publikacja 18.12.2002 12:52
Jasny obłok, wieki błękit
W Ristorante "Delicje" zamawiamy Tiramisu i wodę Perrier, także espresso; Mama mówi, że jeszcze nigdy w życiu nie było jej tak dobrze jak w tym skrawku życia. I jest na krawędzi łez.
Smutek nie ma do nas dzisiaj dostępu. To znaczy: ten prawdziwy smutek, dobierający się do gardła szczęścia. Jedynie spleeny, muśnięcia wiatru, ukłucie wieczoru. Nostalgia zwyczajna w takich chwilach.
W doniczkach dwie młode oliwki. O liściach, które wyglądają nawet teraz, w słonecznym świetle lipcowym, jakby stale podbarwiał je jedynie księżyc.
Z okna na czwartym piętrze wygląda chłopak. Na jego plecach siedzi kot. Chłopak wyraźnie marzy, ale jeszcze nie wie w jakim kierunku marzyć. Jest zbyt młody.
Nad nami i w nas cały błękit świata.
3 sierpnia 2002
Korale chciałyby być błękitne jak sweterek z kapturem. Ale nie są; wyrywają się ze swojej bladości w turkus, w radość. Niektóre naprawdę nieco błękitnieją.
I w tym wyrywaniu się ku błękitowi są piękne.
Jak i ludzie. W pragnieniu, w oczekiwaniu; na przedprożu.
A teraz 10.37. Stada gołębi na tle błękitu. I ciepły wiatr. Więc i szumy liści, gałęzi, błyski traw; zawroty głowy. Kawalkady obłoków dopiero późnym popołudniem sprowadzą deszcz. Na razie jasność, blaski, bezpieczeństwo sierpnia.
16 – 18 sierpnia 2002
Jan Paweł II w Polsce:
Kiedy Bóg jest wielkim Nieobecnym („jakby Boga nie było”) – skutkiem jest pustka.
Z okna na Franciszkańskiej:
Nic na to nie poradzimy, na te 23 lata (na przemijanie). Jedyną radą jest Pan Jezus (Zmartwychwstały).
Błonia: Miłość wyraziła się przez Krzyż „bez której (Miłości) życie ludzkie nie ma ani korzenia, ani sensu”. [cytat z 10.06.1979].
Wszyscy to będą drukowali z szerokimi uśmiechami tych, do których należy rząd dusz, by potem to opleść gęstą siecią wątpienia ponurego, bez jakiejkolwiek nadziei. Na razie dają entuzjastyczne tytuły: „łaska nadziei” itp. Ale już za parę numerów sobie wyobrażam: życie jest lotem z pustą kabiną pilota, religia jest zbyt łatwym pocieszeniem, intelektualnie uczciwy jest jedynie agnostycyzm, prawdziwa dojrzałość wytrzymuje konstatację, że życie nie ma sensu itp. itd. Boże, Boże drogi...
5 września 2002
godz. 12.00
Schronisko na Błatniej. Czekamy na jajecznicę. Wojtek, Miś, ja.
Przed nami cała panorama Beskidów: Stary Groń, Równica, Skrzyczne, Barania Góra. Plamy słońca, liliowy cień. Lasy bukowe, grabowe, świerkowe – w beskidzkich proporcjach. Ocieram pot, masuję bolące kolano. Milczę, pozwalam herbacie i kilku łzom spływać do środka.
8 września 2002
Niezwykły był to dzień w Pszowie.
Od rana wrześniowe światło przeglądało się w lusterkach pajęczyn rozpiętych na setkach gałęzi w pszowskim ogrodzie. Wysysało z nich krople rosy. Lazur nieba, mgiełki wczesnojesiennego upału i pogody.
A potem pielgrzymi, przeszło dwugodzinna uroczystość koronacji. Słowa Józka w kazaniu o przyjaźni i rodzinie. Moja „kwestia nadziei”. Arcybiskup kilkadzieścia minut w naszym ogrodzie, zmęczony choć szczęśliwy. Radość.
Cały dzień z ludźmi. Z ich prostą obecnością; to mogła być miłość.
Jej mądry uśmiech.
9 września 2002
godz. 16.45.
Leniwy wieczór; lektura rozmów Guillaumme z Kardynałem Poupardem. Kosy spacerują po trawie, wśród zeschłych liści i jabłek, pod sznurami z praniem, w ukośnym, ale ciepłym jeszcze słońcu. Spokój zaczyna panować w naturze. Wszystko się wycisza, żegna, matowieje. Widzę dwie osy, kilka jaskółek. Mamę.
10 września 2002
„Dwie godziny czystego śpiewu podarowała słuchaczom na jedynym koncercie w Polsce gwiazda fado Misia. Fado to muzyka portugalskiego folkloru miejskiego, którą w XIX wieku wprowadzono na salony. Wierna tradycji fado Misia wystąpiła boso, w białej sukni, owinięta czarnym szalem.(...) potężny ładunek emocji nie wspierany jednak żadnymi łatwymi podpórkami ani w postaci muzycznych ozdóbek, ani też w mimice, geście. Misia: - U nas, inaczej niż w hiszpańskim tangu czy flamenco, nie ma wizualizacji. My stoimy i czekamy na swoje przeznaczenie” (Marek Mikos).