Okres Bożego Narodzenia (2004)

publikacja 11.07.2006 15:41

Przeczytaj i rozważ

Sobota 25 grudnia 2004 - Uroczystość Narodzenia Pańskiego


Boże, zawsze ufam Twemu Słowu (w nocy - Iz 9,1-3.5-6; Ps 96; Tt 2,11-14; Łk 2,1-14; o świcie - Iz 62,11-12; Ps 97; Tt 3,4-7; Łk 2,15-20; w dzień - Iz 52,7-10; Ps 98; Hbr 1,1-6; J 1,1-18)

Słowo. Umiem je wypowiadać. Umiem układać słowa w zdania. Zdania w całe akapity. Umiem snuć opowieści, umiem zadawać pytania, umiem składać obietnice. Słowami opisuję świat zewnętrzny. Słowami odrysowuję mój świat wewnętrzny. Dopóki słowem nie wypowiem, co jest w mym sercu i w moim umyśle, nikt z ludzi nie wie, co tam ukrywam.

Moje słowo ma moc twórczą. Ale nie ma mocy stwórczej. Nie umiem stworzyć słowem. To nie moje słowo było na początku. Na początku było Słowo, które było u Boga i które było Bogiem.

Bóg jest nie tylko Miłością, Mądrością, Wszechmocą, Dobrocią... Bóg jest także Słowem. Najprawdziwszym.

Za moim słowem nie zawsze stoi rzeczywistość. Jeśli ja wypowiadam słowo, to nie znaczy, że jest tak, jak mówię. Gdy mówi Bóg, jest dokładnie tak, jak mówi. Gdy Bóg wypowiada Słowo, ono staje się rzeczywistością. Gdy Bóg obiecuje, jest tak, jakby już się stało. Na tym buduję nadzieję.

Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. Bo wypowiedział Je Bóg.

Trudne to wszystko. Niewiele, albo nic z tego nie rozumiem. Ale wierzę. Całkowicie i bez zastrzeżeń ufam każdemu słowu Boga.

Kościół modli się:

Ciebie chwalimy, Panie Jezu Chryste, Boże, któryś zbawił nas ludzi, człowieku niezwykle potężny w Bogu. Ciebie chwalimy. Ciebie wzywamy, Ciebie prosimy; zjaw się, przebacz nam, okaż zmiłowanie, uczyń łaskę.

Daj sercom pragnienia zasługujące na spełnienie, ustom - słowa zasługujące na wysłuchanie, ciału - uczynki zasługujące na błogosławieństwo.

Nie prosimy, byś ponowił w nas swoje narodzenie w ciele, ale byś wcielił w nas Twoje niewidzialne bóstwo, jak dokonałeś ongiś w Maryi w sposób specjalny, a teraz uczyń to w sposób duchowy w Kościele.

Spraw, by nasza wiara Ciebie poczęła, serce, wolne od zepsucia, Ciebie zrodziło; dusza, zawsze nawiedzana przez moc Najwyższego, Ciebie ogarnęła.

Nie rodź się z nas, ale objaw się w nas. Bądź rzeczywiście przez nas Emanuelem, Bogiem z nami. Racz pozostać między nami i walcz za nas. Jedynie w ten sposób zwyciężymy.

Dziękujemy Tobie, Panie Boże, błogosławimy Tobie dzień po dniu; Ty sprawiłeś, żeśmy doszli jeszcze raz do tego uroczystego dnia; pozwól, byśmy jeszcze przez wiele lat radowali się w pokoju z Twego narodzenia razem z Twoim wiernym ludem. Amen.
(Liturgia Mozarabska, VII w.)

Niedziela 26 grudnia 2004 - święto Świętej Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa


Osłonić sobą (Syr 3,2-6.12-14; Ps 128; Kol 3,12-21; Mt 2,13-15.19-23)

Scenariusz jest zawsze podobny. Najpierw telefon bądź wizyta rodziców. Przedstawienie problemu. Złe towarzystwo, alkohol, narkotyki, dziecko nie uczy się, nie wraca do domu, bywa agresywne. Potem długa informacja o podejmowanych środkach zaradczych. Zmiana szkoły, wizyty u psychologa, rekolekcje dla młodzieży w Licheniu (z których ucieka w pierwszym dniu pobytu - ale rodzice o tym nie wiedzą; dowiadujemy się my podczas jednego z wieczorów niewymuszonych zwierzeń), wysyłanie do kolejnych ciotek na drugi koniec Polski. Więc przychodzą, bo może tym razem się uda. Może ten wyjazd zmieni ich dziecko. Bo oni czują się bezradni.

Przez pierwsze dni my również. Bo obchodzimy sprytnie zakamuflowaną skrzynkę, zgrywającą się na grzeczne i pobożne dziecko. Tylko sprzedawczyni z pobliskiego sklepu dyskretnie sygnalizuje, że ten z kolczykiem w uchu za często zjawia się po piwo. No to Daniel zabiera go na przechadzkę, stawia butelkę na kamieniu, dając do zrozumienia, że lepiej tak, niż kłamstwo i hipokryzja. Pierwsze lody przełamane i zaczyna się seria rozmów, zwierzeń, dyskusji i poszukiwań, z których jasno wynika, że problemem nie jest złe towarzystwo, alkohol, narkotyki. Tak naprawdę wszystko rozbija się o brak więzi, nieumiejętność, niezdolność (?), czy wręcz lęk rodziców przed nawiązaniem kontaktu z własnym dzieckiem. I teraz trzeba ich przekonać, by zdobyli się na odwagę zmierzenia się z problemem, mającym na imię: własne dziecko.

Maryja i Józef też mogli podrzucić Jezusa bliskim bądź znajomym. Oddać problem na przechowanie. Wybrali trudną i niebezpieczną drogę do Egiptu z przekonaniem, że nic tak skutecznie nie osłania dziecka, jak obecność rodziców. Dodajmy: słusznym przekonaniem. Bo dziecko nie jest kukułczym jajem.

Kościół modli się:

Królu Pokoju, daj nam Twój pokój; w zgodzie i miłości posiądź nas, Boże - poza Tobą nie znamy nikogo innego; Twoje Imię ze czcią wymieniamy; daj życie duszom nas wszystkich; niech śmierć nie ma mocy nad nami ani nad całym Twoim ludem. Chorych Twego ludu nawiedź, Panie, w litości i miłosierdziu i ulecz. Oddal od nich i od nas wszelką chorobę i niemoc, ducha słabości wypędź z nich. Tych, którzy leżą na skutek długotrwałych niemocy, podnieś, dręczonych przez duchy nieczyste - ulecz. Okaż zmiłowanie nad tymi, którzy się znajdują w więzieniach czy kopalniach, stoją przed sądem, podlegają oskarżeniu, są skazani, żyją na wygnaniu czy w ciężkiej niewoli albo są obciążeni podatkami. Nad wszystkimi się zlituj, wszystkich wybaw, ponieważ Ty jesteś naszym Bogiem, który rozwiązujesz związanych, podnosisz złamanych; jesteś nadzieją dla pozbawionych nadziei, pomocą dla nie mających pomocy, powstaniem dla upadłych, portem dla rozbitków, mścicielem dla uciśnionych. Każdej duszy chrześcijańskiej, znajdującej się w ucisku czy strapieniu, okaż litość, daj przebaczenie, daj orzeźwienie. Ulecz także nasze choroby duszy, pielęgnuj nas w chorobach ciała, lekarzu dusz i ciał, opiekunie każdego stworzenia, nawiedź i ulecz nas swoim zbawieniem.

Braci naszych, odbywających podróż poza krajem lub zamierzających ją odbyć, w każdym miejscu prowadź po dobrej drodze, podróżujących czy to na lądzie, czy to po rzekach, czy jeziorach, czy po gościńcach, czy to w jakiś inny sposób, ich wszystkich wszędzie doprowadź do portu spokojnego, do portu bezpiecznego, racz razem z nimi żeglować i odbywać drogę, zwróć ich w radości i zdrowiu ich bliskim radosnym i zdrowym. Także w naszej wędrówce doczesnej strzeż nas aż do końca od szkód i burz.
(Liturgia Ewangelisty Marka, Msza wiernych, VI w.)

Poniedziałek 27 grudnia 2004 - święto św. Jana Apostoła


Ujrzał i uwierzył (1 J 1,1-4; Ps 97; J 20,2-8)

Intrygujący opis na GG u kogoś ze znajomych. „Z łez uleję wiarę w to...” Na pozór nie mający nic wspólnego z sentymentalnym nastrojem okresu Bożego Narodzenia. Wydaje się nam, że to czas wiary karmionej uśmiechem Dzieciątka, uroczym śpiewem aniołów, procesjami pasterzy i mędrców, blaskiem gwiazdy nad grotą narodzenia. Robimy zresztą wszystko, by tej lirycznej strawy nam nie zabrakło. Pomysłowe szopki, stroiki, tysiące świateł, najlepsza zastawa na lśniąco białym obrusie, sianko na stole, jemioła pod sufitem, dom wypełniony nęcącymi zapachami, dźwięk organów rozdzierający ciszę pustego przed północą kościoła. Tylko potem żal. Że tak szybko się skończyło. Że życie jest inne...

Tak naprawdę jest to czas wiary karmionej pytaniami i wątpliwościami.
- Pytaniami pasterzy: Dziecię, złożone w brudnej grocie, jest naprawdę ogłoszonym przez aniołów Królem i Zbawicielem?
- Pytaniami Józefa: Dlaczego Bóg nie obroni się przed Herodem? Dlaczego musi przed nim uciekać?
- Pytaniami Jana: Dlaczego zostały tylko płótna i chusty? A co z Nim?
- Pytaniami rodzącymi się wówczas, gdy ujrzeli.

Wiara nie karmi się cudami. Wiara karmi się Słowem i pytaniami. Czasem łzami. Gdy nie zabraknie Słowa, gdy nie zabraknie pytań, gdy nie zabraknie łez - nic się nie skończy. Wszystko dopiero się zacznie.

Adoracja Najświętszego Sakramentu

„Wielki jesteś, Panie, i bardzo chwalebny” (por. Ps 145,3); „wielka moc Twoja, a mądrości nie masz liczby” (por. Ps 147,5). I chwalić Cię pragnie człowiek, mała cząstka stworzenia Twego; człowiek, noszący piętno śmiertelności swojej, noszący znamię grzechu swego i świadectwo, że „pysznym się sprzeciwiasz” (por. l P 5,5; Jk 4,6). A jednak chwalić Cię chce człowiek, mała cząstka stworzenia Twego. Ty sprawiasz, że radością jest chwalić Cię, albowiem stworzyłeś nas dla siebie, i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie. Spraw, Panie, bym poznał i zrozumiał, czy należy Cię wpierw wzywać niż chwalić, czy najpierw Cię poznać niż wzywać. Lecz któż wzywa Cię nie znając Ciebie? Nie znając bowiem Ciebie, ktoś może wzywać kogo innego zamiast Ciebie. Czy raczej po to jesteś wzywany, abyś był poznany? Ale „jakże wzywać będą tego, w którego nie uwierzyli?” Albo: „jakże uwierzą, jeśli im nikt nie zapowie?” (Rz 10,14) „I będą chwalić Pana ci, którzy Go szukają” (Ps 22,27). Szukający bowiem znają Go, a znając, chwalić Go będą. Niech Cię więc szukam. Panie, wzywając Ciebie, i niech Cię wzywam, wierząc w Ciebie, albowiem jesteś nam zapowiedziany. Wzywa Cię, Panie, wiara moja, którą mi dałeś, którą mnie natchnąłeś przez człowieczeństwo Syna Twojego, przez służbę Tego, który nam Ciebie objawił.
(św. Augustyn)

Wtorek 28 grudnia 2004 - święto Świętych Młodzianków


Tajemnica Boga (1 J 1,5-2,2; Ps 124; Mt 2,13-18)

Dzisiejsze święto nieuchronnie przywołuje wspomnienie niedawnej tragedii w Biesłanie. W jednym i drugim przypadku chodzi o śmierć niewinnych. Podobne są również motywy. Nie patrząc na cenę zemścić się. Udowodnić swoją rację. Owszem są też i różnice. Herod bał się o władzę. Mędrcy przecież pytali o Króla. Terroryści występowali w imię niepodległości Czeczenii. Nigdy jednak cel nie uświęca środków. Choćby był jak najbardziej szlachetny.

Przy okazji tych i podobnych im dramatów wracają odwieczne pytania buntującego się rozumu. Gdzie był Bóg gdy umierali niewinni? Czym zawiniły dzieci, padając ofiarą przemocy? Dlaczego Bóg w realizację swoich planów wpisuje cierpienie? Jak pogodzić je z prawdą, że „Bóg jest miłością”? Wielu potykając się o nie oddaliło się od Boga. Oddaliło się również od Kościoła, ponieważ nie otrzymało od niego jednoznacznej odpowiedzi.

Bo i takiej jednoznacznej odpowiedzi nie ma. Przynajmniej w znaczeniu spójnego zbioru argumentów, przesłanek, racji. Chrześcijaństwo nie ma teorii uzasadniającej cierpienie. Ma jednak Jezusa. On jest odpowiedzią. Tyle że ta odpowiedź jest drzwiami do kolejnej tajemnicy Boga.

Otwierają się dwie drogi: nauczyć się żyć z tajemnicą albo wypalić się w bezpłodnym buncie.

Adoracja Najświętszego Sakramentu

„Tym, którzy je przyjęli”. Aby stać się dziećmi Bożymi, musimy Ciebie przyjąć, Panie. Jezu, wierzę. Jezu, poddaję się Tobie. Wszystko, czym jestem i co posiadam, jest Twoje.

Wyznaję wiarę w Ciebie razem z Piotrem, Andrzejem i Jakubem. Z Tomaszem, który wcześniej powątpiewał, wyznaję: Pan mój i Bóg mój (J 20, 28). Wyznaję swą wiarę wespół z męczennikami, którzy dla Twego imienia znosili cierpienia i przyjęli śmierć. Wierzę w imieniu wszystkich mych braci i cały oddaję się Tobie. Chcę być z Tobą, Panie, Ty jesteś dla mnie wszystkim.

Pozwól mi być z Tobą i w Tobie, być dzieckiem Ojca. Przyjmując Cię, składam hołd Ojcu, który posłał Ciebie. Wierzę Ojcu, który sam daje świadectwo, że Ty jesteś Jego Synem. Żyjąc dla Twej chwały, oddając całego siebie Tobie, Panie, wychwalam Ojca, który pragnie Twej chwały, Tego, który ustanowił Cię celem wszelkiego stworzenia.
(Edward Le Joly)

Środa 29 grudnia 2004 - piąty dzień w oktawie Bożego Narodzenia


Oczy Symeona (1 J 2,3-11; Ps 96; Łk 2,22-35)

Kiedyś bardzo chciałem zobaczyć oczy Symeona. Wyobraźnia podpowiadała ich kształt i cechy. Nie wiem czemu, koniecznie miały być niebieskie, rozjaśnione siwymi rzęsami, mądre, promieniujące delikatnym uśmiechem zmieszanym z powagą wieku, ufne. Szukając obserwowałem starców w autobusie, przyglądałem się chorym w szpitalnych salach, wysłuchiwałem zwierzeń przeżywających trzecią młodość na pielgrzymich szlakach, przykuwały mój wzrok leciwe niewiasty, odmawiające różaniec. Oczy intrygowały, lecz ciągle nie odpowiadały marzeniom. Aż nadszedł dzień.

Babkę (bo tak zawsze do niej wszyscy mówili) znałem od dawna. Gdy jeszcze była zdrowa, przychodziła na nasze Msze. Zawsze pierwsza. Przed rozpoczęciem odmawiała różaniec. „By dzieciaki na mądre porosły” - szeptała mi do ucha. Z tym samym różańcem w dłoniach towarzyszyła robotnikom, wznoszącym górską kaplicę. Życie jej nie pieściło. Dzieciństwo naznaczone galicyjską biedą, młodość dwoma wojnami, starość – śmiercią dwóch synów.

To było przed dwoma laty. Ostatni dzień urlopu. Wyjazd do domu. Po Mszy św. babka czekała przed domem, by się pożegnać. Uściskaliśmy się serdecznie. „Do zobaczenia zimą”. Prawą ręką chwyciła moje dłonie, lewą podniosła do góry i dopowiedziała: „albo w niebie”. Spojrzałem jej w oczy. I wtedy właśnie zobaczyłem...

Adoracja Najświętszego Sakramentu

O przepaści, o Bóstwo wieczne, o morze głębokie! Cóż mogłeś mi dać więcej nad siebie samego?

Jesteś ogniem, który zawsze płonie i nie gaśnie nigdy. Jesteś ogniem, który spala w żarze swym wszelką miłość własną duszy (por. Hbr 12,29); jesteś ogniem, który topi wszelki lód i który oświeca; przez twoje światło dałeś mi poznać prawdę twoją! Jesteś światłem nad światłami i dajesz światło nadprzyrodzone oku intelektu, tak obfite i doskonałe, że rozjaśniasz światło wiary, tej wiary, przez którą widzę, że dusza ma posiada życie i w tej jasności otrzymuje Ciebie, światło.

Przez światło wiary posiadam mądrość w mądrości Słowa, Jednorodzonego Syna twego; przez światło wiary jestem silna, stała i wytrwała; przez światło wiary żywię nadzieję, ono nie daje mi upaść w drodze. To światło wskazuje mi drogę, bez tego światła szłabym w ciemności. Przeto prosiłam Cię, Ojcze wieczny, abyś oświecił mnie światłem najświętszej wiary.

Zaprawdę, światło to jest morzem, bo zanurza duszę w tobie, morze pokoju, Trójco wieczna. Woda tego morza nie jest mętna; dusza nie boi się jej, bo poznaje w niej prawdę: jest przezroczysta i ukazuje rzeczy, które ukrywa w swych głębinach. Więc tam, gdzie spływa olśniewające światło wiary, dusza niejako stwierdza to, w co wierzy. Jest ono zwierciadłem - ty pouczyłaś mnie o tym, Trójco Święta - i spoglądając w to zwierciadło, które trzyma w ręce miłość, przeglądam się w Tobie ja, twoje stworzenie, a Ty we mnie, przez zjednoczenie, którego Bóstwo twe dokonało z naszym człowieczeństwem.

W świetle tym poznaję Ciebie i jesteś obecne w duchu moim, Dobro najwyższe i nieskończone. Dobro ponad dobrami! Dobro szczęśliwe! Dobro niepojęte! Dobro niewysłowione! Piękności nad pięknościami! Mądrości nad mądrościami, raczej mądrości sama! Ty, chlebie aniołów, z ogniem miłości oddałeś się ludziom! Tyś jest szatą, która okrywa wszelką nagość! Tyś jest pokarmem, który słodyczą swą żywi zgłodniałych. Jesteś słodyczą bez śladu goryczy.
(św. Katarzyna ze Sieny)

Czwartek 30 grudnia 2004 - szósty dzień w oktawie Narodzenia Pańskiego


Czas starców (1 J 2,12-17; Ps 96; Łk 2,36-40)

W sklepach nie mogą dobrać, na swoje powykręcane reumatyzmem nogi, butów. Nieobecni w reklamach. Pozbawieni właściwie stosownej do swojego wieku prasy. Niemodni w swoich poglądach. Dlatego we wszelkich klasyfikacjach zaszufladkowani do epoki dawno minionej. Oskarżani o klepanie różańca i wspieranie politycznie niepoprawnej rozgłośni. Podobno naiwni i skąpi. Rozmawiają zawsze za głośno. O swoje racje dopominają się zawsze za cicho. Potrzebni do opieki nad wnukami, lecz lepiej, by ich niczego nie nauczyli. Zapraszani do podziwiania nowego ubrania, mebli świeżo wstawionych do pokoju, samochodu przyprowadzonego z salonu. Potem, podsumowani bezdusznym: „ty na niczym się nie znasz”, niechętnym wzrokiem odprowadzani do drzwi, z poczuciem ulgi, że skończyło się moralizowanie.

Jakby całe ich życie zostało unieważnione, dokonania przekreślone, doświadczenie nic nie warte.

Gdy przekupnie sprzedają gołębie, bankierzy wymieniają pieniądze, matki rozglądają się za swoimi dziećmi, ojcowie spieszą do pracy, kapłani do służby Bożej – tylko dwoje natchnionych Duchem starców widzi spełnienie Bożych obietnic. W małej Dziecinie – Oczekiwanego.

Popytaj czasem starców...

Adoracja Najświętszego Sakramentu

Panie mój, wskaż mi drogę do ubóstwa. To tak oczywiste, że wszystko, co posiadam, przysparza mi fałszywych trosk, a troski te odwracają mą uwagę od Ciebie. Jesteś ze mną cały czas, chcesz ze mną rozmawiać, prowadzić mnie, nauczać, radzić i pokazywać mi, dokąd iść. Wiem, że stoisz przed drzwiami i pukasz. Ale jestem tak zajęty innymi sprawami, że Cię nie słyszę; tak pochłonięty tym, co mam czytać, pisać, powiedzieć albo robić, że nie zauważam, iż wszystkie te rzeczy nie istniałyby, gdybym posłuchał Ciebie i przestał wsłuchiwać się w swój wewnętrzny hałas. Pomóż mi, Panie, stać się biednym, w każdym znaczeniu tego słowa. Pokaż mi, jak użyć pieniędzy, które wpadły do mych rąk; pokaż mi, jak wykorzystać wiedzę, którą zdobyłem; pokaż mi, jak spożytkować więzi i znajomości, które stały się częścią mego życia. Niechaj to wszystko nie odwraca mnie od naśladowania Ciebie, lecz stanie się drogą do służenia Tobie i Twemu królestwu. Uwolnij mnie od wszystkich fałszywych trosk i problemów, bym mógł żyć z biednym i wolnym sercem, gdyż to Ty jesteś moim jedynym Panem. Amen.
(H.J.M. Nouwen)

Piątek 31 grudnia 2004 - siódmy dzień w oktawie Bożego Narodzenia


Zaświadczyć o Światłości (1 J 2,18-21; Ps 96; J 1,1-18)

Uczestniczyłem kiedyś w tzw. godzinie świadectwa. Zgromadzeni dzielili się tym, co przeżyli podczas rekolekcji. Wspaniałe owoce spotkań w grupach, indywidualnej modlitwy podczas Namiotu Spotkania, sakramentu pokuty i pojednania, celebracji Eucharystii. Małe kroki i wielkie zwroty. Ślady dotknięć przez Jezusa. Oczyszczania źródła. Rozniecania ognia. Słuchałem zbudowany prostotą i szczerością. Tę radość zmąciła jedna wypowiedź. „Muszę zacząć wszystko od początku”. Przez pierwsze piętnaście minut słuchaliśmy historii rodziny przed narodzeniem dziecka. Po pół godzinie dobrnęliśmy do przedszkola. Po godzinie do Pierwszej Komunii św. Spojrzałem na zegarek. Boże - pomyślałem sobie - w tym tempie, zanim dojdzie do końca szkoły podstawowej, będzie wieczór, a ja nie zdążę na autobus do Łodzi. Na szczęście w ten potok słów wszedł zdecydowanie prowadzący, dając mówcy jeszcze tylko 5 minut. Po tym zdarzeniu zacząłem zastanawiać się, jakie cechy powinno mieć dobre świadectwo. Jedną z podpowiedzi dał Jan Chrzciciel.

Jego mowy nie zawierają wątków autobiograficznych. Słuchacz nie dowie się z nich o jego dzieciństwie, pobycie na pustyni, postach i modlitwach. Trudno też znaleźć w nich choć ślad sporów z faryzeuszami, saduceuszami, zwolennikami Heroda czy Rzymian. Nie próbuje zasłonić się prywatnym zdaniem, dopuszczającym poglądy równouprawnione. Nie głosi idei, filozofii, etyki. Wskazuje w sposób zwięzły i zdecydowany na stojącą pośród słuchaczy Osobę.

Czasem na czacie mam ochotę przerwać dyskusję i powiedzieć: przestańmy dzielić włos na cztery, zastanawiać się nad tym, czy istnieje prawda obiektywna, czy nie istnieje, opowiadać tylko o sobie zawsze w pierwszej osobie. Spróbujmy rozejrzeć się wokół i w jazgocie tłumu dostrzec Tego, który przyszedł do swojej własności.

Adoracja Najświętszego Sakramentu

Panie, jakim jestem świadkiem? Czy mogę porównywać się z Janem? Czy biorę z niego przykład, czy naśladuję go? Ja, który z sakramentów mogę czerpać łaskę i moc, jakie wrażenia wywołuję u tych, których spotykam? Czy jestem Ci wierny, Panie? Czy moje wyrzeczenia, moja miłość i radość chrześcijańska, czy ogłaszają one Twoje przyjście?

Panie, czy głoszę Cię, mówię o Tobie, upowszechniam Twą Dobrą Nowinę?

Duchu Święty, rozpal we mnie swój ogień - pozwól mi płonąć miłością do imienia Pańskiego i Jego chwały. Daj mi odwagę wychodzenia naprzeciw okazjom do mówienia o Tobie i do pełnego ich wykorzystywania. Napełnij mnie śmiałością głoszenia Pana i obdarz wytrwałością w tym dziele, nawet jeśli nie będę widział owoców mej pracy.

Przyszedł, aby zaświadczyć o Światłości. Nie istnieje powołanie większe od tego: być świadkiem Światłości, by ludzie mogli uwierzyć w Chrystusa. Sam Ojciec posłał Jana, by zwiastował przyjście Bożego Syna. Duch Święty spoczywał na nim, jak zstępował na poprzednich proroków, a także na apostołów i świętych Nowego Testamentu.

Wszyscy oni świadczyli o Bogu całym sobą, słowem i życiem, aż po przelanie własnej krwi. Składali świadectwo biczowani, torturowani ogniem, skuwani żelazem. Mówili o Panu, kiedy ciskano w nich kamienie, kiedy przybijano do krzyży, kiedy rzucano na pożarcie dzikim zwierzętom.

Ojcze, Ty poleciłeś nam być świadkami Twego Syna wszędzie tam, dokąd zaprowadzi nas głos Twego wezwania: mamy głosić Chrystusa w prostocie serca, bez lęku, zdecydowanie. Ojcze, proszę Cię, ukaż mi, jak mam składać świadectwo o Twoim umiłowanym Synu, mym Panu Jezusie Chrystusie - dzisiaj i każdego dnia.
(Edward Le Joly)

Sobota 1 stycznia 2005 - oktawa Bożego Narodzenia


Zdziwienie (Lb 6,22-27; Ps 67; Ga 4,4-7; Łk 2,16-21)

Jest zdziwienie pełne zachwytu. Jak w znanej kolędzie. „Któż to słyszał takie dziwy? Tyś człowiek i Bóg prawdziwy.” Albo w innej. „Wielkie zdziwienie, wszelkie stworzenie, cały świat orzeźwiony. Mądrość Mądrości, Światłość Światłości, Bóg-Człowiek tu wcielony.” To pasterze, wracający z Betlejem. Upojeni Dzieciną. Urzeczeni Tajemnicą.

Jest też zdziwienie niedowiarka. Oceniającego zasłyszane wieści przez pryzmat wiarygodności posłańca. Pasterze takimi nie byli. Dlaczego Bóg, mając zastępy kapłanów i uczonych w Piśmie, miałby coś komunikować przez takich prostaków. W dodatku rozmawiając z nimi w zakamarkach jakiejś podejrzanej groty. Może nawet zrobili jakąś zasadzkę, a teraz chcą wciągnąć w nią naiwnych. Niedowiarek dziwi się, że ktoś może uwierzyć pasterzom.

Przede mną 365 dni Nowego Roku. Na skrzyżowaniu z odchodzącym dwa drogowskazy. „Ulica zdziwionych pasterzy” oraz „Ulica zdziwionego niedowiarka”. Życie w Bożej obecności bądź spiskowa teoria dziejów.. Jeśli wybiorę drugą, Boże Narodzenie pozostanie w sferze literackiej fikcji.

Adoracja Najświętszego Sakramentu

Chwała Tobie, który siedzisz po prawicy chwalebnego Ojca!
Chwała Tobie, którego prowadzą serafini!
Chwała Tobie, którego tron jest na wysokości niebios, a nogi w głębokościach ziemi, i który z litości ku swoim niewolnikom zadowoliłeś się przyjęciem nędznego ciała ludzkiego i rzuciłeś się do małego i chwiejącego się żłóbka!
Chwała Tobie, który wypełniasz niebo, a mocą swoją całą ziemię!
Chwała Tobie, którego królestwu nie będzie końca, którego światło nie zgaśnie, którego moc nie ustanie!
Chwała Tobie, chwała Tobie, który liczysz na to, co stworzone: widoczne i niewidoczne!
Chwała Tobie, który z własnej woli stałeś się człowiekiem, a nie odsuwasz się chętnie od swego stworzenia!
Chwała Tobie, boski i godny czci!
Chwała Tobie, bo należy Ci się chwała i cześć!
Chwała Tobie, który jesteś godny, aby składano Ci dzięki i aby Cię wychwalano!
Chwała Tobie na wieki, jak długo udzielasz błogosławieństwa, nawet i po przyniesieniu go!
Chwała Tobie, który światło swoje rozlewasz na sługę Twego, Izraela!
Chwała Tobie, Odkupicielu świata, który, jak chcesz, kierujesz sercami!
Chwała Tobie, którego chwali to, co cielesne i co bezcielesne spośród aniołów i ludzi!
Chwała Tobie, którego Imię chwalą morza i to, co się w nich znajduje!
Chwała Tobie, któremu cześć oddają słońce, księżyc i gwiazdy!
Chwała Tobie, którego chwalą góry i drzewa, i owoce, i rzeki, i kwiaty, a Imię Jego uwielbione i czczone uwielbiają i wynoszą!
Chwała Tobie, chwała Tobie, którego chwali to, co oddycha!
Chwała Tobie, o Błogosławiony, który przyszedłeś na świat w imię Ojca, aby odkupić plemię Izraela i wszystkie narody!
Chwała Tobie, który zapominasz w winach, gładzisz zbrodnie i odpuszczasz grzechy.
Chwała Tobie, któremu chwała wraz z Ojcem Twoim i Duchem świętości Twojej na wieki wieków. Amen. Chwała Tobie!
(Apokryf, Modlitwa Salome z arabskiej Ewangelii Jana)