publikacja 07.12.2015 18:40
Garść uwag do czytań na Uroczystość Niepokalanego Poczęcia z cyklu „Biblijne konteksty”.
Henryk Przondziono /Foto Gość
Zwiastowanie
"Nie" Ewy przyniosło światu same nieszczęścia. "Tak" Maryi pozwoliło zrealizować Bogu plan zbawienia człowieka...
Posłuszeństwo nie kojarzy się zbyt dobrze. Raczej z uciemiężeniem. Może powinno się używać słowa wierność? W każdym razie czytania uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, koncentrują się wokół nieposłuszeństwa i posłuszeństwa. I ich skutkach. A w tle jest jeszcze coś, co nazywa się czasem Bożym planem zbawienia.
1. Kontekst pierwszego czytania Rdz 3,9-15
Pokusom ulegać nie należy. Taka jest wymowa pierwszego czytania uroczystości Niepokalanego Poczęcia NMP. Ale jak tu jej nie ulec, gdy w grę wchodzi przedstawienie całej przepięknej opowieści 3 rozdziału Księgi Rodzaju, zamiast krótkich fragmentów wybranych jako czytanie? Na szczęście już kiedyś komentując Księgę Rodzaju napisałem tekst „Grzeszne nieposłuszeństwo”, w którym sprawę szerzej wyjaśniłem. Tu można już ograniczyć się tylko do samej treści czytania. I tylko najistotniejsze sprawy przypomnieć.
I co dalej? Dla wygody czytelników przytoczmy tekst czytania w tym miejscu.
Gdy Adam zjadł owoc z drzewa zakazanego, Pan Bóg zawołał na niego i zapytał go: „Gdzie jesteś?” On odpowiedział: „Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się”. Rzekł Bóg: „Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?” Mężczyzna odpowiedział: „Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem”.
Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: „Dlaczego to uczyniłaś?” Niewiasta odpowiedziała: „Wąż mnie zwiódł i zjadłam”.
Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: „Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę”.
Tekst czytania tak dobrano, że pominięto początek opowieści o ludzkim grzechu, w którym pokazano misterny mechanizm szatańskiej pokusy oraz istotę grzechu – wynikłe z braku zaufania do Boga nieposłuszeństwo. Pominięto nawet pierwszy skutek grzechu – kryjące się pod odkryciem własnej nagości zburzenie harmonii panującej między pierwszymi ludźmi. Scena w tym czytaniu zaczyna się od poszukiwania. Adama przez Boga. Człowiek ukrył się przed Bogiem bo wiedział, że zrobił źle i spodziewał się kary.
Słusznie zresztą. Ale nie sposób nie zauważyć, że człowiek zaczął się bać Boga zanim po raz pierwszy został ukarany. Nie mógł więc wiedzieć, jak Bóg zareaguje. Dlaczego więc się bał? To właśnie jeden ze skutków grzechu. Grzech niszczy harmonię między człowiekiem a Bogiem. Bóg może mieć najlepsze intencje, a człowiek i tak będzie się Go bał i podejrzewał o nie wiadomo jak niecne intencje. To niezwykle ważne spostrzeżenie natchnionego autora Księgi Rodzaju.
Zjawisko uciekania grzesznika od Boga także wśród współczesnych jest dosyć częste. Tak, u korzeni niewiary, porzucenia wiary, bardzo często jest jakiś grzech. Chcąc przyprowadzić do Boga kogoś, kto wiarę porzucił, trzeba to wziąć pod uwagę. Raczej nie skłoni się go do nawrócenia piętnowaniem jego występku i moralizowaniem. On zazwyczaj wie, że zrobił źle. I właśnie dlatego uciekł od Boga. Trzeba raczej przekonać go, że jego zła przeszłość nie będzie się liczyła, jeśli wejdzie na drogę marnotrawnego syna. Bo dobry Bóg czeka.
W opowieści pierwszego czytania widać też inny skutek grzechu: zniszczenie harmonii między ludźmi. Adam który tak się ucieszył, gdy pierwszy raz zobaczył kobietę, teraz ją oskarża. Niby mówi prawdę, ale w tym co mówi wyczuwa się, że chce się usprawiedliwić. Kosztem swojej towarzyszki życia. To też ważne spostrzeżenie. Na grzechu nie da się budować dobrych relacji z bliźnimi...
Końcówka czytania to wyrok na węża. Teologowie dopatrują się w nim szatana, wielkiego przeciwnika człowieka. Tak tak, nie Boga, a człowieka. Szatan zbyt dobrze wie, że Bogu nic nie jest w stanie zrobić; może Go ugodzić tylko godząc w Jego ukochane stworzenie, którego zresztą z całej duszy nienawidzi widząc w nim sprawdzę swojego poniżenia.
Boży wyrok na węża-szatana ma dwie części. Pierwsza skierowana jest właściwie do węża jako zwierzęcia. Można to tłumaczyć próbą „ludowego” wyjaśnienia, czemu węże nie mają nóg. Druga wyraźnie skierowana jest już do węża jako księcia ciemności. Zapowiada nieprzyjaźń między demonami a ludźmi. Szatan i jego sojusznicy dotkliwie zranią ludzkość, ale to ona ostatecznie zwycięży. Potomek niewiasty zmiażdży głowę węża.
W czytaniu już tego nie ma, ale jest w dalszej części opowieści Księgi Rodzaju: za chwilę wyroki usłyszą także kobieta i mężczyzna. Bóle rodzenia, podległość mężczyźnie dla kobiety, ciężka praca i śmierć dla mężczyzny. Cała ludzkość będzie odtąd będzie skażona ich winą. Bóg wygna człowieka z Edenu, zakaże powrotu, ale wcale nie przestanie się o nich troszczyć. Na początek sprawi im odzienie ze skór...
Podsumowując można powiedzieć tak: zarozumiałość Ewy przyniosła ludziom opłakane skutki. Ale to dopiero początek historii zbawienia....
2. Kontekst drugiego czytania Ef 1,3-6.11-12
Drugie czytanie uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny to wyjątek z Listu św. Pawła do Efezjan. Właściwie – po pozdrowieniu – sam jego początek. To swoisty hymn ku czci Boga zbawiającego człowieka. Przytoczmy go w całości. Fragmenty wybrane jako czytanie – pogrubioną czcionką.
Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa,
On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym
na wyżynach niebieskich - w Chrystusie.
W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata,
abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem.
Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa,
według postanowienia swej woli,
ku chwale majestatu swej łaski,
którą obdarzył nas w Umiłowanym.
W Nim mamy odkupienie przez Jego krew -
odpuszczenie występków,
według bogactwa Jego łaski.
Szczodrze ją na nas wylał
w postaci wszelkiej mądrości i zrozumienia,
przez to, że nam oznajmił tajemnicę swej woli
według swego postanowienia, które przedtem w Nim powziął
dla dokonania pełni czasów,
aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie:
to, co w niebiosach, i to, co na ziemi.
W Nim dostąpiliśmy udziału my również,
z góry przeznaczeni zamiarem Tego,
który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej woli,
po to, byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu -
my, którzyśmy już przedtem nadzieję złożyli w Chrystusie.
W Nim także i wy usłyszawszy słowo prawdy,
Dobrą Nowinę waszego zbawienia,
w Nim również uwierzyliście i zostaliście naznaczeni pieczęcią Ducha Świętego, który był obiecany.
On jest zadatkiem naszego dziedzictwa w oczekiwaniu na odkupienie, które nas uczyni własnością [Boga], ku chwale Jego majestatu.
Kiedy widzę tak skomplikowany tekst mam ochotę zapytać jak go uprościć. Spróbujmy według najprostszego schematu, który zazwyczaj sprawdza się przy czytaniu Pisma Świętego. Chodzi o odpowiedź na dwa pytanie: kim jest Bóg i kim jest człowiek.
Kim więc jest Bóg?
Coś pominąłem? Zapewne. Treści tu bardzo wiele. Ale tak się to mniej więcej układa. Gdyby próbować to jakoś streścić, to chyba należałoby powiedzieć: Bóg jest tym, który traktuje nas jako swój największy skarb. Skarb żywy, osobowy, ukochany.
Wypadałoby teraz odpowiedzieć na drugie z pytań: kim w takim razie w świetle tego tekstu jest człowiek. Ale to już widać. Jest tym który uczestniczy w tym Bożym planie; jest hojnie przez Boga obdarowany, bo Bóg chce człowieka na powrót do siebie przygarnąć....
Św. Paweł pokazuje chrześcijanom ich wielką godność; ich wybranie przez Boga i umiłowanie. Dlaczego? Pewnie po to, by świadomi tego wybrania żyli na tym świecie bez strachu. I jak przystało na Bożych wybrańców, prowadzili życie godne tak wielkiego zaszczytu.
3. Kontekst Ewangelii Łk 1,26-38
Czytana tej niedzieli scena zwiastowania znajduje się na samym początku Ewangelii Łukasza. Zaraz po scenie zapowiedzi narodzin Jana Chrzciciela. Obie stanowią część szerszej opowieści o dzieciństwie Jezusa (Łk1-2). Nie ma ona na celu jedynie zaspokojenie ciekawości. Nie chodzi o sensacje z dzieciństwa Jezusa. Raczej o pokazanie, że spełniają się zapowiedzi Starego Testamentu. Bóg po raz kolejny wkracza w historię. Tym razem po to, by dać światu obiecanego Mesjasza, Zbawiciela.
Tak tak, światu. Nie tylko Izraelowi. Łukasz zamieszczony w trzecim rozdziale rodowód Jezusa wyprowadza aż od praojca Adama i jego Ojca, Boga. Przytoczmy teraz tekst Ewangelii tej uroczystości.
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”.
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.
Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.
Na to rzekła Maryja: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” Wtedy odszedł od Niej anioł.
4. Warto zauważyć
Scenę tak bogatą w treść aż strach komentować. Bo zawsze coś ważnego i ciekawego można pominąć. Na pewno jednak warto parę spraw wyjaśnić.
„Nie” Ewy, „tak” Maryi i Boży plan zbawienia. To, co zostało zepsute nieufnością człowieka w Edenie zostanie naprawione posłuszeństwem, zaufaniem Jezusa aż do śmierci. Maryja mówić Bogu „tak” ma w tym dziele swój udział. Dzięki Niej Boży plan zjednoczenia wszystkiego na nowo w Chrystusie jako głowie toczy się dalej...
5. W praktyce
Co to znaczy mówić Bogu „nie”? Co znaczy mówić Mu „tak”? Wielu na początku skojarzy się to przede wszystkim z odrzuceniem czy pójściem za głosem powołania. Ale co z tymi, którzy już je odnaleźli? Albo tymi, którzy wciąż nie wiedzą co powinni robić?
Na właściwy trop naprowadza nas Ewa. Ona złamała Boży nakaz. Powiedział Bogu "nie". Można w tym mówieniu Bogu „nie” lub „tak” widzieć też odrzucenie czy wierność zasadom Ewangelii. Tak, zasadom Ewangelii, nie przykazaniom. To znaczy... Dokładnie rzecz ujmując wierność przykazaniom w ich ewangelicznej interpretacji. Nie w interpretacji faryzeuszów, którzy potrafili trzymać się litery prawa, ale zupełnie wypaczali jego sens.
Najważniejsze przykazanie? Miłuj Boga całym sercem i całą duszą, a bliźniego, jak siebie samego. To drugie Jezus rozwinął też jako nakaz miłowania się tak, jak On nas umiłował. A On, przypomnijmy, umarł za nas na krzyżu. Żeby już nie było żadnych wątpliwości, Jezus ujął to też jeszcze inaczej: „wszystko co byście chcieli, by ludzie wam czynili i wy im czyńcie”. A my mówimy „nie czyń drugiemu co tobie niemiłe”. Wydaje się, że takie widzenie Bożego prawa powinno mieć mocniejsze przełożenie na praktykę życia codziennego. Zbyt łatwo rozgrzeszamy się z niewierności, które nie są wprost złamaniem któregoś z 10. przykazań. Ale na pewno są złamaniem zasad Ewangelii, a więc i tego, czego oczekuje od nas Bóg.
Wielkim wstrząsem była kiedyś dla mnie rozmowa z pewnym pobożnym chrześcijaninem, który usprawiedliwiał swojego szefa z pracy. Też pobożnego chrześcijanina. „Szef jest szefem i może o wszystkim decydować wedle uznania”. Co to konkretnie w tej sytuacji znaczyło? Może wedle uznania zwalniać, przesuwać na gorsze stanowiska, domagać się pracy ponad wyznaczony prawem czas? Może pomiatać swoimi pracownikami, stosować zasadę „dziel i rządź”, publicznie ich poniżać i jeszcze parę innych? Chrześcijanin rzeczywiście tak może? Są sytuacje, w których zasada miłości bliźniego jak siebie samego nie obowiązuje? Dlaczego? Bo się nie uderzyło młotkiem, ale słowem? Bo się ukradło nie 1000 złotych, ale zdrowie albo dobre imię? Bo się nikogo nie oczerniło, ale tylko wbrew prawdzie zasugerowało, że jest kiepskim pracownikiem? Albo tylko milcząco przyzwalało na gnębienie pracownika przez innych, zawsze uprzedzających zamiary szefa?
Czasem podobne sytuacje mają miejsce w rodzinach. Mąż tyran domagając się współżycia mówi żonie „przecież mi ślubowałaś miłość i uczciwość małżeńską”, a tresowanym w posłuszeństwie dzieciom co i rusz przypomina o czwartym przykazaniu.
Mówić Bogu „tak” to chyba coś więcej niż tylko chodzenie do kościoła i powtarzanie, że się nikogo nie zabiło, żony nie zdradziło i niczego nie ukradło. Gdyby tylko na tym miała polegać wierność Bogu, czym byśmy się różnili od w miarę porządnych ateistów?
Jeszcze jedno, chyba bardzo istotne... Chrześcijaninowi dana została łaska poznana Bożego planu zbawienia. Dlatego chyba powinien w nim dość świadomie uczestniczyć. Powtarzam, w planie zbawienia, nie w jakichś ludzkich planach zwycięstw politycznych. Dla chrześcijanina ważniejsze niż objęcie władzy nad światem i zaprowadzenie na ziemi Bożych porządków powinno być doprowadzenie swoich bliźnich do zbawienia. A tak stanie się nie wtedy, gdy się ich przymusi do uległości Bożemu prawu ale gdy dotknięci Bożą łaską zechcą powiedzieć mu swoje „tak”...