2. Niedziela Wielkanocna Miłosierdzia Bożego (B)

publikacja 07.04.2015 20:56

Sześć homilii

Łagodne oblicze Chrystusa

ks. Leszek Smoliński

Kto z nas czuje się człowiekiem niezachwianej wiary? Trudności w wierze spotykamy wszak również u apostołów. I tak nieobecny w Wieczerniku Tomasz nie miał szczęścia ujrzeć Jezusa osobiście. Trudno mu było uwierzyć w prawdę zmartwychwstania. Bał się, że opowieść o żyjącym Jezusie jest tanim sentymentalnym pocieszeniem, któremu ulegają jego towarzysze pod wpływem niewiast. Tomasz mówi również o nas, którzy patrząc na naszą wiarę czasem zastanawiamy się: „A jeśli to nieprawda? Jeśli Boga nie ma, a całe to zamieszanie jest wymysłem ludzkim, szukaniem broni przeciwko bezsensowi tego świata?”. Dlatego Jezus przychodzi jeszcze raz, by nie zostawić Tomasza samego.

Wielu ludzi, których wiara obumarła, a potem na nowo zostali przez Boga znalezieni, może opowiedzieć historię, jak On się o nich upominał. Bóg w pogoni za człowiekiem próbuje rozmaitych metod. Posyła ludzi, tworzy nieprzewidziane zbiegi okoliczności, podsuwa książki, teksty, które pozwalają odkrywać rzeczywistość znajdującą się poza codzienną krzątaniną. Miłosierdzie Boże dociera do nas przez Serce Chrystusa. To krzepiące orędzie kieruje Bóg szczególnie do człowieka udręczonego bolesnymi doświadczeniami, ciężarem popełnionych grzechów, skłonnego ulec pokusie rozpaczy. Jak naucza św. Jan Paweł II, „Takiemu człowiekowi ukazuje się łagodne oblicze Chrystusa, a promienie wychodzące z Jego Serca padają na niego, oświecają go i rozpalają, wskazują drogę i napełniają nadzieją. Jakże wielu sercom przyniosło otuchę wezwanie «Jezu, ufam Tobie», które podpowiedziała nam Opatrzność za pośrednictwem Siostry Faustyny! Ten prosty akt zawierzenia Jezusowi przebija najgęstsze chmury i sprawia, że promień światła przenika do życia każdego człowieka” (30.04.2000).

Obchodzona dziś Niedziela Miłosierdzia Bożego została ustanowiona dla całego Kościoła przez św. Jana Pawła II w 2000 r. Po raz pierwszy święta tego zapragnął sam Pan Jezus, zwracając się do świętej Faustyny w Płocku w 1931 r. (por. Dz. 49). Święto dzisiejsze ma służyć uwielbieniu Bożego miłosierdzia. Znakiem przypominającym nam o tym jest obraz Miłosiernego Chrystusa, z podpisem „Jezu ufam Tobie”, przez który Jezus obiecał udzielać łask. Święto dzisiejsze ma być czasem łaski dla wszystkich ludzi. Jezus obiecał, że kto tego dnia „przystąpi do Źródła Życia, ten dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar” (Dz. 300). W innym miejscu powie Jezus do św. Faustyny: „Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna – mówi Bóg – a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego” (Dz. 1059). Podstawowym warunkiem otwarcia się na Boga jest ufność. „Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma”. Z tego rodzi się miłosierdzie wobec bliźnich przez czyn, słowo i modlitwę (por. Dz. 742).

Obraz Jezusa Miłosiernego to znak dla nas. Na nim Jezus zmartwychwstały staje przed nami tak, jak przed Tomaszem w Wieczerniku, otwiera Swój bok i mówi: Nie można pójść na śmierć za kogoś, kogo się nie kocha. Dotknij moich ran – to zapłata za twoje zbawienie! I nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!

Poczuć Miłosierdzie

Piotr Blachowski

Bóg na początku czasów stworzył świat, stworzył rośliny i zwierzęta, wreszcie stworzył człowieka, nazywając go Adamem. Ale nasz protoplasta uległ pokusom szatana, został wypędzony z raju i obciążony grzechem, który przylgnął do każdego z nas.

Gdyby nie Miłosierdzie Boże, zsyłające nam Jezusa Chrystusa, bylibyśmy w dalszym ciągu pod panowaniem podstępnej siły diabelskiej. Śmierć Jezusa i Jego Zmartwychwstanie otworzyły nam drogę ku Zbawieniu, umożliwiły powrót do Ojca – Boga.  Jezus w momencie wypełniania swojego dzieła stał się drugim Adamem, stał się Tym, który na końcu czasów powróci, by nas wszystkich objąć swoją Wielką Miłosierną Miłością. Ale już współcześni Chrystusowi, okazując sobie nawzajem miłosierdzie, uczyli się poznawać Miłosierdzie Boże: „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne.” (Dz 4,32).

Dzięki Bożemu Miłosierdziu mamy możliwość uczestniczenia w Misterium Narodzin i Życia, Śmierci i Zmartwychwstania, Zbawienia i Glorii naszego Pana, Jezusa Chrystusa.  Boże Miłosierdzie dało nam nie tylko wiarę, ale i Sakramenty, które przybliżają nas do Pana. Przez Sakrament Chrztu zostaliśmy włączeni w Kościół, w Sakramencie Pokuty przepraszamy Boga i zyskujemy odpuszczenie grzechów, a poprzez Eucharystię uczestniczymy w Jego nieustannie uobecniającej się Ofierze. Naszą odpowiedzią na Miłosierdzie ma być miłość Boga i bliźniego: „Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy Jego przykazania, albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, a przykazania Jego nie są ciężkie.” (1J 5,2-3)

Słowa Ewangelii o niedowierzającym Tomaszu, zwanym Didymos, któremu Jezus pozwala dotknąć Swych ran, możemy odczytać jako Miłosierdzie wobec tych, którzy byli przed nami, wobec tych, którzy są teraz, wobec tych, którzy przyjdą po nas, wobec tych wszystkich, którzy nie widząc Boga wierzą w Niego. Albowiem: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.” (J 20,29).

Bóg dobrze zna słabość natury ludzkiej i chce nas przed nią bronić. Dlatego też już w wieczór Zmartwychwstania Jezus wylał na Apostołów Ducha Świętego, mówiąc im równocześnie „Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane.” (J 20,23). Apostołom dał moc odpuszczania grzechów, nam dał spowiedź jako oręż do walki z grzechami. Czyż można wątpić w Jego Miłosierdzie?

Jezu Chryste Zmartwychwstały, Nauczycielu, pomóż nam pojąć głębię Bożego Miłosierdzia, byśmy mogli trafić do Domu Ojca.

Boże miłosierdzie

 

ks. Jan Słomka

Biała Niedziela, kończąca oktawę Wielkanocy, jest obchodzona jako Niedziela Miłosierdzia Bożego. W sposób spontaniczny wierni oddawali szczególnie cześć Miłosierdziu w tę niedzielę już od czasu II wojny światowej. Oficjalnie święto to, listem na Wielki Post w 1985 roku ustanowił najpierw w swojej diecezji metropolita krakowski kard. Franciszek Macharski. Następnie inni biskupi wprowadzali święto w swoich diecezjach. W roku 1995, na prośbę Episkopatu, Stolica Apostolska wydała dekret zezwalający na obchodzenie tego święta we wszystkich diecezjach Polski, przy zachowaniu przepisów liturgicznych obowiązujących w tym dniu.

Oczywiście takie świętowanie Białej Niedzieli swój początek ma w objawieniach s. Faustyny. Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia (Dz. 299) - powiedział do niej Pan Jezus. Te i podobne słowa powtarzają się w Dzienniczku przynajmniej 14 razy. Jak bardzo przesłanie zawarte w objawieniach s. Faustyny jest aktualne, pokazują słowa z encykliki Dives in misericordia. Jan Paweł II pisze: „Umysłowość współczesna, może bardziej niż człowiek przeszłości, zdaje się sprzeciwiać Bogu miłosierdzia, a także dąży do tego, ażeby samą ideę miłosierdzia odsunąć na margines życia i odciąć od serca ludzkiego. Samo słowo i pojęcie »miłosierdzie« jakby przeszkadzało człowiekowi, który poprzez nieznany przedtem rozwój nauki i techniki bardziej niż kiedykolwiek w dziejach stał się panem”.
Czasy dzisiejsze to czasy wolnego rynku i konkurencji. A więc słowem-wytrychem, tym, o co chodzi w życiu, staje się sukces, wygrana. Pochwała sukcesu naciera na nas z każdej strony, jest wszechobecna.

To oczywiście kształtuje nasze życie, sposób myślenia, oceniania siebie i innych. Tak właśnie miłosierdzie jest odsuwane na margines naszego życia, odrywane od naszego serca. A przecież życie oddane sukcesowi jest życiem nieludzkim. Życie, w którym miłosierdzie jest tylko filantropią, luksusem, na który może sobie pozwolić człowiek dopiero po osiągnięciu sukcesu, nie jest życiem chrześcijańskim.
Wobec takiej sytuacji dzisiaj świat, a więc także każdy z nas, potrzebuje odnowienia tajemnicy Boga miłosiernego. Potrzebujemy doświadczyć Bożego miłosierdzia, bo tylko ten, kto doświadczył miłosierdzia, może nim żyć. Tylko gdy potrafimy całym sercem uwierzyć w Boże miłosierdzie, zdołamy przywrócić postawie miłosierdzia należne, a więc centralne miejsce w naszym życiu.

Jaka jest zależność między miłosierdziem i sprawiedliwością? W narastającym klimacie konkurencyjności zmienia się samo pojęcie sprawiedliwości. Sprawiedliwość pojmujemy coraz bardziej bezosobowo i formalnie: jest to zgodność z obowiązującym prawem. Takie pojmowanie sprawiedliwości nie zawiera w sobie miłosierdzia. Wręcz przeciwnie - miłosierdzie zaczyna być pojmowane jako odejście od zasad sprawiedliwości. Tymczasem biblijne pojęcie sprawiedliwości jest inne. Biblijny ideał sprawiedliwości koncentruje się na człowieku, a nie na prawie: Sprawiedliwy jest najpierw Bóg - a Jego sprawiedliwością jest właśnie miłosierdzie, następnie za sprawiedliwego jest uważany ten człowiek, który jest miłosierny. Człowiek o zatwardziałym sercu w żaden sposób nie może zostać uznany za sprawiedliwego, choćby wypełnił wszystkie przepisy prawa. W Biblii miłosierdzie jest sercem sprawiedliwości. Tylko miłosierdzie jest sprawiedliwe wobec człowieka.

Druga homilia na następnej stronie

 

Miłosierdzie

 

ks. Tadeusz Czakański

Czy choć raz okazałeś komuś w swoim życiu miłosierdzie? Prawdziwe miłosierdzie... Nie tkliwą litość czy pobieżne zainteresowanie się czyjąś niedolą. Chodzi o postawę i czyn. Jezus mówi: „Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni” (Łk3,11). Miłosierdzie to konkretny czyn, przez który przychodzimy z pomocą bliźniemu w potrzebach jego ciała iduszy. Dzieje Apostolskie uczą nas miłosierdzia jeszcze dalej posuniętego, prowadzącego do jedności: „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących... Nikt z nich nie cierpiał niedostatku”.

Jezus obiecał, że kubek wody podany bliźniemu nie pozostanie bez nagrody (Mt10,42). Różnie jednak może wyglądać owo podanie kubka. Można go komuś tak podać, ztakim wyrachowaniem, wyższością albo litością, że spragnionemu już pić się nie zechce...

Starszy kapłan słuchał kiedyś zwierzeń pewnego wykolejeńca. Widząc jego zażenowanie i zmieszanie, chcąc dodać mu odwagi rzucił odruchowo: – Mów, mów, to bardzo ciekawe. A człowiek ów wykrzyknął wtedy rozpaczliwie: – Ja nie chcę być ciekawym przedmiotem księdza obserwacji... Ja przecież szukałem u księdza pomocy!

Całe nauczanie Jezusa przeniknięte jest duchem miłości. Okazanie miłosierdzia jest zatem przede wszystkim czynem ludzkiego serca. Źródłem miłosierdzia jest miłość. Ktoś powiedział prosto, że miłosierdzie – to „miłość, która idzie do pracy”.

Miłosierdzie to wzięcie na siebie cudzej niedoli. Współczucie zazwyczaj boli, często bardzo boli. Natomiast „współ–cierpienie” wydaje się być fundamentem wszelkiego miłosierdzia. Często nie jesteśmy w stanie pomóc, ulżyć, stoimy bezradni, bezsilni i wtedy jedyne, co pozostaje – to szeroko otworzyć serce i trwać, często w milczeniu, tak – aż dotknięty cierpieniem odczuje i zostanie wzmocniony tym, że ktoś wespół z nim dźwiga jego nieszczęście. „Miłosierdzie jest zdolnością miłości do najgłębszego przejęcia się cierpieniem innego człowieka” (L.Boros). Człowiek kochający przyjmuje na siebie to wszystko, co dzieje się w duszy człowieka przezeń kochanego. Różnie w różnych językach określana jest postawa miłosierdzia. W języku polskim najlepiej chyba oddaje sens miłosierdzia potoczne powiedzenie „wejść w czyjąś skórę”.

„Wejść w czyjąś skórę”... Czyż tajemnica Wcielenia Syna Bożego wraz z jej najbardziej ludzkimi konsekwencjami – Jego męką i śmiercią – nie jest najwyższą formą miłosierdzia? I tutaj dochodzimy do prawdy, od której właściwie trzeba było rozpocząć te rozważania: początkiem, źródłem, wzorem miłosierdzia jest Bóg. Tylko On może nauczyć człowieka być miłosiernym. On, który pierwszy nas umiłował, On, który Syna swego dał, On, który jest bogaty w miłosierdzie... Dzisiaj, gdy obchodzimy Niedzielę Miłosierdzia, zwróćmy się ku Bogu w postawie wdzięczności za Jego nieskończone miłosierdzie i prośmy Go, by uczył nas nieustannie do Niego tylko się odwoływać i w Nim odnajdywać siłę do obdarzania miłosierdziem braci. Bo – jak uczy bł.S.Faustyna – „Miłosierdzie jest największym przymiotem Boga”. Czegóż więc mamy się lękać, choćby nasze grzechy były największe, a nasza słabość najdotkliwsza? Dzisiejsza Ewangelia przypomina scenę przekazania apostołom władzy odpuszczania grzechów. To właśnie konfesjonał jest miejscem, w którym miłosierdzie Boga jest największe, bezwarunkowe i nieodwołalne. „Wszystkie moje grzechy i niedoskonałości spłoną jak słomka w ogniu Miłosierdzia Bożego” (S.Faustyna). Dzięki Bożemu Miłosierdziu nasza słabość naprawdę może się stać mocą ku własnemu zbawieniu i ku pokrzepieniu braci.

 

Jeszcze raz

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Miłosierdzie jest miłością, która kocha jeszcze raz! Tomasz zwątpił. Jego wątpienie otarło się o rezygnację z oczekiwania na miłość, która objawiła się jeszcze raz. Zwątpienie leży po drugiej stronie miłosierdzia, jak cień jest zawsze naprzeciwko światła. Żaden grzech nie potrafi tak zdewastować duszy ludzkiej jak zwątpienie. Poza nim jest już tylko rozpacz.

Jezus wrócił po ośmiu dniach, gdy uczniowie byli razem wewnątrz domu. Zaznaczono, że zbierali się wewnątrz, bo byli to ludzie żyjący wewnętrznie, głęboko, duchowo. Jezus wrócił do wspólnoty, która ciągle się zbierała i oczekiwała. Wrócił jak miłość miłosierna, która jeszcze raz chce kochać przez przebaczenie. Możliwe, że po uzdolnieniu uczniów we władzę przebaczania grzechów Jezus sam zademonstrował na Tomaszu, w jaki sposób ma się dokonywać przebaczenie: wpuszczać do wnętrza serca, choćby przez rany; ponownie dawać szansę; wierzyć w wątpiących; wyciągać ręce do tych, którzy je zranili gwoźdźmi; przekraczać drzwi zamknięte; ryzykować nawet złamanie serca, przygwożdżenie, przebicie, byleby tylko pozyskać wszystkich wątpiących Tomaszów.

Miłosierdzie jest dostępne najbardziej dla tych, którzy sami go nie odmawiają swym krzywdzicielom. Sąd nieubłagany natomiast jest dla tych, którzy innym nie czynią miłosierdzia. Łacińskie tłumaczenie Biblii (Wulgata) nazwało rany Jezusa Signa Clavoirum – znaki gwoździ. W języku wojskowym signa oznacza chorągiew, a nawet komendę wojskową nakazującą wyruszenie na bitwę. Być może to nieprzypadkowe skojarzenie, gdyż prawdziwa wojna toczy się w człowieku, pomiędzy zwątpieniem a wiarą w miłosierdzie Boga.

Jezus wolał być skrzywdzony, niż osądzić krzywdzicieli i tych, którzy Go opuścili i zwątpili. Zależy Bogu na nas wszystkich i jest wierny swej miłości. Niedowiarstwo Tomasza, przeniknęło nie mniej głęboko do serca Jezusa niż włócznia. Gotowy był jednak jeszcze raz odsłonić bok i poczuć się dotkniętym do żywego, byleby tylko Tomasz nie pozostał niedowiarkiem.

Jezus, ukazując się uczniom z ranami, utożsamił się ze wszystkimi napiętnowanymi przez społeczeństwo. Niewolnicy byli napiętnowani na czole lub nosili obrożę na szyi. Dzwonki dla trędowatych, żółta łata lub gwiazda na ubraniu dla Żydów, numery identyfikacyjne dla więźniów obozów koncentracyjnych, wilcze bilety dla „nielewomyślnych” w czasach komunizmu, żółte włosy dla prostytutek. Ludzie są stygmatyzowani do dziś i do dziś stygmaty Jezusa są dla nich jedyną szansą na odzyskanie godności. W żadnej religii jednak żaden bóg czy prorok nie jawił się swoim wyznawcom jako naznaczony czy napiętnowany, oprócz Jezusa Chrystusa. Wszyscy odtrąceni, piegowaci, o rudych włosach, niezgrabni, brzydcy, rozwiedzeni, pominięci, sieroty, alkoholicy, narkomani wbijający jak gwoździe igły w swe ręce i nogi, bezdomni, śmierdzący, zgwałceni, znieważeni pobiciem, przestępcy, bezskutecznie szukający kogoś, kto by im zaufał i dał jakąś pracę, beznadziejni nieudacznicy, zniewoleni, okaleczeni fizycznie i moralnie mogą w naznaczonym ranami Chrystusie zobaczyć swój obraz.

 

Zamknięte drzwi, otwarte rany

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Przekonując o miłości Boga, obdarowujesz kogoś wiecznością życia. Ponieważ głosić życie wieczne oznacza szafować tym życiem.
Zamknięte drzwi ze strachu przed ludźmi i otwarte rany z miłosierdzia do ludzi. Te dwa obrazy ujawniają jeszcze wyraźniej wolę Boga, który nie godzi się na pozostawienie człowieka bez możliwości zbawienia. Miłosierdzie jest otwarte jak nigdy niezabliźniająca się rana. Ona nie zabliźnia się nie dlatego, że jest nieuleczalna, ale dlatego, by zawsze leczyć raniących niedowierzaniem. Jezus wszedł do wnętrza zamkniętego z obawy przed ludźmi, ale uczniów wpuścił do wnętrza swego życia przez otwarte z miłosierdzia rany.

Tomasz nie był przy pierwszym ukazaniu się Jezusa. Jan zaznacza, że nazywano go Didymos. Być może nie jest to bez znaczenia? Didymos to bliźniak, ale w języku greckim oznacza kogoś podwójnego, dwojakiego. Nie wiemy, czy Tomasz miał brata bliźniaka. Tomasz należał do Dwunastu, ale nie był razem z nimi w tak ważnej chwili. Wielu ludzi może się z nim utożsamić, gdyż można być nominalnie chrześcijaninem, a nawet apostołem, i jednocześnie nie dowierzać Bogu.

Można należeć do Kościoła i nie uczestniczyć w jego życiu. Taka podwójność jest dość powszechna, a przecież bez uczestniczenia w życiu Kościoła trudno mówić o czyjejś wierze. Trudno otwierać się na kogoś, kto nam nie dowierza, nie ufa albo zamyka się w sobie. Niewiara zamyka, odcina i pozostawia gdzieś na zewnątrz. Nie wierząc czy choćby nie dowierzając, odcinam się i dryfuję w nieznane, coraz bardziej gubiąc nadzieję. Nie jest tajemnicą, że wielu ludzi, którzy stracili wiarę w miłosierdzie Boga, utraciło też wiarę w sens istnienia i odebrali sobie nawet życie. Niewiara prowadzi do zagłady, bo nawet życie doczesne pozbawia celu i znaczenia.

Podziwiam Jezusa, który nie godzi się na utratę Tomasza i objawia się specjalnie dla niego. Prawdziwie. Tomasz nie zaryzykowałby wiary, gdyby nie usilne namowy jego przyjaciół. Inni mówili mu z wielką mocą: „widzieliśmy Pana”, i stało się to modelem wszelkiego głoszenia zbawienia. Uratować kogoś z niewiary to coś więcej, niż uratować komuś zwykłe życie. Żydzi wierzyli, że mądrość polega nie tylko na kontemplacji Boga i Jego miłosierdzia, ale też na głoszeniu tegoż miłosierdzia. Nauczanie o miłosiernym Bogu było postrzegane jako akt miłości bliźniego.

Przekonując o miłości Boga, obdarowujesz kogoś wiecznością życia. Ponieważ głosić życie wieczne w Jezusie to nie tylko informować, ale też szafować tym życiem. Jan dopisuje na końcu Ewangelii: „Te [słowa] zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc, mieli życie w imię Jego”. Jan zapisał wszystko, aby wzbudzać wiarę, a wiara daje przystęp w wieczności życia. Przez wiarę udziela się nam życie wieczne Boga. Głosząc życie w Jezusie, ratuje się wielu Tomaszów od zwątpienia, które sprowadza śmierć gorszą niż samobójstwo.