Napisać choć swe imię

Beata Zajączkowska

publikacja 20.02.2016 20:00

Większość analfabetów w Republice Środkowoafrykańskiej to kobiety. Im starsze tym ich więcej. Sytuacja powoli zaczyna się zmieniać. Własnoręczne napisanie choćby własnego imienia jednak wciąż dla zbyt wielu pozostaje niedoścignionym marzeniem.

Napisać choć swe imię Beata Zajączkowska o. Piotr Michalik podczas egzaminu przed bierzmowaniem

Wioska w buszu. Trwa ostatni egzamin przed bierzmowaniem. W maleńkiej kaplicy ławki szczelnie wypełnione. Cisza jak makiem zasiał. Nawet wtulone w plecy matek maluchy nie płaczą, jakby i im udzieliło się przejęcie odpytywanych rodziców. Na zakończenie każdy składa podpis na karcie dopuszczającej do przyjęcia sakramentu. Mężczyźni nieporadnie kreślą przynajmniej swoje imię, a potem raz za razem na karcie ląduje już tylko… odcisk kciuka. Żadna z kilkunastu kobiet nie umie pisać. Żadna nigdy nie chodziła do szkoły. Wiele z nich ma już kilkoro dzieci i one często podzielają ich los. Szczególnie gdy są to córki. To smutna rzeczywistość RŚA. Połowa mieszkańców tego kraju to analfabeci. Gdy chodzi o kobiety statystyki są znacznie gorsze. Przez ponad pół wieku od odzyskania niepodległości państwo nie wybudowało w tym kraju ani jednej szkoły. Trwająca trzeci rok wojna nie poprawia sytuacji.

- My już nawet nie umiemy docenić tego, co to znaczy potrafić czytać i pisać. Wydaje się nam to tak oczywiste, jak fakt, że oddychamy – mówi o. Piotr Michalik, który prowadzi egzamin. Franciszkański misjonarz wskazuje, że analfabetyzm hamuje rozwój kraju i sprawia, że nie znając swych praw ludzie są wykorzystywani, utrudnia też ewangelizację. Patrzę z podziwem, jak z wielkim szacunkiem i niekłamaną miłością cierpliwie wsłuchuje się w odpowiedzi mężczyzn i kobiet, by zrozumieć na ile przesłanie Ewangelii zapuściło swe korzenie w ich sercach. Prostych, nieuczonych, ale bezgranicznie otwartych na Boga. – Jakiejś wiedzy religijnej trzeba wymagać, ale to ja, ksiądz często chciałbym umieć, tak zaufać Bogu, jak oni – wyznaje misjonarz. Biorę do ręki sczytaną Biblię katechisty. Daje mi ją jak skarb. Wieczorami siada przy ognisku i na głos czyta ją mieszkańcom. Przychodzą nie tylko katolicy, słuchają też protestanci, ludzie należący do sekt, i ci, którzy trwają przy wierzeniach swych ojców. Dla wielu ta Biblia jest jedyną książką jaką widzieli na oczy.

Tę sytuację starają się zmienić siostry pasterzanki odpowiadające w Bouar za Centrum św. Kizito. Zapragnęły dać kobietom do ręki jakiś fach, by mogły zarobić na życie, polepszyć swój byt i zadbać o rodzinę. Szybko okazało się jednak, że zanim dziewczyny zaczną uczyć się krawiectwa muszą zgłębić naukę czytania i pisania oraz liczenia przynajmniej do dziesięciu. Połowa, jedna trzecia, trzy czwarte – te proste pojęcia dla Afrykanek wydają się wyższą matematyką, a użycie linijki niepojętą sztuczką białego człowieka. Siostra Renata Grzegorczyk prowadzi właśnie w centrum zajęcia na których dziewczęta przygotowują rzeczy na kiermasz z okazji 8 marca. Ich sprzedaż zasili kasę centrum i kieszeń przyszłych krawcowych. - Na rozgrzewkę poprosiłam, by własnoręcznie narysowały na papierze motylka i wycięły go, chciałam zobaczyć jak posługują się nożyczkami. Wzór narysowałam na tablicy, ale z jego skopiowaniem dziewczęta miały ogromny problem. Jak je uczyć kroju, skoro nawet nauczycielki mają problem z narysowaniem linii prostej i wyliczaniem prostych wzorów – mówi s. Renata. Powtarza, że najważniejszą cechą ma misjach jest… cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość, a trudności są jedynie po to, by rozwijały misyjną pomysłowość.

 Alfabetyzacja ma ogromny sens, nie tylko zmienia życie tych kobiet, ale przywraca im poczucie własnej godności. - Nie zapomnę smutku w oczach osiemnastoletniej, pięknej dziewczyny z mojej wcześniejszej parafii w Bohong, która na pytanie czy może się podpisać z żalem wyznała, ze nie umie ani czytać, ani pisać – mówi ks. Mirosław Gucwa. Edukacja jest oczkiem w głowie jego misyjnej posługi. Nie jest to proste, ponieważ zaczyna się od trudu zmiany mentalności nie tylko dziewcząt ale i ich rodzin. Mabaya Dorcas ma 14 lat. Do Centrum św. Kizito trafiła dzięki pomocy jednej z organizacji, która szukała osób najbardziej potrzebujących i zaniedbanych, które nie chodziły do szkoły, a chciałyby nauczyć się krawiectwa. - Od razu zwróciłam na nią uwagę, bo zawsze była czysto ubrana, choć niekiedy miała podarte ubrania. Gdy się czegoś nauczyła uśmiechała się z radością, była w niej wielka potrzeba zdobywania wiedzy – mówi siostra Renata. Dziewczyna chodził na zajęcia systematycznie i robiła postępy. Niestety po wakacyjnej przerwie nie wróciła. Okazało się, że musi handlować na targu, zarabiać pieniądze a nie tracić czas na naukę.  Jest sierotą, mama zmarła, gdy miała 10 lat, była sama, tata miał drugą żonę, razem było ich dwanaścioro. Mieszka z przybraną starszą siostrą i jako sierota musi pracować na swoje utrzymanie. – Gdy tylko zaczęła stawiać pierwsze litery chciała napisać kilka słów, aby podziękować tym, którzy pomagają naszemu Centrum – wspomina wzruszona siostra Renata. W liście napisała: w szkole uczę się wielu rzeczy, pisania, szycia, haftu i pieczenia...

Jej odejście to porażka – pytam siostrę Renatę. Zdecydowanie odpowiada, że nie. – To pokazanie nam, że wiele z tych dziewcząt danych jest nam tylko na jakiś czas i że wielu nigdy nie uda się skończyć trzyletniego kursu nauki. Jednak każdy dzień w centrum, to dla nich krok ku lepszemu życiu – mówi misjonarka. Mabaya Dorcas chodziła do Centrum trzy miesiące. Pragnęła dalej się uczyć, realia życia, przynajmniej na jakiś czas, pokonały jej marzenia. Mimo to i tak osiągnęła wiele. Już umie się podpisać i zaczyna czytać. Nasza jałmużna miłosierdzia wielu Środkowoafrykankom może pomóc zrealizować podstawowe marzenie: umieć napisać choć swe imię. Potem przyjdzie czas na kolejne: sztukę trzymania krawieckich nożyczek, kurs kroju i szycia i własna maszyną, jako bilet do lepszego świata.


Jałmużna miłosierdzia zostanie przeznaczona:

- na wybudowanie w Centrum św. Kizito kuchni oraz kupienie stołów do nauki kroju i szycia;

- zakup książek, zeszytów, przyborów szkolnych, materiału i nici potrzebnych w trakcie nauki;

- a może uda się nazbierać także na zakup maszyn do szycia dla dziewcząt kończących kurs i materiału na początek ich samodzielnej pracy.

Ofiary można wpłacać na konto:

Zgromadzenie Służebnic Matki Dobrego Pasterza
ul. Kościelna 9
05-500 Piaseczno

Nr konta: 49 1240 1109 1111 0010 2856 9951 - z dopiskiem „jałmużna miłosierdzia RŚA”