3. Niedziela Wielkiego Postu (B)

publikacja 04.03.2021 21:17

Siedem homilii

Kto jest panem mojego życia?

ks. Leszek Smoliński

Dzisiejsze słowo warto zacząć od refleksji ks. Piotra Pawlukiewicza, który powiedział kiedyś m.in.: „Można w życiu nie grzeszyć, chodzić do kościoła i być abstynentem, i modlić się rano i wieczorem. Ale lejce, Panie Boże, to ja będę trzymał. Problem nie leży w tym, co ja robię. Problem leży w tym, kto decyduje. Można żyć bardzo pięknie, ale kto decyduje? Kto jest Panem tego życia?”.

„Tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego; każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne” (por. J 3,16). Jak wierzyć w Jezusa, który zapowiada swoją mękę i zmartwychwstanie… w XXI wieku brzmi to nienowocześnie. Ojciec posyła nam – całkowicie za darmo – swojego Syna. A jedynym motywem Jego działania jest miłość do stworzenia, a zwłaszcza do człowieka. I jeśli słyszymy dziś: na świecie nie ma nic za darmo, to mamy przykład, że jest inaczej. Jezus pragnie być Panem naszego życia, bo przecież należymy do Niego przez chrzest.

Drogą, która prowadzi nas do Chrystusa, jest wiara. Temat wiary jest żywo obecny również w książce pt. Wady i cnoty (2021). To wywiad-rzeka ks. Marco Pozzy z papieżem Franciszkiem. Wśród wielu cennych spostrzeżeń zatrzymajmy się nad fragmentem, w którym znajdujemy papieską refleksją na temat wiary wystawionej na próbę przez wątpliwości. „Diabeł wkłada w ciebie wątpliwości, kolejne zasiewa życie, a następne tragedie: dlaczego Bóg na to pozwala? Ale wiara bez wątpliwości nie rozwija się. (...) Pomyślmy, że bycie opuszczonym przez Boga stało się doświadczeniem wiary, które miało wielu świętych, a także jest udziałem wielu ludzi dzisiaj, kiedy czują się pozostawieni przez Boga, nie tracąc przy tym wiary. Strzegą daru: w tej chwili nic nie czuję, ale strzegę daru wiary. Chrześcijaninowi, który nigdy nie przeszedł przez te stany duszy, czegoś brakuje, ponieważ oznacza to, że jest zadowolony. Kryzysy wiary nie są przejawami jej braku. Przeciwnie, ujawniają one potrzebę i pragnienie, aby coraz bardziej zagłębiać się w tajemnicę Boga. Wiara bez tych prób każe mi wątpić, czy jest to prawdziwa wiara”.

Wielki Post jest szczególną okazją do odnowienia łask chrzcielnych i oczyszczenia otrzymanej wiary. Bóg przeprowadza nas przez różne doświadczenia życiowe, także kryzysy naszej wiary. I pozwala wiernym – jak głosi 1. prefacja wielkopostna – „co roku z oczyszczoną duszą radośnie oczekiwać świąt wielkanocnych, aby gorliwie oddając się modlitwie i dziełom miłosierdzia, przez uczestnictwo w sakramentach odrodzenia osiągnęli pełnię dziecięctwa Bożego”.

Bóg pragnie być Panem naszego życia. Daje nam Prawo, wyrażone w Dekalogu, które chroni nas i pozwala bezpiecznie rozwijać swoją wiarę. To także wytyczne do wielkopostnego rachunku sumienia, który jest okazją do spojrzenia na nasze życie i dokonanie stosownych poprawek. Chodzi przede wszystkim, by Bogu przekazać ster naszej codzienności, by oczyścić świątynię naszego serca od nieuporządkowanych przywiązań. I oddać Panu to wszystko, co sprzeciwia się Jego woli. W ten sposób staniemy się ludźmi wolnymi, którzy będą mogli odkrywać prawdę. A prawda pozwoli nam cieszyć się radością i wolnością dzieci Bożych.

Porządek musi być!

ks. Leszek Smoliński

Fatalnie się stało w świątyni jerozolimskiej. Sprzedający zapomnieli się, gdzie są. Zapewne przekrzykiwali się wzajemnie, obniżali lub podnosili cenę, liczyli pieniądze. Jednym słowem: był tam gwar, hałas i nieporządek. „Sprzedający w przedsionkach świątyń”, według św. Augustyna, komentującego tę scenę, to ci, „którzy swego szukają w kościele, a nie tego, co jest Jezusa Chrystusa. Za towar przeznaczony do sprzedaży uważają wszystko ci, co nie chcą być odkupieni: nie chcą być nabyci, a tylko sprzedawać”.

Nie ma się co dziwić Jezusowi, który poczuł się w takiej sytuacji odpowiedzialny za dom swego Ojca. Aż trudno sobie wyobrazić Jezusa, który biczem ze sznurków wypędza przekupniów z domu Bożego. Chrystus przypomina również nam swoją postawą, czym ma być świątynia: domem Bożym, miejscem, gdzie przebywa Jezus w Sakramencie Eucharystii. Tu przychodzimy, by wielbić Boga, dziękować Mu za otrzymane dobrodziejstwa, prosić o nowe łaski i przepraszać Go za popełnione uchybienia.

Już od samego wejścia do kościoła mamy oddawać cześć Bogu. Ale są też ludzie, na szczęście nie ma ich dużo, którzy nie wiedzą, jak się zachować w kościele. Dziwne, że wiedzą, jak należy się zachować w kinie, w teatrze, w filharmonii, w sklepie, w barze, w szkole, na uczelni, w sali wykładowej, na boisku, na ulicy, w parku, w hotelu czy w domu. Co trzeba wobec tego uczynić, aby ci ludzie wiedzieli, jak należy się zachować w kościele? Na pewno potrzeba nieustannie przypominać sobie, że świątynia jest miejscem świętym, bo w niej mieszka święty Bóg. W wielu zakrystiach znajdujemy słowa: CISZA. BÓG JEST BLISKO. Są też inne słowa na różnego rodzaju plakatach czy afiszach, które jasno mówią: wyłącz telefon komórkowy, nie żuj gumy, załóż strój odpowiedni do miejsca. Można by pewnie dodać jeszcze: nie zostawiaj śmieci, nie niszcz wnętrza, czy wreszcie nie przychodź do świątyni w stanie nietrzeźwym.

Co mogłoby zdenerwować Jezusa dzisiaj, gdyby przyszedł do świątyni? Odwołajmy się do rozmowy pewnego ojca, który zaproponował swojemu synowi, aby w niedzielę pojechali kopać grządki na działce.

– Ale dzisiaj jest niedziela! – zaprotestował syn.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– To, że Boże przykazanie zabrania wykonywać w niedzielę takich prac, które nie są konieczne.
– Co za gadanie! To przykazanie jest dla bab i dla dzieci, a ty jesteś przecież prawie dorosłym mężczyzną! Chyba nie będziesz słuchał ciągle tego, co ci babcia opowiada?
– Rzeczywiście – odparł syn. – Można by z tym skończyć. Ale pamiętaj ojcze, jeśli kończymy, to ze wszystkimi przykazaniami. Nie będę też przestrzegał czwartego przykazania; „czcij ojca swego”. Żebyś później nie miał pretensji. Ósmego – o mówieniu prawdy – też nie musimy przestrzegać. Czy zgadzasz się? Ojciec nic nie odpowiedział.

Wciąż musimy sobie przypominać o kulturze, o zachowaniu w takich miejscach, jak kościół. I wzajemnie wychowywać się do godnego przeżywania niedzielnej liturgii, do uczestniczenia w niej przez odpowiedzi, śpiew, słuchanie słowa i wprowadzanie go w życie, a nie tylko bycia biernym obserwatorem czy gapiem. Przecież w kościele też musi być porządek.

Nakazy, obowiązki, prawa

Piotr Blachowski

Dane jest nam prawo do życia, dane jest też prawo do zawiadywania tym, co na naszym skrawku ziemi ma nam służyć, w sensie dosłownym i w przenośni. Równocześnie mamy jednak obowiązek takiego zawiadywania dobrem, by służyło ono nie tylko nam, lecz również tym, którzy przyjdą po nas, aby to, co pozostawimy w spuściźnie, nie było ugorem, materiałem do wymiany, ale by innym służyło w należyty sposób.

Liturgia Słowa na III Niedzielę Wielkiego Postu przekazuje nam słowa skierowane przez Boga do ludu Izraela, słowa o obowiązkach i prawach. Dowiadujemy się, co powinniśmy jako chrześcijanie robić, jak działać, kierując się miłością nie tylko do bliźniego, do rodziny, ale przede wszystkim do Boga, „ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań.” (Wj 20, 5-7).

Czy można powiedzieć o Bogu, że jest zazdrosny? Popatrzmy na to na sposób ludzki, a zrozumiemy słowa Boga, który jest naszym Ojcem, zrozumiemy Jezusa, który się denerwuje, widząc w świątyni kupców.

Oczywiste, że postęp nauki, technologii i techniki zmienił nasz sposób myślenia, a to z kolei jest przyczyną, iż inaczej rozumiemy słowa kierowane do nas sprzed 2000 lat. Jednak żyjąc w dobie prosperity technicznej, myśli nowoczesnej, mając do dyspozycji nowinki medialne, dobrze jest mieć okazję powrotu do źródeł, które pozwalają nam zastanowić się nad prawdą o Tym, który nas stworzył na obraz i podobieństwo Swoje, podobieństwo duchowe, nie cielesne. Mając w okresie Wielkiego Postu okazję do chwil zadumy, możemy popatrzeć na słowa Boga Ojca przez pryzmat odczuć ludzkich, a wtedy nietrudno będzie zrozumieć, czego od nas chce Bóg. A Bóg tylko i wyłącznie pragnie naszego powrotu do Niego, na wyżyny niebieskie, gdzie widząc Majestat Boży, będziemy wychwalać Go razem z chórami anielskimi.

Człowiek, to brzmi dumnie – slogan to czy prawda? Każdy z nas ma na ten temat inne zdanie, każdy z nas również inaczej pojmuje te słowa. A może stwórzmy nowy slogan: „Chrześcijanin, to brzmi dumnie” – powtarzajmy go, przeplatając z modlitwą o zrozumienie. Powtarzajmy go nie tylko w czasie Wielkiego Postu, niech stanie się naszym zawołaniem w przededniu ogłoszenia Liturgicznego Roku Wiary (Papież Benedykt XVI postanowił ogłosić Rok Wiary, który rozpocznie się „11 października 2012 r., w pięćdziesiątą rocznicę otwarcia Soboru Watykańskiego II, a zakończy się w uroczystość Naszego Pana Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, 24 listopada 2013 roku).

Panie, pomóż nam zrozumieć Twoje Słowa, Twoje nakazy, abyśmy z łaską Ducha Świętego umieli zrozumieć i przyjąć Twoją Miłość i Dobro, byśmy zawsze podążali drogą Chrystusa.

Plany miłującego Ojca

 

ks. Roman Kempny

Niedzielne czytania liturgiczne rysują Boże plany i drogi człowieka. Po ukazaniu zagrożeń ze strony kusiciela i prawdziwego obrazu człowieka w Jezusie Przemienionym na Górze Tabor, w liturgii 3 niedzieli Wielkiego Postu Słowo Boże wskazuje na niezwykle ważne ukierunkowanie ludzkich dróg. Wyraźnie zapowiadając już mękę i zmartwychwstanie Chrystusa głośno proklamuje wielką godność człowieka. Przecież Bóg stworzył nas na swój obraz i podobieństwo (Rdz 1, 27). Obraz Boga w człowieku, będący jego najwyższą godnością, za którą Bóg zapłacił cenę krwi swego Syna, jest na wiele sposobów zagrożony. W chwilach wielkopostnej zadumy uświadamiamy sobie zagrożenia i zewnętrzne, i wewnętrzne. Powołani by być świątynią, nazbyt często przypominamy raczej targowisko (Ewangelia).

Dlatego tak ważny jest w tych dniach podjęty trud wsłuchania się w Słowo Boże i ponowne odkrycie Miłości Boga do człowieka, który „tak umiłował świat Syna że swego Jednorodzonego dał, ażeby człowiek nie zginął, ale miał życie wieczne” (por. J 3,16). Ostatecznie Słowa Pana, dają życie wieczne (Psalm).

By odkryć podstawowy zamiar Boga względem człowieka Liturgia nawiązuje do najstarszej karty praw człowieka: do dziesięciu przykazań. Przypomina dzisiaj: „Ja jestem Pan, twój Bóg. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie. Pamiętaj o dniu Pańskim, aby go uświęcić. Czcij ojca twego i matkę twoją. Nie zabijaj. Nie cudzołóż. Nie kradnij. Nie mów kłamstwa. Nie pożądaj”. Kończymy czytanie tego moralnego kodeksu określeniem nie pozostawiającym cienia wątpliwości: „Oto Słowo Boże”. Potwierdzamy w ten sposób podstawowe odniesienie naszego życia i wszystkich naszych relacji do Boga.

Dekalog był darem jakiego Bóg udzielił swojemu Ludowi na Górze Synaj. Kościół – Lud nowego i wiecznego Przymierza – wpatruje się w dekalog u stóp Krzyża. Kościół odczytuje Prawo Dekalogu w perspektywie miłości Boga, której ostateczną miarą jest Chrystus Ukrzyżowany. Na ten aspekt miłości i jej mocy zwrócił uwagę Jan Paweł II na zakończenie III pielgrzymki do Ojczyzny: „Człowiek musi mieć tę podstawową pewność, że jest miłowany, że jest afirmowany w całej prawdzie swego człowieczeństwa. Wtedy tylko jest gotów przyjmować wymagania. Gotów jest też sam od siebie wymagać. Zdolny jest nawet do wielkich ofiar i wyrzeczeń”.

Stąd tak ważne jest wyznanie Apostoła Pawła: „Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my zaś głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, jest mocą i mądrością Bożą”.

U samych źródeł dramatu grzechu jest tworzenie własnego dekalogu, często na „nie” dla Boga. Pragnienie „uwolnienia się” od Boga, choć przecież i tak „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28). Chrystus, który „umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2,20), oczekuje od każdego z nas ponownego odkrycia miłości Boga. On „sam wie, co się kryje w człowieku” (J 2, 25) i zna najgłębsze jego pragnienia. Wzywa, by umrzeć dla grzechu, a On wskrzesi nas z martwych i uczyni świątynią, w której Bóg zamieszka! Owa przemiana, powoduje, że nasza codzienność staje się urzeczywistnianiem planów Boga zmierzających do stworzenia człowieka nowego, człowieka w Chrystusie, nowym Adamie. Do tego jesteśmy wezwani przez obmycie wodą chrztu.

Zanim zaśpiewamy podczas rezurekcji „Wesoły nam dziś dzień nastał”, musimy w świetle Jego męki jeszcze raz odczytać nasze drogi i plany miłującego Ojca.

 

Budynek do rozbiórki

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Zwykle znak oczyszczenia świątyni jest odczytywanyjako symbol wyrzucenia z naszego sumienia bałwochwalstwa,które zawiera się w wielkiej chciwości. To prawda, ale gdybyś przyjrzał się swojemu życiu, zobaczyłbyś, że zbudowane jest ze strachu, lęku, ambicji, chciwości, żądzy i dumy. W takiej budowli nie da się zdrowo oddychać, jej ściany są toksycznie zagrzybione i dlatego potrzeba wszystko zburzyć. Bronisz swego planu życia, ale nie jesteś w nim szczęśliwy. Coś musi być zburzone, by mogło być na nowo odbudowane.

Czy pozwalasz Chrystusowi burzyć i wyganiać z ciebie handel ze światem? Czy pozwalasz Mu zburzyć w sobie twoje narcystyczne przekonania o tym, że wszystko ci się należy, i że każdy powinien ci służyć, i wszystko powinno być według twoich architektonicznych planów, nakreślonych egocentrycznymi pragnieniami? Skarżymy się, że życie nam się rozwala, rozsypuje, nie idzie nam tak, jak zamierzyliśmy, że nie realizuje się nasza egocentryczna architektura. Ale jeśli coś się rozsypuje, to tylko dlatego, że ma bałwochwalczy fundament. Jeśli twoje życie jest w rozsypce, to dobrze, bo wreszcie można oddać budowę w ręce Syna cieśli. Rozsypka to skutek fałszywego fundamentu przekonań.

Co bowiem myślisz tak naprawdę o miłości? Czy nie wyobrażałeś sobie, że miłość to nieustanne wymuszanie na innych ubóstwiania ciebie i zapewnień, że jesteś najcudowniejszą osobą na świecie? Czy nie jest tak, że bardziej liczysz się z opiniami innych ludzi niż z Biblią? Czy nie wmówiłeś sobie, że trzeba kierować się sercem, czyli ślepymi afektami, które zapędziły cię w pułapkę nienawiści, zależności oraz zazdrości? A twoja fałszywa skromność, czyż nie była tak naprawdę lękiem przed podejmowaniem decyzji i oglądaniem się na innych? A twoje pojęcie o doskonałości? Co ono naprawdę ma wspólnego z doskonałością ewangeliczną, a może o wiele więcej z perfekcyjną i znerwicowaną wolą podporządkowania sobie dzieci i współmałżonka, psa oraz rybek akwariowych? Czy twoja szlachetność nie jest tak naprawdę troską o pozory? Albo czy pod pozorem oszczędności nie ukrywają się wykorzystywanie innych i zwykłe oszustwa? A twoje modlitwy, czy nie są rozkazami? Czy nie mylisz bycia dobrym z tym, by tobie tylko było dobrze?

Wydaje ci się, że jesteś wyjątkowo dobry i uczciwy, ale to może istnieć tylko w twojej wyobraźni. To, za kogo się uważasz, musi runąć, bo nie jest prawdą, tylko parawanem, za którym ukrywają się lęk, nienawiść do siebie i skrywanie bezsilności. Jest wiele pytań, które powodują, że nasz gmach życiowy pęka, smagany biczami prawdy. Jest jeszcze więcej odpowiedzi, które dają nam szansę na odbudowę. Wszystkie jednak są w Chrystusie. Jeśli z Nim umierasz, to i żyć będziesz w nowym przybytku Ducha. Nowy gmach istnienia ma być zbudowany na słowach Boga, na dziesięciu przykazaniach. One nigdy się nie zdezaktualizują.

 

Ciało jak katedra

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Herod, przebudowując drugą świątynię jerozolimską, używał gigantycznych bloków skalnych. Niektóre z nich miały ponad dziesięć metrów długości i ważyły do sześciuset ton. Dziś została ruina muru zachodniego.
Poważna liczba ludzi jest przekonana o wyjątkowości swojego istnienia, która zapewni im nienaruszalność. Myślą, że do każdego może zbliżyć się śmierć, ale nie do nich! Podobne wyobrażenie mają o życiu, powinno być nieustanną gratyfikacją i spełnieniem oczekiwań. Powinni jeść makaron al pesto, popijając winem Carlo Rossi, albo meksykańską enchidalas, zalewając tequilą, i nie odcierpieć tego bólem wątroby! Powinni mieć powodzenie u płci przeciwnej doprowadzające ją do wytrzeszczu oczu. Oczekują, że będą zawsze zdrowi jak kaukaski góral i nie będą chorować na raka krtani mimo palenia kubańskich cygar! Powinni być piękni nawet w wieku emerytalnym. Mądrzy i posiadający zawsze rację, jak to się zdarza adwokatom amerykańskim w procesach o odszkodowania.
Ale pewnego dnia, mimo że nawet na jedną sekundę nie dopuszczali do siebie myśli o zawaleniu się ich życia, wszystko runie jak mur z pustaków. Budowla ciała, gmach myśli, architektura uczuć, twierdza wiedzy, wszystko się rozleci! Jezus mówi jednak o odbudowaniu Jego Ciała. Święty Augustyn, w jednej ze swych homilii, zinterpretował owe 46 lat, na które powoływali się Żydzi, jako ukryte słowo ADAM, gdyż w greckiej gematrii, litery tego słowa dają sumę 46. Zburzenie starego Adama, człowieka zainfekowanego grzechem, jest nieuchronne, tylko czy równie nieuchronne jest jego powstanie w trzech dniach? Czy znowu człowiek będzie miał 46 chromosomów?
Gdyby ktoś porównał rozetę z katedry w Chartres i obraz obrotu spirali ludzkiego DNA widziany z góry, to doznałby olśnienia: są takie same. Świątynią jest nasze ciało. Rozumieli to średniowieczni architekci, którzy w szczegółach katedr ukrywali informacje o zbawieniu, a kształt tamtych gmachów przypominał układ ludzkiego ciała. Weźmy na przykład katedrę w Troyes: „Zauważono, że zwornik sklepie­nia w prezbiterium znajduje się na tej wysokości, która, liczona jak należy w stopach i calach, wynosi 88 stóp i 8 cali, zatem 888, co jest liczbą odpowiadającą imieniu Jezus pisanemu po grecku. Więcej jeszcze: zabity Baranek i Chrystus w Majestacie są przedstawieni w zworniku tego sklepienia na tej samej wysokości 88,8 o kilka sążni od witraża, na którym święty Jan pisze swoje proroctwo. W taki sposób 888 jest sumą sześciu liter greckich składających się na imię IHSOUS: I (10) H (8) S (200) O (70) U (400) S (200) 888” (Jean Hani).
Ciało może być świątynią, ale też złotym cielcem. W Księdze Wyjścia, tam gdzie jest mowa o tym, jak ma być zbudowany Przybytek Boga, jest też mowa o orgii wokół złotego cielca. Możemy albo swoje ciało uczynić świątynią dla Boga, albo z ciała uczynić bożka.

 

Targowisko

 

Stanisław Obirek SJ

Post ma wiele twarzy. Każda z niedziel Wielkiego Postu wskazuje na inny wymiar wstrzemięźliwości, do jakiej zachęca nas Kościół. Warto zdać sobie z tego sprawę choćby po to, by żadnej z form nie absolutyzować i nie uważać za jedyną i najważniejszą.

Dzisiejszą Ewangelię św. Jana należy szczególnie uważnie przeczytać, a co jeszcze ważniejsze, należy ją czytać w połączeniu z pierwszym czytaniem z Księgi Wyjścia. W czytanym dzisiaj fragmencie Księgi Wyjścia zostają przypomniane niezwykle istotne stwierdzenia na temat świętości Boga. Warto przywołać niektóre z nich: „Ja jestem Pan, twój Bóg, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie”. Następnie natchniony autor ostrzega przed konkretnymi formami bałwochwalstwa: „Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym”. I jeszcze jedno napomnienie: „Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy”. I już ostatnie napomnienie, dotyczące szabatu: „Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci twego Boga, Pana”.

Te teksty kształtowały religijny świat pobożnego Żyda. Takim pobożnym Żydem był również Jezus. Jego oburzenie, opisane w dzisiejszej Ewangelii św. Jana, można zrozumieć w świetle wskazań Księgi Wyjścia. Oto świątynia, miejsce poświęcone Bogu, zatraciła swój święty charakter. Zarówno sprzedający jak i kupujący zapomnieli o głównym celu swoich zajęć - oddawaniu czci Bogu. To właśnie oburzyło Jezusa: Sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powyrzucał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: „Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu Ojca mego targowiska”.

Kluczowym słowem jest tutaj słowo „targowisko”. Jezus nie protestował przeciwko samym ofiarom, za Niego samego przecież, jak pamiętamy, została złożona ofiara z pary gołębi, ale przeciw odchodzeniu od Boga. Oto kult został sprowadzony do czystej zewnętrzności, został pozbawiony - inaczej mówiąc - ducha. Wiemy przecież, że również w judaizmie zewnętrzne ofiary były znakiem całkowitego oddania się Bogu. Czyż nie jest to napomnienie aktualne dzisiaj, kiedy ogarnięci gorączką przygotowań do świąt religijnych, zapominamy, do czego właściwie się przygotowujemy.

Dzisiejsze czytania winniśmy potraktować jako wezwanie do głębokiego namysłu nad tym, co jest dla nas ważne, co nas porusza, co stanowi źródło naszych prawdziwych trosk. Być może staliśmy się jak owi zaaferowani handlarze i kupujący zwierzęta ofiarne, dla których już nie Bóg był ważny, ale cena sprzedaży i zakupu. Wydaje mi się, że nie dopuszczę się zbyt pospiesznej analogii, jeśli powiem, że sprzeciw Pana Jezusa wobec upadku religijności Jemu współczesnych kieruje się dzisiaj do nas, do naszego zagubienia tego, co ważne.

Pęta nas wewnętrzne zniewolenie. Jezus nie buntował się przeciw zniewoleniu politycznemu narzuconemu przez Rzymian, ówczesnych władców, nawet więcej: wyraźnie dystansował się od zelotów, ówczesnych terrorystów. Ale z ogromną mocą, a nawet gwałtownością występował przeciw skarleniu religijnemu i moralnemu. Pokazał, że można żyć inaczej, pod prąd, że można się sprzeciwić wszechobejmującemu stylowi życia, modzie, wygodnictwu.

Kiedyś kardynał Stefan Wyszyński mówił, że Kościół w Polsce potrzebuje świadków i proroków. Dzisiaj powtarza to Papież Jan Paweł II. Czasem gest gwałtowny może obudzić z wygodnej śpiączki; tak się stało w Jerozolimie: Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus. Kiedy zaś przebywał w Jerozolimie w czasie Paschy, w dniu świątecznym, wielu uwierzyło w imię Jego, widząc znaki, które czynił.

Wielu uwierzyło, tzn. zmieniło swój styl życia, uwierzyli, gdyż uznali, że dłużej już nie można żyć tak, jak do tej pory, jeśli naprawdę bierze się Boga na serio. Dzisiaj takiej decyzji Jezus oczekuje od każdego z nas. Nikt jej za mnie nie podejmie. Nie ma już „onych”, na których mogę zrzucić winę za moje nieudane życie, za moje podporządkowanie się niepisanym, ale równie mocno zniewalającym przyzwyczajeniom.

Oczekujemy Świąt Wielkanocnych. To, jak je będziemy przeżywać, zależy również do sposobu przeżywania czasu Wielkiego Postu.