32. tydzień zwykły (2004)

publikacja 10.07.2006 18:48

Przeczytaj i rozważ

Niedziela (32. zwykła)


Bóg nie jest... (2 Mch 7,1-2.9-14; Ps 17; 2 Tes 2,16-3,5; Łk 20,27-38 albo Łk 20,27.34-38)

Kiedyś moderator z sąsiedniej oazy przywiózł na rozmowę chłopaka. Typ wiecznego poszukiwacza. Jak nastolatek – trochę zbuntowany. Nie mógł znaleźć sobie miejsca w grupie. Zaczęto go izolować. W pewnym momencie zaczął się zwierzać. „Mnie tak pięknie naopowiadano o tych rekolekcjach. Jacy wspaniali ludzie przyjeżdżają. Jak bardzo można pogłębić swoją wiarę i rozwinąć życie modlitwy. Podobno atmosfera miała być pełna życzliwości i zrozumienia. A tu jest zupełnie inaczej.”

Postanowiłem odwołać się do jego wyobraźni. „Twoja siostra była na Gorcu. Zachwycona pięknem okolicy, w rozmowach często wracała do tej wycieczki. Wypytywałeś o szczegóły. W marzeniach widziałeś sobie, leżącego w trawie, podziwiającego piękno Kudłonia i Doliny Kamienicy. Przez lornetkę obserwującego jelenia na Ustępnem. Aż pewnego dnia w domu zjawiło się dwóch tajemniczych gości z niespodzianką. Warunek: musisz pozwolić na zawiązanie oczu i będziesz bezwzględnie posłuszny. Potem kilka godzin wieźli cię samochodem i długo prowadzili pod górę. Na koniec zdjęli z oczu przepaskę i powiedzieli: to jest twój wymarzony Gorc. Ty rozejrzałeś się wokół, dokonałeś szybkiej konfrontacji tego, co zobaczyłeś z tym, co mówiła siostra i zacząłeś krzyczeć. To nie jest Gorc. Ja wiem, jak on wygląda. Oszukaliście mnie.”

Chłopak zrozumiał. Wrócił do swojej grupy rekolekcyjnej.

Bóg prowadzi mnie od jednego początku do drugiego. Zaskakuje nowością. Zamiast okrzyku zachwytu słyszy zgorzkniałego starca, który wcześniej wszystko sobie wyobraził i przewidział. Nie przewidział tylko jednego. Że wszystko może być zupełnie inaczej.

Myśl dnia

Zmartwychwstanie Chrystusa jest najbardziej przełomowym wydarzeniem w ludzkich dziejach. To wydarzenie przyniosło wszystkim nową nadzieję: od tej pory mieć nadzieję nie znaczy już czekać na coś, co ma się dopiero wydarzyć. Znaczy być pewnym, że to się już dokonało, ponieważ «Pan zmartwychwstał i króluje żywy!»

Po raz pierwszy słowa obwieszczające zmartwychwstanie zostały wypowiedziane przez anioła przy pustym grobie Chrystusa. Kobietom, które udały się do grobu pierwszego dnia po szabacie, anioł oznajmił: «Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał» (Mt 28, 6). Wówczas «z wielką radością pobiegły», aby powtórzyć te słowa uczniom (Mt 28, 8). Dla uczniów, przestraszonych i strapionych, to zwiastowanie niebieskiego posłańca, poparte kilkakrotnym ukazaniem się Zmartwychwstałego, stało się potwierdzeniem tego, co Chrystus zapowiedział. Umocnieni tą pewnością i napełnieni Duchem Świętym, będą przemierzać drogi całego świata, aby ogłaszać radosne orędzie paschalne.

(Jan Paweł II)

Poniedziałek


Przeniósł górę (Tt 1,1-9; Ps 24; Łk 17,1-6)

To była jedna z biedniejszych rodzin w parafii. Siedem osób w jednym pomieszczeniu, będącym kuchnią, sypialnią i łazienką zarazem. Bez węzła sanitarnego, bez wody. Zimą, mimo pieca, można było po ścianie jeździć łyżwami. Rodzice zupełnie życiowo niezaradni. On był najstarszym dzieckiem. Szybko odkryliśmy drzemiące w nim talenty. Widzieliśmy też, jak bardzo chciałby je rozwijać. Dzięki życzliwości wielu osób udało się pokonać materialne bariery. Wkrótce zaczął osiągać sukcesy. Pierwsze miejsce w prestiżowym konkursie, ogólnopolskie warsztaty muzyczne. Potem wielce ryzykowna decyzja podjęcia studiów w dużym mieście. W dzień zajęcia na uczelni. W nocy praca w hipermakercie. Gdy zachodziła potrzeba, dyskretne wsparcie anonimowych przyjaciół. Podczas jednej z wizyt mówił, jak trudno mu pogodzić się z myślą, że właściwie jest żebrakiem. Zacząłem mu tłumaczyć. Albo pokonasz pychę i źle rozumianą ambicję i wyrwiesz się z marazmu, w jakim tkwi rodzina, albo wrócisz do poprzedniej wegetacji. A przyjdzie czas, gdy zaczniesz spłacać długi. Nie tym, którzy cię wspierają. Ale młodym, będącym w podobnej sytuacji, jak ty przed pójściem na studia. Przed odjazdem, prawie wskakując do pociągu, powiedział: „pokonam pychę. Wzniosę się ponad źle rozumianą ambicję. Nie zawiodę Boga, siebie, ludzi którzy mi zaufali i pomogli.” Dziś, z perspektywy czasu widzę, że udało się.

Żeby przenieść górę trzeba pokonać pychę. Bo wiara jest łaską. Trzeba po nią – jak żebrak – wyciągnąć rękę. I z wdzięcznością przyjąć ofiarowany dar.

Myśl dnia

Gdziekolwiek przebywasz, gdziekolwiek byś się udał, jesteś nędzny, jeśli się nie nawrócisz do Boga.

Czemu się trapisz tym, że ci się nie powodzi tak, jak tego chcesz i pragniesz?

A któż ma wszystko według swojej woli? Ani ja, ani ty, ani żaden człowiek na ziemi.

Nie ma na tym świecie nikogo bez utrapienia i ucisku, choćby był królem lub papieżem.

Komu tu najlepiej? Temu, kto potrafi cierpieć dla Boga.

(Tomasz a Kempis)

Wtorek


Gorliwość o dom Twój (Ez 47,1-2.8-9.12; Ps 46; J 2,13-22)

Z coraz większym podziwem patrzę na moich parafian. Nie są wszakże ucieleśnionymi aniołami. Mają wiele zwyczajnych wad i słabości. Jednego nie można im zarzucić. Gdy mówią „nasz kościół”, nie ma w tym stwierdzeniu nawet cienia fałszu. Wznieśli go przed prawie pięćdziesięciu laty mimo braku zgody ówczesnych władz. Właściwie zrobili to podstępnie, prosząc o pozwolenie na postawienie stodoły. Później, przez całe lata, upiększali to proste wnętrze. Nie było ich stać na zamawianie dzieł u wybitnych artystów, stąd patronowie parafii i Matka Boża w głównym ołtarzu są dziełem miejscowego artysty. Dwa ołtarze też zresztą wykonane przez tutejszych stolarzy. Ich miłość do swojej świątyni widać, gdy w sobotę przychodzą układać kwiaty. Każdego tygodnia cztery inne rodziny. Przychodzą wszyscy. Żony, mężowie i dzieci, bo te ostatnie „trzeba przyuczać” do troski o kościół. Tu dwie godziny układania, przycinania, przestawiania, przyginania, przekręcania, sprzątania. Następnego dnia oczom wchodzących jawi się prawdziwe dzieło kwiatowej sztuki. Jeśli dodać do tego porywający śpiew na niedzielnej Mszy św., wówczas przestaje dziwić, że przybysz nie dostrzega mankamentów ubogiego wnętrza i po pierwszym pobycie mówi: jak tu pięknie się modlą.

Właśnie ta gorliwa troska o dom Boży kruszy ich serca, stwardniałe zmaganiem się z piaszczystą ziemią i dzikami, niszczącymi systematycznie zasadzone ziemniaki.

Gdy pewnego dnia pochwaliłem niosących naręcz świeżych kwiatów, usłyszałem prostoduszną odpowiedź. „Panu Bogu byle czego się nie daje.”

Myśl dnia

Wielu nierozumnych i słabych powiada: oto szczęśliwe życie tego człowieka! Patrz, jaki bogaty, wielki, potężny, jak wysoko postawiony!

Zwróć jednak uwagę na dobra niebieskie, a zobaczysz, że te wszystkie rzeczy doczesne są marne, bardzo niepewne i uciążliwe, bo się ich nie posiada bez troski i bojaźni.

Szczęście człowieka nie polega na obfitości dóbr doczesnych; wystarczy mu ich umiarkowana ilość.

Zaprawdę, życie na ziemi jest wielką nędzą.

Im więcej ktoś chce się duchowo udoskonalić, tym ono staje się mu bardziej gorzkie, ponieważ mocniej odczuwa i wyraźniej widzi braki ludzkiego skażenia.

Albowiem jeść, pić, czuwać, spać, odpoczywać, pracować i podlegać innym potrzebom natury, to naprawdę wielka nędza i udręka dla człowieka pobożnego, który najchętniej chciałby się uwolnić od wszelkich więzów ciała.

(Tomasz a Kempis)

Środa


Gdzie jest dziewięciu? (Tt 3,1-7; Ps 23; Łk 17,11-19)

Nie boję się ludzi naznaczonych słabością. Uwikłanych w trudne sytuacje. Zmagających się z trądem grzechu. Spotkanie z nimi wyzwala jakąś szczególną formę czułości. Sprawia, że nawet w największym pośpiechu jestem w stanie zatrzymać się, odłożyć na bok inne sprawy, pochylić się. Bo oni najczęściej nie czekają na radę. Czekają na człowieka.

Boję się zgorzknialców. Wiecznie niezadowolonych. Widzących wszędzie tylko zło. Zarażających beznadzieją. Dla których każda strona medalu jest ciemna. Każda okazja, by rzucić błotem dobra. Ile by nie dostali, zawsze za mało. Cokolwiek ich spotka, zawsze na nie-szczęście. W życzliwie wyciągniętej dłoni zawsze widzą miecz. W uśmiechu ironię bądź drwinę.

Na pytanie Jezusa chciałoby się odpowiedzieć: poszli niezadowoleni. Cierpiętnikowi wytrącił z ręki argument. Żebrakowi nie dał pałacu bogacza. Chciał ich uczynić uczestnikami radości Boga. Oni chcieli więcej...

„Ty, który karmisz ptaki i przyodziewasz lilie, naucz nas cieszyć się tym, co posiadamy i spraw, by nam to wystarczało.” (br. Roger z Taize)

Myśl dnia

Bardzo ciążą człowiekowi wewnętrznemu potrzeby cielesne na tym świecie.

Przeto Prorok pokornie prosi, aby mógł być od nich wolny, mówiąc: „Panie, wyrwij mnie z moich udręczeń” (Ps 25,17).

Ale biada tym, którzy nie znają swej nędzy, a jeszcze bardziej biada tym, którzy miłują to nędzne i kruche życie!

Niektórzy bowiem tak do niego przylgnęli, że choć z pracy lub żebraniny ledwo się utrzymują, to jednak gdyby tu zawsze żyć mogli, nie dbaliby zupełnie o królestwo Boże.

(Tomasz a Kempis)

Czwartek


Nie biegnijcie (Flm 7-20; Ps 146; Łk 17,20-25)

Dziś już nikt nie biega za wieściami o końcu świata. Mieszkańcy Tours i Poitiers, spieszący do Candes, by rywalizować o ciało świętego, raczej też nie znajdą naśladowców. Może gdzieś w tle pojawi się jeszcze jakaś grupka dziwaków, poszukujących śladów cudów i objawień na murach, szybach i drzewach. Mijana jest jednak obojętnie, jak duch epoki dawno minionej.

Dziś biega się za pracą, pieniędzmi, karierą, medialną sensacją, kolejną promocją. Przeglądamy ogłoszenia. Porównujemy oferty. Zmieniamy stację telewizyjną, by wysłuchać kolejnych, zawsze tych samych wiadomości. Ekscytujemy się i oburzamy podskakując w fotelu, jakby od tego zależał los co najmniej połowy świata. Mamy tysiące pilnych spraw do załatwienia. Ważne zepchnęliśmy na koniec listy.

Podczas jednej z wycieczek chłopak z dumą ogłaszał, że był pierwszy na szczycie. A widziałeś te cudowne widłaki przy źródle i kolonię podgrzybków na brzegu lasu, za ostatnią polaną? Nie widział.

„Nie biegnijcie.” Co ci przyjdzie z tego, że zdobędziesz medal, skoro utracisz pokój serca. On nie mieści się w żadnej tabeli rekordów. Jeden z ojców duchowych wspólnot Arki pisał: „Naucz się odróżniać sprawy pilne od ważnych. Pilne zawsze mogą poczekać.

Myśl dnia

Nie można bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski — przede wszystkim jako dziejów ludzi, którzy przeszli i przechodzą przez tę ziemię. Dzieje ludzi! Dzieje narodu są przede wszystkim dziejami ludzi. A dzieje każdego człowieka toczą się w Jezusie Chrystusie. W Nim stają się dziejami zbawienia.

Dzieje narodu zasługują na właściwą ocenę wedle tego, co wniósł on w rozwój człowieka i człowieczeństwa, w jego świadomość, serce, sumienie. To jest najgłębszy nurt kultury. To jej najmocniejszy zrąb. To jej rdzeń i siła. Otóż tego, co naród polski wniósł w rozwój człowieka i człowieczeństwa, co w ten rozwój również dzisiaj wnosi, nie sposób zrozumieć i ocenić bez Chrystusa. „Ten stary dąb tak urósł, a wiatr go żaden nie obalił, bo korzeń jego jest Chrystus” (Piotr Skarga, Kazania sejmowe). Trzeba iść po śladach tego, czym — a raczej kim — na przestrzeni pokoleń był Chrystus dla synów i córek tej ziemi. I to nie tylko dla tych, którzy jawnie weń wierzyli, którzy Go wyznawali wiarą Kościoła. Ale także i dla tych, pozornie stojących opodal, poza Kościołem. Dla tych wątpiących, dla tych sprzeciwiających się.

(Jan Paweł II)

Piątek


Co byś zrobił? (2 J 4-9; Ps 119; Łk 17,26-37)

Św. Jan Bosco, wielki przyjaciel dzieci i młodzieży, wielką wagę przywiązywał do częstej spowiedzi i Komunii św. Wątek gotowości na spotkanie z Panem często pojawiał się w jego snach i wizjach. Jeden z przekazów mówi o chłopcu, który dość długo miał opory z przystąpieniem do sakramentu pojednania. Nie pomagały argumenty, jakie słyszał podczas wieczornego „słówka”. Lęków nie były w stanie przełamać dobroć i uśmiech na twarzy wychowawcy. Ten postanowił wreszcie posłużyć się fortelem. Pod poduszkę włożył mu karteczkę z zapytaniem: a gdybyś tej nocy umarł? W nocy chłopiec długo nie mógł zasnąć, przewracał się z boku na bok. Aż wreszcie wstał, ubrał się i zapukał do drzwi pokoju św. Jana. Ten wcale nie był zdziwiony nocną wizytą. Wyglądało, jakby jej oczekiwał. Po spowiedzi młodzian wrócił do swojej sypialni i spokojnie zasnął.

Ktoś powie, że jest to argument strachu. Ale strach paraliżuje również tego, kto jak żona Lota patrzy wstecz, bojąc się zmierzyć z tym, co nadchodzi. Lepiej jest, gdy strach pcha człowieka do przodu, w objęcia Boga, niż miałby zatrzymać go w miejscu.

Oskar, w powieści Erica Emmanuela Schmitta, dzieli życie na kilka etapów. Najpierw się je przecenia, potem się go nie docenia, w końcu kojarzy się, że to nie prezent, a jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć. Zastanawiające jest to, jak wielu z nas je przecenia, sądząc, że dostało się życie wieczne.

Więc może warto uczciwie zmierzyć się z najważniejszymi pytaniami. Każdego dnia sumiennie rozliczać się z pożyczki. Nie czekać na „pojutrze”. By nie stać się słupem soli. By nie stracić życia.

Myśl dnia

O nierozumni i niewiernego serca! Pogrążyli się tak głęboko w rzeczach ziemskich, że w niczym nie smakują, tylko w tym, co cielesne.

Nieszczęśni! Dopiero na końcu odczują, jak podłe i marne było to, co kochali.

Przeciwnie, święci Pańscy i wierni przyjaciele Chrystusa nie zważali na to, co się podoba ciału i co docześnie kwitnie, lecz całą nadzieją i tęsknotą swoją kierowali się ku dobru wiecznemu.

Wszystkie ich pragnienia wiodły ich wzwyż, ku rzeczom nieskończonym i niewidzialnym, aby przywiązanie do widzialnych nie ściągnęło ich ku ziemi.

(Tomasz a Kempis)

Sobota


Wytrwałość (3 J 5-8; Ps 112; Łk 18,1-8)

Dzieci i młodzież, dojeżdżające każdego dnia kilkadziesiąt kilometrów do szkoły, nie jest łatwo zachęcić do codziennego uczestniczenia w różańcu. Jednak udało się. Każdego dnia z radością patrzyłem na sporą grupę dziewcząt i chłopców, czekających przed kościołem na rozpoczęcie nabożeństwa. Artur z plecakiem, zaraz po lekcjach. Ala siedem kilometrów przez las w jedną stronę. Inni trochę mniej. Wiedziałem, że po powrocie do domu będą musieli pomóc rodzicom, odrobić lekcje, a rano wcześnie wstać i iść na przystanek. Mimo wszystko wytrwali. Prawie wszyscy mogli pochwalić się, że byli każdego dnia.

Ich obecność cieszyła w dwójnasób. Była to prawdziwa szkoła modlitwy. Gdzie razem z Maryją uczyli się kontemplować oblicze Jezusa. Trwać przed Najświętszym Sakramentem.

Wiem też, że w przyszłości, gdy przyjdzie im zmierzyć się z przeciwnościami życia, pokonać progi i bariery, oni dadzą sobie radę. Bo o sukcesie nie decydują dodatkowe lekcje z angielskiego, korepetycje z matematyki, komputer z neostradą w domu i to wszystko, co podobno dziecko musi mieć, by się rozwijać. Warunkiem sukcesu jest hart ducha i wytrwałość.

Przed laty ze zdziwieniem czytałem, że na Świętej Górze Atos młodzi adepci życia duchowego zaczynają od podlewania kamieni na intencję, by zakwitły na nich kwiaty. Trzeba było czasu, bym zrozumiał logikę starców. Zanim wejdzie się do komnaty i stanie przed Królem z wyciągniętą ręką, trzeba nauczyć się stać przed bramą, pukać i cierpliwie czekać, aż otworzą.

Myśl dnia

Nie lękajcie się iść w przyszłość przez Bramę, którą jest Chrystus. Wierzcie Jego słowom, wierzcie Jego miłości. W Nim jest nasze zbawienie.

Zanieście przyszłym pokoleniom świadectwo wiary, nadziei i miłości. Bądźcie wytrwali. Nie wystarczy przekroczyć próg, trzeba iść w głąb.

Chrystus jest Bramą, ale jest też Drogą. Drogą, Prawdą i Życiem. Idźcie wiernie drogą Chrystusa w nowe czasy. Jezus Chrystus wczoraj, dziś i na wieki.

(Jan Paweł II)