7. Niedziela zwykła B

publikacja 16.02.2012 21:42

Pięć homilii

Miłosierdzie, odpuszczenie

Piotr Blachowski

Zdawać by się mogło, że dzięki Niemu teraz już mamy otwarte niebiosa; nic, tylko szeroką ławą ruszać i zaraz będziemy w krainie wielkiej szczęśliwości – więc po co męczyć się umartwianiem, po co uczestniczyć w tych wszystkich obrządkach Wielkiego Postu, po prostu cieszmy się i radujmy,  jesteśmy Zbawieni.

Wszystkie etapy naszego życia w jakiś sposób naznaczone są grzechem. I chociaż odpowiedzialność osobista w poszczególnych okresach jest różna, to jednak w żadnym z tych okresów nie możemy całkowicie zwolnić się z odpowiedzialności za swoje życie. Wszelkie zło bowiem rodzi się najpierw w sercu ludzkim. Jeśli serce jest oddalone od Boga, łatwo zamieszkuje w nim grzech. Grzech jest złem nie tylko dlatego, że narusza przykazania Boże lub kościelne. Przede wszystkim jest odrzuceniem nieskończonej miłości Boga, lekceważeniem Jego bezgranicznej dobroci – jest wielką niewdzięcznością wobec Boga. Grzechy pozornie „nieszkodliwe” i ukryte ciążą nieraz bardzo mocno i długo na relacjach z bliźnimi, będąc źródłem cierpienia i krzywdy.

Izajasz w dzisiejszym czytaniu pokazuje nam wielkie Miłosierdzie Boga wobec Izraela, ale my możemy odnieść tę kwestię do nas wszystkich, wierzących, ochrzczonych, liczących przecież na Boże Miłosierdzie. Ustami Izajasza Bóg mówi do nas:Ja, właśnie Ja przekreślam twe przestępstwa i nie wspominam twych grzechów.” (Iz 43,25). Nie oznacza to, że możemy już spać spokojnie, nie bacząc na nasze grzechy, lecz jedynie. że mamy prawo liczyć, iż Bóg okaże nam swoje Miłosierdzie, jeśli my zaufamy Jego prawom i przykazaniom.

W liście do Koryntian święty Paweł opowiada, jak Jezus utorował nam drogę do Królestwa Bożego: «Syn Boży, Chrystus Jezus, nie był "tak" i "nie", lecz dokonało się w Nim "tak". Albowiem ile tylko obietnic Bożych, w nim wszystkie są „tak”.» (2 Kor 1, 19, 20a) Oznacza to, iż był samą Prawdą, Objawieniem, rzeczywistością i naszym ratunkiem. „Tym zaś, który umacnia nas wespół z wami w Chrystusie, i który nas namaścił, jest Bóg.” (2 Kor 1, 21).

Dzisiejsze Słowo Boże na przykładzie uzdrowienia chorego ukazuje nam wspaniałomyślność przebaczenia Bożego oraz pełnię Miłości Syna Bożego, który nie tylko gładzi grzechy człowieka, lecz także szczodrze darzy go dobrodziejstwami. „Cóż jest łatwiej: powiedzieć do paralityka: Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje łoże i chodź? Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów – rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!.” (Mk 2,9-11). Pan Bóg stara się wykorzystać wszystkie drogi, aby zbawić człowieka – dzieło swojej miłości. A my – czy odpowiadamy Bogu wiernością i miłością?

Jezu Chryste, naucz nas rozpoznawać Twoją Miłość i Miłosierdzie, naucz nas dawać ludziom miłość tak, jak Ty dajesz swą Miłość każdemu z nas.

Prosić Boga o więcej


ks. Tomasz Horak

Czy trzeba przekonywać, jak bardzo jesteśmy słabi? W jak wielu sprawach nie potrafimy stawić czoła trudnościom? Mała Zosia, tańcząc po pokoju, wyśpiewuje na melodię zasłyszanych w kościele psalmów: „Boziu, niech mama i tata się kochają”. Ma rację mała Zosia. Ze wszystkim, co nas przerasta, przychodzimy do Boga. Każdego dnia potrzeba nam więcej sił, więcej energii, by nie tylko chodzić po tym świecie, ale, by żyjąc, zostawiać wszędzie ślady dobra. Dlatego każdego dnia o Bożą energię, o Bożą łaskę prosić trzeba.

Czytamy dziś w Ewangelii, jak to bliscy przynieśli do Jezusa sparaliżowanego krewniaka. Popatrzcie na ich determinację - nie mogli dostać się przez drzwi, rozsunęli więc płyty dachu! Dziwicie się? Ja nie. Nawet dziś paraliż bywa nie do wyleczenia. A równocześnie jak bardzo cierpi i chory, i jego otoczenie. Czy Jezus nie wiedział, o co chodzi, gdy przez otwór w powale zjechał przed niego chory człowiek? Wiedział, ale jakby zignorował oczekiwanie sparaliżowanego i spoglądających z góry jego przyjaciół. Ewangelista powiada: Jezus widząc ich wiarę, rzekł do paralityka... „Widząc wiarę”. Ta wiara sięgała i dalej, i głębiej, niż sięgała prośba o zdrowie. I dlatego Boża łaska, Boża moc, Boża energia także sięgnęła i dalej, i głębiej. Jezus nie tylko ciało chciał uzdrowić - Jezus uzdrowił człowieka. Najpierw jego duchowe wnętrze. Bo to właśnie duch stanowi o wielkości człowieka, nie ciało. Odpuszczają ci się, synu, twoje grzechy. - Sparaliżowany złem ludzki duch obezwładnia całego człowieka, choćby fizycznie był w pełni sił.

Bardzo często stajemy wobec Boga na modlitwie i prosimy o niewiele - o zdrowie, o pomyślność, o nieco szczęścia na egzaminie. A Bóg chce dać więcej, o wiele więcej, niż gotowi jesteśmy przyjąć. Bóg obdarzając zdolnościami, talentami, możliwościami, ambicjami, przyjaciółmi, pomyślnością, oczekuje pomnożenia darów łaski. Oczekuje, że obrócimy je ludziom na pożytek, Jemu na chwałę, sobie na zbawienie. Dary łaski bywają trudne. Ale zawsze piękne. Przyjęte - pomnażają radość, stając się początkiem nowego dobra w świecie. Odrzucone - powodują wewnętrzny, duchowy paraliż człowieka, z którego o własnych siłach nie sposób powstać.

Dziewięcioletni Rajmund modli się w swoim kąciku za szafą. Przywidzenie dziecka? Łaska od Boga? Widzi Matkę Boską wyciągającą ku niemu ręce, w nich dwie korony - białą i czerwoną: „Którą wybierasz?”. Mały nie zastanawia się ani chwili. Sięga po obie. Znacie go - to św. Maksymilian Kolbe. Białą koroną było jego święte życie, czerwoną - męczeńska śmierć w Oświęcimiu. Ileż dobra spłynęło przez tego człowieka na innych ludzi! A dobro nie wyrasta z przywidzeń.

Czy jesteś gotów, czy twoje serce przygotowane, aby sięgnąć po każdy Boży dar? Także po ten trudny? Czy prosisz Boga zawsze o więcej? Chciałbym ci zatem podpowiedzieć modlitwę o gotowość serca:

Panie, otwórz me serce, bym potrafił pragnąć tego, co Ty już dla mnie przygotowałeś. Daj mi odwagę dążyć ku rzeczom trudnym. Uzdolnij mnie, bym umiał przyjąć każdy Twój dar. Pomóż mi Twoimi darami służyć innym, nieść im dobro i radość. A szczęście, które stanie się moim udziałem, niech będzie Twoją chwałą. Amen.

Bóg przebacza


Ks. Roman Kempny

Jezus na kartach Ewangelii nieustannie przypomina, że misją Kościoła nie jest doraźny sukces, bycie popularnym, lecz niesienie zbawienia i prawdziwego wyzwolenia. Nie jest misją Kościoła karmienie człowieka złudzeniami i bliżej nieokreślonymi namiastkami szczęścia. Jezus staje przed nami jako Odkupiciel człowieka. Czytany dziś opis uzdrowienia człowieka sparaliżowanego jest tego wyraźnym znakiem.

Odpuszczają ci się grzechy

Uzdrowienie ciała poprzedziło inne uzdrowienie - darowanie grzechów. „Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”. Jezus wyraźnie wypełnił obietnicę Boga wypowiedzianą niegdyś przez proroka Izajasza: „Ja właśnie przekreśliłem twe przestępstwa i nie wspominam twych grzechów”. Zapewne uczestnicy tego wydarzenia znali słowa Proroka, skoro tak bardzo się oburzyli: „Któż może odpuszczać grzechy, jeśli nie Bóg sam jeden”. Nie trzeba się im dziwić. Poczuli się zawiedzeni w swoich nadziejach. Czekali na cudowne uzdrowienie, wszak szeroko była znana działalność cudotwórcza Jezusa. Jednak Nauczyciel z Nazaretu, skąd - jak uważano - nie może pochodzić nic dobrego, najpierw odpuszcza grzechy.
Zanim jednak ich potępimy, przeanalizujmy własne postawy wobec sakramentu pokuty i przebaczenia. Patrzymy nieraz na ludzi przy konfesjonale, sami także klękamy u jego kratek. Czy nie rodzi się w nas, gdzieś na dnie duszy, ta sama myśl: „Któż może odpuszczać grzechy, jeśli nie Bóg sam jeden?”. Wszak w sakramencie pokuty powierzamy je w jakimś sensie człowiekowi takiemu jak my, choć obarczonemu posłannictwem, które nie ma odpowiednika w świecie. I powtarza się scena ewangeliczna: „Żebyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów... wstań... i idź do domu”.
Czy dla nas to zawsze takie oczywiste, czy łatwo w to uwierzyć? Czy ci, którzy stoją obok w kościele, którzy patrzą z boku, nigdy nie żywią podobnych podejrzeń jak uczeni w Piśmie z dzisiejszej Ewangelii?
Chrystus nie chce łatwych rozwiązań. Mógł uzdrowić i szepnąć do ucha: „Synu odpuszczają ci się twoje grzechy”. A jednak... Najpierw słowa przebaczenia. Trudne dla chorego i dla tych, którzy go przynieśli z niemałym wysiłkiem przed Jezusa. Bo cóż jest łatwiej powiedzieć: odpuszczają ci się grzechy, czy wstań i chodź?

Trudna sztuka przebaczenia

Odpowiedzią Boga na grzech człowieka jest bezgraniczna miłość wyrażona w Krzyżu. Ogromny szacunek Jezusa wobec człowieka ujawnia się chyba najbardziej i najpełniej w geście przebaczenia. Zauważmy, że Syn Boży nigdy nie potępia człowieka, który uznaje swój grzech. Widzi w człowieku nie tylko zło, ale zawsze także i dobro. Bo nie ma ludzi tylko złych i tylko dobrych. W każdym z nas jest trochę dobra i trochę zła. Jeżeli widzimy w sobie zło, Bóg nawiązuje do tej odrobiny choćby dobra i na niej buduje swoje wielkie nadzieje co do nas. Przebacza nam z wiarą, że i my - rozpoczynając od tej odrobiny dobra - będziemy coraz lepsi.

Miarą szacunku, jakim my, ludzie, darzymy się nawzajem jest to, w jakim stopniu sobie wzajemnie ufamy. Najpełniejszym wyrazem zaufania jest umiejętność przebaczenia. W nim bowiem zawiera się wiara w człowieka, który wobec nas zawinił, wiara w to, że nie jest on zły, że będzie lepszy, że chcemy w to jego odwrócenie się od zła uwierzyć. Przebaczyć komuś to tyle, co uwierzyć w niego. Tak rzadko człowiek jest zdolny naprawdę przebaczyć drugiemu człowiekowi. Tak rzadko jeden ufa drugiemu. Łatwo jest mówić o przebaczeniu -przebaczyć o wiele trudniej.

A przecież nic tak nie zjednuje człowieka, nic go tak wewnętrznie nie zmienia i nie przywiązuje do nas, jak przebaczenie. Jeżeli oczywiście człowiek jest w stanie dojrzeć w postawie przebaczenia wyraz wiary w siebie.

Bóg przebacza człowiekowi zawsze, ilekroć on o to z wiarą i skruchą prosi. Wtedy też powtarza się cud z dzisiejszej Ewangelii: „Synu odpuszczają ci się twoje grzechy. Idź w pokoju". Nie zapomnijmy i o tych, którzy z ogromnym poświęceniem przynieśli do Jezusa człowieka sparaliżowanego. To zadanie zawsze aktualne. Prowadzić innych do Jezusa, by doświadczyli Jego uzdrawiającej mocy.

Najsłabsza słabość


Augustyn Pelanowski OSPPE

Każdy człowiek wobec Boga może się czuć jak sparaliżowany. Uzdrowienie paralityka manifestuje zderzenie niemożliwości człowieka i wszechmożliwości Boga. Bez Niego nic nie możemy, w Nim wszystko jest możliwe. Być może i twoja sytuacja jest niemożliwa do zmiany: zmagasz się ze sobą, z innymi, z problemami, zranieniami, grzechami, nałogami, trudnościami finansowymi albo wychowawczymi, może w twoim małżeństwie lub powołaniu nastąpił paraliżujący impas. Słabość spadła na ciebie jak góra lodowa, ścinając mroźnym lękiem całe ciało. Już na nic wszelkie wysiłki, nadzieje. Grzęźniesz otępiały w sobie samym wskutek tej katastrofy, niezdolny do funkcjonowania i rozumowania. Osamotniony jak drzewo na skraju przepaści, którą podmywa wściekłe morze.

A jednak ten bezruch coś w tobie uruchomił, otworzył jakieś sekretne drzwi w twoim wnętrzu. Wielu ludzi stało przed drzwiami domu, w którym ukrył się Jezus. Nikt nie dostał się tak blisko Niego jak ten sparaliżowany, bo nikt tak tego nie pragnął, bo nikt nie miał tak „sparaliżowanej sytuacji”. Podszedł najbliżej, ponieważ nie mógł iść na własnych nogach. Jego życie było unieruchomione, dlatego posunął się najdalej i najgłębiej.

Ludzie, których życie nie jest dramatycznie beznadziejne, ziewają na Mszy i spoglądają na zegarek, siedząc jak najbliżej drzwi. Ci zaś, których życie jest beznadziejnie dramatyczne, klęczą najbliżej ołtarza, wyrzucają ponad dach świątyni potężną modlitwę. Wielu ludzi poszukuje Boga w spokoju, zadowoleniu z życia, w uśmiechu losu, dlatego uciekają od tego, co niepokoi, co budzi trwogę mrożącą krew w żyłach. A jednak to właśnie załamanie, lęk, zamieszanie i niepowodzenie prowadzą najbliżej stóp Jezusa. Te cztery złowieszcze siły są, być może, owymi czterema sanitariuszami, niosącymi sparaliżowanego człowieka ponad dach i wprost do nóg Mesjasza.

Osoba Jezusa jest ukryta w słowach Biblii, tak jak była ukryta w owym domu, pod którym stało wielu i przysłuchiwało się. Słuchając tekstów biblijnych, stoisz przed domem, nie widząc osoby. Trzeba odkryć dach. Odkryć nie tylko sens, ale dostęp do osoby Jezusa. Do tego trzeba nie inteligencji, tylko bezsilności sparaliżowanego. Wiele osób klęczy w kaplicy jasnogórskiej, ale tylko niektóre otrzymują co jakiś czas uzdrowienie. Dlaczego? Czyżby Bóg był skąpy? Nie! Można być metr przed ikoną jasnogórską, ale sercem za drzwiami nawet własnej duszy. Bez kontaktu ze sobą nie ma się też kontaktu z osobami Jezusa i Maryi. Kontakt ze sobą uzyskujemy często wtedy, gdy spadnie na nas cierpienie, z którym nie potrafimy sobie poradzić. Większość modli się tak, jakby nikogo w niebie nie było, albo tak, jakby Bóg był nieosobowy. To właśnie niemożność uczynienia czegokolwiek dla siebie umożliwia człowiekowi spotkanie ze sobą i z Jezusem. Najsłabsza słabość jest w oczach Boga najmocniejsza.

Przebaczenie bez skruchy


Augustyn Pelanowski OSPPE

W Chrystusie obietnica przebaczenia jest zawsze na TAK! On nigdy nie chce nie przebaczać.
Wczytując się w lekcję z Izajasza, doznaję zdziwienia. Zostało tam opisane, jak Bóg odpuszcza grzechy swojemu ludowi bez uprzedniej skruchy! Co więcej, posługując się prorokiem, Bóg wyznaje grzechy Jakuba, czyli Izraela, jakby w zastępstwie niedoczekanej skruchy: znudziłeś się Mną, zamęczasz Mnie swą występnością! Po takich wyrzutach spodziewalibyśmy się przyznania się Izraela do win i uderzenia się w piersi! Tymczasem Izrael milczy. A jednak Bóg bezzwłocznie mówi: przekreślam i nie wspominam twoich grzechów.

Równie zadziwiające jest zachowanie Jezusa w stosunku do milczącego paralityka, który przecież nie wyznał swych grzechów ani nie prosił o ich przebaczenie, może nawet nie dostrzegał związku między swoim położeniem a własnymi nieprawościami? Niekiedy tak zachowują się ludzie przy konfesjonale po kilkunastu latach nieobecności. Są sparaliżowani wstydem, zapominają słów, nieporadność i tajemnicza amnezja uniemożliwiają im swobodne wyznanie. Jezus wychodzi pierwszy z inicjatywą przebaczenia: Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy!

To zdumiewające, gdyż zarówno w judaizmie, jak i w chrześcijaństwie dostępność przebaczenia jest uwarunkowana skruchą. Dlaczego więc w tych dwóch miejscach Biblii Bóg zupełnie inaczej się zachowuje? Bóg nie chce przebaczać, On bardzo chce przebaczać! Człowiek swoją nieprawością może doprowadzić się do takiego stanu, który daje się tylko zilustrować przygniatającym paraliżem. Nieczułość, która paraliżuje nawet jego zdolność do wypowiedzenia grzechów. Incydent z paralitykiem jest rewelacyjnym dowodem miłosierdzia Boga! W Chrystusie obietnica przebaczenia jest zawsze na TAK! ON NIGDY NIE CHCE NIE PRZEBACZAĆ, ale faktem jest, że niekiedy zmuszamy Go do tego czymś gorszym niż paraliż, krnąbrnością! Oby się tylko znaleźli tacy, którzy mnie lub ciebie zaniosą pod Jego stopy, gdy już paraliż nieprawości stanie się milczeniem bezsiły!

Oczywiście, nie znaczy to, że jesteśmy zwolnieni z wyznawania win choćby w sakramencie pojednania. Raczej dzięki temu wydarzeniu dajmy się do końca przekonać, że nie ma takiej winy, której Jezus nie chciałby darować i nie ma takiego grzechu, którego nie chciałby odpuścić. Zauważmy tę stanowczą i nieugiętą wolę okazywania miłosierdzia! To jest właśnie to niepodważalne TAK, jakie w Nim odczytujemy, gdy niepewnym wzrokiem spoglądamy w Jego oczy, pragnąc nieśmiało prosić o darowanie kolejnych podłości. Miejmy tylko decyzję wyznania, choćby nawet nas paraliżowało przy samym wyznaniu! Jeśli pragniemy usłyszeć od Jezusa TAK na naszą prośbę o przebaczenie, zacznijmy mówić NIE temu wszystkiemu, co uśmierca życie Boga w nas.