4. Niedziela Wielkanocna (C)

publikacja 12.04.2016 22:36

Sześć homilii

Podążać za Dobrym Pasterzem

ks. Leszek Smoliński

Czwarta Niedziela Wielkanocna jest nazywana w liturgii Niedzielą Dobrego Pasterza. Chrystus, dobry pasterz, oddał swoje życie w miłości, „aby rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno”. Oddał je za owce, które znał po imieniu. Został posłany do wszystkich, a szczególnie grzeszników, ludzi zagubionych, żyjących na marginesie życia. Dla Boga każdy człowiek jest kimś konkretnym, nie przypadkowo spotkanym anonimem. O każdego z nas Jezus troszczy się, chroni przed wpływami fałszywych proroków. On jest jedyną bramą prowadzącą do Bożej owczarni. Przyszedł po to, byśmy mieli życie i to w obfitości. Obfitość oznacza pewien maksymalizm. Dlaczego więc w życiu zadowalamy się czymś małym? Zwykle pytamy: jakie minimum muszę spełnić, żeby przekroczyć próg tolerancji; jak najmniejszym kosztem mogę coś zdobyć. To taki podział marketingowy na dobrych, lepszych i najlepszych. Zresztą, kto chciałby zajmować ostatnie miejsce? Czy jednak chcemy – dorastając do ewangelicznego maksimum – „mieć życie w obfitości”?

Dzisiejsza niedziela to także Światowy Dzień Modlitw o Powołania. Świadectwo Jezusa – dobrego pasterza i tych, którzy wiernie kroczą za Nim, wzbudza nowe powołania. „Najważniejszym i najskuteczniejszym środkiem budzenia powołań jest – jak pisał św. Jan Paweł II – świadectwo życia kapłanów, ich bezwarunkowe oddanie się owczarni Bożej, ich pełna miłości służba Chrystusowi i jego Kościołowi – służba będąca dźwiganiem krzyża, przyjętego z paschalną nadzieją i radością, wreszcie braterska zgoda i gorące pragnienie ewangelizacji” (PDV, 41). Dlatego też „Historia każdego powołania prawie zawsze łączy się ze świadectwem jakiegoś księdza, który przeżywa w radości swoje bycie darem dla bliźnich ze względu na Królestwo Boże. Bliskość i słowo kapłana prowadzą do pojawienia się pytań i do podjęcia ostatecznych decyzji” (Benedykt XVI, Orędziu na 47. Światowy Dzień Modlitw o Powołania).

Aby dobrze wypełniać swoje ziemskie posłannictwo, każdy powołany potrzebuj przyjaźni z Jezusem.  Ma słuchać, aby słowo Jezusa dotarło do jego wnętrza, zaniepokoiło, poddało pod dyskusję, sprowokowało jakąś decyzję, konkretne zachowania. Słuchanie ma powodować zmianę myślenia i życiowych postaw. Inaczej będzie to tylko odrzucenie słowa. Słuchanie słowa i przemiana ma nas pobudzać do naśladowania Chrystusa. A to znaczy, że trzeba wpatrywać się w Boskie Oblicze, szeroko otworzyć oczy, wsłuchiwać się w głos sumienia. Aby pójść za Jezusem trzeba znać cel, mieć poczucie wspólnoty z braćmi i siostrami, być zdolnym do wyrzeczeń, przezwyciężać lęk przed nieznaną przyszłością. Do tego wszystkiego potrzebna jest modlitwa, która daje siłę do wierności i wzrostu w łasce Bożej

Wpatrując się w Jezusa, dobrego pasterza, który oddał życie z miłości do nas, oraz rzesze Jego naśladowców, prośmy o święte powołania do kapłaństwa. Przykładem i orędownikiem u Boga niech stanie się dla nas św. Jan Maria Vianney, proboszcz z Ars, który miał silną więź z parafianami, nauczając ich przez świadectwo swego życia i pokorną modlitwę.

Jeden Pasterz

Piotr Blachowski

Czwarta niedziela po Wielkanocy jest poświęcona Dobremu Pasterzowi – Jezusowi Chrystusowi. ON sam nazwał siebie Dobrym Pasterzem, bo pragnie, aby cały ludzki rodzaj stał się jedną owczarnią, pod jednym Pasterzem, aby był Jego owczarnią, której ON strzeże i dla której jest źródłem życia i zbawienia.

W myśleniu Pana Jezusa nie ma miejsca na zabijanie wrogów. Jest miejsce na poświęcenie siebie dla ratowania innych. Przynależność do owczarni Chrystusa nie jest przywilejem zastrzeżonym tylko dla niewielu, jest darem ofiarowanym bez różnicy wszystkim ludziom, którzy zechcą go przyjąć. Pan Jezus mówi: „Moje owce słuchają Mego głosu,... Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne.” (J10, 27,28).

Z kolei w Apokalipsie św. Jana mamy zapowiedź czasów ostatecznych, czasów, które wszystkich nas czekają. Mamy nadzieję spotkania Pana na końcu naszej drogi, mamy nadzieję, że znajdziemy się wśród tych, „którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili.”(Ap 7,9d), i którym żal, smutek „i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu.” (Ap 7,17d).

W tych słowach jest warunek, który musimy spełnić, aby należeć do Dobrego Pasterza. Czy słyszymy głos naszego Zbawiciela? Jeśli przyjmujemy i wypełniamy Ewangelię, jeśli zważamy na głos sumienia, na głos natchnień wewnętrznych, jeśli wprowadzamy te głosy w życie i w czyn, to znaczy, że idziemy za naszym Dobrym Pasterzem z coraz większą wiernością i gorliwością. To także znaczy, że należymy do Jezusa, a należeć do Jezusa, to należeć do Jego Ojca. I wtedy żadne potęgi świata nie są w stanie wyrwać człowieka z rąk Boga. W nich zawsze jest bezpieczny.

Tylko sam człowiek dobrowolnie może uciec z tych rąk. Zło o tym wie i wciąż kusi, by człowiek się na to zdecydował. Zło nie wyrwie, ale może skusić. Idźmy więc za Dobrym Pasterzem, który jest źródłem naszej radości, który oddał życie za każdego z nas, za wszystkich ludzi na świecie. Jego owczarnia jest przestrzenią otwartą dla wszystkich, którzy tam chcą wejść, a Jego Serce jest „bramą owiec” – kto godzi się wejść przez tę bramę, zostanie przyjęty i znajdzie zbawienie. Bóg Ojciec czuwa nad nami, Jezus Chrystus chroni nas w jedności z Ojcem, gdyż, jak sam powiedział: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy.” (J 10,30).

Jezu Chryste, Dobry Pasterzu, ogarniaj nas Swoją opieką, wspieraj nas swą łaską, byśmy zawsze byli gotowi na spotkanie z Tobą.

Miłość jak ogień

Augustyn Pelanowski OSPPE

Ilekroć natrafiam na słowa o niemożliwości wyrwania mnie z ręki Chrystusa przez jakiekolwiek siły czy zdarzenia, osoby, a nawet grzechy, w moim sercu odczytuję poczucie olbrzymiego bezpieczeństwa. Do mojej świadomości dociera prawda, która zawsze będzie najnowszą i zaskakującą wieścią: Bóg bardzo mnie kocha i nie chce mnie stracić, z żadnego powodu! Nikomu tak na mnie nigdy nie zależało, to jest dla mnie zupełnie oczywiste. Wielka miłość może być jednak trudna do zniesienia: może wszystko w jednej chwili spalić swoim żarem. Przeczytaliśmy dziś, że nikt nas nie wyrwie z ręki Chrystusa, ale trzeba też przypomnieć inne słowa: „straszną rzeczą jest wpaść w ręce Boga żywego!”.

W Księdze Wyjścia Mojżesz, który pragnie zobaczyć Boga, słyszy: „Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu” (33,20). Bóg jest miłością, ale miłością tak bardzo nieskończoną i pochłaniającą, że tylko sama pochłaniająca nieskończoność Syna w pochłaniającej nieskończoności Ducha zdolna jest przyjąć i znieść podobną miłość oraz tą samą nieskończoną miłością odpowiedzieć na miłość Ojca, napisał Gustave Martelet. Czy taka płonąca miłość okazana człowiekowi pełnemu grzechów, niedowartościowanemu, z licznymi słabościami, ograniczeniami, kompleksami, świństewkami, wstydliwymi wspomnieniami i aroganckim wyobrażeniem o sobie – czy taka absolutnie nieskończona i nieskazitelna miłość nie może stać się ogniem pochłaniającym, niweczącym ludzkie istnienie? Choćby w ogniu wstydu? Czy miłość Boga, wchodząc w komunię z człowiekiem, chcąc go napełnić swoim ogniem obecności, nie zniweczy samego człowieka? Czy ocean ognia miłości nie spali i nie rozsadzi w tysiące skorup glinianego garnka ludzkiego ciała wypełnionego słomą nieprawości?

Apostoł Jan, widząc Jezusa na Patmos, padł na ziemię z przerażenia, ponieważ oczy Jezusa były jak płomień ognisty, a nogi podobne do mosiądzu rozżarzonego w piecu. Rozwiązanie jest w Jego cieleniu, bo na drugim biegunie wcielenia jest nasze przebóstwienie. Im głębiej wchodzimy w komunię z Chrystusem, w którego Oblicze możemy się wpatrywać w ikonach, w Eucharystii i Biblii, tym bardziej ta komunia staje się gwarancją, że moment objawienia się Jego chwały będzie dla nas tylko momentem zachwytu, a nie będzie chwilą, w której zapadniemy się w samopotępienie z powodu poznania swej nędzy. Nasze życie musi być prawdziwe, nie może być udawaniem komunii z Nim. Nie chodzi o to, by udawać przed ludźmi, że jesteśmy pobożni, to nie działa w niebie! Chodzi o to, by nawet za zamkniętymi drzwiami być najintymniej zjednoczonym z Chrystusem. Bóg w swoim czasie wszystko ujawni. Wszystko, co ukryte, bo to, co ukryte jest decydujące. Nie reklamy i witryny w życiu duchowym decydują, ale skarbce i sejfy!

Wszystko za wszystko


Augustyn Pelanowski OSPPE

Owce słuchają pasterza, znają jego głos, jego śpiew, intonację. Dzieje się tak, gdyż dzień w dzień słuchają jego głosu, jego słów. Chodząc za nim po pastwiskach, lgną do niego i przywiązują się niezwykle mocno, choć niedostrzegalnie. Ale ich przywiązanie to zbyt mało dla nierozerwalności. Pasterz ma zasadę, którą objawia jak przysięgę: nikt nie wyrwie ich z jego ręki. Dla upewnienia dodaje, że nikt też nie wyrwie ich z ręki Ojca. Wyobraźnia podpowiada tu obraz dwóch rąk, właściwie dłoni, ogarniających stado. Owe dłonie jak skrzydła opiekuńcze kojarzą się z symbolem Ducha Świętego, gołębicą.

Konieczne są trzy kroki, aby poddać się prowadzeniu przez Boskiego Pasterza. Słuchanie głosu, szczerość, która nie ukrywa niczego przed pasterzem, i wreszcie towarzyszenie Mu wszędzie, czyli naśladowanie. Najczęstszym wezwaniem Biblii, skierowanym do człowieka, jest wołanie o posłuszeństwo, czyli o słuchanie słów Boga! To jest zawsze w życiu duchowym pierwszy krok. Wiara pochodzi ze słuchania i jest jakimś najszlachetniejszym gatunkiem posłuszeństwa, odbywającego się dość często bez zrozumienia dróg, którymi każe chodzić Bóg. Bez tego kroku nie ma następnych.

Kiedy Jezus mówi, że zna swoje owce, znaczy to, że są one dla Niego przejrzyste, niczego nie ukrywają przed Nim. On je zna po imieniu, ale znaczy to również, że zna historię każdej z nich i jej sumienie. Żadna z tych owiec nie jest pominięta albo obojętna pasterzowi. Znać to rozumieć we wszystkim i mieć siłę być wyrozumiałym. Tylko Jemu każdy z nas może powiedzieć nawet to, czego w sobie samych nie rozumiemy, mając pewność, że On na pewno to zrozumie. Nikt więc, kto stara się ukryć cokolwiek przed Jezusem, nie może uczestniczyć w marszu tego Bożego stada ku nowemu światu, który jest stworzony w Chrystusie. Jestem przekonany, że poznawanie owiec dokonuje się w konfesjonale, kiedy właśnie pasterzowi wyznajemy wszystko i w tym wyznaniu dajemy się poznać takimi, jakimi jesteśmy naprawdę. Słuchanie pasterza i dawanie się Mu poznać, słuchanie słów pełnych chwały i miłości oraz wyznawanie prawdy o naszej nieprawości – oto droga życia. Oczekuj wszystkiego od Boga i wszystko Mu wyznawaj. Wszystko za wszystko. On może to, czego ty nie możesz i co uznajesz za niemożliwe. W Nim jedynie złóż swoje zaufanie jak wszystkie swoje oszczędności. Módl się tak, jakbyś liczył pieniądze, odkładając je do skarbca Jego serca. Gdy On dostrzega w kimś całkowite zaufanie, podobne do tego, jakim kieruje się owca, idąc za swoim pasterzem, ulega mu i zwraca się w jego stronę. Przyciągniesz w ten sposób Jego miłość do siebie. Owca idzie za pasterzem, nie myśląc nawet o tym, gdzie idzie i nie lękając się tego, co ją spotka. To przyciąga Jezusa, gdy pokładamy w Nim taką ufność, która pozwala iść bez obawy nawet z zamkniętymi oczami.

Najcenniejszy dar


ks. Jan Waliczek

Wręczanie komuś upominków, prezentów czy darów jest konkretnym wyrazem życzliwości darującego wobec obdarowanego. Wielkość tego, co bywa wręczane w jakimś stopniu oddaje wielkość życzliwości, a także nawiązuje do wielkości okazji, z której się obdarowuje. Najczęściej jednak wartość daru leży nie tyle w jego wartości materialnej, ile raczej w usposobieniu ofiarodawcy. Potwierdza to Jezus wskazując na przykład ubogiej wdowy ( Łk 21,1-3).

Zmartwychwstały Chrystus przynosi ludzkości dar najcenniejszy. Wyraża on nieskończoną miłość Boga do człowieka. Stąd wielkość tego daru jest niewypowiedziana, a jego trwałość nieprzemijająca. To dar życia wiecznego. Zwiastowanie daru wieczności przepełnia całą Ewangelię. Dzisiaj o tym darze przypominają liturgiczne czytania. Działalność misyjna Pawła i Barnaby owocowała nawracaniem się pogan. Żydzi reagowali na to zazdrością i bluźnierstwami, na co misjonarze odpowiedzieli: „Należało głosić Słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan”. Dar życia wiecznego został więc wzgardzony, bo nie uwierzono w jego realizm i wielkość. Poganie zaś przyjęli ten dar, radując się i uwielbiając słowo Pańskie.

Św. Jan w Apokalipsie kreśli dziś wizję niezliczonego „tłumu... stojącego przed tronem i Barankiem”. Bóg daruje im życie wieczne i czyni ich mieszkańcami nieba, co obrazowo wyrażają słowa: „Siedzący na tronie rozciągnie nad nimi namiot”. Rozbicie namiotu oznaczało bowiem zamieszkanie w nim. Wieczność będzie dla tłumu nadobfitym spełnieniem wszystkich pragnień, absolutnym zabezpieczeniem i pełnią radości.

Wreszcie sam Chrystus zapewnia: „Ja daję im życie wieczne”. Życie wieczne może darować Ten, który sam jest Wieczny. Przez Wcielenie Chrystus wszedł w historię ludzkości, a przez Zmartwychwstanie podniósł ją ku wieczności. Powróciwszy do Ojca, przetarł szlak, po którym każdy ma szansę ku Niemu zmierzać. Wieczność jest więc darem przygotowanym człowiekowi, ale wymagającym przyjęcia go. Dar tak wielki i absolutnie uszczęśliwiający nie przekreśla ludzkiej wolności – przez Zmartwychwstanie wolność skierowana została ku wieczności. Powróciwszy do Ojca, Jezus przetarł szlak, po którym każdy może ku Niemu zmierzać. Wieczność jest więc darem przygotowanym człowiekowi, ale wymagającym przyjęcia go.

Podjęcie paschalnego daru wieczności każe nam sięgać do Bożego Słowa. Ono z Przedwiecznego Ojca się rodzi, nie przemija i nie powraca, „zanim... pomyślnie nie spełni swego posłannictwa” (Iz 55,11). Przez kontakt ze Słowem Bożym rodzimy się do życia wiecznego. Dla wieczności rodzi nas chrzest, owo wejście na pielgrzymią drogę do domu Ojca. Sakrament pojednania pozwala zawsze do owczarni powracać. Eucharystia jest pokarmem, który na drodze do wieczności już tej wieczności nam udziela i już czyni nas jej uczestnikami. Stwierdza to sam Chrystus: „Kto spożywa Ciało Moje, ma życie wieczne”. Także każdy z pozostałych sakramentów ma sobie właściwe odniesienie do wieczności. Życie sakramentalne jest więc zwyczajnym, choć nie jedynym, sposobem przyjmowania daru wieczności. W parze z życiem sakramentalnym musi iść praktyczny wymiar codzienności. Ten zaś domaga się życia według Bożych przykazań i współpracy z łaskami sakramentalnymi.

Szczęście wieczne nie może karmić nadziei tylko indywidualnego człowieka. Obietnica daru wieczności musi stanowić treść ogłoszoną przez niego innym. Otwarci na najcenniejszy dar, wskazujmy na niego naszym bliźnim, zwłaszcza zaś zwiastujmy go tym, którym pojęcie życia wiecznego wykrzywiły, albo odebrały, niektóre współczesne poglądy, filozofie i praktyki, prawdziwemu chrześcijaństwu zupełnie obce.

Pasterze, owczarnia i pastwisko


Ks. Jan Dzielny

Niedziela Dobrego Pasterza najczęściej jest okazją do modlitwy o powołania kapłańskie. W parafiach organizuje się specjalne nabożeństwa i akcje. Podejmując ten temat, warto postawić sobie pytanie o Kościół.

Pasterz stoi na czele stada. Już w Ewangelii znajdujemy teksty mówiące o tym, że owce słuchają jego głosu. To on przewodzi stadu i jest za nie odpowiedzialny.

Jednak przemiany współczesnej religijności idą w takim kierunku, że coraz częściej owce chcą zająć miejsce pasterzy, a bywa, że jednym i drugim brakuje dokładnej wiedzy na temat pastwiska, w którym mają żyć i czuć się bezpiecznie.

Przed laty jednego z księży zbulwersowała telewizyjna wypowiedź pewnego polityka. To było na początku lat dziewięćdziesiątych, więc protestował przeciwko wprowadzeniu katechezy do szkół. - My jesteśmy Kościołem - mówił. Zbulwersowany ksiądz postanowił napisać list, w którym uzupełnił usłyszaną wypowiedź o znaczący element: ”Nie wystarczy powiedzieć, że my jesteśmy Kościołem - napisał. - Kościół to my i Duch Święty”.

Po latach naszego oswajania się z demokracją, społeczeństwo stało się jeszcze bardziej roszczeniowe. Wierni coraz częściej chcieliby decydować o wszystkich aspektach kościelnego życia. Niedawno w mediach było głośno o protestach przeciwko przeniesieniom księży proboszczów. Jednym pomysł biskupa się podobał, innym przeciwnie.

Do spraw administracyjnych i porządkowych dochodzą kwestie doktrynalne. Niektórzy komentują takie czy inne rozstrzygnięcia - jak chociażby watykański dokument Dominus Iesus, wokół którego rozgorzała wielka dyskusja.

Tymczasem droga powstawania dogmatów jest zawsze oddolna. Hierarchowie najpierw stawiają pytania o wiarę wszystkich wiernych (całego Kościoła), a później - po stosownym ogłoszeniu przez Papieża - mamy do czynienia z dogmatem. Jeśli więc Kościół zajmuje się doktryną, to przede wszystkim dlatego, że jest to sprawa jego tożsamości. By móc sobie odpowiedzieć na pytanie o jej kształt, najpierw trzeba stworzyć kanon elementów składowych tej tożsamości. W kanonie tym mieścić się będą nie tylko dogmaty, ale też całość moralnego i społecznego nauczania Kościoła, jego prawo, a nawet szeroko rozumiana kultura.

Osobnym tematem są coraz bardziej popularne sekty. Od zarania dziejów Kościoła pojawiali się ludzie, którzy w pewnym momencie postanowili zerwać ze swoją wspólnotą. Jednak w przeszłości to przejście dokonywało się w sposób bardziej oczywisty. Jeśli ktoś sprzeciwiał się Kościołowi, stawał poza jego marginesem. Dziś coraz częściej się zdarza, że ludziom staje się obojętne, do jakiej wspólnoty należą i jaką wiarę wyznają.

Dlatego niedziela Dobrego Pasterza powinna być okazją do głębszej refleksji o teologii Kościoła. Ta refleksja musi objąć nie tylko zagadnienie pasterzy, ale też pastwiska. Gdzie są granice, za którymi nie jesteśmy już Kościołem katolickim? Czy można uniknąć tych pytań, jeśli niemal powszechnie słyszy się pytania o sens sakramentów czy etyki małżeńskiej?

Dobrze, że naszej wierze towarzyszy świadomość prymatu piotrowego. Nawet jeśli czujemy się zagubieni i przepełnieni najróżniejszymi wątpliwościami, ze spokojem możemy się wsłuchiwać w głos Papieża. Niedziela Dobrego Pasterza także powinna być okazją do modlitwy za Jana Pawła II i wdzięczności za jego posługę.