17. Niedziela zwykła (B)

publikacja 14.07.2015 21:29

Pięć homilii

Wy dajcie im jeść

ks. Leszek Smoliński

Uczniowie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii byli przekonani, że nie da się nakarmić rzeszy głodnych ludzi. Ale Jezus nie pozwolił odesłać zgłodniałych, lecz kazał im usiąść do posiłku. Wszyscy zobaczyli moc Bożą, kiedy Pan uczynił cud rozmnożenia chleba i ryb, by nakarmić zgromadzonych słuchaczy. Nie przeszkodził Mu w tym nawet brak wiary apostołów.

Widzimy wokół nas ludzi, którzy nie szanują tego, co mają. I tak wyrzucają do kosza duże ilości jedzenia, dobre rzeczy. Ale są również takie rodziny, których nie stać na to, aby miały w domu co jeść i w co się ubrać, by wysłać dzieci na wakacje. Jako chrześcijanie jesteśmy wezwani nie tylko do tego, aby pokonywać głód u samych jego korzenie, ale również by dzielić się z potrzebującymi. I nie narzekać, że nic się z tym nie da zrobić. Jezus mówi do nas: „wy dajcie im jeść”, bo wiedział, że dzięki temu zobaczymy więcej, niż tylko czubek własnego nosa. Dla naszego dobra mamy otwierać swoje serca, kieszenie i lodówki – żeby nie zamknąć się w swoim egoizmie. „Wy dajcie im jeść” oznacza: sami nie jesteście w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb tego świata, potrzebujecie Mojej pomocy. Ale nie zrzucajcie tego problemu tylko na Boga, to przez wasze zaangażowanie budowanie Królestwa Bożego na ziemi macie sprawić, żeby nie było wśród was głodnych i spragnionych.

Jezus wzywa nas do wrażliwego patrzenia, do szlachetnego serca i „otwartych oczu”. Oduczyliśmy się tego. Czekamy, aż ktoś poprosi o pomoc, aż się upomni, aż usiądzie na ulicy i postawi przed sobą pudełko – a i wtedy uwierzymy mu dopiero wtedy, gdy będzie dostatecznie brudny i zmęczony. A Jezus patrzył sercem – wiedział, że są głodni, więc nie pytał, czy może by coś zjedli. Czy mamy się więc domyślać potrzeb innych? Czy mamy ryzykować pomoc tym, którzy pomocy nie potrzebują? Wydaje mi się, że mając przed sobą konieczność jakiegoś ryzyka, lepiej zaryzykować zbędną pomoc, niż zaniechanie pomocy koniecznej. Kiedy zaczynamy stopniować ryzykujemy, że wzrok serca zmieni się nam we wzrok kieszeni – oślepniemy na Boga i człowieka. W chrześcijaństwie chodzi nie tylko o to, żeby kupić bułkę. Ale również o to, by podać ją tak, jak zrobiłby to Jezus. Mamy zobaczyć głodnych i pochylić się nad nimi, by umożliwić im spojrzenie poza ciało, spojrzenie w głąb ducha. W tym właśnie celu Jezus karmił głodnych na pustyni.

W encyklice Bóg jest miłością papież Benedykt XVI pisze tak: „Miłość – caritas – zawsze będzie konieczna, również w najbardziej sprawiedliwej społeczności. Nie ma takiego sprawiedliwego porządku państwowego, który mógłby sprawić, że posługa miłości byłaby zbędna. Kto usiłuje uwolnić się, będzie gotowy uwolnić się od człowieka jako człowieka. Zawsze będzie istniało cierpienie, które potrzebuje pocieszenia i pomocy. Zawsze będzie samotność. Zawsze będą sytuacje materialnej potrzeby, w których konieczna jest pomoc w duchu konkretnej miłości bliźniego” (28b).

Słuchając słów Jezusa z dzisiejszej Ewangelii dziel się posiadanymi dobrami, ale nade wszystko dawaj siebie: swoją opiekę, czas, pomoc, współczucie, serdeczną troskę, uśmiech, pokój i radość.

Odpowiedzialność za innych

Piotr Blachowski

Przez całe nasze życie, zdopingowani jesteśmy do odpowiedzialności za innych, za dzieci, rodziców, za pracowników lub współpracowników. Odpowiedzialność ta przenosi się również na życie duchowe, na życie we wspólnocie. Odpowiedzialność ta, nie oznacza tylko i wyłącznie, by wyżywić rodzinę, chociaż to jest ważne. Ale odpowiedzialność, to również dbałość o życie w wierze, musimy dbać o naszą i naszych podopiecznych, strawę duchową, o Eucharystię, o tę strawę, którą dał nam Pan.

Widzimy doskonały przykład odpowiedzialności, którą wykazuje Chrystus, kiedy spoczął na nim obowiązek nakarmienia ogromnej rzeszy słuchaczy, tych którzy poszli za Nim, bo zaoferował im strawę duchową, nauczania. Ale Jezus doskonale wie, jak i co ma czynić, by tym, którzy podążają za Nim, zapewnić strawę. Dla tak ogromnej rzeszy słuchaczy wystarcza Mu 5 bochenków chleba i 2 ryby. To niebywałe, że tak wielką rzeszę ludzi, którą wpierw pociąga za sobą, swoją charyzmą i mądrością, potrafi w tak prosty – a jednocześnie cudowny – sposób nakarmić, zasycić ich głód nie tylko intelektualny, ale również ten prozaiczny, ludzki.

To co stało się na wzgórzu, było jakby przypomnieniem zdarzenia opisanego w II Księdze Królewskiej, gdzie sytuacja podobna rozwiązana jest przez Boga w sposób niewyobrażalny dla ludzi. Zgromadzeni ludzie również oczekiwali wyrazu odpowiedzialności za ich los. Mąż Boży, dzięki modlitwom do Pana, spowodował iż małą ilością pożywienia, zdołał zaspokoić oczekiwania ludzi. Rozkazał swojemu słudze: «Podaj ludziom i niech jedzą, bo tak mówi Pan: Nasycą się i pozostawią resztki» (2 Krl 4,43). To dzięki Słowu Pana, nie tylko wystarcza, ale, jak w Ewangelii, po nasyceniu ludzi pozostają kosze pełne ułomków chleba.

Wydawałoby się, że zarówno czytania, jak i Ewangelia traktują wyłącznie o jedzeniu. Ktoś może nawet stwierdzić, że dzisiaj przydałby się niejeden taki cud, by nakarmić rzesze tych, którzy głodują, wręcz przymierają głodem. Ale nie o taki wniosek chodzi. Dwukrotnie jest pożywienie, dwukrotnie jest ono błogosławione i dwukrotnie pozostają ułomki dla innych. Łamanie chleba ma swój udział w Eucharystii, ułomki pozostające po uczcie to chleb Eucharystyczny dla tych, którzy zapominają, że spożywanie podczas Mszy Świętej Ciała Chrystusa to nasze pożywienie, nawet ważniejsze od pozostałego. Poprzez błogosławieństwo chleba Jezus sprawił, iż było go wystarczająco dużo dla wszystkich. A dla nas malutkie przypomnienie – kiedyś przed każdym posiłkiem odmawiano modlitwę, dzisiaj nie każdy to robi, dawniej matka krojąc chleb znaczyła go znakiem krzyża, a dzisiaj?

Dzisiejsza Liturgia Słowa, woła do nas: Nie zapominajmy o dwu sprawach: po pierwsze o błogosławieństwie pożywienia, po drugie, a w zasadzie ponad pierwsze, przypominają nam, jakim ważnym pożywieniem jest Eucharystia.

Matko Boża, prosimy wyjednaj nam dar ciągłej Eucharystii, by przez tę ucztę bliżej nam było do Twego Syna, Jezusa Chrystusa. Byśmy pamiętali, jak ważnym posiłkiem jest Ciało Twego Syna.

Nasz chleb powszedni

 

ks. Roman Kempny

Popularna pieśń mówi o porzuceniu gór „dla chleba, Panie dla chleba”. Znamy z literatury «Za chlebem». Gdy patrzę na resztki chleba na śmietniku, uświadamiam sobie że prawdziwą wartość chleba zna tylko człowiek głodny. Sprawa chleba jest aktualna nie tylko w okresie żniw, a jest to sprawa nie tylko ludzka, ale i Boża.

Chrystus umieścił prośbę o dar chleba powszedniego w modlitwie, której nauczył swoich uczniów. Tak oszczędny w słowach, zachował miejsce dla prośby o chleb, co świadczy o tym, że jest to dla Niego rzecz ważna. Sam rozmnaża chleby, łamie je i daje ludziom. Zatrzymuje się w przyjaznych domach, by jeść chleb. Troszczy się o chleb i rybę dla umęczonych uczniów. Często zasiada do stołu. W końcu gromadzi swój Kościół wokół Stołu i pozostaje w tajemnicy Chleba. „Jam jest chleb życia. Kto do mnie przychodzi nie będzie łaknął ... Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata” (J 6, 35.51).

Do zrozumienia sprawy troski o chleb Jezus zostawił jednak szczególny i zawsze aktualny klucz. Jest nim ewangeliczne upomnienie: „nie troszczcie się zbytnio” (Mt 6,31). Dlatego nie chcąc by Jego misja została sprowadzona do sprawy chleba powszedniego, „gdy poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę”. Wskazuje na piękno lilii polnych i na ptaki niebieskie o które troszczy się Ojciec Niebieski. Delikatnie upomina Martę, że troszczy się i zabiega o bardzo wiele spraw, podczas gdy jednego potrzeba. Poucza, że nie samym chlebem żyje człowiek. Zwraca uwagę, by nie zabiegać tylko o ten pokarm który ginie, ale o ten który trwa na wieki. Doświadczając na pustyni głodu odrzuci pokusę szatana, by kamienie stały się chlebem. Nakazuje szukać najprzód Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości.

Z czego pochodziło piękno duchowe brata Alberta Chmielowskiego? Z jego „teologii chleba”. Mawiał: „Powinno się być dobrym jak chleb. Powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić, nakarmić się, jeśli jest głodny”. Tę zasadę „teologii chleba” realizował z niezwykłą konsekwencją. Dlatego na wzór świętego Franciszka poślubił „Panią Biedę”, aby stać się chlebem dla drugich. Żył „teologią chleba”. Opowiadają, że ilekroć szedł do kardynała Dunajewskiego, biskupa krakowskiego, niósł w darze dla niego bochen czarnego chleba.

Tej wspaniałej „teologii chleba” naucza Chrystus, który w Eucharystii stał się Chlebem dla ludzi. Udzielając święceń kapłańskich, biskup przypomina: „Naśladujcie to, co sprawujecie”. To wezwanie odnosi się do wszystkich uczestników Eucharystii. Przypomniał o tym Jan Paweł II: „Trzeba do tych tematów powracać, dopóki na świecie dzieje się choćby najmniejsza niesprawiedliwość. Inaczej Kościół nie byłby wierny misji, którą zlecił mu Chrystus – misji sprawiedliwości... Zachęcam was, Bracia i Siostry, abyście budzili w sobie wrażliwość na wszelki niedostatek i ofiarnie współdziałali w niesieniu nadziei wszystkim, którym jej brak. Niech Eucharystia będzie dla was niewyczerpanym źródłem tej wrażliwości i mocy do jej urzeczywistniania w codzienności” (Legnica, 2 czerwca 1997).

Pomyślmy o tym, gdy bierzemy do ręki kromkę chleba.

 

Kto rozdaje, ten dostaje

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Wświecie, w którym produkuje się tyle pożywienia, że trzeba je wyrzucać, jest jednocześnie tak wiele krajów cierpiących głód, że ludzie umierają tam milionami. W takim świecie Jezus widzi tłumy ludzi, w których dostrzega głód o wiele poważniejszy niż ten, który ściska żołądek. O jaki głód tu naprawdę chodzi? Nie wiemy, jak żyć. Błąkamy się i swoje pragnienia zaspokajamy czymkolwiek i bezmyślnie. Jezus chce przypomnieć nam, co jest na dnie naszego serca, o co w ogóle nam chodzi, czego najgłębiej pragniemy i po co żyjemy.

Człowiek nie znosi pustki. Dla jej wypełnienia sięga po butelkę, pornografię, narkotyki lub przyjemności mniej niemoralne. Okazuje się jednak, że po zapełnieniu się nimi czuje się jeszcze bardziej spustoszony. Pomyśl przez chwilę, czego tak naprawdę w życiu potrzebujesz? Wszyscy możemy śmiało powiedzieć, że przede wszystkim pragniemy miłości. Cud rozmnożenia chleba właśnie o tym miał przekonać. Jezus, rozdając chleb, pokazał, że miłość otrzymujemy, ofiarując ją innym. Nasza cywilizacja proponuje zupełnie inną koncepcję miłości: brać, używać, nadużywać, mieć coś z tego życia, wykorzystać. Jezus staje przeciwko tym tendencjom.

Gest rozdawania jest obecny w Eucharystii. Podczas niej klękamy, by miłość Jezusa przyjąć w największym uszanowaniu i ponieść ten gest dalej w życie. Eucharystia kończy się rozdawaniem Ciała ukrytego w chlebie, rozdawaniem miłości, która jest pokarmem par excellence! Jezus patrząc z miłością na bogatego młodzieńca mówi: „Sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim” (Łk 18,22). Pierwsi chrześcijanie tak bardzo żyli miłością, iż każdemu rozdawano według potrzeby z ofiar, które składano u stóp apostołów po sprzedaniu majątków (Dz 4,35). Dlaczego Jezusowi i apostołom nie zabrakło ani chleba, ani ryb? Ponieważ rozdawali tyle, ile kto chciał. Nikomu nie żałowali, dlatego nic im nie zabrakło. Cudem jest to, że gdy zaczynamy już to ryzyko rozdawania miłości Bożej, płynie ona coraz szerszym nurtem, niepowstrzymanym i ciągle rosnącym. Boimy się, że w końcu zabraknie dla nas miłości. Nie rozumiemy, że zatrzymanie rozdawania miłości Boga jest właśnie ostatecznym utraceniem jej. Na tym polu rozmnożenia nikomu nic nie zabrakło, bo nie było tam nikogo, kto by chciał zatrzymać chleb czy rybę tylko dla siebie. Nawet najmniejsze uczynki, najmniejsze dary odbijają się szerokim echem w niebie. Zarówno gościnność, jałmużna, jak i szczodrość są przejawami miłości. Są to cechy cudowne, niezwykle umiłowane przez Boga, bo wiemy, że nawet kubek wody podany komuś dlatego, że jest uczniem, jest odnotowany w księgach naszych uczynków. Można zapytać, skoro Bóg kocha tak ubogich, dlaczego o nich mało dba? Dzieje się tak dlatego, abyśmy my, pomagając ubogim, mogli być uwolnieni od kar za grzechy. Gdy bowiem ktoś obdarowuje ubogiego, jeszcze więcej od niego otrzymuje.

 

Zbieranie ułomków

 

o. Augustyn Pelanowski

Jezus połamał chleby, odmówiwszy dziękczynienie. Rozerwany chleb jest obrazem złamanego życia. Czy można dziękować za połamane życie? Dziękując, przeistaczamy wszystko co bolesne w cudowne.
Zawsze mnie wzrusza, gdy czytam, jak Jezus nakazuje uczniom zebrać ułomki. Swego czasu pomyślałem, że jest to obraz Kościoła, gdyż ułomków było dwanaście koszy, a więc tyle, ilu było apostołów. Tajemniczo brzmią słowa: ABY NIC NIE ZGINĘŁO. Wydają się zaadresowane do zupełnie innej rzeczywistości niż walające się w trawie pozostałości po spożyciu chleba. Skąd taka troska o resztki jedzenia?

Zbywające ułomki po chlebie wydają się obrazem odrzuconych i niepotrzebnych nikomu ludzi, odnajdujących jednak swoje miejsce we wspólnotach Kościoła symbolicznie zilustrowanych w owych koszach. Wyobrażam sobie owe resztki z chlebów leżące na trawie, odrzucone, nienadające się do spożycia, nienadające się do niczego. Apostołowie zbierają je troskliwie i umieszczają w koszach. W „Didache” jest taki wiersz: „Jak ten łamany chleb rozsiany był po górach, a zebrany stał się jedno, tak niech zbierze się Kościół twój z krańców ziemi”. Zbywające resztki chleba zbierane przez apostołów ujawniają doprawdy podnoszącą na duchu prawdę. Każdy, kto czuje się niepotrzebny, rozdarty, odrzucony, bez wartości, ma miejsce w Kościele Chrystusa. Czy będziemy w to wątpić, skoro sam Jezus zasiadał do stołu z celnikami i grzesznikami? Bóg czyni wszystko, aby nikt nie zginął, aby każdy odnalazł się w Jego trosce. Paweł pisząc o powołanych do królestwa, śmiało twierdzi: „Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić” (1 Kor 1,26–28). Same ułomki! Trzeba nam dostrzec tę wyjątkową łaskę, jaka jest ukryta w zaproszeniu do udziału w królestwie Boga, jest ona bowiem nade wszystko skierowana do tych, którym życie nic nie miało do zaoferowania.

W Księdze Powtórzonego Prawa istnieje zapis, zobowiązujący Izraelitę do ofiarowania w koszu wiklinowym pierwocin swych zbiorów. Pierwociny te miały być najlepszego gatunku. Miało to być wyrazem wdzięczności za dobrobyt, ale też uświadomieniem sobie Bożej troski o człowieka. Tymczasem Jezus nakazuje zebrać nie pierwociny najlepszego gatunku, ale resztki nienadające się do niczego. To zdumiewa. Jeśli czymkolwiek Bóg gardzi, to wydaje się, że nade wszystko wyniosłością. Widząc, że ludzie chcieli Go obwołać królem, usunął się na górę. To, co jedynie pozwala naprawdę wzbić się ku górze, to unikanie wywyższania się.

Myśl: Bóg nie gardzi wzgardzonymi, lecz ich wyróżnia.