3. tydzień Wielkiego Postu

publikacja 10.03.2007 21:33

Przeczytaj i rozważ

Niedziela


Lekarstwo (Wj 3,1-8a.13-15; 1 Kor 10,1-6.10-12; Łk 13, 1-9)

Dobre wieści. Grupa młodzieży w pewnej miejscowości postanowiła, że nie tylko nie będzie przeklinać, ale cały Wielki Post poświęci na pracę nad kulturą języka. Wiele dzieci postanowiło każdego dnia zrezygnować z drobnej przyjemności, a zaoszczędzony grosz gromadzić w specjalnej skarbonce jako jałmużnę. Na pewnym osiedlu grupa dorosłych postanowiła otworzyć w nieużywanej piwnicy „przystań” i zorganizować dla młodzieży ciekawe zajęcia. W jednej z parafii młodzież rozpoczęła Wielki Post od spowiedzi, a teraz gromadzi się co tydzień na Mszy św. i rozważa listy Jana Pawła do młodych.

Słuchasz tych dobrych wieści z niedowierzaniem. Mówisz, że w dzisiejszych czasach to niemożliwe. Za piękne, żeby było prawdziwe, dodajesz zgryźliwie. Zaczynasz litanię złych wieści. Jak mantrę powtarzasz ostatnie wieczorne wiadomości. – Taki jest prawdziwy świat i nic się nie zmieni.

Nie zauważasz, że tym samym ogłaszasz niemoc Boga? Bezowocność męki, śmierci i zmartwychwstania Pana? Twierdzisz, że Boski Ogrodnik nie ma takiego nawozu, który sprawi, iż nieurodzajne drzewo figowe wreszcie zacznie wydawać owoce? Nie jest to jeszcze grzech przeciw Duchowi Świętemu. Ale z pewnością jest to podszyta brakiem wiary beznadzieja.

Mądrość Kościoła podpowiada dzisiaj, co znaczy okopać i obłożyć nawozem. „Boże, (…) Ty nam wskazałeś jako lekarstwo na grzechy post, modlitwę i jałmużnę…” Chory nie zdrowieje od patrzenia na lekarstwo. Chory zdrowieje zażywając lekarstwo.

Rachunek sumienia:

1. W jaki sposób pielęgnuję w sercu nadzieję?
2. Jak często zarażam bliźnich przekonaniem o złym świecie?
3. Kiedy ostatni raz pościłem w konkretnej intencji?

Poniedziałek


Obmyj się siedem razy (2 Krl 5,1-15a; Łk 4,24-30)

Przecież myślałem sobie: wyciągnie rękę, wezwie imienia Pana, Boga swego i odejmie ode mnie mój grzech. Tym razem to nie Naaman. To uczucia, z jakimi niejednokrotnie stawałem przed konfesjonałem. Przekonanie, że tu i teraz, przez posługę tego kapłana - słynnego spowiednika, znanego kierownika duchowego, wziętego rekolekcjonistę – zostanie zdjęty trąd z mojej duszy i uwolnię się od całej mojej przeszłości. Potem poszybuję jak orzeł w przestworza, wolny od wszelkiego grzechu i pokus. Nie musiało upłynąć dużo czasu, by znów rozczarować się sobą, doświadczyć kolejnego upadku.

Ten nie był wzięty i znany. Idź, obmyj się siedem razy w Jordanie. Nie licz na to, że uwolnisz się od swojej przeszłości. Spróbuj się z nią zmierzyć. Ona jest krzyżem, jaki będzie towarzyszył ci do końca życia. I nie myśl, że jestem jak zaczarowany ołówek, który jedną kreską wykreuje twoją nową osobowość. Siedem to nieskończoność, a wezbrane wody Jordanu to obfitość Jego miłosierdzia. Twoje serce będzie się buntować, gdy Pan – jak w Nazarecie – zamiast proponować wyprawę w łatwą super doskonałość, przypomni ci znów o potrzebie lekarza. Nie buntuj się i nie wyrzucaj Go na stok góry, by ukamienować Prawdę. Złóż nadzieję w Jego słowie. To twoja jedyna szansa.

Nie był wzięty i znany. Ale był mądry. Teraz, gdy taję przed pokusą powrotu nad Abanę i Parpar, przypominam sobie tamtą spowiedź i ostatnie słowa przed rozgrzeszeniem. „Pamiętaj, kierunek Jordan.”

Rachunek sumienia

1. Jak często korzystam z sakramentu pojednania?
2. Co robię, żeby uchronić się przed rutynową spowiedzią?
3. Czy nie poddaję się łatwo zniechęceniu?

Wtorek


Przebaczyć, ale jak? (Dn 3,25.34-43; Mt 18,21-25)

Wyrządzono mi krzywdę. Z tego powodu bardzo cierpię. Nie mogę jeść. Nie mogę spać. Nie mogę normalnie myśleć. Z uporem maniaka rozdrapuję ranę. Pokazuję ją bliskim, współpracownikom, przypadkowym rozmówcom. Nawet nie zauważam, że mają dość mojego cierpiętnictwa. Przebacz – słyszę – bo zniszczysz samego siebie. Jak mogę przebaczyć, skoro wszystko boli?

„Będą patrzeć na Tego, którego przebili” (J 19,37). On nie czekał, gdy przestanie boleć. Przebaczył, gdy bolało najbardziej. Bo przebaczenie nie jest środkiem przeciwbólowym. Przebaczenie jest krzyżem.

Dobrze, przebaczę mimo bólu. Niech jednak przyzna się do winy. Niech powie przepraszam. Niech naprawi wyrządzoną krzywdę. Ostatecznie zmarnował mi kawał życia. Odebrał dobre imię. Bez żalu nie ma przebaczenia.

„Będą patrzeć na Tego, którego przebili.” On „ jednak nie dał za wygraną, co więcej, «nie» człowieka stało się jakby decydującym bodźcem, by objawił swoją miłość z całą jej odkupieńczą siłą”. Przebaczenie nie stawia warunków. Przebaczenie bez warunków jest zmartwychwstaniem.

Nie potrafię przebaczyć. Ale korzystając z czasu łaski patrzę „na Tego, którego przebili”. W nadziei, że patrząc dojrzeję. Do krzyża i zmartwychwstania.

Rachunek sumienia

1. Czy kieruje mną żądza odwetu?
2. Jak często modlę się za tych, którzy wyrządzili mi krzywdę?
3. Co robię, by moje serce uczynić zdolnym do przebaczenia?


Środa


Ani jedna kreska (Pwt 4,1. 5-9; Mt 5,17-19)

Mogę wybrać odrzucenie. Zakwestionować Objawienie. Odrzucić racje rozumu. Ogłosić siebie samego panem i królem. Swoje własne sumienie ogłosić jedynym kryterium podejmowanych decyzji i działań. Świat staje się prostszy, życie łatwiejsze. Przynajmniej do momentu, gdy obok mnie pojawi się drugi pan i król, mający swoją wizję i swój system wartości, najczęściej sprzeczny z moim.

Mogę wybrać wolny związek. Przecież każdy musi w coś wierzyć. Przynajmniej tyle zapamiętałem z rodzinnej katechezy, przypominającej wiarę pradziadka, dziadka i ojca. Więc wypada sobie to „Coś” od czasu do czasu przypomnieć. A raczej przypomnieć Mu o sobie. Ponieważ to „Coś” jest starsze niż pradziadek i dziadek, więc zasady ma staroświeckie, zupełnie nie przystające do naszych pędzących jak ekspres do przodu czasów. Zatem niech nie toczy ze mną sporów o staroświeckie joty i kreski, pamiętając, że najważniejsza jest miłość.

Mogę wybrać przymierze. Akt, w którym dwie strony oddają się sobie nawzajem w bezgranicznej miłości, ofierze i poświęceniu. Czynią tak, ponieważ darzą siebie niczym nie ograniczonym zaufaniem. A jeśli ufam, nie podważam sensu żadnej joty i kreski. Przeciwnie, wierzę, że nawet od najmniejszej zależy życie w obfitości.

Rachunek sumienia

1. Wielki Post: żyję przygotowaniem do święconki, spotkań rodzinnych i dyngusa czy żyję przygotowaniem do odnowienia Przymierza?
2. Dlaczego odrzucam niektóre przykazania? Pycha żywota czy zwykła wygoda?
3. Wybrałem odrzucenie, wolny związek czy przymierze? A może jest mi wszystko jedno?


Czwartek


Przyszło już do was (Jr 7,23-28; Łk 11,14-23)

Ogłoszenie nadejścia Królestwa Bożego z pewnością musiało wywołać u współczesnych Jezusa zdziwienie, podobne temu, jakie przeżywa człowiek współczesny. Słuchacz stawiał sobie pytanie, gdzie ono jest, skoro Rzymianie okupują kraj, moszcz z gór nie spływa, a ziemi daleko do opływania w mleko i miód. Nasze oczekiwania wobec Królestwa nie wiele różnią się od tych, jakimi żyli Izraelici przed dwoma tysiącami lat. Z pewnością łatwiej byśmy uwierzyli w nastanie Królestwa nie borykając się z chorobą, śmiercią, złem, kłopotami dnia codziennego, nie potykając się o własną słabość. Cały kłopot polega na tym, że ogłaszając jego przyjście Jezus nie powołuje się na rzeczywistość widzialną, doświadczaną wzrokiem, dotykiem czy słuchem. Palec Boży wyrzuca złe duchy – to jest właśnie Królestwo.

Obecny papież pisał przed laty we Wprowadzeniu w chrześcijaństwo, że wiara „jest nawróceniem, w którym człowiek odkrywa, że się łudzi, gdy idzie jedynie za tym, co uchwytne”. Te słowa są niezwykle ważne w czasie, gdy nasze postrzeganie Kościoła, sakramentów, zdominowane jest właśnie przez to, co widzialne. Zdominowane na tyle, że wielu stawia sobie pytanie, po co mają iść do spowiedzi, dlaczego mają uczestniczyć w Eucharystii, skoro rzeczywistość Kościoła jawi się czasem jako rzeczywistość bez Boga.

Człowiek „musi się odwrócić, aby poznać, jak jest ślepy, gdy wierzy tylko temu, co widzą jego oczy”.

Rachunek sumienia

1. Czy wiem, co znaczy nawracać się każdego dnia?
2. Na czym skupiam swoją uwagę, wchodząc do świątyni?
3. Czego bardziej oczekuję od Jezusa: dzbana pełnego mleka czy uwolnienia od złego ducha?


Piątek


Jesteś niedaleko (Oz 14,2-10; Mk 12,8b-34)

Za mało kocham. – To dobrze. – Dobrze, że za mało? – Nie. Dobrze, że to widzisz. – Ale ja chcę kochać miłością doskonałą, taką samą jak Jezus. – Będziesz kochać miłością doskonałą. W niebie. Teraz jesteśmy skazani na tę niedoskonałą. Na bycie „niedaleko”.

„Rozpoznanie Boga żyjącego jest drogą wiodącą do miłości, a ‘tak’ naszej woli na Jego wolę łączy rozum, wolę i uczucie w ogarniający wszystko akt miłości. Jest to jednak proces, który pozostaje w ciągłym rozwoju: miłość zmienia się wraz z biegiem życia, dojrzewa i właśnie dlatego pozostaje wierna samej sobie” (Benedykt XVI, Deus Caritas est, 17).

W wielkopostnej refleksji przełomem nie jest odkrycie, że kocham za mało. Przełomem jest określenie odległości dzielącej mnie od ideału i danie sobie odpowiedzi na pytanie co zrobić, żeby do ideału się przybliżyć. Nie chodzi o to, żeby miłość sobie „zaplanować”. Chodzi o to, by stworzyć jej warunki dla rozwoju.

Rachunek sumienia

1. Czy troszczę się o rozwój miłości, o jej dojrzewanie?
2. Czy moja modlitwa, życie sakramentalne, jest doświadczaniem „miłości darowanej z wewnątrz”?
3. Kocham – ale czy kocham w Bogu?


Sobota


…znał Ojca (Oz 6,1-6; Łk 18,9-14)

Nie mamy podstaw by sądzić, że celnik był zdziercą, oszustem i cudzołożnikiem, jak mówią słowa jednej z popularnych piosenek religijnych. Współcześni gardzili nim nie ze względu na styl życia, lecz ze względu na wykonywany zawód. Reprezentował przecież zaborcę i robił to, czego nikt z nas nie lubi, czyli pobierał podatki. Natomiast sam fakt przybycia na modlitwę do świątyni, pozwala przypuszczać, że był człowiekiem pobożnym.

Nic również nie wskazuje na to, że faryzeusz kłamał. Modlitwa faryzeusza rzeczywiście była zgodna z tym, co robił. Więcej, jego modlitwy, posty i dziesięciny najprawdopodobniej wypływały z miłości do Boga. Może więc warto powstrzymać się od jednoznacznego potępiania tego człowieka, a zastanowić się, czego brakowało jego modlitwie. Tym bardziej, że nie potępił jej również Jezus.

W modlitwie faryzeusza zabrakło miejsca na pokorę, na uznanie się grzesznikiem oraz uznanie Bożego miłosierdzia. Faryzeusz znał Wszechmogącego, objawiającego się w błyskawicach nad Synajem. Celnik znał Ojca.

Rachunek sumienia

1. Dlaczego tak chętnie potępiam „babki klepiące różańce”?
2. Jakie ćwiczenia duchowe podejmuję, by kształtować w sobie człowieka pokornego?
3. Do czego prowadzi mnie porównywanie się z innymi?