18. Niedziela zwykła (B)

publikacja 14.07.2015 21:31

Pięć homilii

Jezus wypełnieniem pragnień

ks. Leszek Smoliński

Jezus mówi w Ewangelii: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”. Wakacje są dla wielu ludzi poszukiwaniem Boga, który gdzieś zagubił się na drogach codziennego pośpiechu, pogoni za pieniędzmi, znaczeniem, zdobywania kolejnych stopni awansu czy wspinania się po stopniach kariery. Warto więc budzić w swoim sercu pragnienie spotkania z Panem, zwłaszcza w Eucharystii.

„Na tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał”. Jak wyjaśnia św. Augustyn, „wierzyć” oznacza spożywać, jeść Chleb życia, tkwić w Chrystusie, tworzyć z Nim wspólnotę, być nasyconym w niewidzialny sposób. To wszystko dokonuje się w Kościele, w znaku celebracji liturgicznej. Najważniejsze zatem, by aby iść na Mszę św. z wielkim pragnieniem, z wielkim głodem spotkania Jezusa. Pomocą może okazać się post eucharystyczny, który pomaga obudzić wewnętrzne pragnienie Słowa Bożego i zjednoczenia z Jezusem w Komunii św. Głód duchowy nie rodzi się jednak automatycznie z głodu fizycznego. On wymaga pracy nad sobą, chęci doświadczenia Jezusa w Eucharystii. Ta godzina postu eucharystycznego to czas, w którym nasze pragnienie Jezusa powinno osiągnąć szczyt. To jest miejsce, by ten krótki czas, ta godzina, która w sposób fizyczny nas wiele nie kosztuje, kosztowała nas duchowo. To takie budzenie pragnienia, budzenie głodu Boga.

„Pokarmem z nieba Pan swój lud obdarzył”, gdy Izraelici wędrowali przez pustynię, a Mojżesz wstawiał się za nimi u Jahwe. Ten pokarm, manna, stał się zapowiedzią Eucharystii. A dzisiaj Bóg wzbudza w sercu ludu Bożego pragnienie pokarmu, który nie przemija i którym jest On sam pod postacią Chleba. Komunia przyjęta godnie jest źródłem wielorakich łask, bo jednoczy nas najściślej z Chrystusem i przemienia nas niejako duchowo w Chrystusa. Oczyszcza nas również z grzechów powszednich, chroni od śmiertelnych, osłabia złe skłonności i daje moc do spełnienia dobrych uczynków. Eucharystia pomnaża w nas łaskę uświęcającą i wreszcie jest rękojmią chwalebnego zmartwychwstania i zadatkiem szczęśliwości wiecznej.

Benedykt XVI mówiąc o swoistej pedagogii pragnienia zauważa, iż „Nawet w otchłani grzechu nie gaśnie w człowieku owa iskierka, która pozwala mu rozpoznać prawdziwe dobro, zasmakować go, aby w ten sposób rozpocząć drogę wyjścia, na której Bóg obdarzając łaską, nigdy nie odmówi swej pomocy. Zresztą wszyscy potrzebujemy przejścia drogi oczyszczenia i uzdrowienia pragnień. Jesteśmy pielgrzymami do ojczyzny niebieskiej, ku temu pełnemu dobru, którego nic nie może nam już wyrwać. Nie chodzi więc o stłumienie pragnienie, które jest w ludzkim sercu, lecz o jego wyzwolenie, aby mogło osiągnąć swą prawdziwą wielkość” (Audiencja ogólna, 7.11.2012). Każdy z nas, jako istota żywa, pragnie, nieustannie dąży do tego, co jest poza nim, a ostatecznie dąży do Boga, by wyznać, jak św. Teresa z Avila: „Bóg sam wystarczy”. Dlatego mamy świadomość, że:

Ty, Panie, dajesz Siebie nam,
By naszym życiem być.
Jak braciom służyć, naucz,
Jak miłością, prawdą żyć.

Pokarm to nasze życie

Piotr Blachowski

To żadna filozofia, doskonale przecież wiemy, że taki już nasz urok, że bez pożywienia giniemy. Więc zaspakajamy, w ciągu ponad połowy naszego życia to co stanowi dla nas podstawę życia, działania, ale również są naszym motorem przedsiębiorczości, motorem życia. Ale potrzeby żywieniowe możemy stymulować, możemy ograniczać, przejść na dietę, możemy sami żywność produkować, przetwarzać wreszcie kupować.

Ciężki to temat, mówić o jedzeniu, bo każdy z nas, ma z goła diametralnie inne zapatrywanie. Jeden bez wysiłku ma to co lubi, drugi z mozołem zdobywa środki. Mamy i w dzisiejszych czytaniach problem jedzenia, ale pod trochę innym kątem. To już bunt, to zniecierpliwienie Izraelitów uciekających z Egiptu, prowadzonych przez Mojżesza, którzy po długim czasie wędrówki zaczynają narzekać na głód, niedostatek, zaczynają przeklinać dzień wyjścia z Egiptu, gdzie: „zasiadali przed garnkami mięsa i jadali chleb do sytości! Wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby głodem umorzyć całą tę rzeszę.” (Wj 16,3). Poprzez Mojżesza Bóg zsyła im przepiórki i mannę z nieba, dla zaspokojenia głodu, jednakże zapowiada ” To jest chleb, który daje wam Pan na pokarm.”(Wj 16,15).

Bóg dając Izraelitom pożywienie w postaci przepiórek i manny z nieba przypomina im, że to On dał pokarm, robi to celowo, by przygotować ich do nowej Paschy, do nowego pokarmu, do Chrystusa objawionego. Słyszymy to od Niego samego w Ewangelii: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął, a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie.” (J 6,35).

Połączywszy I czytanie z Ewangelią mamy temat do przemyśleń, do zastanowienia się nad naszym pragnieniem życia i Chleba, ale tego właściwego Chleba od Ojca – obyśmy mogli go spożywać jak najczęściej. Musimy pojąć, co dla nas jest najważniejsze, co dla nas jest najwłaściwszym pokarmem. Jaśniej nam Chrystus i Duch Święty poprzez proroków i Pismo Święte już nie wytłumaczy, w tym wypadku jesteśmy zdani na siebie. Przemyślmy to sobie podczas wakacyjnych wojaży. I ostatni cytat, chyba najważniejszy: Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec». (J 6,27)

Panie, daj nam spożywać jak najczęściej Chleb Eucharystyczny, abyśmy dzięki Jego Mocy mogli przyprowadzać do Ciebie innych. Przez Chrystusa, z Chrystusem, w Chrystusie.

Módl się, pracuj i nie narzekaj

 

Ks. Marek Łuczak

W dzisiejszej Liturgii Słowa znajdujemy bardzo wymowne słowa Chrystusa: „Nie samym chlebem żyje człowiek”. Obok Lutra, wśród chrześcijan wnoszących nową treść w myślenie o życiu społecznym, możemy także spotkać św. Benedykta. Jego reguła ze słynnym: „Pracuj i módl się” wyprzedziła epokę. Praca organiczna dzięki niemu zyskała nową jakość. Dla katolika okazała się nie tyle jedną z możliwości, co wręcz powinnością.

Niektórzy próbują dokonać gradacji, wskazując na obowiązek przeobrażania świata przez pracę albo kontemplowania w nim Boga przez modlitwę. Tymczasem w regule benedyktyńskiej najważniejszy wydaje się spójnik „i”. Wskazuje na integralne traktowanie ludzkiego życia. - Nie samym chlebem żyje człowiek. To Chrystusowe przypomnienie ukazuje właściwe proporcje. Akcenty przesuwa z pracy na modlitwę. Nie po to, by bardziej się modlić, a mniej pracować. Po to, by robić jedno, a nie zapominać o drugim.

Podczas uroczystości odpustowej w parafii św. Benedykta abp Damian Zimoń przypomniał wiernym, że w regule ich patrona znajduje się jeszcze wezwanie do radości. Nie wystarczy modlitwa i praca. Nie wolno ulegać zwątpieniu - mówił. - Trzeba widzieć sens swoich wyrzeczeń i nie narzekać.

- Pierwsze czytanie z dzisiejszej niedzieli ukazuje zawiedzionych Izraelitów. Przypominają naszych rodaków, którzy podobnie jak oni narzekają i z sentymentem wspominają niewolę.

Pomocą we właściwym odnalezieniu się w okresie transformacji może być reguła benedyktyńska. Każdy człowiek najlepiej rozwija się wtedy, gdy zmiany dokonują się integralnie. Kościół daje wiele okazji do formowania sumienia. Wakacje sprzyjają rekolekcjom czy dniom skupienia. Warto sobie postawić pytanie nie tylko o odpoczynek czy modlitwę, ale także o wysiłek w formowaniu swojej wiary.
Jednocząca się Europa zapomina o duszy. Politycy mówiąc o rozwoju, najczęściej podkreślają jedynie materialny aspekt. Tymczasem, zgodnie z myślą wielu współczesnych socjologów, inwestowanie w duchową sferę pozytywnie wpływa także na materialny aspekt.

Kapitalizm nie zawsze budzi dobre skojarzenia. Niektórzy pamiętają akcenty PRL-owskiej propagandy określającej go mianem krwiożerczego. Do dziś można spotkać zwolenników socjalizmu, dla których równość jest synonimem sprawiedliwości. Jest ich wielu, choć „po równo” przekładało się w niedalekiej przeszłości na skromność albo wręcz ubóstwo czy nędzę. Trudno przecież nie zauważyć społecznych i cywilizacyjnych uwstecznień, do dziś pokutujących w postsocjalistycznych społeczeństwach. Mimo to spotykamy lewicowych demagogów nie tylko wśród ideologicznej klasy robotniczej, ale coraz częściej wśród antyglobalistów czy przedstawicieli partii zielonych.

Niektórzy wiążą swoje postulaty z chrześcijańską wizją świata. Uważają, że nawet skrajna lewicowość ma swoje aksjologiczne źródła w Ewangelii i całej literaturze Nowego Testamentu. Max Weber, jeden z najwybitniejszych socjologów i twórców tej nauki, w swoich pracach - paradoksalnie - powiązał kapitalizm z ascezą chrześcijańską. - To oszczędzanie - jak tłumaczył - stało się zarzewiem przedsiębiorczości. Współcześni demagodzy stoją na stanowisku, że „robienie pieniędzy” jest sprzeczne z postulatami katolickiej myśli. Nawet wspomniany Weber, wskazując na związek chrześcijaństwa z kapitalizmem, powoływał się na Lutra i protestancką etykę. Dla niego katolicka myśl zawierała tezy, według których pomnażanie kapitału jest nieprzyzwoite.

Tymczasem człowiekowi nie tyle zagraża kapitalizm, co konsumpcjonizm. On zaś rodzi się zawsze, gdy zapominamy o Chrystusowych słowach: „Nie samym chlebem żyje człowiek”.
 

 

Druga homilia na następnej stronie

Ześlę wam chleb

 

ks. Tadeusz Czakański

Po katastrofie, wypadku, kataklizmie pierwsza pomoc jest zwykle natychmiastowa, zainteresowanie niesieniem pomocy duże. Wyzwala się olbrzymi potencjał dobra i solidarności. A jednak zdarza się, że reportaże robione po latach na terenach dotkniętych klęską żywiołową ukazują ludzkie dramaty, które rozgrywały się już później. Okazuje się wtedy, jak szybko zapomniano o nieszczęściu, jak niewielka była pomoc. Warto pomyśleć o tym, gdy tak świeżo mamy w pamięci dramat powodzi w lipcu 1997 r. Pomyślmy, co możemy zrobić – indywidualnie i jako społeczeństwo – by współczucie i doraźna pomoc przekształciły się w stałą gotowość niesienia pomocy cierpiącym i czuwania także nad ich przyszłością. Niech ta właśnie refleksja towarzyszy rozważaniu Słowa Bożego dzisiejszej niedzieli.

Odległy w czasie dramat Izraelitów wybawionych z niewoli egipskiej staje się nader aktualny również w naszych czasach, i to w różnych miejscach ziemskiego globu. Izraelici, którzy uszli przed wojskiem faraona, którzy nie pogrążyli się w otchłaniach Morza Czerwonego, lecz suchą nogą wyszli na brzeg – na pustyni, pozbawieni pokarmu i jakiejkolwiek pomocy, zaczęli szemrać przeciw Bogu. Ale Bóg ich nie opuścił. W sytuacji po ludzku bez wyjścia przyszedł im z pomocą. Jakże często podobne szemranie wydobywa się z naszych ust i serc... Bo trudno jest „porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek kłamliwych żądz, a odnawiać się duchem w myśleniu i przyoblec człowieka nowego”. A człowiek nowy to ten, który żyje w sprawiedliwości i prawdziwej świętości”. To człowiek wiary i zaufania, który nadzieję pokłada w Panu, i który pełni dzieła Boże.

„Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?” – pytali ludzie Jezusa. On taką dał im odpowiedź: „Na tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał”. Tylko czy aż tyle? Czego oczekuje Jezus mówiąc: „abyście wierzyli”? Wiara jest rzeczywistością dynamiczną. To codzienna i nieustanna odpowiedź dawana Bogu na Jego nieskończoną miłość. Wiara zakłada pokorę. To przyjęcie tajemnicy Eucharystii. „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu”. To Jezus daje życie. To On udziela się każdemu, kto chce Go przyjąć, w Eucharystii. On ratuje nas z największego kataklizmu, jakim jest grzech. Człowiek, który chce się nawrócić, który się spowiada i czyni mocne postanowienie poprawy, powraca jednak do środowiska przenikniętego złem, kłamstwem, obłudą i trudno mu się oprzeć różnorakim pokusom. Jest narażony na ciągłe „szemranie”. Ale gdy zaczyna odczuwać słabość – wtedy Bóg przychodzi, by go umocnić: “Oto ześlę wam chleb z nieba...”.

Eucharystia to obecność Jezusa. Jego nieustanna pomoc. Pokarm, który pozwala wytrwać w największych ciemnościach i w wędrówce przez pustynie współczesnego świata. Pascha Izraelitów, podobnie jak manna na pustyni, była zapowiedzią Eucharystii. Pascha to termin, którym określa się przejście przez Morze Czerwone. Badania nad językiem hebrajskim wskazują, że słowo to znaczy także: ochraniać, pilnować, stać nad kimś, czuwać.

W Eucharystii Jezus szczególnie czuwa i chce ochraniać każdego z nas. Dzięki Niemu nasze życie może przekształcić się w Eucharystię, czyli modlitwę uwielbienia. Na tym polega dzieło zamierzone przez Boga: abyśmy uwierzyli w Tego, którego On posłał. Zaufali Mu i – karmiąc się Jego Ciałem – każdego dnia przyoblekali człowieka nowego, którego prawem życia jest miłość do braci.

 

Słodycz światła

 

o. Augustyn Pelanowski

Uganiamy się przez większość życia za wszystkim z wyjątkiem tego, czego najbardziej pragniemy w skrytości ducha, z wyjątkiem Boga. A przecież zaspokoić może tylko Ten, który jest hojnym dawcą pokoju. Jezus porównuje się do manny, do chleba pochodzącego z nieba, który, według wierzeń mistyków żydowskich, był zmaterializowaną światłością z nieba. Kohelet pisze, że światło potrafi być słodkie, choć tłumaczenie polskie użyło tam słowa przyjemne (Koh 11,7). Światło Boga ukryte w Eucharystii jest słodką przyjemnością, ale niewielu jej kosztuje.

W starożytności wierzono, że manna była mielona przez niebiańskie żarna w trzecim niebie, zwanym szechakim. Był to pokarm przeznaczony jedynie dla sprawiedliwych, niektórzy uważali nawet, że był świetlistym pokarmem aniołów. Paweł nawiązywał do tego, gdy mówił o swoim uniesieniu w niebo: „Znam człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty – czy w ciele – nie wiem, czy poza ciałem – też nie wiem, Bóg to wie – został porwany aż do trzeciego nieba” (2 Kor 12,2). Chciał przez to powiedzieć, że doznał zachwytu boskim światłem i przeżył to jako niezwykły zaszczyt usprawiedliwienia. Musimy odczytać słowa o Chlebie z nieba, o którym mówił Jezus, mając to wszystko na myśli. Nie chodziło Mu o chleb z piekarni, tylko o zaszczyt trzeciego nieba. Z tym że w Jezusie to już nie anielski chleb, ale Boski udziela się człowiekowi; nie światło, którym pożywiali się aniołowie, tylko światłość samego Boga. Zaszczyt anielski przeobraził się w coś o wiele poważniejszego, w uczestnictwo w życiu Boga.

Eucharystia jest największym zaszczytem dla człowieka. Jest niebem na ziemi odkrywanym jako stan najściślejszej więzi z Bogiem. Niezwykle istotne jest skojarzenie spożywania chleba z przychodzeniem do Jezusa, chodzi bowiem o zbliżanie się do Boga poprzez spożywanie eucharystycznego pokarmu. Tajemnica jednoczenia się z Chrystusem jest też tajemnicą jednoczenia się pomiędzy nami, co powoduje tworzenie się Kościoła. Zarówno Eucharystia, jak i Kościół są przecież Ciałem Chrystusa. Jedno bez drugiego nie istnieje, a więc nie może ktoś trwać w Kościele, nie przyjmując Komunii, albo tym bardziej na odwrót. Jeśli nie mam nic wspólnego z Eucharystią, to nie mam nic wspólnego z Chrystusem. Chrystusa przyjmuje się w Eucharystii i w Eucharystii przyjmuje się cały Kościół. Wstrząsające słowa wypowiedziane przez Chrystusa nie pozostawiają nikogo wrażliwego bez niepokoju: TO JEST CIAŁO MOJE, KTÓRE ZA WAS BĘDZIE WYDANE. Eucharystia ma swoją ogromną cenę – cenę, w której Jezus zapłacił życiem ludzkim w okrutnej egzekucji za każde życie ludzkie. Przyglądając się Hostii, nie mogę zapomnieć, ile trudu kosztowało Jezusa, bym mógł ją teraz z taką łatwością spożyć. Unikanie Komunii jest rodzajem wzgardy wobec męki Chrystusa.

Myśl: Jeśli nie mam nic wspólnego z Eucharystią, to nie mam nic wspólnego z Chrystusem.