Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata (B)

publikacja 12.11.2015 20:43

Sześć homilii

Zaproszenie do budowania królestwa

ks. Leszek Smoliński

Czterdziestoparoletni Edward, nie lubi swojej pracy. Otaczający świat go denerwuje. Jest przy tym złośliwy dla żony, niecierpliwy dla córki, swojego ojca zbywa wiecznym brakiem czasu. Sytuacja zmienia się diametralnie po groźnym wypadku. Edward postanawia odkryć swoje życie na nowo. Nagle zaczyna być szczęśliwy, dostrzegać ludzi i rzeczy, które go otaczały. Nigdzie nie wyjeżdża, nie ucieka w podróż dookoła świata. Mieszka w tym samym mieszkaniu, chodzi tym samym chodnikiem, spotyka tych samych ludzi, ale wszystko jest inaczej. Odzyskuje miłość oraz radość życia. Tak dzieje się z Edwardem, bohaterem filmu Jerzego Zielińskiego pt. „Król życia” (2015).

Tak przed Piłatem, jak i przed nami staje dziś zupełnie inny Król życia, Pan Jezus. I tak charakteryzuje swoje królestwo: „Królestwo moje nie jest z tego świata. Ja się na to narodziłem..., aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu”. Syn Boży obwieszcza dobrą nowinę – wraz z Jego przyjściem na świat przybliżyło się do nas królestwo niebieskie. Jest ono inne od ziemskich potęg, gdzie władcy swoją bezwzględnością wykorzystują swoich poddanych. Natomiast Jezus zaprasza nas, swoich przyjaciół, do budowania zupełnie innego królestwa, którego treścią są: prawda i życie, świętość i łaska, sprawiedliwość, miłość i pokój.

Chrystus przyszedł dać świadectwo prawdzie, świadectwo o prawdziwym życiu: nie tylko o jego zasadach, ale o tym, że ono w ogóle istnieje i że można je osiągnąć. Ale osiągnąć tylko w jeden sposób: przez przyjęcie zwierzchnictwa Króla Prawdy, Jezusa. W życiu każdego człowieka jest wydarzenie, które wycisnęło piętno na jego życiu, tworząc „przedtem” i „potem”. Przed i po ukończeniu studiów, przed i po ślubie. Kto odkrywa Jezusa jako swego Pana i Zbawiciela, nie ma wątpliwości, jak podzielić swoje życie: przed i po spotkaniu z Chrystusem.

Przyjąć zwierzchnictwo Chrystusa Króla, uczynić Go królem naszego życia, oznacza przyjąć prawdę, czyli słuchać prawdy, którą On objawia swoimi słowami i czynami. Problem w tym, że my często nie chcemy ani znać, ani tym bardziej przyjąć prawdy. Jakże wygodny i niezobowiązujący jest świat kłamstwa, pozorów, złudnych obietnic. W takim świecie żyje się pozornie o wiele łatwiej, bo gdy coś przestaje nam pasować, zawsze można uciec w inne kłamstwo czy złudzenie, wymigać się od odpowiedzialności. Ale ile jest warte życie oparte tylko na kłamstwie? I gdzie takie życie ma kres? Czy nie zagraża mu unicestwienie w świecie pozorów i złudzeń?

Bohater filmowy sam uczynił siebie królem życia, stanowił sam dla siebie punkt odniesienia. My natomiast chcemy przywrócić właściwe, tj. pierwsze miejsce Chrystusowi Królowi, by był Panem naszego serca, naszej rodziny, wspólnoty Kościoła czy Ojczyzny. Obyśmy byli Mu wierni w służbie Jemu samemu i ludziom. Obyśmy nie dawali powodu do słusznych zarzutów i do prześladowań z naszej winy. Niech ludzie, patrząc na nas, chwalą Boga, a nie złorzeczą Mu. Niech z naszych serc popłynie uwielbienie Chrystusa: „Króluj nam Chryste zawsze i wszędzie”.

Królestwo za wieczność

Piotr Blachowski

Nazywany od dawien dawna Królem z powodu dostojeństwa, przez które wyprzedza wszystkie stworzenia i przewyższa je. Dzisiaj byłby również takim samym, jakim był 2000 lat temu – niczego by nie zmienił, może tylko więcej korzystałby ze środków masowego przekazu, ale równie dobrze nie musiałby, ponieważ Jego słowa, gesty i czyny z taką samą wyrazistością docierałyby do nas wszystkich. A my, patrząc dzisiaj na Chrystusa ukrzyżowanego, co sobie myślimy?

Jezus Chrystus, nasz Pan, zaczynając swoją publiczną działalność na ziemi powiedział: ”Nawracajcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie” i pouczył nas, aby w czasie modlitwy prosić o przyjście królestwa – królestwa Boga i Jego sprawiedliwości, królestwa świętego życia, tego, czego najpierw powinniśmy szukać, bo to jedynie prawdziwe i konieczne. W świecie jest wielu ludzi, który nie potrafią zaakceptować królowania Chrystusa. Powodem jest często powierzchowne rozumienie słów Chrystusa, obawa o to, że prowadzą one do zaakceptowania pewnych praw i życia w ich rytmie. Czy nie jest tak, że chcemy, by był ktoś, kto jest tam, gdzieś w górze (a może On jest nie w górze, lecz niedaleko od każdego z nas, bo przecież w Nim żyjemy, poruszamy się, jesteśmy), kto nas obdarza łaskami, pomaga nam i chroni? Ale zgadzamy się na to tylko w zakresie wiary, a poza wiarą i religią wolimy, by nikt nie „wtrącał się” do naszego życia, chcemy oddzielić życie doczesne od Niego, od wiary. A przecież naszym zadaniem jest podążać Jego śladem, nauczać, ewangelizować, czynić dobro, prowadzić innych – zbłąkanych – do Zbawienia.

W każdym z trzech tekstów dzisiejszych słyszymy podobne sformułowania. „Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.” (Dn 7, 14). To Bóg Ojciec zdecydował, iż taka będzie rola i zadanie Jezusa Chrystusa. Dalej w swych słowach uwielbienia idzie św. Jan, nazywając Chrystusa w Apokalipsie Świadkiem Wiernym, Pierworodnym umarłych i Władcą królów ziemi. Jego prymat Patriarchy–Króla rozciąga się nie tylko na nasz świat, ale na świat umarłych, żywych i tych, którzy dopiero nadejdą, tu na ziemi i w całym wszechświecie. Zaś sam Jezus Chrystus w Ewangelii Janowej potwierdza swoją godność, odpowiadając Piłatowi: "Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu." (J 18, 37).

Uczestniczymy dziś w święcie CHRYSTUSA KRÓLA. Bądźmy ludźmi pokoju, ludźmi sprawiedliwości, cierpliwości, ludźmi czyniącymi dobro, umiejącymi przepraszać i wybaczać. Nie odpowiadajmy złem za zło, lecz ciepłym słowem i dobrym czynem, topmy zło w obfitości dobra. A wtedy możemy być pewni, że Chrystus jest Panem naszego serca i naszej duszy, że Chrystus jest naszym Królem. Mamy, poza tym Świętem, jeszcze jedną okazję do radości, bowiem dzisiaj zaczyna się II Synod naszej Archidiecezji. Dlatego, modląc się do Króla Wszechświata, módlmy się o mądrość, roztropność i miłość w obradach Synodu, módlmy się o Dary Ducha Świętego dla nas wszystkich, bo wszyscy, pośrednio czy bezpośrednio, będziemy w nim uczestniczyć.

Wszechmogący, wiekuisty Boże, który wszystko odnowić chciałeś przez Najmilszego Syna Twego, Króla Wszechświata, racz w dobroci Twojej sprawić, aby wszystkie narody, rozdzielone przez grzech, poddały się słodkiej władzy Twojej.

Klęska, czyli triumf


Augustyn Pelanowski OSPPE

To, co wydarzyło się z Głową Kościoła, czyli z samym Chrystusem, zdaje się, że musi spotkać również całe Ciało, czyli Kościół.

Mojżesz, jak mówi Biblia, został porzucony przez matkę w rzecznym sitowiu, w koszu. Wszystko wskazywało na beznadziejność jego położenia i zapewne matka, która go wrzuciła do Nilu, spodziewała się już tylko cudu, bo według wszelkiego prawdopodobieństwa powinien iść na dno. Byłby zapewne tam utonął. Po wielu latach ten sam Mojżesz przeprowadził dnem wiele tysięcy ludzi. Miejsce, w którym tego dokonał, nazywało się JAM SUF, czyli wody sitowia. To, co sam przeżył, stało się przeżyciem całego Izraela. Jeremiasz, zanim powiedział, że Sedecjasz pogrąży się w błocie, sam spędził jakiś czas w cysternie wypełnionej błotem.

Jeśli chwile osądu Chrystusa przez Piłata, a potem Jego śmierci i pogrzebania były chwilami bezpośrednio przygotowującymi zmartwychwstanie i triumf nad śmiercią, grzechem i szatanem, to niewykluczone, że czas głoszenia śmierci Boga, śmierci chrześcijaństwa, pogrzebania wiary, zamknięcia kościołów, wyrzucenia krzyży i usunięcia słowa „Bóg” z wszelkich konstytucji będzie znakiem zapowiadającym zmartwychwstanie i triumf całego chrześcijaństwa, czyli Nowego Izraela. Razem z Piłatem stoją więc w szeregu Wolter, Nietzsche, Freud, Marks, Sartre i wszyscy, którzy osądzili chrześcijaństwo jako przegrane i jako zjawisko zamierające w dziejach. Byli i tacy, którzy nie tylko osądzili, ale też wykonywali totalitarne wyroki, wysadzając w powietrze świątynie albo umieszczając naczynia liturgiczne w muzeach ateizmu. Są i tacy, którzy traktują Kościół jak cmentarz. Inni wyśmiewają najmniejsze przejawy religijności chrześcijańskiej albo fałszują Kościół przez wymyślanie zakodowanych filmowo bzdur. Ale właśnie moment chwilowego triumfu sił ciemności jest znakiem dla nas, byśmy oczekiwali już rychłego zmartwychwstania nieśmiertelnego Ciała Kościoła. Talmud mówił, że Mesjasz przyjdzie do pokolenia, które będzie całkowicie sprawiedliwe albo do pozbawionego jakiejkolwiek zasługi. Czas odkupienia był przewidywany w takim momencie historii, gdy Izrael będzie na skraju zupełnego rozkładu moralnego i martwoty życia duchowego. Gdy wszystko będzie wskazywało na klęskę, nagle okaże się zwycięstwem.

Liturgia porównuje przyprowadzenie Jezusa przed Piłata z podchodzeniem Syna Człowieczego do tronu Przedwiecznego Ojca. Wydaje się, że ta sama chwila, która wydawała się triumfem szatana, jest również tą samą, w której Synowi Człowieczemu zostaną oddane panowanie i władza, chwała i narody, i języki. Ci, którzy przebili Mu serce, będą przebici Jego widokiem triumfu. On jest pierworodnym umarłych, czyli pierwszym, który przez śmierć przeszedł jak przez nowe narodziny. Skoro tak, to dla całego chrześcijaństwa uśmiercenie Go przez światowe potęgi będzie pierwszym krokiem do powstania z jeszcze większą siłą i niezwyciężoną mocą. Umarły będzie tylko ten, dla którego Bóg umarł.

Jezus Chrystus –”Drogą” człowieka


ks. Wacław Depo

Przeżywamy czas Wielkiego Jubileuszu Narodzin Zbawiciela, który „wczoraj i dziś, ten sam także na wieki” (Hbr 13,8) pozostaje jedynym Odkupicielem człowieka, a liturgia ostatniej niedzieli roku liturgicznego prowadzi nas do Jezusa Chrystusa jako Króla Wszechświata.

On jest „Alfą i Omegą”, Początkiem i Końcem, Pierworodnym wszelkiego stworzenia i Pierworodnym spośród umarłych, Bogiem, „który jest, który był i który przychodzi” (por. Ap 1,5-8). Dane nam jest Go spotkać w Kościele jako Boga i Człowieka. Wierzymy, że z Nim i przez Niego każdy z nas staje przed szansą odczytania własnej godności i wartości swojego człowieczeństwa. „Człowiek, który chce zrozumieć siebie do końca – pisze Jan Paweł II w encyklice «Redemptor hominis» – nie wedle jakichś tylko doraźnych, częściowych, czasem powierzchownych, a nawet pozornych kryteriów i miar swojej własnej istoty – musi ze swoim niepokojem, niepewnością, a także słabością i grzesznością, ze swoim życiem i śmiercią, przybliżyć się do Chrystusa” (nr 10). Jest On Osobą, wobec której nie można dziś przejść obojętnie. Jest „kamieniem ludzkiej drogi”, który odrzucają niektórzy „budujący”, a który „stał się głowicą węgła” (por. Mt 21,42). W każdym z nas jest takie spotkanie z JEZUSEM jako CZŁOWIEKIEM.

Ten Jezus narodzony z Maryi Dziewicy, wychowany w znojnej pracy nazaretańskiego domu, wzrastający wśród społeczności tegoż miasteczka poprzez łaskę i prawdę przed ludźmi i Bogiem – jest Centralną Istotą Ludzką, Punktem odniesienia świata ludzkiego, Drogą i Celem każdego człowieka. Stąd każde życie jest i pozostaje w koniecznej relacji do osoby Jezusa Chrystusa. Albowiem to On „spina” horyzont wszystkich rzeczy i osób.

Każdy z nas ma spotkanie z JEZUSEM jako BOGIEM. Chrystus jest więc zawsze ogromnym wyzwaniem stawianym człowiekowi: jego wierze, umysłowi, sercu, i czynom. Podstawą wszelkiej niezwykłości jest to, że Jezus jest tożsamy z Bogiem. Prawda ta jest wpisana już w samo stworzenie świata. Prawda ta odbija się szczególnie w tajemnicy Wcielenia Jezusa, Jego życia, a zwłaszcza w wydarzeniach Męki, Śmierci, zstąpienia do piekieł przeszłości i zła, Zmartwychwstania, Zesłania Ducha Świętego i Powtórnego Przyjścia, i bycia „Bogiem z nami”. Przez tę tożsamość Jezusa z Bogiem pokonana jest nicość i śmierć, jawi się dar nowego życia. Przez Niego i w mocy Ducha Świętego wszystko się odradza, przenosi w inny świat „nowej ziemi i nowego nieba”.

W Jezusie Chrystusie, Synu Bożym otrzymaliśmy możliwość „największą z możliwych”. Bóg stał się Człowiekiem, Jezusem – nie przestając „być sobą”... Został „przetłumaczony” na życie ludzkie Ten, który jest „ALFĄ I OMEGĄ”. Wkroczył w materię i stał się DROGĄ człowieka do Boga. Sobą otworzył wieczne drogi, nieskończone perspektywy, bezkres, nasze spełnienie się jako ludzi... Za św. Pawłem wyznajemy, że Chrystus to „PEŁNIA BÓSTWA na sposób ciała” (Kol 2,9). Wobec Niego zajmuje się postawę pozytywną lub negatywną. Innej nie można. Afirmacja tworzy naszą osobowość, buduje ją, czyni nas bardziej ludźmi, wspólnotą... Negacja – zwłaszcza ta tragiczna – z kompleksem na całe życie, ma coś ze śmierci. Hamuje naszą osobowość, odwraca nas od prawdziwej rzeczywistości i zaciemnia przyszłość. Chyba więc na każdym człowieku sprawdza się proroctwo starca Symeona: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i powstanie wielu... ZNAK, który będą przyjmować i któremu będą się sprzeciwiać” (Łk 2,34). Jest On Kamieniem Węgielnym i Skałą, o którą rozbije się każdy człowiek, próbujący iść przeciw Bogu. Jest On CZŁOWIEKIEM człowieka. W Nim streszcza się nasz świat, moja i Twoja historia życia, nasze przeznaczenie do życia z Bogiem i w Bogu na wieczność. „Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego Królestwo nie ulegnie zagładzie”– poucza nas prorok Daniel.

(Homilia napisana w roku 2000)

Gaudium et spes


ks. Jan Słomka

Jest to tytuł Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym, po polsku brzmi on: „Radość i nadzieja”. Ta konstytucja uchodzi za jeden z najważniejszych dokumentów Soboru Watykańskiego Drugiego. Kościół przedstawia w niej swój stosunek do obecnego świata. Jak zwykle w dokumentach kościelnych, pierwsze słowa stanowią tytuł, a pierwsze zdanie jest najważniejsze: od razu zostaje wypowiedziana główna myśl. Pierwsze zdanie konstytucji brzmi tak: „Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych, zwłaszcza ubogich i wszystkich cierpiących, są też radością i nadzieją, smutkiem i trwogą uczniów Chrystusowych; i nie ma nic prawdziwie ludzkiego, co nie miałoby oddźwięku w ich sercu”.

W ten sposób Kościół wyraża swoją solidarność z całą ludzkością i pragnienie, aby dla całego świata stawać się widzialnym znakiem Chrystusowej miłości.

Jednym z podstawowych przejawów miłości Chrystusa do wszystkich ludzi jest Jego obietnica dotycząca kresu obecnego świata. Otóż, wedle słów Chrystusa, kres ten nie będzie po prostu katastrofą, zniszczeniem i beznadziejnym końcem wszystkiego, ale stanie się początkiem nowego królestwa. Dlatego tytułowe słowa Konstytucji, „radość i nadzieja”, mówią nie tylko o teraźniejszości, o tym, że Kościołowi nie są obojętne ani radości, ani smutki wszystkich ludzi, ale także określają nasze spojrzenie w przyszłość. Toteż tytuł konstytucji znakomicie wyraża treść uroczystości Chrystusa Króla. Oto bowiem, na zakończenie roku liturgicznego, odnawiamy w naszych duszach i umysłach perspektywę eschatologiczną. Przypominamy sobie, że nasze chrześcijaństwo jest nie tylko wiarą w istnienie Boga, bo w istnienie jakiegoś boga wierzy większość ludzi na świecie, ale jest przede wszystkim spojrzeniem poza doczesny horyzont. Taka eschatologiczna perspektywa, wiara w wieczne królowanie Jezusa, które przekracza wszystko, co istnieje na tym świecie, zmienia oczywiście sposób patrzenia na doczesność. Co prawda może się zdarzyć, i zdarzało się nieraz, że nastawienie eschatologiczne prowadzi do zupełnego lekceważenia doczesności: po cóż się nią zajmować, skoro jest nietrwała, chwilowa i wobec tego nie taka znów ważna? Przeżywali takie rozterki pierwsi chrześcijanie, którzy byli przekonani, że Jezus wróci, jak obiecał, jeszcze za ich życia. Wyczekiwali Go niecierpliwie. W Didache, tekście powstałym pod koniec pierwszego wieku, a więc za życia pierwszych pokoleń chrześcijan, czytamy: „Niechaj przyjdzie Twa łaska i niech przeminie ten świat! Marana tha!”. Jednak Jezus nie przyszedł ponownie za ich życia i dość szybko zrozumiano, że czas historii będzie długi. Pierwsza niecierpliwość zanikła.

Dzisiaj w cywilizacji europejskiej dominuje niewątpliwie perspektywa zupełnie przeciwna spojrzeniu chrześcijańskiemu: całkowicie ograniczona do świata widzialnego. Takie nastawienie ma swoje konsekwencje. Skoro ten świat jest jedyny, to trzeba go jak najlepiej urządzić. Czasem pojawiają się nawet opinie, że chrześcijaństwo, z powodu swojego spojrzenia poza ten świat, jest przeszkodą w budowaniu sprawiedliwości tu i teraz. Odpowiedzią na takie zarzuty, a przede wszystkim wskazaniem dla nas, co znaczy oczekiwanie królestwa Bożego, są słowa właśnie z Gaudium et spes:
„Nie znamy czasu końca ziemi i ludzkości ani też sposobu przemiany wszechświata. Przemija wprawdzie postać tego świata, zniekształcona przez grzech, jesteśmy jednak pouczani, że Bóg przygotowuje nowe mieszkanie i nową ziemię, gdzie mieszka sprawiedliwość; a szczęśliwość wypełni i przewyższy wszelkie pragnienia pokoju istniejące w sercach ludzkich. ...Oczekiwanie nowej ziemi nie powinno jednak osłabiać, lecz raczej rozbudzać gorliwość w doskonaleniu tej ziemi. ...Jakkolwiek postęp ziemski należy starannie odróżniać od wzrostu królestwa Chrystusa, o ile jednak może się przyczynić do lepszego urządzenia społeczeństwa ludzkiego, ma on wielkie znaczenie dla królestwa Bożego” (KDK 39).

 

 

Z tęsknoty za boskością


Augustyn Pelanowski OSPPE

Ciekawe, nie napisano w Apokalipsie, że Jezus przyjdzie, tylko że przychodzi. Przychodzi nieustannie. Przyszedł też do Piłata, a ten, choć nie znalazł w Nim winy, nie odkrył w Nim kogoś, kto od win uwalnia. Na samym końcu roku liturgicznego Kościół odsłania przed nami ostatnią księgę Biblii, by dać nam do zrozumienia nieuchronny finisz świata, który jest teatrem opowiadania się za lub przeciw Bogu. W teatrze ludzie siadają na widowni i czekają, aż podniesie się kurtyna i odsłoni się scena. Przyglądając się aktorom, widzowie coraz bardziej rozpoznają samych siebie, swój osobisty dramat, najgłębsze motywy, ukryte wspomnienia, nieuświadomione myśli i przekonania. Jakże szybko poznajemy siebie, wpatrując się w kogoś!

Coś takiego powinno się pojawić w czasie rozważań apokaliptycznych. Księga powstała prawdopodobnie około 96 r., pod koniec panowania cesarza Domicjana. Miał on obsesję doznawania boskiej czci: chciał być panem bogiem dla swych poddanych. Ci, którzy temu się nie podporządkowali, byli oskarżani o ateizm. Pierwsi chrześcijanie byli prześladowani za ateizm! Domicjan zabił w 95 r. swego kuzyna Klemensa Flawiusza i wygnał jego siostrzenicę Flawię Domityllę właśnie z powodu ateizmu. Jan zapewne znalazł się na Patmos za odmowę uznania Domicjana za boga! Ostatecznie Domicjan padł ofiarą spisku i został zamordowany.

Ludzie tęsknią za boskością, pragną uwielbiać kogoś albo samych siebie. Przed jakim cesarzem albo Piłatem staniemy? Przed jakimi bożkami staniemy oko w oko, gdy będą domagały się kultu? Przed seksualnością? Przed chciwością? Przed pychą? A może drugi człowiek będzie dla ciebie panem albo panią i odwrócisz się od jedynego Pana? Gdy tylko wyrazisz wolę uczynienia Jezusa Panem, siły ciemności upomną się o swoje wpływy. Jezus może cię zbawić całkowicie, gdy całkowicie Mu się oddasz. Gdy oddasz tylko trochę, czyż trochę miałoby być zbawione? Apokalipsa jest zrozumiała tylko dla sług Boga. Gdy Baltazar ujrzał na ścianie swego pałacu rękę piszącą prorocze słowa, żaden mędrzec babiloński nie potrafił wyjaśnić tego przesłania. Dopiero Daniel odczytał i wytłumaczył Baltazarowi, że jego królestwo zostanie zniszczone. Tylko ci, którzy są sługami Boga, mają dostęp do tajemniczych Jego wyroków. Kto niczego nie ukrywa przed Bogiem, przed tym też Bóg niczego nie ukrywa.

Apokalipsa zaadresowana jest do siedmiu Kościołów, które są w Azji. Słowo AZJA w języku greckim (he asija) to mniej więcej tyle co kraj błotnisty. Podobnie hebrajski nazywa tę część świata: JAWAN, czyli błoto, bagno, kałuża, dół zagłady, muł. Po prostu śmiertelne niebezpieczeństwo. W Starym Testamencie słowo „Jawan” było synonimem ugrzęźnięcia w niewolę kulturową. W Apokalipsie odnajdujemy więc odsłonięcie i wyjaśnienie tego, co się dzieje: Kościół jest obrzucany błotem z powodu ateizmu wobec idoli tego świata.