4. Niedziela Adwentu (B)

publikacja 20.12.2017 19:03

Siedem homilii

Otrzymuję na miarę otwarcia

ks. Leszek Smoliński

Jeden z lekarzy złożył takie świadectwo: „Pewnego dnia spotkałem kogoś, kto mnie zapytał: ‘Jak tam twoje sprawy z Panem Bogiem?’ Odpowiedziałem: ‘Nie udaje mi się Go spotkać i jeśli nie mogę Go znaleźć, to być może On nie istnieje!’. Osoba ta odpowiedziała: ‘To nie ty masz Go znaleźć, ale On ciebie. Czy ty zgadzasz się na to? Czy zgadzasz się na to, żeby Pan Bóg cię znalazł, żeby przyszedł i spotkał się z tobą?’ Powiedziałem: - ‘Tak. Ale co trzeba zrobić?’. A on powiedział: ‘Nie rób nic!’ Dla zabieganego lekarza było to naprawdę trudne! Powiedział mi jeszcze: ‘Spróbuj odkryć modlitwę, bo właśnie w modlitwie odkryjesz obecność Boga. On jest już blisko ciebie, jest w tobie, ale ty nie jesteś obecny i szukasz Go gdzie indziej. Mogę ci poradzić, byś w sercu rozmawiał z Nim tak, jak rozmawia się z prawdziwym przyjacielem, zwyczajnie, po prostu’. Właśnie te słowa stały się początkiem mojej drogi z Panem”.

Liturgia czwartej niedzieli Adwentu uświadamia nam, że trwając na modlitwie przybliżamy się do narodzin Boga-Człowieka. On jest blisko. To prawie tak, jakby Maryja oczekiwała w pobliżu naszych domów. Stąd z naszych serc płynie tęskny śpiew:

Marana tha! Przyjdź Jezu, Panie,
W swej chwale do nas zejdź!
Marana tha! Usłysz wołanie,
Gdy się wypełnią wieki.

Mając świadomość bliskości Pana, chcemy zatrzymać się nad tym, co Bóg uczynił w życiu Maryi i co czyni w naszym życiu. Maryja to człowiek ufający Bogu i pełniący Jego wolę. Jej wzrok Maryi jest przenikliwy, dostrzega swoje obdarowanie i obdarowanie Izraela. To, na czym polegało obdarowanie Maryi, przybliża nam scena zwiastowania. „Pełna łaski” toczy dialog z archaniołem Gabrielem. Ten zapowiada, że Maryja stanie się matką Jezusa, Syna Bożego, potomka Dawida. Ważny jest w tym miejscu również sposób, w jaki Maryja przyjmuje wolę Boża. Wypowiada swoje pełne wiary „fiat”, zgadzając się na pełnienie woli Bożej, która czyni możliwym to, co według reguł ludzkiego myślenia wydaje się nie do pokonania. „«Fiat» to modlitwa chrześcijańska: być całkowicie dla Niego, ponieważ On jest całkowicie dla nas” (KKK 2617). I dla Boga nie ma nic niemożliwego.

Życie Matki Najświętszej jest dowodem na to, że warunkiem realizacji Bożych obietnic jest zaufanie. Bóg obdarowuje na miarę naszego otwarcia. O tym, jak piękne może być życie z Bogiem przypomina sam Jezus. Jego słowa zapisała w „Dzienniczku” św. Faustyna Kowalska: „Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma. Wielką mi są pociechą dusze o bezgranicznej ufności, bo w takie dusze przelewam wszystkie skarby swych łask. Cieszę się, że żądają wiele, bo moim pragnieniem jest dawać wiele, i to bardzo wiele. Smucę się natomiast, jeżeli dusze żądają mało, zacieśniają swe serca” (nr 1578).

Zwiastowanie dokonało się mocą Ducha Świętego. To Syn Boży – Zbawiciel jest największym darem, jaki Maryja otrzymała od Boga. My też potrzebujemy takiego przenikliwego wzroku, aby dostrzegać nasze obdarowanie. Spróbujmy spojrzeć na nasze codzienne obdarowania, na łaski, które otrzymaliśmy w czasie tegorocznego Adwentu.

Najwyższa ochrona

Piotr Blachowski

Bardzo młoda dziewczyna, będąc dzieckiem, ofiarowana została przez rodziców Bogu. Żyła zgodnie z prawami, które były dla niej nakazami Bożymi. Dopiero co zaręczona, posłuszna mężowi, pragnie żyć zgodnie z tradycjami, które obowiązują w jej czasach i w jej otoczeniu. Nagle dowiaduje się o swoim przeznaczeniu, o swojej roli. Skąd jej skromnej przypadł ten zaszczyt?

Już w trzecim roku życia, zgodnie z tradycją żydowską, została ofiarowana Bogu w Świątyni, później zaręczona z Józefem – potomkiem Króla Dawida, a więc bliska Bogu, związana z rodem królewskim. Jej życie zapowiadało się – po ludzku rzecz biorąc –  pomyślnie, miało to być życie takie, jak wielu innych par, spokojne, zgodne i po Bożemu.  Mąż, cieśla, co w tamtych czasach było dobrym i popłatnym zawodem, również cieszył się na przyszłe, wspólne lata. Ale plany Boże wobec Niej były odmienne, miała stać się najwyższą Matką, Tą, która zetrze stopą głowę węża, której nie będzie obojętny żywot Jej Syna, a w konsekwencji wszystkich nas, Jej dzieci.

Dostąpiła czegoś, czego na świecie tylko Ona mogła dostąpić. A jednocześnie została objęta specjalną opieką i ochroną. Duch Święty zwiastował Jej to, czego wymyślić nie mogła, ochronę otrzymała ze strony Tego, Który Jest, i już wiedziała, że Jej życie podporządkowane zostanie tylko jednemu, urodzeniu Świętego – zwanego Synem Bożym. Tego się nie spodziewała, nie oczekiwała, nawet o tym nie marzyła. Jedynie Józef, nie będąc powiadomiony, nie krył zmieszania, wręcz chciał Ją oddalić, podejrzewając o zdradę. Takie prawa istniały w czasach Izraela, przecież mógł ją zabić – czytaj ukamienować. A jednak nie zrobił tego, więcej, został przybranym Ojcem małego Jezusa. Na swój sposób zaryzykował i stał się bohaterem. Rzadko pisze się o Józefie, dzięki któremu Jezus mógł wzrastać, żyć i integrować się z otoczeniem i rówieśnikami.

Ale podstawą był plan Boży, właśnie ten, który stanowił kluczową decyzję Boga, powodowaną miłością do ludzi: wybrał Maryję, bo postanowił dokonać wcielenia w człowieka, aby nam, ludziom, dać Zbawienie i Zbawiciela takiego, który będzie przebywał wśród ludzi, będzie ich nauczał, wreszcie za nich – za nas – umrze, by potem zmartwychwstać. Moc Najwyższego Ją osłoniła, Józefa powiadomiła, a nam uświadomiła, jak dalece trzeba ufać Bogu, aby doświadczyć Jego Miłości, Jego Świętości, Jego Obecności. Zastanówmy się zatem, czy staramy się bezgranicznie zaufać Bogu, by doświadczać ochrony, obecności i – co najważniejsze – Miłości.

Maryja dzisiaj jest nie tylko Świętą Rodzicielką Jezusa, ale i naszą Matką, do której prośby kierujemy i będziemy kierować, by poprzez Nią doświadczać Łask Boga.

Matko nasza, Matko Boża, wstawiaj się za nami grzesznymi.

Właściwe miejsce, właściwy czas

Piotr Blachowski

Całe życie poświęcamy na to, by znaleźć swoje miejsce na ziemi, by we właściwym czasie znaleźć się we właściwym miejscu, czyli szukamy swego domu, swojej rodziny, swego przeznaczenia. Jednakże aby nasze pragnienia, życzenia, a czasami fantazje spełniły się, musimy przełożyć relacje osobowe na relacje wiary i miłości.

Młoda dziewczyna, która zgodnie z tradycją żydowską została jako dziecko ofiarowana  przez rodziców Bogu, we właściwym czasie znalazła się we właściwym miejscu. Zaręczona z Józefem, potomkiem Króla Dawida, a więc bliska Bogu, związana z rodem królewskim – Jej życie zapowiadało się, po ludzku rzecz biorąc,  pomyślnie. Miało to być życie takie, jak wielu innych par. Jednak plany Boże wobec Niej były odmienne: miała stać się najwyższą Matką, Tą, która zetrze stopą głowę węża, Tą, którą Jej Syn uczyni Matką wszystkich ludzi. Dostąpiła czegoś, czego na świecie tylko Ona mogła dostąpić. A jednocześnie została objęta specjalną opieką i ochroną.

Archanioł Gabriel zwiastował Jej to, czego wymyślić nie mogła, Duch Święty zstąpił na Nią, ochronę otrzymała ze strony Tego, Który Jest, i już wiedziała, że Jej życie podporządkowane zostanie tylko jednemu, urodzeniu Świętego zwanego Synem Bożym. Tego się nie spodziewała, nie oczekiwała, nawet o tym nie marzyła. Ten plan to kluczowa decyzja Boga spowodowana miłością do ludzi: wybrał Maryję, bo postanowił dokonać wcielenia, aby nam, ludziom, dać Zbawienie i Zbawiciela takiego, który będzie przebywał wśród ludzi, będzie ich nauczał, wreszcie za nich – za nas – umrze, by potem zmartwychwstać. Moc Najwyższego Ją osłoniła, Maryja stała się Matką Syna Bożego, a nam uświadomiła, jak dalece trzeba ufać Bogu, aby doświadczyć Jego Miłości, Jego Świętości, Jego Obecności.

Ewangelia dnia dzisiejszego uczy nas posłuszeństwa i pokory, dając za wzór posłuszeństwo i pokorę, jaką Matka Zbawiciela okazuje w rozmowie z Aniołem informującym Ją o Jej zadaniu w Zbawieniu Świata. „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca.” (Łk 1,31-33). Dalsze słowa Anioła „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym.” (Mt 1,35) wyraźnie ukazują Trójcę Świętą.

Ewangelia na IV Niedzielę Adwentu objawia nam wiele prawd, które wprawdzie są znane, ale zasługują na głębsze zastanowienie się nad nimi. Pokora i posłuszeństwo Maryi wyrażone w słowach „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Mt 1,38) skłaniają do refleksji. Niech towarzyszy nam ona przez te ostatnie dni Adwentu.

Święta Maryjo, Matko Boża i nasza orędowniczko, upraszaj nam u Twego Syna potrzebne łaski, byśmy mogli, jak Ty, powiedzieć Bogu „Fiat”.

„Półcień” wiary

 

Ks. Wacław Depo

Ostatnia niedziela Adwentu - poprzez bogactwo powiązań tekstów Starego i Nowego Testamentu - pozwala nam już dzisiaj zobaczyć pewne światła na drogach ludzkich poszukiwań Boga. Prawda, którą Bóg powierzył człowiekowi, objawiając mu samego Siebie i swoje życie, jest wpisana w historię. „Ta z kolei - jak podkreślił Jan Paweł II w encyklice Fides et ratio - jest drogą, którą ma on przejść w całości, aby dzięki nieustannemu działaniu Ducha Świętego ukazała się w pełni treść objawionej prawdy. Historia jest zatem dziedziną, w której możemy dostrzec działanie Boga dla dobra ludzkości.

On przemawia do nas przez to, co nam najlepiej znane i łatwo dostrzegalne, ponieważ stanowi rzeczywistość naszego codziennego życia, bez której nie umielibyśmy się porozumieć. Wcielenie Syna Bożego pozwala nam zobaczyć rzeczywistość ostatecznej syntezy, tego, co Boże i ludzkie... Nie należy jednak zapominać, że Objawienie pozostaje pełne tajemnic i nasze poznanie jest nadal tylko cząstkowe... Tylko wiara pomaga nam ją poprawnie rozeznawać” (por. nr 12-13). Pan Bóg zwykł się nie śpieszyć... Przychodził i przychodzi zawsze w swoim czasie, w wybranym miejscu i objawiając swój plan zbawienia konkretnym osobom. Dlatego już od początku, kiedy „grzechem Adama ludzie są uwikłani”, jak zaznaczy jedna z pieśni adwentowych, zadana jest człowiekowi postawa „posłuszeństwa w wierze”. Kto przyjmuje taką postawę, nie musi obawiać się niespodziewanego przyjścia Boga i Jego niezrozumiałych do końca planów. Ten, kto prawdziwie „czuwa”, wie, że: Bóg, wiara i rozum są sobie „zadane” i nie mogą być sobie przeciwstawiane. „Na Boga i Jego plany nie wolno nam patrzeć jedynie w kluczu historii, tak jak się patrzy na dziecko, na jego młodość, a później przemijanie, bo dojdzie się - jak dobitnie zauważył ks. W. Sedlak - do sceptycyzmu albo do cynizmu. W Boga trzeba tak wierzyć, jakby się Go dopiero wczoraj odkryło i poznało” (Boży kram, Radom 1998, s. 17). Albowiem drogi Boże i drogi człowieka spotykają się ze sobą na płaszczyźnie wiary.

Dziś, w przeddzień Bożego Narodzenia, potrzebne jest „nowe zwiastowanie”, nowe tchnienie Ducha Świętego, który wzbudza wiarę w sercu Józefa i oczekuje na „posłuszeństwo wiary” poprzez przyjęcie Maryi do siebie, uznanie Jej za małżonkę, a z kolei - Jej Dziecka za prawowitego potomka Dawida. Łatwiej nam dzisiaj przyjąć i uznać - choć również na płaszczyźnie wiary - że drogi Boże spotykają się zawsze z drogami człowieka i tworzą jedną drogę w Jezusie Chrystusie.
W zakończeniu naszego zamyślenia - w bliskości tajemnicy Bożego Narodzenia - wołajmy: „Przyjdź, Panie Jezu, który narodziłeś się i umarłeś dla nas w historycznym czasie, a żyjesz i trwasz na wieki... Wypełnij braki i »półcienia« naszej wiary, ulecz serce, niech się rozpłomieni, bym się nie kręcił wśród śmiesznych bagaży, których nie zabiorę poza przestrzeń ziemi. Pozwól mi stanąć wśród zdobywców nieba, gdzie już nie będzie upadku Aniołów”.

 

Tak Maryi moim Tak

 

ks. Tadeusz Czakański

Nigdy w dziejach ludzkości jedno słowo nie wpłynęło w tak definitywny sposób na dalszy jej rozwój, jak proste tak wypowiedziane przez Maryję – Dziewicę z Nazaretu. Owo tak zadecydowało o podziale czasów na przed i po narodzeniu Chrystusa. Czas został uświęcony. Historia ludzka stała się historią Zbawienia. Nastąpiło przerwanie kręgu pogańskiego fatum. Nadzieja została przywrócona. Oczekiwanie wypełnione. Człowiek „ubóstwiony”. Dzięki Tobie, Maryjo, mamy „udział w Boskiej naturze”.

Dzisiaj , w czwartą niedzielę Adwentu, zapalamy ostatnią już świecę na wieńcu. Światła dziennego ciągle jeszcze ubywa. Wkrótce Święta Liturgia przyniesie wieść o narodzinach Światłości świata – Jezusa Chrystusa. Już tylko kilka dni dzieli nas od Świąt Bożego Narodzenia. Obyśmy zdążyli się przygotować! Obyśmy tylko zdążyli serca przygotować! „Podnieście w górę, bramy, szczyty wasze, niech wejdzie chwały Król, chwały Król!” (Rorate). Tym Odwiecznym Królem jest „Jezus Chrystus – wczoraj i dziś, zawsze ten sam” (Hbr 13,8), Ten, który jest Światłością narodów (Lumen gentium). Ci, którzy jeszcze nie uczestniczą w tej Światłości, którzy znajdują się wciąż pod jarzmem prawa, są dziećmi niewoli. Ojcowie Kościoła nauczają, że zarówno książęta, jak i patriarchowie, czy to biskupi, czy kapłani, władcy czy słudzy, świeccy czy zakonnicy, wszyscy jednakowo pozostają w ciemności i postępują w mroku, jeśli nie chcą okazać skruchy. Skrucha jest bramą, która prowadzi z krainy ciemności do krainy światła. Ci, którzy nie są jeszcze w światłości, nie przekroczyli wrót skruchy.

Ani Dawid, ani Salomon nie byli wystarczająco godni, by wznieść przybytek dla Pana. To Maryja pierwsza stała się świątynią, w której Bóg w pełni zamieszkał. Wyrzekając się dobrowolnie wszystkiego, co było jej właściwe z natury, całkowicie zrealizowała się w łasce, którą przez swoje tak przyjęła. Nie potrzebowała skruchy, gdyż była bez winy. Przyoblekła się więc w pokorę, niejako „wyższy stopień skruchy”. Skrucha bowiem – to uniżenie się przed Bogiem związane z ludzką słabością, ułomnością, grzechem, pokora zaś jest uniżeniem „bezinteresownym”, powodowanym jedynie miłością...

Na czym polega wielkość tej, którą wybrałeś, Boże, na Matkę swego Syna! Na samym Twoim wyborze? Na Jej odpowiedzi? Na Jej zawierzeniu? Na tajemnicy miłości Jej serca? Jak naśladować tę Pokornę Służebnicę? Jak spotkać Cię, Boże? Jak Cię godnie przyjąć? Wszechobecny, a tak poszukiwany! Wszechmocny, a tak bezbronny. Tak kochający, a ciągle niekochany... Jezu cichy i pokornego serca! Uczyń serce moje według serca Twego! Maryjo, Służebnico Pańska! Niech mi się stanie według Bożego słowa! Twoje tak niech będzie moim.

Moje tak jest zanurzone w bezmiarze Bożego i Maryjnego tak. Mówię tak w różny sposób. Czasem może słyszę powiew skrzydeł anioła zwiastującego słowa samego Boga, czasem zaś Bóg chce mnie widzieć pod krzyżem Syna, gdzie tak ma wartość szczególną. Wraz z Maryją chcę powracać jednak zawsze do pierwszego tak, do owego „fiat – niech mi się stanie”. Do mojego prywatnego „zwiastowania”. Był nim na pewno chrzest. Później pierwsza spowiedź, Komunia Święta, bierzmowanie. Dla małżonków –sakrament małżeństwa, dla mnie – księdza – sakrament kapłaństwa. I inne „zwiastowania”: spotykanie Boga na modlitwie, w drugim człowieku, w różnych okolicznościach życia. Powrócę dziś do tych chwil. Przypomnę je sobie. Odświeżę. Ten powrót – to zaczerpnięcie u źródła, to potwierdzenie wiary, umocnienie nadziei, trwanie w miłości. To wola Boża względem mnie na każdą chwilę. To moje zadanie aż po próg wieczności. Aż po ostateczne wypełnienie Obietnicy.

 

Obecność w promocji

 

Piotr Jordan Śliwiński OFMCap

Tempo przygotowań przedświątecznych staje się coraz szybsze. Wędrówki z choinkami, wyjazdy rodziców w poszukiwaniu prezentów, poprzedzone wsłuchiwaniem się w marzenia milusińskich i przeglądaniem wydruków z kont, wysyłanie życzeń. Czas się zagęszcza, działań coraz więcej: bo jeszcze to i tamto trzeba zrobić... Świat coraz bardziej przypomina choinkę, z wielością bombek i światełek oraz nieustannym globalnie nudnym brzdękiem „Merry Christmas”, a nie cichą, trudną, acz pełną radosnego oczekiwania drogę do Betlejem.

Warunkiem tej drogi, nawet pośród sympatycznych błyskotek, jest przyjęcie Obecności. Przyjęła Ją Maryja – „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Zgodziła się na Inną Obecność Boga w swoim życiu, na przyjęcie Słowa, na bycie Matką Mesjasza – Jezusa Chrystusa. Przyjęcie przez Maryję było ciche, nieznane, odległe od tego, co jej współczesnym wydawa-ło się najważniejsze dla ich losu, dla losów ich świata. Objawienie tej Obecności, objawienie Jezusa Chrystusa światu, zaczęło się w be-tlejemską noc narodzin. Maryja miała świadomość, że to wielkie działanie Boga, otoczenie i przeniknięcie Jej życia Bożą Obecnością zmieniło je. Pozwoliło na radość – „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch w Bogu moim Zbawcy. (...) Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny”.

Radością swą Maryja dzieliła się z Elżbietą, z Józefem, później – w ową cichą, świętą noc – włączyli się w nią i pasterze. Nigdy jednak nie była to radość oderwana od pełnej świadomości jej źródła – od Obecności.

Liturgia ostatnich dni Adwentu zaprasza nas do nauki takiego właśnie nierozdzielania, nieodrywania tego, co przeżywane wewnątrz, od tego, co zewnętrzne, radosne, pełne dźwięków, zapachów i tak koniecznej, zapobiegliwej krzątaniny. Co więcej: uczy, że pomimo zglobalizowanych świątecznych igrzysk konsumowania, rozgrywanych w przestrzeniach naszych miast, warto dostrzegać w prostych przedmiotach, zapełniających w tym świątecznym czasie nasz dom, nasz stół, znak radości z tej przedziwnej Obecności. Wtedy każda obecność, nawet trudna, będzie akceptowana, a puste miejsce przy stole – znakiem otwarcia na nią.

Jest jeszcze do zbadania, czy jestem już otwarty na radość i na jej źródło – Obecność. Jeśli w sercu więcej jest błyskotek niż ciszy wskazującej na Obecność, to warto coś zmienić. Niedawno jeden z moich współbraci rozdawał na ulicach Wiednia bon promocyjny na spowiedź adwentową. Znalazł się na niej krótki rachunek sumienia oraz warunki dobrej spowiedzi. W Polsce nie potrzeba jeszcze takich akcji, ale nie zawadzi sobie przypomnieć, że spowiedź to wspaniała promocja Obecności.

 

Nie wierz uczuciom

 

o. Augustyn Pelanowski OSPPE

Zwiastowanie jest wspaniałą lekcją rozeznawania woli Boga. Wielu z nas zastanawia się, co jest wolą Boga w twoim życiu? Życie mamy jedno, jeśli źle rozeznamy, możemy je przegrać, pomylić drogi i wiele lat odczuwać smutek i bezsens.

Zdarza się, że ktoś modli się w kościele o dobrą żonę lub męża, i pewnego dnia słyszy w sercu słowa: To ta osoba! Przy wyjściu ze świątyni pojawia się ktoś, kto budzi nagły zachwyt. Po prostu czujemy, że to właściwy wybór. Ale okazuje się, że wymodlony mąż albo żona to egoista, alkoholik lub że zdradza. Ktoś skarży się wtedy: dlaczego Bóg dał mi takiego potwora? Skąd wiesz, że to Bóg? Czy potwierdziła ci to Biblia, przewodnik duchowy, roztropność i wreszcie wydarzenia? Św. Paweł pisze: „Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości” (2 Kor 11,14)! Ktoś powie: ale przecież modliłem się? A kiedy szatan kusił Jezusa? Czy nie na modlitwie na pustyni, albo na modlitwie w Ogrodzie Oliwnym? Najmniej czujni jesteśmy wtedy, gdy wydaje nam się, że jesteśmy najbezpieczniejsi. Wobec osób, które kierują się sercem, a nie słowem Bożym, szatan nie musi się wysilać. Wystarczy kilka przyjemnych uczuć czy wrażeń i ktoś biegnie w pułapkę jak świnie z Gerazy do jeziora, wyobrażając sobie, że to powrót do raju. Najczęściej wmawiamy sobie, iż Bóg coś powiedział, a to były tylko nasze wrażenia, emocje, pragnienia lub lęki. Dokonujemy wyborów na podstawie uczuć, a nie rozsądku czy posłuszeństwa Bogu i Jego słowu.

Czy twoje pragnienia, potrzeby, tęsknoty, urazy, marzenia, uczucia, emocje nie zaciemniają twojej modlitwy tak bardzo, iż bierzesz je za wolę Boga? Nie ufaj głosom wewnętrznym, które ci schlebiają, bardziej tym, które mieszają uczucia, ale zmuszają do zastanowienia. Jak Miriam rozeznała tak niewiarygodne posłanie, iż będzie Matką Syna Bożego? Skąd wiedziała, że to nie złudzenie szatańskie? Miriam zmieszała się uczuciowo na głos Gabriela, ale zastanawiała się, co oznaczają jego słowa. Badała każde słowo, które od niego usłyszała.

Grupa metodystów po płomiennym kazaniu pastora o chodzeniu Jezusa po wodzie wypłynęła w euforycznych nastrojach na jezioro i rzuciła się w nurty wody. Utonęli, bo swoje uczucia wzięli za wolę Boga. Miriam, zanim przyjęła wolę Boga, zbadała jej zgodność z Biblią. Gabriel wypowiedział do Niej słowa, które były kompilacją prorockich zapowiedzi. Nie uwierzyła zmieszanym uczuciom ani lękowi, lecz poddała anielską wieść rozsądkowi. Można się domyślać, że Jej przewodnik duchowy, którym był Józef, mając swoje zwiastowanie, potwierdził Jej wszystko. Wreszcie Gabriel dał Jej konkretny znak: Elżbieta była w szóstym miesiącu ciąży, choć jej wiek uniemożliwiał poczęcie dziecka. Jeśli cokolwiek pochodzi od Boga, potwierdza się w wydarzeniach.

 

TAGI: