przetłumaczyć jako odwrócenie myślenia. Postanowienie poprawy zaczyna się od takiego właśnie odwrócenia. Już nie „jestem zły, nic nie wart”. Ale „jestem cenny w oczach Boga, jest we mnie Jego miłość”. Reszta jest konsekwencją tego wywrócenia dotychczasowego sposobu myślenia.

Co nie znaczy, że wszystko pójdzie jak po przysłowiowym maśle. Iluż z nas doświadczyło prawdziwości słów śpiewanej czasem w naszych świątyniach piosenki: „Chciałem Ci w chwilach uniesień życie poświęcić bez reszty; spójrz, moje ręce są puste, stoję ubogi ja grzesznik…” I dlatego wielu woli nie postanawiać, nie obiecywać, czasem wręcz nie wierząc w możliwość wyjścia z niektórych grzechów. Często nie zdajemy sobie sprawy, że nasze doświadczenie Bożej miłości było autentyczne, postanowienie szczere, a błąd… tkwił w metodzie.

Stąd poniższa propozycja. Zrodzona z osobistego doświadczenia spowiadającego się i spowiednika. Z pewnością jedna z wielu.

  1. Pamiętaj, Bóg nie oczekuje, że staniesz się aniołem po jednej spowiedzi. Dlatego daj sobie czas na wzrost.
  2. Zastanów się, co jest twoja wadą główną. Od niej trzeba zacząć. Ale nie męcz się zaciskaniem zębów i uporczywym powtarzaniem jednego słowa: nie. Zastanów się jak rozwijać cnotę wadzie przeciwną.
  3. „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5). Z Jezusem to systematyczna (czyli nie od wielkiego święta) spowiedź i częsta Komunia święta.
  4. Włącz system kontrolny jakim jest codzienny szczegółowy rachunek sumienia.
  5. Nie jesteś samotną wyspą. Bóg włączył cię we wspólnotę braci i sióstr, idących z tobą w tym samym kierunku. Miej odwagę prosić o modlitwę i wsparcie.

Teraz dopiero możemy powiedzieć, że postanowienie poprawy jest gotowe.

Być może ktoś napisze w komentarzu o swojej drodze, stając się światłem dla tych, którym jeszcze nie udało się rozkwitnąć.

Ale nie w tej chwili. Trzeba jeszcze obmyć się w sadzawce Siloe, nałożyć białe szaty i zaczerpnąć wody żywej. Czy spowiedź szczera. To będzie nasz kolejny krok.