5. Niedziela Wielkanocna (B)

publikacja 28.04.2015 21:40

Sześć homilii

Trwać w Chrystusie

ks. Leszek Smoliński

Krzew winny tworzą pnącza, wyrastające z pnia. Z tych zdrewniałych każdej wiosny wyrastają latorośle. Warto obserwować rozrost krzewu oraz jej coroczne odradzanie się. Winorośl najczęściej była utożsamiana z bogactwem, dostatkiem i szczęśliwością. Szczególną rolę krzew winny zyskuje w Nowym Testamencie, gdzie Jezus utożsamia się z nim: „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić”. Jedność z Chrystusem jest sprawą miłości, która daje życie, jest zawsze świeża i nowa. Ten, kto zbliża się do Boga, rozwija komunię z Nim, staje się Jego przyjacielem. Natomiast życie chrześcijanina, który nie szuka umocnienia w Chrystusie, pozostaje całkowicie bezowocne.

Nasza wspólnota z Chrystusem jest możliwa dzięki obecności łaski uświęcającej w naszym sercu. Dzięki współpracy nią wzrastamy w świętości. Trzeba więc zatroszczyć się przede wszystkim o religijny tryb życia, o życie Boże w nas, o wierność woli Bożej wyrażonej w „Dekalogu” i „Kazaniu na Górze”. Do tego jest potrzebny ciągły rozwój modlitwy, zarówno indywidualnej, jak i wspólnotowej. Pokarmem, który ubogaca nasze życie duchowe, jest słowo Boże oraz korzystanie z sakramentów, zwłaszcza spowiedzi oraz Komunii Świętej. Uczestnicząc natomiast w liturgii włączamy się w rytm roku liturgicznego, w którym Kościół odsłania całe misterium Chrystusa. Dzięki zaangażowaniu w rozwój duchowy, dokonujący się we wspólnocie Kościoła, możemy walczyć ze złem, ale i pomnażać dobro.

Chrześcijanin to człowiek, który na wzór św. Pawła daje swoim życiem gorliwe świadectwo przynależności do Chrystusa. Dzięki miłości wobec Boga wzrasta w nim również bliskość wobec innych. Papież Benedykt XVI w encyklice „Deus caritas est” napisał: „Kto do Boga zmierza, nie oddala się od ludzi, ale staje się im prawdziwie bliski” (nr 42). Jan Apostoł przypomina, że mamy miłować nie „słowem i językiem, ale czynem i prawdą”. W Liście „Novo millennio ineunte” św. Jan Paweł II napisał: „Duchowość komunii to zdolność odczuwania więzi z bratem w wierze, postrzegania go jako ‘kogoś bliskiego’, co pozwala dzielić jego radości i cierpienia, odgadywać jego pragnienia i zaspokajać jego potrzeby, ofiarować mu prawdziwą i głęboką przyjaźń. Duchowość komunii to także zdolność dostrzegania w drugim człowieku przede wszystkim tego, co jest w nim pozytywne, a co należy czynić i cenić jako dar Boży.... to umiejętność „uczynienia miejsca” bratu, wzajemnego „noszenia brzemion” i odrzucania pokus egoizmu, które nieustannie nam zagrażają, rodząc rywalizację, bezwzględne dążenie do kariery, nieufność” (nr 43).

Obfite owocowanie jest związane z trwaniem we wspólnocie z Chrystusem. Inna możliwość by wzrastać, rozwijać się i owocować nie istnieje. Mamy stawać się żywą latoroślą, pozwalając Panu oczyszczać nas z tego, co powoduje nasze duchowe obumieranie. Wzorem komunii z Bogiem wierności jest dla całego Kościoła Maryja, z którą łąki umajone wyśpiewują hymn uwielbienia na cześć Stwórcy.

Owoce naszej wiary

Piotr Blachowski

Żyjąc i tworząc, nie zastanawiamy się nawet nad tym, jakie owoce przynoszą nasze działania. Nierzadko nawet nie zastanawiamy się nad celem naszej drogi, bo żyjąc chwilą po prostu go nie zauważamy. Zdajemy sobie sprawę, że nasze życie to walka o przetrwanie,  z dnia na dzień, z godziny na godzinę. 

Często zdarza się, że wyważamy już otwarte drzwi, nie widzimy innych możliwości, widzimy tylko nasz wyimaginowany cel, nie dostrzegamy celów pośrednich, a czasami nawet nie widzimy celu głównego, jakim powinien być Jezus Chrystus. To właśnie On otwiera nam drzwi i daje propozycje życia, posługi.

Wystarczy wsłuchać się w słowa Pisma Świętego i zrozumieć, jakie drzwi otwierają się przed nami i jakie to propozycje na nas czekają. Drzwi Kościoła są dla nas zawsze otwarte, a propozycje jasnej przyszłości daje nam Chrystus Zmartwychwstały, który wyzwolił nas z grzechów przez Objawienie Prawdy. Przyjmując tę prawdę „nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą. Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy, i uspokoimy przed Nim nasze serce.” (1 J 3,18-19). Pozostając w prawdzie, nie tylko uspokoimy nasze serca, sumienia i duszę, nie tylko będziemy widzieli właściwy cel naszej wędrówki, lecz także dobrniemy do otwieranych nam przez udział w Eucharystii Drzwi z wiecznym zaproszeniem do radości i wzrastania w wierze, w Bogu.

 Czy odpowiednio rozumiemy ewangeliczne porównanie nas do latorośli pnącej się i przynoszącej owoc obfity? W końcu jesteśmy owocami, oby tylko nie robaczywymi, nie uschniętymi – takie się wyrzuca lub pali, bo cóż za korzyść z uschniętego krzewu, który nie przynosi owoców.

„Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami.” (J 15,7-8). Chcę żyć i trwać w obecności, chcę być uczniem, uczyć się od Pana miłości, miłosierdzia, dobroci, poszanowania dla innych, bo wtedy lepiej i łatwiej będzie mi się żyć.

Jezu Chryste Zmartwychwstały, nasz Pasterzu i Opiekunie, pomóż nam trwać w krzewie winnym i wydawać obfite owoce. Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie.

Wszystko za wszystko

 

ks. Tomasz Horak

Jeżeli we mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poprosicie, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni - mówi Jezus. Nieprawdopodobną wydaje się ta obietnica. Cokolwiek? Tak dosłownie „cokolwiek”? Czyli wszystko? Tyle próśb zostaje niewysłuchanych i niespełnionych oczekiwań.

Zauważ jednak, że Jezus stawia warunek: Jeżeli we mnie trwać będziecie. A nie jest to łatwe do spełnienia. Bo „trwać w Jezusie”, to być jak gałązka wyrastająca z pnia krzewu. Już samo jej istnienie zależy od wszczepienia w życiodajny pień. Człowiek nie jest gałązką. Chce być niezależny w istnieniu i działaniu. Chce wiele osiągnąć - ale sam i samemu sobie to zawdzięczać. Tymczasem, powiada Jezus, jesteś jak gałązka. Możesz sięgnąć po wszystko, ale najpierw wszystko musisz złożyć w moje ręce. Perspektywa wspaniała, ale tak trudno oddać wszystko, nawet by wszystko zyskać.

Dlaczego tak trudno? Jeden z powodów wskazuje apostoł Jan: Dzieci - pisze - nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą. Ta zachęta wyrasta z obserwacji naszego świata, gdzie tak łatwo o słowne deklaracje, a trudniej o prawdę wypowiadaną czynem, postawą, życiem, całym sobą. Taka prawda kosztuje sporo wysiłku.

A prawdzie tej na imię miłość. Owszem, o miłości można bez końca. Zauważ, że najczęściej i najłatwiej mówić (pisać, robić filmy) o miłości-uczuciu, o miłości, która chciałaby posiąść, mieć i cieszyć się posiadaniem kogoś. Nie taką jednak miłość Apostoł nazywa „czynem i prawdą”. Powiada: abyśmy wierzyli w imię Jezusa... i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Wiemy, co Jezus nakazał: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 13,34). A umiłował nas, dając wszystko - dając całego siebie, aż do szaleństwa krzyża. Wszystko za wszystko. Jeśli z miłości ku Bogu i ludziom dasz wszystko, jeśli przez ofiarną miłość staniesz się jedno z Jezusem - jak gałązka z krzewem, wtedy o cokolwiek prosić będziesz Boga, spełni się. Na tym właśnie polega tajemnica potężnej siły wstawiennictwa świętych.

Abyśmy wierzyli... i miłowali się wzajemnie - miłość wyrasta z wiary. Albo inaczej: jeśli miłość porównać do gałązki rodzącej owoce, to wiarę należy porównać do krzewu, do pnia, z którego wyrasta. Czyżby zatem nie mogło być miłości bez wiary? Istotnie, najgłębsza, najprawdziwsza miłość zawsze wyrasta z wiary. Tylko człowiek, który widzi i więcej, i dalej niż ziemskie kalkulacje widzieć pozwalają, zdolny jest dać wszystko. I wszystko zyskać. Powiem więcej: im pełniejsza wiara, im bardziej poszerza spojrzenie człowieka, im bardziej rozgrzewa jego duchowe wnętrze - tym bardziej owocuje miłością. Wiara sięga Boga, a miłość każe iść dalej. Dalej niż Bóg? Tak, bo Bóg stał się człowiekiem.

Takie jest sedno chrześcijańskiej wiary. Dlatego miłość wyrastająca z tej wiary zwraca się ku człowiekowi. Obserwacja świętych potwierdza to w niezliczonych przypadkach. Dlatego modlitwa, kontemplacja tajemnic Boga odrywa człowieka od świata na krótko, na tyle, ile potrzeba, by mocno wkorzenić się w Niego. Wkrótce człowiek zjednoczony z Bogiem wraca do świata i zdolny jest świat przemieniać. Otrzymał od Boga wszystko za wszystko. Takich ludzi dziś światu
potrzeba.

 

Trwaj w Nim

 

ks. Tadeusz Czakański

W Liście do Hebrajczyków czytamy: „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki” (Hbr 13,8) - ta myśl była jednym z tematów przygotowujących Jubileusz roku 2000. Doskonale odpowiada jej aklamacja po przeistoczeniu: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”. Te prawdy przez nas wyznawane mają jakieś szczególne odniesienie do triady cnót teologalnych: wiary, nadziei i miłości. Wiara nasza odnosi się przede wszystkim do owego „wczoraj” (wierzę, że Jezus umarł i zmartwychwstał) oraz „dziś” (wierzę, że nadal żyje). Nadzieja natomiast skierowana jest ku rzeczom ostatecznym – ku wieczności: oczekujemy Twego przyjścia w chwale. Miłość zaś skierowana jest ku Jezusowi. To również w Jego imię, w imię Jezusa Chrystusa, mamy się wzajemnie miłować – napomina dziś apostoł Jan. A miłość do Jezusa i do braci mamy realizować w naszej codzienności, a więc „dziś”, w każdej chwili życia.

O tajemnicy wzajemnej miłości Boga i człowieka mówi przypowieść o winnym krzewie: „Trwajcie we Mnie, a Ja w Was trwać będę”. Podobną myśl przekazuje nam św. Jan: „Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim”. Trwać w Bogu – to znaczy żyć w łasce uświęcającej i spełniać Jego wolę. Trwać w Bogu – znaczy żyć w Jego obecności. Gdzież może być człowiekowi bezpieczniej?

Ostateczny cel miłości obejmuje więcej niż to wszystko, co może owa miłość urzeczywistnić „teraz”. Prawdziwa miłość nie ustaje nigdy, póki na tej ziemi wzrasta, zawsze pragnie „bardziej” i „więcej” dawać i przyjmować. Słyszymy czasem słowa: kocham cię bezgranicznie. Taka bezgraniczna – obustronna – miłość dotknęła Szawła i przemieniła gorliwość prześladowcy w gorliwość wyznawcy. Ogarnięty taką miłością cały Kościół „rozwijał się i żył”, i nadal żyje napełniając się pociechą Ducha Świętego.

Tak jak na początku swego istnienia, tak i dzisiaj Kościół rozwija się dzięki napełnianiu się Duchem Świętym. To Duch Święty jest tą mocą, która powoduje wzrost w życiu każdego chrześcijanina i całego Kościoła. Dzięki Niemu rozpoznajemy obecność Jezusa pośród nas. To On swym tchnieniem budzi, powołuje nowe zastępy misjonarzy, ewangelizatorów, by głosili słowo Boże. To dzięki Niemu trwamy w jedności, czego obrazem jest winny krzew. Trwać – to nie znaczy żyć w bezruchu. Trwać to nie bezczynność. Wobec pokus i przeciwności tego świata trwanie jest szczególną walką. W obliczu zadań - przyniesie owoc obfity – jest podstawowym warunkiem.

Przynoszenie owocu, owo „bardziej”, jest miarą natężenia naszej miłości. Coraz bardziej chcemy kochać i coraz więcej miłości doświadczać. Pomaga nam w tym sam Bóg, który każdą latorośl przynoszącą owoc „oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy”.

Czytania dzisiejszej niedzieli przypominają nam również mocne zapewnienie skuteczności modlitwy. Święty Jan mówi: „...i o co prosić będziemy otrzymamy od Niego, ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba”. Jezus wyraża tę obietnicę trochę innymi słowami: „Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poprosicie, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni”, jednak w gruncie rzeczy chodzi o tę samą dyspozycję naszego serca. Byśmy mogli liczyć na wysłuchanie naszych modlitw, musimy spełnić podstawowy, nieodzowny warunek: wsłuchiwać się w wolę Jezusa i pozostawać z Nim w jedności. Ufać Mu, więcej - mieć pewność, że On najlepiej wie, czego potrzebujemy.

Trwaj w Nim - by On mógł trwać w Tobie!

 

Owocowanie

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

W Jerozolimie uczniowie nie wierzyli w na- wrócenie Szawła, gdyż pamiętali jego prześladowcze czyny. Nie wiedzieli jeszcze o przebaczeniu i umiłowaniu Szawła przez Jezusa, który go oczyścił i usprawiedliwił. Patrząc na innych, oceniamy ich często powierzchownie. Zapominamy o tym, że Bóg ich kocha. Gdybyśmy wiedzieli, jak bardzo, mielibyśmy odwagę do umiłowania ich.

Latorośl, która przynosi owoc, jest oczyszczana, przycinana i podwiązywana do palika. Człowiek, który zaczyna owocować duchowo, jest przycinany w tym, co jest w nim nieopanowane, błędne, grzeszne. W końcu jest przywiązywany do swojego krzyża, tak jakby ogrodnik zwrócił osieroconej gałęzi oderwany owoc i z powrotem go cudownie wszczepił. Latorośl, która nie rodzi owoców, jest odcinana, wyrzucona i spalona. Człowiek, który nie daje owoców nawrócenia, odpada od Boga i pochłania go najpierw ogień złości i żądzy, później zaś ogień otchłani.

Decydujące znaczenie ma owocowanie. Czy twoje życie przynosi owoc, czy też żyjesz bezowocnie? Czym jednak jest ten owoc? To nie jest zrealizowanie swoich marzeń lub pragnień, samorealizacja, sukces. Biblia mówi, że gdy Adam i Ewa zerwali owoc z drzewa poznania, spowodowali, że raj stał się matnią, gąszczem złowrogim, mroczną dżunglą, która dla nich samych stała się zasadzką. Owoc bez łączności z drzewem gnije. Człowiek bez krzyża ginie w bezsensie. Pierwsi rodzice ukrywając się przed Bogiem, stracili Go z oczu i stał się On dla nich niedostępny. Im usilniej próbujemy wypełnić nasze życie wszystkim, oprócz Boga, tym wyraźniejsza staje się nasza frustracja i zawiedzenie. Życie jest owocne, gdy mamy dowody nawrócenia ku Bogu. Tak jak kwiat, który zwiastując owoc, kieruje się ku słońcu, tak ludzkie serce, gdy zaczyna szukać w Bogu światła, zwiastuje przyszły owoc. Św. Paweł mówi: „Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności” (Ef 5,9–11).

Karol de Foucauld przed nawróceniem nieustannie powtarzał krótką modlitwę: „Boże, jeżeli jesteś, spraw, bym Cię poznał!”. Czy było to miłe Bogu? Oczywiście, dlatego przyszedł czas, kiedy jego modlitwy przyniosły owoc nawrócenia. Przyjął krzyż samotności, przed którym uciekał całe dotychczasowe życie, zatracając się w namiętnych grzechach. Wyobraźmy sobie ogród, w którym jest wiele drzew. Gdy ludzie go nawiedzają, wyszukują tylko te drzewa, które mają kwiaty lub owoce, inne są pomijane. Ludzie wyczuwają modlącego się człowieka i takiego, który nie odrywa się od drzewa swego krzyża, bo tylko taki jest dla nich kimś miłym jak aromat kwiatu i pożywnym jak miąższ owocu. Podobnie Bóg wyszukuje pośród ludzi tych, których już wyróżnia aromat modlitwy, i tych, którzy już mają smak podobieństwa do Jezusa. Świętego poszukują nie tylko ludzie, również dla Boga jest on kimś nieustannie upragnionym.

 

Trwanie i wolność

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Życie duchowe potrzebuje troski Ogrodnika, ale też wrażliwości owoców na światło, czyli osobistej wrażliwości na światło mądrości Słowa Bożego.
Alegoria o winnym krzewie stwarza możliwości kilku interpretacji. Najpewniejsza jest tłumacząca przynoszenie owocu jako dążenie do upodobnienia się do Jezusa, gdyż w dalszej części tego fragmentu Jezus mówi: „Kto trwa we Mnie przynosi owoc obfity!”. Słowo TRWAĆ (MENO) w języku greckim oznacza też zamieszkiwanie, co jeszcze intensywniej uwypukla konieczność trwałego wszczepienia w krzyż Chrystusa. Trwałość jest cechą gwarantującą nienaruszalność oraz rozwój. Jezus prosi swych uczniów o trwanie w Nim, bo jedynie nieprzerwane zamieszkiwanie w Jego łasce powoduje owocowanie, czyli rozwój duchowy.

Przyjaźń z Jezusem nie jest przelotną znajomością z okazji świąt wielkanocnych. Co to znaczy trwać? Nie miłować jedynie słowem i językiem, ale czynem i prawdą, oraz spełniać słowa przykazań. Nie jest to więc jedynie trwałość przekonań, ale bardziej trwałość postawy. Trwać to również wytrwać mimo przeciwności, mimo presji świata i naporu kuszenia oraz ciążenia zwątpień. Najpewniejszym dowodem trwania w Bogu jest ujawnienie się w życiu człowieka obecności Ducha Świętego. Trwać w łasce uświęcającej to troszczyć się o to, by pasożyty nieprawości nie spowodowały zniszczenia naszego życia duchowego. Życie duchowe potrzebuje troski Ogrodnika, ale też wrażliwości owoców na światło, czyli wrażliwości osobistej na światło mądrości Słowa Bożego.

Uprawa winorośli wymaga wysokiego poziomu kultury materialnej, mądrości człowieka, a także wyjątkowych warunków atmosferycznych i troski ogrodnika. Czyż nie jest podobnie z trwaniem w krzewie życia Jezusa? Trwanie w Jego krzyżu zakłada: wysoki poziom kultury duchowej osoby, której zależy na duchowym owocowaniu, mądrości postępowania, specyficzną atmosferę uczuciową i wreszcie poddawanie się nieustannej trosce Ojca-Ogrodnika. Osiągnięcie słodkich i aromatycznych owoców na zwykłym krzewie winnym to efekt nasłonecznienia, które umożliwia właściwą fotosyntezę. Wszystko, co dzieje się między mną a Jezusem, powinno być intensywnie naświetlone – od tego zależy smak duchowości i aromat świętości.

Fotosynteza jest rodzajem asymilacji, czyli przyswojenia substancji koniecznych do życia, powodujących wzrost oraz odporność. Ogrodnik czyni wszystko, by dostarczyć krzewom jak najwięcej światła słonecznego oraz ochronić przed zagrzybieniem, i dlatego sadzi krzewy w pewnej odległości od siebie. Czyni się tak, by dać krzewom przestrzeń – to jeden z najstarszych sposobów hodowli winorośli, charakterystyczny do dziś w winnicach Burgundii lub Chianti. Przestrzeń w życiu duchowym jest jeszcze jednym warunkiem obfitego owocowania, czyli efektywnego życia duchowego. Czym jest jednak owa przestrzeń? Wolnością, w jakiej nas stawia Jezus, który nie mówił „musisz”, ale zawsze mawiał „jeśli chcesz”.