Boga nie cieszy śmierć

Andrzej Macura

publikacja 26.06.2015 00:08

Garść uwag do czytań na XIII niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Boga nie cieszy śmierć Andrzej Macura / CC-SA 3.0 Stworzył bowiem wszystko po to, aby było,i byty tego świata niosą zdrowie:nie ma w nich śmiercionośnego jadu ani władania Otchłani na tej ziemi

Gdzie można spotkać najwięcej znajomych? Coraz częściej odkrywam, że na cmentarzu. Wielu już ich tam. Stojąc nad ich grobami widzę obrazy sprzed wielu lat. Widzę ich uśmiechy, żarty, ich milczenie. Tak, gdyby śmierć miała ostanie słowo, nasze życie byłoby koszmarem. I nic nie miałoby sensu. No bo po co doświadczać miłości i piękna, skoro nawet zwykłe wspomnienie takich chwil odejdzie nieuchronnie w niepamięć? To boli. Bardzo. A jak boli, to potrzebny znieczulacz. Jakikolwiek... Na szczęście Boga nie cieszy śmierć. Choć czasem może wydawać się inaczej, zaplanował dla człowieka życie. I o tym są czytania tej niedzieli.

1. Kontekst pierwszego czytania Mdr 1,13-15;2,23-24

Księga Mądrości to jedna z ostatnich ksiąg Starego Testamentu. W porządku chronologicznym oczywiście, nie jeśli chodzi o umieszczenie w kanonie. Wedle naukowców powstała dopiero w II wieku przed Chrystusem. Jej językiem oryginalnym jest nie hebrajski czy aramejski, ale greka. Z tego powodu nie zaliczają jej do Pisma Świętego ani żydzi, ani protestanci. Zawiera jednak bardzo wiele ciekawych myśli. I jest świadectwem rozwoju w Izraelu wiary w życie po śmierci. Przecież w najstarszych księgach nie ma nie tylko zmartwychwstania człowieka, ale i życie wieczne to jakiś szeol, w którym duch człowieka jest, ale  jakby go nie było; jakby był samym cieniem. Księga Mądrości, wraz z pochodzącą z tego samego czasu 2. Księgą Machabejską idzie już w innym kierunku. Tym, który sam Jezus potwierdzi swoim zmartwychwstaniem.

Pierwsze czytanie tej niedzieli to połączone ze sobą dwa dość odległe fragmenty tej księgi. Gdy czytać ją od początku i razem z opuszczonymi wersetami widać, że autor nie tyle koncentruje się w niej na życiu wiecznym ile na sprawiedliwości, która do takiego życia prowadzi. I ostrzega, że „błędne życie” prowadzi do zguby...

Przytoczmy cały wielki fragment tej księgi. Bo jest piękny :). No i brzmi niezwykle współcześnie. Tekst czytania – pogrubioną czcionką.

Nie dążcie do śmierci przez swe błędne życie,
nie gotujcie sobie zguby własnymi rękami!
Bo śmierci Bóg nie uczynił
i nie cieszy się ze zguby żyjących.
Stworzył bowiem wszystko po to, aby było,
i byty tego świata niosą zdrowie:
nie ma w nich śmiercionośnego jadu
ani władania Otchłani na tej ziemi.
Bo sprawiedliwość nie podlega śmierci.

Bezbożni zaś ściągają ją na siebie słowem i czynem,
usychają, uważając ją za przyjaciółkę,
i zawierają z nią przymierze,
zasługują bowiem na to, aby być jej działem.

Mylnie rozumując, mówili sobie:
«Nasze życie jest krótkie i smutne.
Nie ma lekarstwa na śmierć człowieczą,
nie znamy nikogo, kto by wrócił z Otchłani.
Urodziliśmy się niespodzianie
i potem będziemy, jakby nas nigdy nie było.
Dech w nozdrzach naszych jak dym,
myśl jak iskierka z uderzeń serca naszego:
gdy ona zgaśnie, ciało obróci się w popiół,
a duch się rozpłynie jak niestałe powietrze.
Imię nasze pójdzie z czasem w niepamięć
i nikt nie wspomni naszych poczynań.
Przeminie życie nasze jakby ślad obłoku
i rozwieje się jak mgła,
ścigana promieniami słońca
i żarem jego przybita.
Czas nasz jak cień przemija,
śmierć nasza nie zna odwrotu:
pieczęć przyłożono, i nikt nie powraca.

Nuże więc! Korzystajmy z tego, co dobre,
skwapliwie używajmy świata w młodości!
Upijmy się winem wybornym i wonnościami
i niech nam nie ujdą wiosenne kwiaty:
uwijmy sobie wieniec z róż, zanim zwiędną.

Nikogo z nas braknąć nie może w swawoli,
wszędzie zostawmy ślady uciechy:
bo to nasz dział, nasze dziedzictwo!
Udręczmy sprawiedliwego biedaka,
nie oszczędźmy wdowy
ani wiekowej siwizny starca nie uczcijmy!
Nasza siła będzie nam prawem sprawiedliwości,
bo to, co słabe, gani się jako nieprzydatne.

Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny:
sprzeciwia się naszym sprawom,
zarzuca nam łamanie prawa,
wypomina nam błędy naszych obyczajów.
Chełpi się, że zna Boga,
zwie siebie dzieckiem Pańskim.
Jest potępieniem naszych zamysłów,
sam widok jego jest dla nas przykry,
bo życie jego niepodobne do innych
i drogi jego odmienne.
Uznał nas za coś fałszywego
i stroni od dróg naszych jak od nieczystości.
Kres sprawiedliwych ogłasza za szczęśliwy
i chełpi się Bogiem jako ojcem.
Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa,
wybadajmy, co będzie przy jego zejściu.
Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym,
Bóg ujmie się za nim
i wyrwie go z ręki przeciwników.
Dotknijmy go obelgą i katuszą,
by poznać jego łagodność
i doświadczyć jego cierpliwości.
Zasądźmy go na śmierć haniebną,
bo - jak mówił - będzie ocalony».

Tak pomyśleli - i pobłądzili,
bo własna złość ich zaślepiła.
Nie pojęli tajemnic Bożych,
nie spodziewali się nagrody za prawość
i nie docenili odpłaty dusz czystych.
Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka -
uczynił go obrazem swej własnej wieczności.
A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła
i doświadczają jej ci, którzy do niego należą.

Prawda że brzmi współcześnie? W Europie prześladują nas przecież dziś nie dżihadyści, ale ci, dla których bogiem jest używanie....

Co w tekście czytania wydaje się najistotniejsze?

  • Bóg chce, by to co stworzył istniało.
     
  • Człowiek jest obrazem wieczności Boga, jest stworzony dla nieśmiertelności.
     
  • Śmierć pojawiła się na świecie przez diabła.
     
  • Doświadczają jej ci, którzy do diabła należą. Czyli ludzie źli, bezbożni.

Niby nic takiego. Ale jak człowiek uświadamia sobie, że Bóg nie chce śmierci, chce życia... To jakoś zupełnie inaczej patrzy się na umieranie. Tak, Bóg je dopuszcza. Ale go nie chce. Nie dziwi, że zmartwychwstaniem pokrzyżował diabelskie plany. I jakoś łatwiej pogodzić się ze śmiercią gdy człowiek wie, że nie tylko jemu samemu się nie podoba...

Śpiewany po czytaniu psalm jest zaś pochwałą Boga za wyratowanie od śmierci. I dziękczynieniem za odsunięcie płynącego z niej smutku. „Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament”...

2. Kontekst drugiego czytania 2 Kor 8,7.9.13-15

W drugim czytaniu tej niedzieli słyszymy wezwanie św. Pawła skierowane do mieszkańców Koryntu, aby okazali się hojni w podzieleniu się swoim dobytkiem. Nie, nie z ubogimi z tego miasta, ale ze zubożałymi chrześcijanami  w Jerozolimie. Czytając ten i następny rozdział listu Pawła trudno oprzeć się wrażeniu, że Apostoł zwyczajnie gra im na ambicji. Obiecali? No to niech teraz przejdą od słów do czynów. Inni, biedniejsi (Macedończycy) zebrali, nawet więcej, niż można się było spodziewać. To bogaci (Achajowie) na pewno nie pozwolą się zawstydzić...

Przytoczmy ten fragment w nieco szerszym kontekście. Łatwiej się go tak czyta :) Tekst czytania jak zwykle pogrubioną czcionką.

Donosimy wam, bracia, o łasce Bożej, jakiej dostąpiły Kościoły Macedonii, jak to w dotkliwej próbie ucisku uradowały się bardzo i jak skrajne ich ubóstwo zajaśniało bogactwem prostoty. Według możliwości, a nawet - zaświadczam to - ponad swe możliwości okazały gotowość, nalegając na nas bardzo i prosząc o łaskę współdziałania w posłudze na rzecz świętych. I nie tylko tak było, jakeśmy się spodziewali, lecz ofiarowały siebie samych najprzód Panu, a potem nam przez wolę Bożą. Poprosiliśmy więc Tytusa, aby jak to już rozpoczął, tak też i dokonał tego dzieła miłosierdzia względem was.  A podobnie jak obfitujecie we wszystko, w wiarę, w mowę, w wiedzę, we wszelką gorliwość, w miłość naszą do was, tak też obyście i w tę łaskę obfitowali. Nie mówię tego, aby wam wydawać rozkazy, lecz aby wskazując na gorliwość innych, wypróbować waszą miłość. Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić. Tak więc udzielam wam rady, a to przyniesie pożytek wam, którzy zaczęliście już ubiegłego roku nie tylko chcieć, lecz i działać. Doprowadźcie teraz to dzieło do końca, aby czynne podzielenie się tym, co macie, potwierdzało waszą chętną gotowość. A gotowość uznaje się nie według tego, czego się nie ma, lecz według tego, co się ma. Nie o to bowiem idzie, żeby innym sprawiać ulgę, a sobie utrapienie, lecz żeby była równość. Teraz więc niech wasz dostatek przyjdzie z pomocą ich potrzebom, aby ich bogactwo było wam pomocą w waszych niedostatkach i aby nastała równość według tego, co jest napisane:  „Nie miał za wiele ten, kto miał dużo. Nie miał za mało ten, kto miał niewiele”.

W łaskę obfitowali....  W czytaniu nie bardzo wiadomo o co chodzi. W kontekście jest to jasne: chodzi o „łaskę współdziałania w posłudze na rzecz świętych” w Jerozolimie. Czyli o łaskę możności podzielenia się z innymi swoim bogactwem. Tak, tak, to nie żart. Paweł za chwilę pisząc o zbiórce wyrazi się, że Tytus zbierając wśród nich pieniądze dokona dzieła miłosierdzia względem nich! A potem, chyba trochę złośliwe, zauważy, że pożytek przyniesie Koryntianom nie tylko chcieć (i gadać), ale działać. Złośliwie jak Paweł można by dodać, że rada i dla części dzisiejszego Kościoła jak najbardziej aktualna ;)

To chyba w tym czytaniu najistotniejsze: dzielenie się bogactwem jest łaską. Bo jest jakoś naśladowaniem Jezusa. On – pisze Paweł – też miał wszystko, ale chętnie się z ludźmi tym podzielił. Ta postawa Jezusa powinna Jego uczniów inspirować...

Tym, którzy się wzdrygają, Paweł wyjaśnia jeszcze, że nie chodzi o to, by dać tyle, by samemu stać się potrzebującym pomocy, ale by było po równo.

Wypadałoby teraz skomentować. Czyli albo

a) potępić tych, którzy nie chcą się dzielić swoim bogactwem, „żeby było równo”
b) znaleźć jakieś wytłumaczenie dla tych, którzy przed dzieleniem się bogactwem wzdrygają.

Nie chcę robić ani jednego ani drugiego. Paweł napisał co napisał. I niech każdy z nas sam się z tym gryzie...

Czy to czytanie jakoś łączy się z pozostałymi? W zamyśle dobierających czytania, nie. Ale jak zwykle coś można tu znaleźć. Ukonkretnienie tej „łaski Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić”. Bóg daje to, co najcenniejsze: życie. Bez niego nic nie ma, nie można posiadać nawet najmniejszego drobiazgu. Jeśli więc mogę się cieszyć tym, co mam – swoim mieszkaniem, samochodem, możliwością pójścia z przyjaciółmi kawiarni albo pojechania z nimi na wycieczkę – to tylko dlatego, że Bóg dał nam życie. Co więcej, kiedyś da nam nowe życie, życie wieczne. Naprawdę wszystko Mu zawdzięczamy. Wobec takich darów to, co sami możemy Mu zaoferować naprawdę licho wygląda...

3. Kontekst Ewangelii Mk 5,21-43

Kim jest Jezus? Czym głoszone przez Niego królestwo? To – jak już w poprzednim tekście pisałem  – podstawowe pytania tej części Ewangelii Marka, z której pochodzi czytanie tej niedzieli. Umieszczone je na ostatnim miejscu w tryptyku scen połączonych przeprawą Jezusa i uczniów przez Jezioro Galilejskie, który z kolei poprzedzony został zbiorem przypowieści Jezusa o Królestwie.... Zdecydowanie odpowiedzi na owe dwa pytania trzeba więc przede wszystkim szukać w interesującym nas tej niedzieli opowiadaniu.....

Przed tygodniem, gdy czytane było opowiadanie o uciszeniu przez Jezusa burzy na jeziorze, otrzymaliśmy pierwszą część tej odpowiedzi: Jezus jest Panem nad prawami natury, a w Jego Królestwie nie będą one dla człowieka niebezpieczne. Drugą część odpowiedzi przynosi kolejne, choć w cyklu czytań niedzielnych opuszczone, opowiadanie o uzdrowieniu opętanego z Gerazy. Jezus jest tym, który poskramia demony;  w Jego królestwie nie będą one już mogły człowiekowi szkodzić. Rozbudowana do dwóch, a właściwie nawet trzech scen opowieść czytana tej niedzieli przynosi kolejną cześć tej odpowiedzi. Przytoczmy je...

Gdy Jezus przeprawił się z powrotem łodzią na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: „Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła”. Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd Go ściskali.

A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc zbliżyła się z tyłu między tłumem i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Zaraz też ustał jej krowotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości.

Jezus także poznał zaraz w sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: „Kto dotknął się mojego płaszcza?” Odpowiedzieli Mu uczniowie: „Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: «Kto się Mnie dotknął?»”. On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości”.

Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: „Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?” Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi : „Nie bój się, tylko wierz”. I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego.

Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia wszedł i rzekł do nich: « Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi». I wyśmiewali Go.

Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: „Talitha kum”, to znaczy: „Dziewczynko, mówię ci, wstań”. Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.

4. Warte zauważenia

Dwa niesamowite cuda. Zwłaszcza to wskrzeszenie. Dlaczego Jezus nie chciał, by uczniowie o nim mówili? Dlaczego mówi, że dziewczyna tylko śpi, skoro wszyscy wiedzieli, że umarła? Tzw. „sekret mesjański”, czyli częsta w tej Ewangelii prośba, by świadkowie cudów o nich rozpowiadali, różnie jest tłumaczona. Najpewniej chodziło o to, że Jezus nie chciał, by Jego misja została spłycona do cudów i by opacznie zrozumiano czym jest Jego królestwo. Miał przecież jeszcze przejść przez krzyż. Ale to były mocne znaki. Znaki, których znaczenie Jego uczniowie chyba zrozumieli dopiero po zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu...

No bo jeśli Jezus potrafi wskrzeszać, to... Może niekoniecznie zaraz jest Bogiem. Przecież Eliasz też potrafił wskrzesić. Ale w tym kontekście na pewno upadało twierdzenie, że jest jakimś czarnoksiężnikiem działającym mocą nieczystych duchów.  Wskrzeszać może tylko Bóg, ewentualnie ktoś, komu Bóg na to pozwoli.

Jest to też ważna odpowiedź na pytanie królestwo. Bóg nie chce śmierci. Rozumie, jakim strasznym jest bólem. I choć ostatecznie wszyscy umierają On potrafi i chce czasem odwrócić bieg spraw. Bo – jak to napisał autor Księgi Mądrości – „śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących”. Wcale nie ma upodobania w śmierci. Przecież „stworzył człowieka dla nieśmiertelności”. W Jego Królestwie śmierć nie będzie już panowała. Wspaniała obietnica poparta mocnym dowodem...

Wskrzeszenie dziewczynki to najważniejsza część tej opowieści. Do niej dobrano pierwsze czytanie. Bardziej zastanawiająca jest jednak scena z kobietą cierpiącą na krwotok (w wersji krótszej Ewangelii tej niedzieli opuszczona). Nie tylko przez to, że do uzdrowienia doszło w tak dziwny sposób, jakby obok woli Jezusa. Wystarczyło dotknięcie Go. Tak w sumie zdarzało się chyba dość często i nawet mamy o tym wzmianki w Ewangelii, kiedy ludzie licząc na uzdrowienie chcieli Jezusa dotknąć. Czemu jednak kobieta bała się spotkania twarzą w twarz z Jezusem, a On jej uparcie szukał?

Krwotok owej kobiety był oczywiście krwotokiem z narządów rodnych. A to czyniło ją nieczystą. I czyniło nieczystym każdego, kto ją w tym stanie dotknął, albo kogo ona dotknęła. W Księdze Kapłańskiej czytamy:

Jeżeli kobieta doznaje upływu krwi przez wiele dni poza czasem swojej nieczystości miesięcznej albo jeżeli doznaje upływu krwi trwającego dłużej niż jej nieczystość miesięczna, to będzie nieczysta przez wszystkie dni nieczystego upływu krwi, tak jak podczas nieczystości miesięcznej. Każde łóżko, na którym się położy podczas swojego upływu [krwi], będzie dla niej takie, jak łóżko podczas jej miesięcznej nieczystości. Każdy przedmiot, na którym usiądzie, będzie nieczysty, jak gdyby to była nieczystość miesięczna. Każdy, kto dotknie się tych rzeczy, będzie nieczysty, wypierze ubranie, wykąpie się w wodzie i będzie nieczysty aż do wieczora.

Już wszystko jasne. Kobieta bała się, że Jezus ją zruga. Przecież rozsiewała wokół (rytualną) nieczystość, a i samego Jezusa uczyniła nieczystym. Dlatego „przyszła zalękniona i drżąca”. Wyznając całą prawdę, przyznaje się do winy. A Jezus? On mówi, że wiara ją ocaliła, żeby odeszła w pokoju i była uzdrowiona. I nie tylko jej nie ruga, ale też nie idzie się myć. Jezus uzdrawia kobietę podwójnie: z choroby i z jej społecznego upośledzenia, jakie choroba na nią sprowadziła.

Znamienne, że i ją i za chwilę Jaira (Jaira, nie tylko jego córkę; on został uchroniony od rozpaczy) ocala wiara. Jeśli kto wierzy w Jezusa może otrzymać wszystko. Stając się uczestnikiem królestwa nie podlega nieszczęściom, które spadają na innych śmiertelników. Tak, może i zachoruje, na pewno umrze, ale Bóg może mu dać zdrowie. Bo nawet jeśli człowiek umrze, dla Niego to nie problem przywrócić człowieka do życia... Jezus jest dawcą uzdrowienia, Jezus jest dawcą życia....

Dodajmy: w scenie z uciszeniem burzy na jeziorze Jezus wyrzuca uczniom brak wiary, w scenie z wypędzeniem z opętanego Legiona.. nie ma o wierze mowy. Ani opętanego (co oczywiste) ani nikogo z jego bliskich. Jakby Bóg w takiej sytuacji wiary nie potrzebował. Jakby chciał powiedzieć, że nieczyste duchy nigdy nie powinny mieć wpływu na człowieka i koniec. To chyba wskazówka: wiara jest potrzebna, ale Bóg nie zawsze na nią czeka. Czasem zadziała sam, z własnej inicjatywy....

Pozostaje jeszcze jedno: wrócić do sceny w której – jak to napisał autor Księgi Mądrości – śmierć przez zawiść diabła wchodzi na świat. To oczywiście historia z Edenu, grzechu pierwszych rodziców, konsekwencji i kar jakie ich za to spotkały. Opowiadanie Ewangelii tej niedzieli wyraźnie do nich nawiązuje. Nawet jeśli to nie zabieg celowo wprowadzony przez Marka, to pewnie przez Ducha Świętego....

Adam po grzechu usłyszał, że ziemia będzie rodziła mu ciernie i osty zamiast zboża i że będzie musiał ciężko pracować na chleb, dopóki nie wróci do ziemi, z której został wzięty... Do pierwszego nawiązania w ewangelicznej scenie nie ma. Ale drugiego.. Adam śmierci doświadczył nie na sobie, ale swoim synu Ablu. Jairowi umiera córeczka... Podobieństwo przypadkowe? Może tak.

Pełniejszą analogię widzimy już jednak w sytuacji kobiety cierpiącej na krwotok i rajskiej Ewy. Ta ostatnia usłyszała w Edenie od Boga, że będzie w bólach rodziła dzieci, że będzie kierowała swe pragnienie ku mężowi, ale on będzie nad nią panował. Właśnie z dolegliwości związanej z płodnością leczy Jezus ową nieznaną kobietę. No i jak zwróciłem uwagę, leczy też jej upośledzoną przez nieczystość pozycję społeczną. Więcej, jakby nie przywiązuje do niej wagi. Jezus jakby chciał tu powiedzieć: drugorzędna rola kobiety, to coś, czego już w Jego królestwie nie będzie...

5. W praktyce

  • Bóg nie chce śmierci. Ani mojej ani moich bliskich. Ani nikogo. Jest dawcą zdrowia i życia. Zaplanował dla nas nieśmiertelność. Kiedy śmierć przychodzi dla Niego też jest jakoś wstrętna. Nie muszę robić sobie wyrzutów, jeśli z powodu czyjejś śmierci jest mi smutno i trudno...
     
  • Jezus nie chce nierówności kobiet i mężczyzn. Co by nie mówić o naturze, podziale ról w rodzinie i społeczeństwie, panowanie jednych nad drugimi nie jest zgodne z Jego zamysłem.
     
  • W nawiązaniu do Pawła.... Możność podzielenia się swoim majątkiem to łaska. Zgodzić się, nie zgodzić? Paweł uważał, że tak jest...