33. tydzień zwykły (2004)

publikacja 10.07.2006 18:49

Przeczytaj i rozważ

Niedziela (33. zwykła)


Nie zostanie kamień na kamieniu (Ml 3,19-20a; Ps 98; 2 Tes 3,7-12; Łk 21,5-19)

Patrzę jesienią na zżółkłe i opadłe liście. Tak niedawno budziły się do życia. Dziś odchodzą w przeszłość. Przemijają. Jak wszystko w tym życiu. Nic nie jest trwałe. Kiedyś z tego co stworzyliśmy, nie zostanie kamień na kamieniu. Bo świat nie jest naszym domem. Prawdziwy czeka na nas u Ojca...

Zresztą to chyba dobrze, bo nasze wspaniałe plany zazwyczaj pozostają tylko w sferze marzeń. Chcielibyśmy wszystkich zewangelizować, do każdego dotrzeć z Dobrą Nowiną, zbudować nowy, lepszy świat. A ciągle napotykamy nowe przeciwności, pojawiają się nowe zagrożenia. Najgorzej gdy przekonuję się, że ja sam do tego nowego świata nie dorastam...

Chrystus kiedyś powróci. To pewne. Póki jednak ten dzień nie nadejdzie, muszę porzucić lęk. Muszę odważnie bronić mojej wiary i każdego dnia dawać o niej świadectwo. To ma sens, choćby wydawało się, że cały świat się wali. Wiem, że w chwili próby nie zabraknie mi mądrości. Obym tylko umiał obronić ją przed sobą samym. Obym przez swą wytrwałość ocalił swoje życie...

Myśl dnia

Nie bójcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi.

Dla Jego zbawczej władzy otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie bójcie się! Chrystus wie, co nosi w swoim wnętrzu człowiek. On jeden to wie!

Dzisiaj często człowiek nie wie, co kryje się w jego wnętrzu, w głębokości jego duszy i serca. Tak często niepewny sensu życia na tej ziemi i ogarnięty zwątpieniem, które zamienia się w rozpacz. Pozwólcie więc, proszę was, błagam was z pokorą i zaufaniem! Pozwólcie Chrystusowi mówić do człowieka! On jeden ma słowa życia, tak, życia wiecznego. Właśnie dzisiaj cały Kościół obchodzi dzień misyjny, modli się, rozmyśla, działa, ponieważ Chrystusowe słowa docierają do wszystkich ludzi i są przez nich przyjmowane jako posłanie nadziei, ocalenia, całkowitego wyzwolenia.

(Jan Paweł II)

Poniedziałek


Abym przejrzał i szedł za Nim drogą (Ap 1,1-4; 2,1-5a; Ps 1; Łk 18,35-43)

Narzekałem czasami, że ludzie nie wierzą w Boga. Gdy dziś pochyliłem się nad Ewangelią, zrobiło mi się trochę wstyd. Pomyślałem, że wielu z nich przypomina owego niewidomego z Jerycha. Choć nie brakuje im wzroku, to jednak ślepe są oczy ich serca. Często to nie ich wina. Nawet gdyby chcieli, nic nie potrafią z tym zrobić. Ich jedyną nadzieją jest przechodzący po drogach ich życia Chrystus. Tylko dlaczego się dziwię, że brakuje im odwagi zawołać do Niego: Jezusie, Synu Boga, ulituj się nade mną. Przecież to często ja jestem wśród tych, którzy próbują ich uciszyć. Może gdybym ich nie zniechęcał, zawołaliby, a On pozwoliłby im przejrzeć. Wtedy też, być może, nie zabrakłoby im odwagi, by pójść za Nim.

W gruncie rzeczy moja i wielu innych chrześcijan droga jest podobna. Mieliśmy tylko więcej szczęścia. Nie musieliśmy wołać za Jezusem. On sam, najpierw przez chrzest, a potem przez wiele innych łask, otwierał coraz szerzej nasze oczy na to światło, którym jest On sam. Jakże mogliśmy nie pójść za Nim?

Ze wstydem odkrywam w tym zwykłym opowiadaniu jeszcze jedną prawdę. Czasami grzech przesłania także moje oczy. Nie zauważam, jak daleko odszedłem już od mojego Pana. Obym miał wtedy odwagę owego ślepca, by uparcie krzyczeć za Jezusem: ulituj się nade mną; spraw, abym przejrzał. Bo jeśli, zapominając o świetle prawdziwym, moją ciemność nazwę światłem, to czy zdołam Go odnaleźć?

Myśl dnia

Nie trać, bracie, nadziei, że osiągniesz postęp w życiu duchowym; masz jeszcze czas i pokorę ku temu.

Czemu chcesz odkładać do jutra swe postanowienie? Wstań i zacznij natychmiast, mówiąc: teraz jest czas działania, teraz czas walki, teraz sposobny moment do poprawy!

Kiedy ci źle i jesteś znękany, wtedy jest czas zasługi.

Trzeba ci .przejść przez ogień i wodę, abyś się dostał na miejsce ochłody (2 Ps 65,12).

Jeśli sobie gwałtu nie zadasz, nie przezwyciężysz swoich wad.

Dopóki nosimy to kruche ciało, nie możemy być bez grzechu ani też żyć bez uprzykrzenia i bólu.

Chętnie byśmy odpoczywali wolni od wszelkiej nędzy, ale ponieważ przez grzech utraciliśmy niewinność, straciliśmy też prawdziwą szczęśliwość.

Dlatego trzeba trwać w cierpliwości i oczekiwać zmiłowania Bożego, aż ta nieprawość przeminie (Ps 56,2), a to co śmiertelne wchłonięte będzie przez życie (2 Kor 5.4).

(Tomasz a Kempis)

Wtorek


Dostrzec człowieka (Ap 3,1-6.14-22; Ps 15; Łk 19,1-10)

Łatwo mi żyć w świecie schematów. Posługiwać się szablonami. Wkładać ludzi do szufladki i więcej do sprawy nie wracać. Widzę wtedy nie człowieka, ale swoje o nim wyobrażenie. Niezmienne. I nie dopuszczam do siebie, że być może ten ktoś jest zupełnie inny. Bo przecież wiem.

Gdyby Jezus myślał podobnie, Zacheusz pewnie nigdy nie miałby swojej wspaniałej godziny. On, bogaty i poważny urzędnik, wdrapał się na drzewo jak dziecko. Z czystej ciekawości. Okazał się kimś innym, niż do tej pory wszyscy sądzili. I może nikt nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie przechodzący Jezus. Zobaczył w nim tę odrobinę szaleństwa, która na uczcie zaowocowała wspaniałomyślnym czynem: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”.

Muszę nauczyć się dostrzegać człowieka. W wielu sercach podłość walczy ze szlachetnością. Jeśli podam mu rękę, być może niepozorna gąsienica zamieni się w pięknego motyla. Tym bardziej że i do mnie ktoś kiedyś tę rękę wyciągnął...

Myśl dnia

O jak wielka jest ułomność ludzka, zawsze skłonna do błędów!

Dziś spowiadasz się z grzechów twoich, a nazajutrz znów je popełniasz.

Teraz postanawiasz się ich wystrzegać, a w godzinę potem tak postępujesz, jak gdybyś nic nie postanawiał.

Słusznie więc możemy się upokarzać i nigdy nie mniemać o sobie wysoko, skoro jesteśmy tak ułomni i niestali.

Szybko też można przez niedbalstwo utracić to, co się z wielkim wysiłkiem przy pomocy łaski zdobyło.

(Tomasz a Kempis)

Środa


Trzeba pracować (Ap 4,1-11; Ps 150; Łk 19,11-28)

Łatwo zatopić się w entuzjazmie oczekiwania na Boże królestwo. Łatwo odciąć się od spraw tego świata jako niegodnych wysiłku pobożnych chrześcijan. Kiedy inni mnie bronią, mogę spokojnie wygłaszać pochwały na część pacyfizmu. Gdy inni troszczą się o mój dostatek, mogę wybrzydzać na niesprawiedliwość panujących stosunków ekonomicznych. Gdy nie muszę zaradzać bieżącym problemom wiernych, mogę krytykować strukturę Kościoła. Znacznie trudniej, gdy muszę tego typu sprawy wziąć w swoje ręce.

Mój Pan nie obiecał mi, że wszystko pójdzie gładko i bez problemów. Przeciwnie. Chce, abym nad budowaniem tego królestwa na ziemi choć trochę się potrudził. Wiem, że Ci, którzy otrzymali więcej, muszą też więcej pracować. Ale i ci, którzy otrzymali niewiele, muszą swoje zrobić. W tej pracy nie wszystko idzie gładko. Nie zawsze ogląda się jej efekty. Ale pracować trzeba. Bo bez tego nasz świat stanie się zupełnym ugorem.

Gdy z obawą wstaję rano do swojej pracy albo gdy zniechęcony kładę się spać, muszę pamiętać, że taka jest cena budowania Bożego królestwa. Porażki, kompromisy dla uniknięcia większego zła, zasiewanie ciągle na nowo Bożego słowa i miłości - to codzienny trud tych, którzy wiedzą, że muszą pomnożyć skarby swego Pana...

Myśl dnia

Cóż będzie z nas u schyłku dni naszych, kiedy w zaraniu stygniemy?

Biada nam, że tak skłaniamy się ku wypoczynkowi, jak gdyby zaistniał już całkowity spokój i bezpieczeństwo, gdy tymczasem w postępowaniu naszym nie ma jeszcze śladu prawdziwej świętości.

Bardzo by się przydało, gdyby nas, jak dobrych nowicjuszy, zaprawiano od nowa do przykładnych obyczajów; byłaby wtedy może nadzieja jakiejś poprawy i większego duchowego postępu.

(Tomasz a Kempis)

Czwartek


Płaczący Jezus (Ap 5,1-10; Ps 149; Łk 19,41-44)

Smutne proroctwo wypowiada Jezus wobec Świętego Miasta. Nie rozpoznało w Jezusie Mesjasza. Dlatego zostanie wydane na pastwę nieprzyjaciół. Oblężone, powalone na ziemię razem ze swymi dziećmi, straszliwie zburzone. Wydarzenia roku 70. dowiodły prawdziwości tych słów.

Jestem Bożym dzieckiem. Mogę mówić do Boga „Ojcze”. Jeśli jednak zatwardzę swoje serce, jeśli stanę się głuchy na Boże Słowo, jeśli odwrócę się od Niego, to może się zdarzyć, że będzie mnie musiał surowo upomnieć. Choćby przy tym sam płakał...

Myśl dnia

Cóż będzie z nas u schyłku dni naszych, kiedy w zaraniu stygniemy?

Biada nam, że tak skłaniamy się ku wypoczynkowi, jak gdyby zaistniał już całkowity spokój i bezpieczeństwo, gdy tymczasem w postępowaniu naszym nie ma jeszcze śladu prawdziwej świętości.

Bardzo by się przydało, gdyby nas, jak dobrych nowicjuszy, zaprawiano od nowa do przykładnych obyczajów; byłaby wtedy może nadzieja jakiejś poprawy i większego duchowego postępu.Koniec twój tutaj nadejdzie szybko, rozważ wiec dokładniej niż dotąd, w jakim stanie jest twoja dusza.

Dziś człowiek jest, a jutro go nie ma. I gdy tylko usuną go sprzed oczu, szybko wypada i z myśli.

O ślepoto i zatwardziałości ludzkiego serca, które myśli wyłącznie o tym, co jest, a nie przewiduje tego, co będzie!

Tak byś powinien zachować się w każdym czynie i myśli, jak gdybyś dziś miał umrzeć.

Gdybyś miał czyste sumienie, nie bardzo bałbyś się śmierci.

Lepiej jest unikać grzechu niż uciekać od śmierci.

Jeśli dziś nie jesteś gotów, czy będziesz gotowy jutro? Jutro jest niepewne i skąd wiesz, że jutra dożyjesz?

(Tomasz a Kempis)

Piątek


Zaślepienie (Ap 10,8-11; Ps 119; Łk 19,45-48)

Chyba najgorszą rzeczą, jaka mogłaby spotkać moją wiarę, jest zaślepienie. Zaślepienie na to co prawdziwe, dobre i piękne. Zaślepienie na to, co Boże. Można być członkiem Kościoła, ale czynić z niego jaskinię zbójców. Można składać ręce do modlitwy, ale ciągle szukać okazji, by skrzywdzić tego, który jest mi niewygodny. Można w ukryciu i z rozmysłem robić rzeczy podłe udając, że jest się najuczciwszym chrześcijaninem. Można. Bo zaślepienie powoduje, że nawet nie ma się wyrzutów sumienia.

Dlatego proszę dziś Boga, bym zawsze do jego spraw podchodził z czcią i bojaźnią; bym zawsze był świadom, że dotykam wielkiej tajemnicy. Nie chcę być kupcem zobojętniałym na świętość. Proszę Go też, bym umiał dostrzec dobro w drugim człowieku nawet wtedy, gdy odsłania to moje słabości i zaniedbania. Nie muszę mieć zawsze racji i nie popełniać błędów. Najbardziej jednak błagam Go, by uchronił mnie przed obłudą. Skoro sam występuję przeciw nie[prawości, nie mogę jej akceptować u siebie.

Myśl dnia

I cóż po długim życiu, skoro tak mało się poprawiamy?

Ach, długie życie nie zawsze poprawia, lecz często jeszcze winy pomnaża.

Obyśmy chociaż jeden dzień przeżyli dobrze na tym świecie!

Wielu liczy już lata od swojego nawrócenia, lecz nikły jest owoc ich poprawy.

Strasznie jest umierać, ale jeszcze straszniej chyba żyć zbyt długo.

Błogosławiony, który godzinę śmierci ma zawsze przed oczyma i codziennie się do niej przygotowuje.

Jeżeli widziałeś kiedy człowieka umierającego, pomnij, że i ty przejdziesz tę samą drogę.

(Tomasz a Kempis)

Sobota


Nie jest Bogiem umarłych, a żywych (Ap 11,4-12; Ps 144; Łk 20,27-40)

Prawda o zmartwychwstaniu umarłych wielu wydaje się głupstwem. Twierdzą, że zrodziła się z lęku przed nicością. Podobnie jak wiara w Boga. Że tak naprawdę po człowieku zostają tylko wspomnienia, a świat materialny jest niewytłumaczalnym wybrykiem niewytłumaczalnie istniejących praw przyrody. Dlaczego wierzyć jakiemuś nauczycielowi sprzed dwóch tysięcy lat?

Nie zauważają tylko, że prawdy nie poznaje się dzięki wątpieniu, ale dokładnemu zbadaniu sprawy. Ten, który głosił prawdę o zmartwychwstaniu, trzy razy wskrzeszał umarłych: córkę Jaira, młodzieńca z Nain i swego przyjaciela Łazarza. Co więcej, gdy Go w okrutny sposób zabito, On trzeciego dnia powstał ze swego grobu, a świadkowie tamtych wydarzeń tak mocno byli o tym przekonani, że za tę prawdę wielu z nich poniosło męczeńską śmierć. Dlaczego mam nie wierzyć takiemu świadectwu?

Moja wiara w zmartwychwstanie nie jest czczym wymysłem albo pobożnym życzeniem. Kiedy przyjdzie mi odejść z tego świata, pozostanie tylko moja dusza. Ale w dniu ostatecznym zmartwychwstanę. Bo Bóg, dawca życia, nie ma upodobania w śmierci. On jest Bogiem żywych.

Myśl dnia

Dzisiaj przemawiają świadkowie: nie tylko ci pierwsi, naoczni, ale także ci, którzy przejęli od nich orędzie wielkanocne i dawali świadectwo Chrystusowi ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu z pokolenia na pokolenie. Niektórzy świadczyli aż do przelania krwi i dzięki nim Kościół tworzył się i nadal tworzy nawet w okresach gwałtownych prześladowań i największego sprzeciwu. Na tym nieustannym świadectwie budował się Kościół, który żyje dzisiaj na całej ziemi. Dzień dzisiejszy jest świętem wszystkich świadków, również świadków naszego stulecia, którzy głosili Chrystusa «wśród wielkiego ucisku» (Ap 7, 14), wyznając Jego śmierć i zmartwychwstanie w obozach koncentracyjnych i łagrach, pod groźbą bomb i karabinów, pośród terroru i ślepej nienawiści, jakie boleśnie dotykają poszczególne osoby i całe narody. Wszyscy oni przychodzą dzisiaj z wielkiego ucisku i śpiewają chwałę Chrystusa: w Nim, zmartwychwstałym z mroków śmierci, objawiło się życie.

My także jesteśmy świadkami zmartwychwstałego Chrystusa i znów głosimy Jego orędzie pokoju całej ludzkości, która podąża wraz z nami ku trzeciemu tysiącleciu. Dajemy świadectwo o Jego śmierci i zmartwychwstaniu zwłaszcza ludziom naszych czasów, wciągniętym w wir bratobójczych walk i masowych mordów, które otwierają na nowo rany konfliktów etnicznych i w wielu regionach wszystkich kontynentów, zwłaszcza w Afryce i w Europie, rzucają w ziemię nasienie śmierci i nowych wojen, zwiastując smutną przyszłość. To orędzie pokoju jest przeznaczone dla tych, których kalwaria zdaje się nie mieć końca, gdyż nie zdołali osiągnąć celu swoich dążeń: poszanowania godności i praw człowieka, sprawiedliwości, pracy, godziwszych warunków życia. Niech to orędzie stanie się natchnieniem dla rządzących państwami i dla wszystkich ludzi dobrej woli, szczególnie na Bliskim Wschodzie, a zwłaszcza w Jerozolimie, gdzie pokój jest zagrożony przez ryzykowne decyzje polityczne. Niech doda otuchy tym, którzy uwierzyli i nadal wierzą, że dialog może rozwiązać konflikty krajowe i międzynarodowe; niech napełni wszystkie serca odwagą nadziei, której źródłem jest uznanie i poszanowanie prawdy, aby otworzyły się przed światem nowe i obiecujące perspektywy solidarności.

(Jan Paweł II)