Szkoła Słowa Bożego

Ks. Adam Sekściński

publikacja 08.12.2007 22:04

W Szkole Słowa Bożego nie będziemy pisać jak rozważać. Każdego dnia będziemy proponować jedną medytację. Bo najlepszą szkołą wsłuchiwania się w Słowo jest samo słuchanie.

Szkoła Słowa Bożego

NIEDZIELA


Czytaj:

Mt 3,1–12

Rozważ:

Jan w swoim życiu pustelniczym spędził zapewne wiele lat samotnych i trudnych, dlatego też występuje publicznie mając „odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym.” (Mt 3,4) Taki pokarm był typowy dla wszystkich, którzy w celach ascetycznych decydowali się na życie pustelnicze. Do dzisiaj zresztą palestyńscy Beduini jedzą szarańczę, którą nawet po uprzednim zasuszeniu nawet przechowują oraz noszą płaszcze tkane z sierści wielbłądziej.

Na wschód od Jerozolimy oraz wzdłuż Jordanu pustelnicy tacy byli szczególnie liczni. Tutaj warto zaznaczyć, że nie ma dowodów, aby mieli oni związek z esseńczykami, których życie było zbiorowe i uregulowane przepisami.

Posłannictwo Jana miało na celu przygotowanie ludzi na bliskie przyjście Mesjasza. Od przychodzących do niego wymagał cielesnego obmycia się w wodzie a także wyraźnego oskarżenia się za swoje grzechy.

Zarówno przed jak i po Janie Chrzcicielu wielu było takich głosicieli typu mesjanistycznego, jednakże różnili się od niego w znacznym stopniu. Wszyscy oni uważali, że należy chwycić za broń, aby zapewnić pierwszeństwo polityczne synom Abrahama, którym słusznie się ono należy. Ogłaszali się królami, twierdzili, że czynią lub będą czynili cuda. Jednocześnie narażali życie tych, którzy w nich uwierzyli, wykorzystywali ich materialnie, a jednocześnie żaden z nich nie troszczył się o moralną poprawę swoich wyznawców.

Zupełnie inaczej było w przypadku Jana Chrzciciela. Potomstwo Abrahama – wg niego – Bóg może wzbudzić nawet z kamieni. Nie obiecywał ani panowania ani władzy, nie brał broni do ręki, ani do tego nie wzywał, nie zajmował się polityką. Co więcej – nie czynił nawet cudów. Był ubogi i na wpół nagi – cała zaś jego nauka streszczała się w moralnym napomnieniu: „Nawracajcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie” W tekście greckim występuje tutaj słowo „metanoeite” czyli „zmieńcie myśl”. Język hebrajski określa to wezwanie słowem „szuw”, co znaczy „powrócić” – ze złej drogi, by poznać tę właściwą. Obydwa języki przekazują tę samą myśl – całkowite, wewnętrzne przeobrażenie człowieka.

Ponieważ jednak objawia się ono również w sferze zewnętrznej, a symbol zewnętrzny może być oznaką aktu wewnętrznego Jan wymagał od ludzi przychodzących do niego by wyznali swoje grzechy i poddali się obmyciu wodą.

Religie starożytne znały publiczne wyznanie win, a także rytualne obmycie ciała jako symbol czystości duchowej. Judaizm także stosował oba te rytuały np. w dniu Przebłagania, czyli Kippur – wówczas arcykapłan wyznawał najpierw grzechy całego ludu (Kpł 16,21), a następnie dokonywał rytualnego obmycia (Kpł 16,24). Jan Chrzciciel w tym co robił nie wychodził więc poza praktyki judaistyczne. Natomiast rzeczą nową w jego działalności było to, iż jego celem było przygotowanie do Królestwa Bożego, którego nadejście - według tego co głosił - było bliskie.

Odnosiło się ono głównie do sfery ducha. Tym głównie różniło się od królestwa z innych przepowiedni głoszonych przez różnych mesjanistycznych przywódców. Im bowiem chodziło o pieniądze, broń, aniołów z mieczami w ręku rozpędzających Rzymian, polityczną władzę Izraela nad poganami. To co zapowiadał Jan było natomiast bardzo trudne do zdobycia, chociaż wbrew pozorom wcale nie nowe, gdyż nawiązywało do starych, autentycznych proroków izraelskich. Oni bowiem także kładli większy nacisk na życie sprawiedliwe niż na ceremonie liturgiczne ( np. Iz 1,11 nn), twierdzili, że należy raczej obrzezać serce i uszy niż ciało (np. Jr 4,4; 6,10). Ten powrót – z drogi formalistyki rytualnej na drogę ducha – głosił Jan. I wielu mieszkańców Judei i samej Jerozolimy przybywało do niego. Józef Flawiusz stwierdza, że zdobył on wielki wpływ na tłumy (Antiq XVIII 116-119).

Surowy dla siebie i dla swoich bezpośrednich i stałych uczniów, był wyrozumiały i pobłażliwy. Żołnierzom i poborcom podatkowym nie nakazał porzucić swego zawodu, a jedynie przypomniał by nie popełniali nadużyć i nie stosowali gwałtów. Natomiast na łagodne słowa nie zasłużyli u niego saduceusze i faryzeusze – stąd też między innymi ich niechęć do niego.

Tłumy, które przychodziły do Jana powiększały się z dnia na dzień. Zaczęły nawet krążyć pogłoski, że Jan jest właśnie oczekiwanym Mesjaszem. Jednakże w odróżnieniu od innych ówczesnych „proroków” Jan zdecydowanie odciął się od tego rodzaju wątpliwości i nadziei stwierdzając, iż jest tylko tym, który udziela chrztu z wody. Po nim natomiast przyjdzie o wiele mocniejszy, który będzie udzielał zanurzenia w Duchu Świętym i ogniu, który oczyści zboże – będzie miał w ręku wiejadło i oczyści swój omłot, oddzielając i gromadząc ziarno, a plewy rzucając do ognia.


Lekcja do odrobienia:

1. Odpowiem sobie na pytania:

* Tłumy ludzi pokonywały nieraz duże odległości by posłuchać nauczania Jana. Jak bardzo mi zależy na tym, aby poznać naukę Jezusa?

* Radykalizm i bezkompromisowość Jan przyciągały ludzi i uwiarygodniały to, co głosił. Czy moje czyny zgodne są z moimi słowami?

* Pokuta i umartwienie były istotnym elementem życia i misji Jana. Ile w moim życiu jest pokuty i umartwienia?

* Jan nie eksponuje swojej osoby, ale wskazuje na Chrystusa, jako oczekiwanego Mesjasza. Kto jest dla mnie ważniejszy w tym, co robię, mówię i myślę – ja czy Chrystus?

2. Pomodlę się:

Jan wzywał do nawrócenia, czyli radykalnej przemiany swojego życia, żeby przygotować się na przyjście Chrystusa. W modlitwie poproszę Boga o prawdziwe, wewnętrzne nawrócenie

 

 

 

 

Poniedziałek


Czytaj:

Łk 5,17-26

Rozważ:

Jezus naucza w Kafarnaum, najprawdopodobniej w domu Piotra. Zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz gromadzą się ludzie. Jednakże niekoniecznie musiał to być szczególnie wielki tłum. Odkryta w ubiegłym wieku przez archeologów wioska Kafarnaum miała uliczki, które łatwo było zatarasować. Podobnie jeśli chodzi o dom – najdłuższy z odkrytych miał 5 metrów długości – przeciętnie mógł pomieścić około 50 osób stojących blisko siebie.

Wśród ludzi znajdują się uczeni w Prawie i faryzeusze, najbardziej nieufni i krytycznie nastawieni do Jezusa i Jego nauki. W pewnym momencie jacyś ludzie (Marek podaje, że było ich czterech) przynoszą na łożu człowieka sparaliżowanego. Często owo „łoże” było zwyczajną matą. Przyjaciele paralityka mogli więc przynieść go na tym łożu, na którym cały czas spoczywał.

Jednakże drogę do Jezusa zatarasowali im zgromadzeni ludzie. Ich determinacja i chęć pomocy choremu człowiekowi była jednak tak wielka, że zdecydowali się na krok niemalże desperacki. Wyszli na dach domu – można było się tam dostać bez większych przeszkód zewnętrznymi schodami – który był wystarczająco wytrzymały, by można było po nim chodzić. Zwykle jednak był wykonany z gałęzi i sitowia położonego na belkach dachowych i pokryty wysuszoną gliną, dlatego też wykonanie w nim otworu nie stanowiło większego problemu. Przez taki właśnie otwór opuszczają paralityka przed Pana Jezusa.

I wydawać by się mogło, że osiągnęli swój cel. Tymczasem słyszą słowa inne od tych, których oczekiwali. Jezus, zamiast dokonać uzdrowienia, odpuszcza choremu człowiekowi jego grzechy. Czyni to, jak czytamy, „widząc ich wiarę”, tak więc ona również jest ważna, nie tylko wiara tego chorego człowieka.

Popełnione grzechy należało przebłagać, składając ofiary w Świątyni. Judaizm nauczał, że jedynie Bóg może odpuszczać grzechy, lecz większość Żydów zgadzała się z tym, że niektórzy Boży przedstawiciele mogli zabierać głos w Jego imieniu. Forma bierna („odpuszczają ci się”; dosł. „są ci odpuszczone”) może być w taki właśnie sposób rozumiana (żydowscy nauczyciele często posługiwali się stroną bierną, by opisać Boże działanie). Jezus nie był jednak kapłanem, nikt też nie złożył ofiary, zaś uczeni w Piśmie nie usłyszeli żadnych powodów do ogłoszenia przebaczenia, nie ujrzeli nawet wyraźnego znaku nawrócenia. Dlatego zapewne to co powiedział zostało uznane za bluźnierstwo.

W Starym Testamencie karą za bluźnienie imieniu Bożemu - ubliżanie Mu zamiast oddawania czci - była śmierć (Kpł 24,10-23). Zgodnie z późniejszym żydowskim nauczaniem bluźnierstwem było wymawianie Boskiego imienia lub zachęcanie ludzi, by poszli za innymi bogami. Ściśle więc mówiąc, nauczyciele Prawa byli w błędzie, interpretując słowa Jezusa jako bluźnierstwo, nawet zgodnie z własnymi zasadami. Określenie to zostało jednak tutaj użyte w szerszym znaczeniu, zgodnie z powszechnym wówczas jego rozumieniem - w tym znaczeniu mogli je odnosić ogólnie do znieważania imienia Bożego.

Żydowscy nauczyciele wiedzieli, że ostatecznie jedynie Bóg może udzielać odpuszczenia (w Dniu Przebłagania w odpowiedzi na złożoną ofiarę). Sądzili jednak, że również uzdrowienie pochodzi ostatecznie od Boga. Sprawcą zarówno jednego, jak i drugiego był Bóg, lecz mogły zostać ogłoszone za pośrednictwem Bożych przedstawicieli, działających zgodnie z Jego wolą. Józef Flawiusz pisze, że wielu fałszywych proroków działających w czasach Jezusa twierdziło, że potrafi czynić cuda, później jednak okazywali się nieskuteczni. Niektórzy adwersarze Jezusa zaliczali Go do tej kategorii. Jego dzieła, dokonane w obecności świadków, powinny ich były jednak skłonić do zrewidowania swego stanowiska.

Dlatego właśnie, po odpuszczeniu grzechów, uzdrawia również przyniesionego do Niego człowieka z choroby ciała.
Niektórzy nauczyciele żydowscy traktowali cuda jako sprawdzian, czy inny nauczyciel rzeczywiście działa w imieniu Boga. Byli też i tacy, którzy nie uważali cudów za wystarczający dowód, jeśli były one sprzeczne z ich interpretacją Pisma. Tak więc, jak się okazało, nawet taki cud nie dla wszystkich był potwierdzeniem, że Jezus ma prawo odpuszczać grzechy i nie wszystkich skłonił do uwierzenia Jego słowom.


Lekcja do odrobienia:

1. Odpowiem sobie na pytania:

* Przyjaciele dostrzegli człowieka będącego w potrzebie. Zrobili tyle ile mogli, aby mu pomóc, nie zniechęcając się przeciwnościami. Na nic by się to jednak nie zdało, gdyby nie działanie Pana Jezusa. Czy dostrzegam potrzebujących wokół siebie? Czy pomagam im na tyle, na ile potrafię? Czy mam świadomość, że moja pomoc, choć ważna, nie zda się na nic, jeśli nie będzie połączona z „przynoszeniem” do Jezusa i wiarą, że On może wszystko?

* Postępowanie Jezusa uświadamia nam, że od choroby ciała o wiele niebezpieczniejsza jest choroba duszy, w którą wpadamy przez nasze grzechy. Czy nie lekceważę moich grzechów, także tych lekkich, czy nie uznaję ich za mało istotne i nieszkodliwe?

* Jezus dał sparaliżowanemu człowiekowi o wiele więcej niż ten oczekiwał – odpuścił mu grzechy. Czy potrafię dostrzec łaski otrzymywane od Boga, a może jestem zawiedziony, że nie daje mi tego, czego oczekuję?

* Wielkie zdumienie ogarnęło ludzi i wielbili Boga dopiero wówczas, gdy zobaczyli cud uzdrowienia z choroby fizycznej. Czy potrafię wielbić Boga za te cuda, które dzieją się w moim życiu – odpuszczenie moich grzechów, Msza i Komunia Święta, nieustanna obecność Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie?

2. Pomodlę się:

O świadomość, że grzech jest największym złem, jakie może mnie spotkać w życiu i siły potrzebne do unikania go.

 

 

Wtorek


Czytaj:

Mt 18,12-14

Rozważ:

Praca pasterza, choć często nudna, wymagała pilności i wytrwałości. Polegała ona głównie na wyprowadzaniu owiec na pastwisko, zaprowadzaniu ich do wodopoju oraz bezpiecznym przyprowadzaniu ich do owczarni. Pasterz musiał czuwać, żeby żadna z owiec się nie zgubiła dlatego liczył je przy wprowadzaniu do owczarni na noc (Kpł 27,32; Jr 33,13; Ez 20,37). Jeśli brakowało jakiegoś zwierzęcia, obowiązkiem pasterza było je odnaleźć.

Pasterze miewali różną, a w czasach Chrystusa zwykle niezbyt dobrą opinię. Porównywano ich do złodziei i bandytów – w imię Prawa, którego praktycznie wcale nie mogli zachowywać. Jednakże Jezus, zgodnie zresztą z tradycją biblijną, troskę miłosiernego Boga przedstawia za pomocą obrazu pasterza, który idzie szukać zagubionej owcy. Już w Starym Testamencie bowiem Bóg nazywany jest Pasterzem Izraela, a Jezusowe posłannictwo polegało na szukaniu zaginionych owiec z domu Izraela (10,6; Ez 34,1-10). Prorocy obiecywali, że Bóg odnajdzie zagubione owce, a zabłąkanie sprowadzi na właściwą drogę i będzie je prowadził okazując im dobroć i łagodność (Jr 23,1-4; 31,10; Ez 34,11-24; Iz 40,11; Za 10,2-3). Wolą Bożą bowiem jest to, by nikt z Jego ludu nie zginął – Jego dzieci zaś powinny z taką samą troską odnosić się do błądzących, aby mogli powrócić do wspólnoty Bożej

Do dzisiaj na Bliskim Wschodzie stado stu owiec jest wielkim majątkiem, dlatego ich właściciel musiał być człowiekiem zamożnym. Może jednak dziwić fakt, pozornie nieroztropny: ryzykowania całego stada dla jednej owcy. Jednakże pasterze nie byli sami – mieli towarzyszy i psy pasterskie, tak więc wyruszenie na poszukiwanie nie stanowiło zagrożenia dla pozostałych owiec. Pasterze zwykle wędrowali w grupie, bohater przypowieści mógł pozostawić swoje stado pod opieką towarzyszy, nie narażając zwierząt na niebezpieczeństwo.

Żydowscy nauczyciele podkreślali Boże przebaczenie dla nawracających się, nie kładli jednak nacisku na to, że Bóg wyrusza na poszukiwanie grzeszników. Tak więc również i tutaj nauka Chrystusa jest wyjątkowa.

Morał przypowieści jest następujący: Podobnie jak przyjaciele pasterza cieszyli się, że odnalazł to, co zginęło, przyjaciele Boga cieszą się, gdy odzyskuje On to, co stracił. Zatem ludzie oskarżający Jezusa i sprzeciwiający się Jego obcowaniu z grzesznikami, których starał się przywrócić Bogu, w rzeczywistości nie byli Bożymi przyjaciółmi.


Lekcja do odrobienia:

1. Odpowiem sobie na pytania:

* Czy mam świadomość, że Bóg mnie kocha nawet wtedy, gdy od Niego odchodzę – co więcej „zostawia” wtedy innych i idzie mnie szukać?

* Wokół mnie są również ludzie, którzy się zagubili. Czy miłość Boga do nich i Jego miłosierdzie mnie nie gorszy, nie powoduje mojego oburzenia?

* Czy potrafię się cieszyć z tego, że ktoś inny się nawraca i na powrót staje się członkiem „owczarni”


2. Pomodlę się:

O głębokie uświadomienie sobie miłości Ojca do mnie i do każdego człowieka.

 

 

Środa


Czytaj:

Mt 11,28-30

Rozważ:

”Przyjdźcie do Mnie” – to wezwanie Chrystus kieruje nie do wybranych, wyjątkowych, szczególnie wiernych, ale do wszystkich, a szczególnie tych utrudzonych i obciążonych. Każdy z nas może więc odnieść je do siebie – zwłaszcza w tych chwilach bolesnych, trudnych, z pozoru beznadziejnych. Właśnie wtedy trzeba nam sobie o tym wezwaniu przypominać, albowiem tylko Bóg może dać wytchnienie utrudzonym (por. Iz 40,28-31) i tylko On może nas pokrzepić.

Jednakże Jezus mówi o jarzmie, które winniśmy wziąć na siebie. Brzmi to trochę dziwnie. Jarzmo bowiem, to przecież drewniana belka lub rama sprzęgająca dwa woły albo osły podczas pracy na roli, np. (w czasie orki, czy też przy ciągnięciu wozu. Jarzmo było też symbolem niewolnictwa. Księga Kapłańska mówi, że Bóg złamał drągi jarzma nałożonego na Izraelitów, aby nie byli już niewolnikami Egipcjan.

Istniała jednak również inna symbolika jarzma. Było ono także obrazem posłusznego poddania się. Mówiono o niesieniu jarzma Bożego Prawa, czy też jarzmie Jego królestwa. Biorąc na siebie takie jarzmo uznawano, że Bóg jest jeden i Jemu należy się posłuszeństwo wyrażające się w przestrzeganiu przykazań. W Syr 6,24; 51,26 mowa jest o jarzmie mądrości. Ponieważ Syr 24 mądrość identyfikuje z Prawem, dlatego jarzmo mądrości to tyle, co jarzmo przykazań. Obecna jest także idea, że ludzie w mądrości znajdą „pokój” (Syr 6,28; 51,27; por Syr 24,7). Z wypowiedzi Syr wynika, że życie z mądrością, to jest wg przykazań przynosi już teraz wolność, siłę, radość i pokój. Dlatego jarzmo mądrości jest łagodnym jarzmem. Jednakże faryzeusze przez swoje ustne tradycje, liczne legalistyczne żądania, uczynili to jarzmo ciężarem dla innych (por. Mt 23)

Jezus natomiast wzywa, byśmy wzięli Jego jarzmo na znak oddania się w Jego służbę (Kpł 26,13; Iz 14,25; Mt 11,29-30) – i przypomina, że jarzmo to jest słodkie, a brzemię lekkie. Wynika to z tego, że oparte jest już nie na Prawie i przestrzeganiu przepisów, ale na wierze i miłości do Boga – miłości, która rodzi cichość i pokorę serca (por. Iz 41,17; 54,11; 61,1). Nie są to bynajmniej cechy ludzi tchórzliwych, jak twierdzą niektórzy. Wręcz przeciwnie, wymagają wielkiej siły ducha, opanowania namiętności gniewu, gwałtowności, (które w gruncie rzeczy są objawami słabości) i odwagi w przeciwstawianiu się naciskom współczesnego świata.

Człowiek, który zaufa Chrystusowi i odpowie na Jego wezwanie znajdzie „ukojenie dla swojej duszy”. Słowa te zaczerpnięte Jr 6,16, gdzie Bóg obiecuje powstrzymać swój gniew, jeśli ludzie zwrócą się ku Jego słowom, zamiast słuchać fałszywych nauczycieli. Ukojenie to nie polega na usunięciu wszelkich trosk, cierpień czy problemów. Nie wynika też ze złagodzenia wymagań – wymagania Jezusa (jak wynika z Mt 5-7) są nawet radykalniejsze niż Prawo Mojżeszowe. Jednakże Nauczyciel, który je nakłada najpierw przekazuje człowiekowi radość królestwa miłosierdzia, a dopiero później owo odnowione Prawo mu ukazuje.


Lekcja do odrobienia:

1. Odpowiem sobie na pytania:

* Pan Jezus mówi „Przyjdźcie do Mnie wszyscy” – czy mam świadomość, że również i mnie do siebie zaprasza? Czy cieszę się z tego zaproszenia i czy z niego korzystam?

* Pan Jezus wzywa szczególnie tych utrudzonych i obciążonych – czy wówczas kiedy upadnę, zgrzeszę, wstyd mi za samego siebie, a nawet czasem brzydzę się sobą, szukam ratunku w Jezusie, lub może uważam się za niegodnego by do Niego przyjść?

* Pan Jezus dał mi swoje Ciało, aby mnie pokrzepić – jak często z tego Daru korzystam, jak wielką ma on dla mnie wartość, jak wielką wzbudza we mnie radość i dziękczynienie?

* Przykazania są drogowskazami prowadzącymi nas do zbawienia i chroniącymi nas przed nieszczęściem – czy rzeczywiście tak na nie patrzę, czy też są dla mnie jarzmem, które niosę jak „zło konieczne” ?

2. Pomodlę się:

Za tych, którzy uznają się za przekreślonych i niegodnych przyjścia do Chrystusa – by tegoroczny Adwent był dla nich czasem przełamania swoich oporów i oddania się Jego Miłości

 

 

 

 

Czwartek


Czytaj:

Mt 11,11-15

Rozważ:

Jest to fragment wypowiedzi Jezusa o Janie Chrzcicielu. O ile jednak wyniesienie go ponad innych nie budzi wątpliwości, to stwierdzenie, że jest on mniejszy od najmniejszego w królestwie niebieskim rodzi już pewne zdziwienie. Pojawia się bowiem pytanie kto jest owym „najmniejszym w królestwie niebieskim” ?

Spotkać się można z różnymi koncepcjami:

Niektórzy twierdzą (m.in. Jan Chryzostom), że Jezus mówi o sobie samym i pełen pokory uważa się za „najmniejszego”, bo przyszedł po Janie i z jego rąk przyjął chrzest.

Inni uważają, że określenie „najmniejszy w królestwie niebieskim” odnosi się do przyszłości. Jezus zatem przeciwstawia największego spośród ludzi najmniejszemu w tym królestwie, które dopiero kiedyś nastanie.

Jeszcze inni zaś mówią, że chodzi o królestwo, które już istnieje zapoczątkowane przez Jezusa.

Wydaje się, że najsensowniejsze będzie połączenie dwóch ostatnich koncepcji. W wypowiedzi Jezusa widać bowiem rozgraniczenie na dwa porządki, dwie przeciwstawne sobie epoki, określane zwrotami: „narodzeni z niewiasty” i „królestwo niebieskie”. Podobnie jak w innych fragmentach Nowego Testamentu narodzenie „z ciała” przeciwstawiono narodzeniu „z Boga”. Nowa rzeczywistość, którą Jezus wprowadził przez swoją działalność jest tak chwalebna, że nawet największy z epoki poprzedniej mniejszy jest od najmniejszego w nowym królestwie.

Kolejne słowa Jezusa o gwałtownikach należą do najtrudniejszych w Ewangelii. Można je tłumaczyć na dwa sposoby: „pozytywny” i „negatywny”. Nie wdając się tutaj w szczegółowe, lingwistyczne dywagacje, ograniczmy się do wniosków.

W sensie „pozytywnym” owi gwałtownicy, to ludzie, którzy czynią wszystko dla osiągnięcia królestwa, potrafiący być odważni, gorliwi i radykalni. Oni to właśnie, przez skruchę, ascezę, słuchanie słowa itp., przezwyciężają przeszkody oddzielające ich od królestwa. Tak zwykle intuicyjnie tłumaczymy ten fragment. Jednakże użyte w języku greckim słowa wskazują raczej na sens „negatywny”, w którym gwałtownicy to ci chcący pozbawić ludzi królestwa i wyrządzający mu szkodę.

Potwierdza to również kontekst wypowiedzi Jezusa. W tym czasie bowiem Jan znajduje się w więzieniu (w. 2), a dalsze słowa o kapryśnych dzieciach (ww. 16nn) ukazują nieposłuszeństwo tego pokolenia wobec Jana i Jezusa. To sugeruje, że królestwo Boże doznaje gwałtu i przemocy – być może ze strony zelotów, którzy zamierzali je sprowadzić stosując przemoc, a być może ze strony przeciwników Jezusa i Jana, czyli faryzeuszów i innych (23,13).

Jednakże nastąpi taki czas, kiedy królestwo niebieskie nie będzie doznawało prześladowań i przemocy – przy objawieniu się Syna Człowieczego. Tak więc z wypowiedzi Jezusa wynikałoby, że pełne objawienie się królestwa, czyli pełne zbawienie, zostanie poprzedzone konfliktem między mocami dobra i mocami zła, który to konflikt został zapoczątkowany w czasach Jana Chrzciciela.


Lekcja do odrobienia:

1. Odpowiem sobie na pytania:

* Żadna wielkość tego świata, żadne zaszczyty, stanowiska, tytuły, czy majątki nic nie znaczą w królestwie niebieskim. Czy o tym pamiętam dokonując wyborów – zarówno tych ważnych, życiowych, jak i tych codziennych?

* Obserwując to, co się dzieje wokół nas, widzimy, że i dzisiaj królestwo niebieskie doznaje „gwałtu i przemocy”. Czy nie poddaję się w związku z tym zniechęceniu i zwątpieniu w moc Boga?

* Z kontekstu wypowiedzi Jezusa wynikałoby, że my – ludzie ochrzczeni, należący do Kościoła – jesteśmy więksi niż Jan Chrzciciel. Czy czasami jednak nie kieruje nami pycha

2. Pomodlę się:

Jezus powiedział: „Kto ma uszy, niechaj słucha”. Poproszę w modlitwie o umiejętność słuchania tego co do mnie mówi, zrozumienia Jego słów i wprowadzania ich w moje codzienne życie.

 

 

Piątek


Czytaj:

Mt 11,16-19

Rozważ:

Kolejne słowa Jezusa, które są trudne do zinterpretowania. Zaczynają się one popularnym wówczas idiomem „lecz z kim mamy porównać?”, który często poprzedzał rabiniczną przypowieść lub dowód przez analogię. Najbardziej prawdopodobne wydaje się wyjaśnienie, że dziećmi są Jan i Jezus, a „rówieśnikami” współcześni im Izraelici, odrzucający tak trudną drogę Jana jak i lekkie jarzmo Jezusa. Bawią się oni w wesele lub pogrzeb, a kiedy inne dzieci nie chcą się przyłączyć do żadnej z tych zabaw, dąsają się niezależnie od tego, co tamte im zaproponują.

Słowo, przetłumaczone jako „zawodzić", dosłownie oznacza „uderzać się w piersi" – jest to tradycyjny zwyczaj żałobny z obszaru żydowskiej Palestyny, który wymagał, by przechodnie przyłączyli się do weselnego lub pogrzebowego orszaku.

Oskarżenie Jana o to, że „zły duch go opętał" stanowi sugestię, że jest fałszywym prorokiem opętanym przez złego ducha albo czarnoksiężnikiem, który manipuluje siłami demonicznymi. Za każde z tych przestępstw w starotestamentowym prawie groziła kara śmieci (Pwt 13,1-11; 18,9-20). Także „żarłok i pijak" mógł otrzymać podobną karę (Pwt 21,20). Tak więc owe zarzuty były bardzo poważne.

Warto wspomnieć również, ciekawą interpretację Jana Chryzostoma, który stwierdza, że tak jak myśliwy osacza dzikie zwierzę z dwóch stron, aby je łatwiej pochwycić, tak też Bóg zamierzył pochwycić Izraela na drodze ascezy Jana i na drodze radości Jezusa.

W ostatnim zdaniu Jezus mówi, że „Mądrość usprawiedliwiona jest przez swoje czyny” – to znaczy okazuje się tym, czym jest.

W judaizmie uosobiona Mądrość wyraża zbawcze działanie Boga: ukształtowała świat (Prz 8,22-31) i kieruje dziejami (Mdr 10-12). Może ona przejść na ludzi (Mdr 7,27), a także przyjąć ich jako swoje dzieci (Prz 8,32n; Syr 4,11).

Mateusz wskazuje, że to czyny Jezusa – uzdrowienia, głoszenie nauki – są dziełami Bożej Mądrości, i to one wydają o Nim świadectwo. Jeśli ludzie pozostają w swej niewierze, to nie jest wina Mądrości, ani wina czynów Jezusa – leży ona po stronie tych, którzy mają uszy, ale nie słyszą.

Należy jednak brać pod uwagę fakt, że w tym fragmencie Jezus niekoniecznie musiał utożsamiać się z żydowskim uosobieniem (personifikacją) Bożej Mądrości (por. Mt 11,25-27). Ewangelista mógł też zwyczajnie twierdzić, że badając Jego postępowanie (Mt 11,2) można uznać, że jest naprawdę mądre.


Lekcja do odrobienia:

1. Odpowiem sobie na pytania:

* Jezus przestrzega przed postawą rozkapryszonych „dzieci na rynku”, które chciałyby żeby Bóg „tańczył” jak Mu zagrają. Czy czasami i ja takiej postawy nie przyjmuję wobec Pana Boga?

* Dzisiaj także Bóg posyła ludzi, którzy uczą przekraczania siebie, poświęcenia i poddania się Jego woli. Czy pozwalam, aby ode mnie wymagali i zwracali mi uwagę na moje grzeszne postawy?

* „Mądrość usprawiedliwiona jest przez swoje czyny” – mówił Jezus. Czy moje czyny są świadectwem mądrości?

2. Pomodlę się:

O mądrość pozwalającą rozpoznać, przyjąć i wprowadzać w swoje życie wolę Boga.

 

 

 

 

Sobota


Czytaj:

Mt 17,10-13

Rozważ:

Zgodnie z Ml 3,23-24 nadejście wielkiego i przerażającego dnia Pańskiego miał poprzedzić powrót Eliasza, posłanego przez Boga, aby przygotował ludzi na przyjście Mesjasza (przypuszczalnie także Eliasza dotyczy Ml 3,1). W Księgach Królewskich, opisujących życie Eliasza nie ma niczego, co wyjaśniałoby, dlaczego właśnie jemu takie zadanie miałoby być powierzone. Jedynie fakt, że nie umarł, ale został pochwycony do nieba (2Krl 2,10-12), mógł być dla Eliasza „ułatwieniem” w powrocie na ziemię.

Uczniowie niedawno byli świadkami Przemienienia, widzieli chwałę Jezusa oraz Mojżesza i Eliasza. Ich pytanie można rozumieć:

Dlaczego Eliasz nie ukazał się wcześniej, skoro Jezus już został uwielbiony w chwili przemienienia?

albo też:

Dlaczego Eliasz znikł nic nie zdziaławszy, skoro ma on przygotować wszystko na przyjście Mesjasza?

Odpowiedź Jezusa zdaje się potwierdzać, że Eliasz przywróci właściwą dyscyplinę moralną i religijną i rzeczywiście przyjdzie przed paruzją Chrystusa na świat. Zdaniem innych Jezus nie tyle zapowiada przyjście Eliasza, ale je raczej wyklucza, ponieważ jak wynika z kontekstu Eliasz już przyszedł, a proroctwo Malachiasza urzeczywistniło się w osobie Jana Chrzciciela, którego nauczyciele Prawa i faryzeusze nie uznali za Bożego wysłannika.

Chrystus mówiąc, że „ Eliasz już przyszedł” miał na myśli Jana Chrzciciela, który poprzedza Pana „w duchu i mocy Eliasza” (Łk 1,17). Nie chodzi tutaj zatem o jedność osoby, ale posłannictwa. Sam Jan Chrzciciel zapytany przez kapłanów i lewitów wprost o to, czy jest Eliaszem, zaprzeczył ( J 1,19-21)

Zresztą także Jezus był uważany przez niektórych za Jana Chrzciciela lub za Eliasza. (Mt 16,14). Chodzi tutaj o duchową kontynuację misji wielkich proroków. Ludzie nie mogli uważać Jezusa za wcielenie Jana Chrzciciela, ponieważ żyli oni niemal w tym samym czasie; nie mogli też go uważać za Eliasza, który wg nich nie umarł. Jest to kolejny dowód na to, że chodzi o jedność posłannictwa, a nie tożsamość osób.

Rola Jana Chrzciciela była podobna do tej, jaką w ST pełnił prorok Eliasz , który zapowiadał przyjście Mesjasza ( Mal 3,23 i odpowiednio : np. Iz 40,3 ; Mt 3,1-3). Żydzi uważali, że przed nadejściem Chrystusa pojawi się Eliasz. Jezus daje im do zrozumienia, że zadanie Eliasza spełnił już Jan Chrzciciel, który został odrzucony przez faryzeuszów i skazany na śmierć przez Heroda.



Lekcja do odrobienia:

Zgodnie z proroctwem nawiązującym do Malachiasza (Ml 3,23-24) i Syracha (Syr 48,10), podstawowym sposobem przygotowania ludzi na spełnienie obietnicy jest dążenie do pojednania w rodzinach. Poproś wszystkich członków swojej rodziny, aby – od dzisiaj do dnia Bożego Narodzenia – spędzili codziennie kilka chwil na modlitwie w intencji pełnego pojednania i przebaczenia, pokoju i miłości w waszej rodzinie