6. Niedziela Wielkanocna (C)

publikacja 28.04.2016 21:13

Sześć homilii

Poruszający umysł i serce

ks. Leszek Smoliński

Sługa Boża s. Leonia Maria Nastał, służebniczka Najświętszej Maryi Panny, opisała w swoim Dzienniku, co dane jej było zrozumieć pewnego razu przy odmawianiu „Wierzę w Boga”, po wymówienia słowa „wszechmogącego”. Relacjonuje tak: „Głos wewnętrzny przerwał mi: «Dzieła mojej wszechmocy otaczają cię dookoła we wszechświecie. Wiedz jednak, że daleko więcej uwydatnia się moja wszechmoc w stwarzaniu w duszy cudów łaski. Każde posunięcie duszy na drodze doskonałości, każde pomnożenie w niej miłości, jest cudem wszechmocy Bożej. A cudem wszystkich cudów jest tajemnica Eucharystii, tajemnica zjednoczenia duszy z Bogiem przez Sakrament Miłości” (nr 154, pod datą 28 VIII 1936 r.).

Łaska Boża pomaga nam uwierzyć i pomaga nam głębiej wnikać w tajemnicę naszej wiary. Spotkanie z Osobą Jezusa Chrystusa nadaje naszemu życiu nowy sens. Czytając tekst dzisiejszej Ewangelii, odkrywamy, że głównym celem Ducha Świętego nie jest przekazywanie informacji. To prawda, że jest On Nauczycielem i Doradcą, który może nas doprowadzić do poznania całej prawdy. Duch Święty nie ogranicza się do przekazywania nam wiedzy. On również jest pełnią miłości, którą ukochał nas Jezus, umierając za nas na krzyżu - miłości tak wielkiej, że złamała na zawsze panowanie grzechu i śmierci. A będąc jednocześnie Ogniem, który oczyszcza, i Gołębicą, która niesie nam pokój, Duch Święty porusza nie tylko nasz umysł, ale też i serce.

Kilka dni przed Wniebowstąpieniem Jezus mówił do swoich uczniów: „Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem... Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka. Słyszeliście, że wam powiedziałem: odchodzę i przyjdę znów do was...”. To obietnica stałej obecności Chrystusa w Kościele aż do koniec czasów. Obecności przez Ducha Świętego.

Spójrzmy, na jak wiele sposobów Duch Święty udziela się wierzącym. Możesz Go odnaleźć w modlitwie. Niesie ci uzdrowienie i łaskę w sakramentach. Jego namaszczenie pomaga ci głębiej poznać Jezusa. On sprawia, że słowo Boże staje się dla ciebie żywe. On czyni cię nowym stworzeniem!

Ks. prof. Henryk Seweryniak, zastanawiając się, co znaczy „być chrześcijaninem dzisiaj” stwierdza: W Polsce Kościół, jeden z głównych protagonistów przemian demokratycznych w tym regionie świata, znalazł się już od ładnych paru lat na ławie oskarżonych. Dawni „bracia z kruchty”, czasem „błędni rycerze”, a już szczególnie kolaboranci stali się chętnie oskarżycielami, sędziami, obrońcami z urzędu... W szkole, w pokoju nauczycielskim, w ośrodku terapeutycznym do dobrego tonu należy powołanie się na Freuda i buddyzm zen, na Junga i religijność ekologiczną, na Nitzchego i horoskopy, ale nie na Jezusa i wartości ewangeliczne.

Jako Ci, którzy uwierzyliśmy Bogu, otwierajmy się na wciąż nowe powiewy Ducha Świętego i Jego dary. Pozwólmy Mu działać w nas i przez nas. Zakończmy dzisiejsze rozważanie słowami papieża Benedykta XVI: „Kościoła nie trzeba budować, trzeba nim żyć”.

Przekażmy sobie znak pokoju

Piotr Blachowski

Słyszymy to zdanie podczas każdej Mszy świętej. Potem skłaniamy głowę stojącym obok, lub w zależności od tradycji podajemy rękę, na znak pokoju. Ale brakuje to tego wszystkiego formuły, bowiem podający winien powiedzieć „Pokój z Tobą”, a przyjmujący słowo „Amen”. Ale czy poprzez ów znak zyskujemy spokój wewnętrzny? Czy otrzymujemy spokój serca i rozumu, wewnętrzną harmonię? Czy tylko spokój duszy, żebyśmy sami siebie mogli usprawiedliwić?

Aby zrozumieć, co do nas poprzez Ewangelię świętego Jana mówi Duch Święty słowami Jezusa Chrystusa, musimy rozważyć ten fragment słowo po słowie. Wyraźnie na plan podstawowy wybija się problem miłości, a w zasadzie jej istnienia lub braku, i związane z nim konsekwencje. Braku miłości nie tylko w rodzinie, ale również wobec bliskich znajomych, lub napotkanych na swojej drodze życiowej.

To przeciwstawienie miłości nie tylko wyjaśnia nam, jak i dlaczego mamy wsłuchiwać się w każde słowo, lecz także uświadamia, że nad każdym słowem mamy się pochylać, zastanawiać, porównywać je z tekstami, które do nas docierają każdej niedzieli, każdego dnia, podczas Mszy Świętej, ale również podczas samodzielnej lektury i analizy, podczas każdej sekundy naszego życia. To, co nam dzisiaj przekazują słowa ewangeliczne, to wizja naszej przyszłości, naszej poza doczesnej rzeczywistości. «Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać.” (J 14,23b).

Czy my sami wierzymy w tę obietnicę? Czy przypadkiem nie istnieje u nas zbyt duży margines dozy wiary i niewiary? Przecież to duża obietnica, wspaniała rzeczywistość, na którą warto czekać. Więc tym bardziej, powinniśmy przyjąć do siebie słowa Pana, który wyjaśnia, o jaką naukę chodzi i kto jest jej twórcą: „A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca.” (J 14,24b). My wiemy, że to, co głosił i dalej głosi Jezus Chrystus, pochodzi od Ojca, Syna i Ducha Świętego – przecież wyznajemy jedność Trójcy Świętej. Utwierdza nas w tym przekonaniu kolejny fragment mówiący, że „Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem.” (J 14,26).

Jak na jedną niedzielne czytania i Ewangelię, mamy dużo znaków, obietnic i prawdy. Czy jesteśmy w stanie to przyjąć do swej duszy i serca? No to przygotujmy się wewnętrznie na jeszcze coś ważnego. W końcowej części swej wypowiedzi Jezus daje nam zapowiedź powtórnego przyjścia – Paruzji. Słowa „Odchodzę i przyjdę znów do was.” (J 14,28b) są właśnie tą zapowiedzią, ale także zapowiedzią czasów ostatecznych, sądu i życia wiecznego – oby – w Bożym Królestwie. „Powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie.” (J 14,29).

W kontekście dzisiejszej Ewangelii mamy dużo słów, obietnic, a my sami musimy zdecydować, co z tym POKOJEM zrobić, zachować go dla siebie, czy obdarzać nim innych. A to, co nas spotyka i będzie spotykać, to pokój w życiu, sercu i duszy płynący z przyjęcia prawdy objawiającej się nam poprzez Słowo Boże.

Jezu Chryste Zmartwychwstały, nasz Pasterzu i Opiekunie, pomóż nam trwać we wzajemnym pokoju i miłości. Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie.

Jak w banku

Augustyn Pelanowski OSPPE

Martin Buber napisał kiedyś książkę „Dwa typy wiary”. Odróżniał w niej wiarę Żydów – EMUNA, czyli bezwarunkową ufność i zawierzenie się Bogu, od Pawłowej PISTIS, definiując tę ostatnią jako akt uznania czegoś za prawdę. W 1987 roku David Flusser, profesor uniwersytetu jerozolimskiego, który miał przygotować posłowie do nowego wydania tej książki, spacerował po Atenach i natknął się na napis reklamowy: TRAPEZA EMPORIKES PISTEOS. Zaciekawiony hasłem, które posiadało słowo PISTIS, zorientował się, że to hasło jednego z banków. W tym samym momencie zdał sobie sprawę, że Buber się pomylił. Wiara Pawłowa – PISTIS i wiara proroków żydowskich – EMUNA okazały się tą samą wiarą. Wiara
jest oczywiście zaufaniem, którym ktoś nas obdarza, ale też zaufaniem, którym kogoś darzymy, jest oddaniem się do „banku” samemu Bogu, by mieć „jak w banku” majątek naszego istnienia! Z drugiej strony jest przyjęciem „kredytu” łaski od samego Boga w Chrystusie, którym powinniśmy obracać ku pomnożeniu duchowego istnienia. Od czego bowiem pochodzi słowo „kredyt”? Od łacińskiego credere, czyli wierzyć.

W Starym Testamencie zawierzenie tego typu stawało się przymierzem zobowiązującym dwie strony do zaufania bezgranicznego i wzajemnej życzliwości. W Pwt 26,17 istnieje zapis potwierdzający właśnie takie pojmowanie wiary: „Pan ci powiedział, iż będzie dla ciebie Bogiem, o ile ty będziesz chodził jego drogami”. Jezus pogłębia tę ideę: „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę. Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy i będziemy u niego przebywać”. To, że ja wierzę Bogu, jest możliwe tylko dlatego, że On uwierzył we mnie. Doświadczając wiary Boga we mnie, sam otwieram się na zaufanie do Boga. Wierzę Mu i oddaję Mu swoje życie. Podobnie jak powierza się oszczędności bankowi, ufając, że właściciel banku tak zadba o nie, by można było nie tylko uratować to, co się zyskało pracą, ale i mieć z tego jeszcze procent zysku.

Duchowość chrześcijańska charakteryzuje się licznymi aktami oddania. Któż nie słyszał o przyjęciu Jezusa za Pana albo oddaniu się Maryi, albo o ślubach zakonnych, w których osoby konsekrowane powierzają się Bogu, składając niejako do banku skarb swojej woli, seksualności i uczuć? Bóg dając swoje słowa, dał siebie całego w każdym z tych słów. Dając Słowo, dał siebie: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas”! Odrzucając Jego słowa, odrzucam Jego samego. Trzeba przy tym pamiętać, że dać słowo, to tyle samo, co przysiąc! Jezus jest przysięgą Boga! Cóż to za przysięga? Bóg przysięga, że każdy, kto żyje Jego słowami, kto je składa do serca jak skarb do banku, kto umożliwia zamieszkiwanie Ojca i Syna we własnej duszy, sam staje się nieocenionym skarbem w banku Jego Serca! Czyż nie dlatego właśnie Jezus słowa o sobie i Ojcu wypowiedział kiedyś przy skarbcu (J 8,20)?

Daj nam święty pokój

Augustyn Pelanowski OSPPE


Jezus odchodzi, aby mógł przyjść Duch Święty. Bóg odchodzi tylko po to, by przyjść jeszcze bliżej nas. Dlatego Jego odejście jest pokojem. Mówi zwykłe słowa o pokoju, posługuje się codziennym żydowskim pozdrowieniem, ale w tym kontekście i w Jego ustach wszystko nabiera zupełnie innego wymiaru. Kiedy więc mówi, że zostawia Apostołom pokój, to nie jest to jedynie życzenie dobrego dnia. Pokój Jezusa nie oznaczał jedynie czegoś w rodzaju uciszenia ich rozmów albo uspokojenia ich podnieconych emocji. Pokój, który daje Chrystus, jest darem doprowadzającym człowieka do szczęścia. Pokój ten ma moc całkowitego posklejania na nowo popękanego, a nieraz rozbitego na kawałki człowieka. Wyobraźmy sobie naczynie porcelanowe, które rozbiło się na drobne kawałeczki. I nagle ktoś nakazuje tym setkom rozbitych cząsteczek stać się na nowo całością, i to nieskalaną nawet jedną rysą! To właśnie jest pokój Chrystusa.

Jego słowa nie są życzeniami. Mają moc rozkazu, któremu nic nie może się sprzeciwić. Kiedy Jezus mówi, że daje uczniom pokój, oni doświadczają tego nie jako efektu ich osobistego wzięcia się w garść, ale jako interwencji odpowiadającej mocy stworzenia. EIRENE to dar wewnętrznej zgody na siebie, która staje się pogodzeniem ze wszystkim, co może spotkać na zewnątrz. On ich nie poprosił, by sami się uspokoili, lecz dał im ten pokój. „W tym jednym słowie, wypowiedzianym właśnie przez Jezusa, stojącego tu, pośród nich, jest więcej, niż człowiek może oczekiwać” (J. M. Lustiger). Pokój Jezusa pozbawia lęku i trwogi, integruje wewnętrznie i zewnętrznie ludzkie istnienie. Jest też słowem, które w starożytności oznaczało szczęście. Hebrajskie SZALOM znaczyło również wybawienie przez Mesjasza.
Niezwykła moc ukrywa się w zwykłych słowach Biblii. Być może jakaś iskra tego pokoju przepływa do kogoś, komu po prostu z miłością mówisz słowa codziennego pozdrowienia? Niezwykłą świętość Bóg umieścił w sercach zwykłych ludzi. Jezus tak usilnie prosił o pokój nie dla siebie, tylko dla innych. To mnie bardzo dotyka, gdyż najczęściej modlę się tylko o własne uspokojenie nerwów. Odkrywam w sobie tak mało troski o pokój dla innych, i to nie jakiś święty spokój, uspokojenie emocji czy uciszenie płaczu, ale o pokój, który jest zharmonizowaniem, odtworzeniem w Duchu Świętym, wybawianiem z chaosu. Czuję teraz zachętę do tego, by więcej modlić się za innych, z większą usilnością, z błaganiem, aby nikt z tych, których spotkałem, nie był pozbawiony pokoju Chrystusa.

Moi bracia i siostry potrzebują tego pokoju od Ciebie, Jezu. Pokoju, który jest bardziej nieustraszony niż odwaga bohatera. Gdy się ma Twój pokój, już się nie przeżywa lęku czy zmieszania. Ten pokój przynosi PARAKLET, Duch Święty, wszak pokój Jego trzecim owocem, jak zapisał Paweł w Liście do Galatów. Duch Święty jest jak wiatr, który nie rozrzuca, ale układa, nie przewraca, ale podnosi, nie gasi, ale rozpala, nie trwoży, ale dodaje pewności.

Duch buduje jedność


ks. Roman Kempny

Teksty liturgiczne coraz bardziej oddalają nas od relacji świadków o pustym grobie i spotkaniach ze Zmartwychwstałym Panem. Przybliżają nas do tajemnicy wniebowstąpienia i Zesłania Ducha Świętego. Faktycznie to jedno wydarzenie zbawcze stopniowo ukazywało się przed oczyma uczniów. Kościół, jak dobry wychowawca, stopniowo, w rytmie roku liturgicznego, odsłania to wydarzenie zbawcze przed naszymi oczyma. Zaprasza nas, byśmy je włączali, tydzień po tygodniu, dzień po dniu, do przeżywania naszego osobistego doświadczenia wiary, osobistej historii zbawienia.

Liturgia Słowa przynosi nam zapowiedź Ducha Świętego. Chrystus mówi: „Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w Moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko co wam powiedziałem”. Duch Święty jawi się jako „Pamięć Kościoła”. Dlatego też Jan Paweł II przypomina u progu trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa: „Kościół nie może się przygotować do obchodów Wielkiego Jubileuszu w inny sposób jak tylko w Duchu Świętym To co w «pełni czasów» dokonało się za Jego sprawą, może też tylko z Jego sprawą wyłonić się z pamięci Kościoła” (TMA, 44).

Z Trzecią Osobą Boską związane są losy i życie Kościoła po Wniebowstąpieniu Chrystusa. Stąd też nawet odejście Chrystusa nie może być przeżywane jako wydarzenie smutne: „Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca” – mówi Chrystus do uczniów.

Misję Kościoła przejęli pierwsi spadkobiercy tego „wydarzenia”, jakim był sam Jezus Chrystus i Jego Ewangelia. Bardzo interesujący fakt przypomina nam dzisiejsze czytanie z Dziejów Apostolskich. Św. Łukasz, autor Dziejów, opowiada o tym, jak w pierwotnym Kościele „doszło do niemałych sporów i zatargów”. Groziło to zerwaniem jedności między wyznawcami Chrystusa. Jednak zażegnano niebezpieczeństwo. Apostołowie rozstrzygnęli spór, mając świadomość współdziałania z Duchem Świętym: „Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my”. Duch Święty jest bowiem źródłem jedności Kościoła – Ciała Chrystusa. Jedno jest Ciało i jeden Duch. Jedna jest wiara i jeden chrzest. Zostaliście ochrzczeni w jednym Duchu (Ef 4,1-60.

Duch Święty uczy w Kościele wzajemnego zrozumienia i łagodności, ukazując wszystkim duchowe bogactwo każdego. Uczy wzajemnego dzielenia się darami duchowymi, których celem jest jednoczenie ludzi, a nie tworzenie wśród nich podziałów. Wspólnota Kościoła wyraża się przez zdecydowane trwanie w jedności bez względu na wielkie zróżnicowanie i odmienność osób, grup etnicznych, narodów i kultur. To bogactwo wspólnoty Kościoła możemy obserwować ciągle – w transmisjach z Rzymu widzimy wiernych i biskupów z każdego kontynentu. W gronie kardynałów sąsiadują ze sobą Europejczycy z Afrykańczykami, Azjaci z Amerykanami. Klasztory coraz częściej są wspólnotami „międzykontynentalnymi”.

Jedności Kościoła w Duchu Świętym najbardziej sprzeciwia się grzech. Z tego powodu w przeszłości doszło do wielu podziałów pomiędzy chrześcijanami i wciąż do nich dochodzi. Moc Ducha Świętego, jak Boski Ogień, wypala z naszych serc egoizm, pychę, zazdrość, chciwość, nieuporządkowane pragnienie przyjemności, gniew, lenistwo. Jednocześnie ożywia życie każdego z nas darami mądrości, rozumu, rady, męstwa, umiejętności, pobożności, bojaźni Bożej. Jego owocne działanie przejawia się w czynach miłości, radości, pokoju, cierpliwości, dobroci, uprzejmości, wierności, łagodności, opanowania (Ga 5,22n).

Duch Święty, jak Boski Budowniczy wspiera nas w codziennym trudzie budowania „cywilizacji życia i miłości”. Mimo ludzkiej słabości, buduje i umacnia jedność między ludźmi. Otwórzmy się na Jego działanie. On nas wszystkiego nauczy i przypomni nam, że największym pragnieniem Chrystusa jest, „aby wszyscy stanowili jedno” (J 17,21).

Postanowiliśmy, Duch Święty i my


ks. Artur Stopka

Czy można było przewidzieć, że do pierwszych poważnych kontrowersji pomiędzy wyznawcami Jezusa Chrystusa dojdzie tak szybko, zaledwie kilkanaście lat po zakończeniu ziemskiej misji Bożego Syna? Być może można było, ale chyba spór, który wybuchł w Antiochii, pomiędzy Pawłem i Barnabą, których dziś zapewne nazwano by liberałami a konserwatywnymi zwolennikami przestrzegania przez chrześcijan wszystkich zakazów i nakazów judaizmu, jednak zaskoczył młody Kościół. Co robić? Dzisiaj trzeba by odwoływać się do Rzymu. Ale pierwszy poważny konflikt pojawił się w Kościele zanim święci Piotr i Paweł do Rzymu dotarli. Wtedy stolicą chrześcijaństwa, Stolicą Apostolską, była Jerozolima. Spotkanie Apostołów i starszych, które w latach 49/50 zajęło się rozstrzyganiem zatargów z Antiochii, nosi nazwę Soboru Jerozolimskiego.

Jak wynika z dokumentu, będącego wynikiem obrad, był jeszcze jeden uczestnik spotkania w Jerozolimie. „Postanowiliśmy... Duch Święty i my”. Nawet dzisiaj, dwa tysiące lat później to sformułowanie szokuje. Absolutna pewność obecności Ducha Świętego w Kościele nie jest wśród chrześcijan zjawiskiem powszechnym. Wielu ma wątpliwości. Nawet jeśli ich nie wyrażają, żyją tak, jakby nie tylko Ducha Świętego nie było. Żyją tak, jakby Boga nie było, a Kościół, do którego zostali kiedyś włączeni przez chrzest, był jedynie instytucją ludzką i doczesną, stworzoną przez biskupów i księży.

„Dlaczego ksiądz się miesza do mojego prywatnego życia?” - z pretensją w głosie pytała dziewczyna podczas nauki przedślubnej, gdy duszpasterz mówił o tym, że współżycie seksualne poza małżeństwem jest grzechem. „Ja? Ani mi to w głowie. To sam Bóg miesza się do pani prywatnego życia” - odparł duchowny. „Bóg? Akurat” - włączył się do rozmowy narzeczony dziewczyny. „To Kościół się miesza w życie ludzi, a nie Bóg”.

Kilka dni przed Wniebowstąpieniem Jezus mówił do swoich uczniów: „Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem... Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka. Słyszeliście, że wam powiedziałem: odchodzę i przyjdę znów do was...”. To obietnica stałej obecności Chrystusa w Kościele. Obecności aż po koniec czasów. Obecności przez Ducha Świętego.

Przed swym odejściem do Ojca Jezus powiedział jeszcze coś, co pozwalało uczestnikom Soboru Jerozolimskiego podejmować decyzje. „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy w nim przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich”.

To Kościół jest obecnością Chrystusa i Jego Ojca w Duchu Świętym we wszystkich miejscach i w każdej chwili dziejów ludzkości. Dlatego Kościół od czasów apostolskich aż po dziś ma prawo mówić z mocą „Postanowiliśmy, Duch Święty i my”. Dlatego ma prawo mówić, w co chrześcijanin ma wierzyć i jak żyć, aby stać się prawdziwym naśladowcą Jezusa. Kto nie słucha Kościoła w sprawach wiary i moralności, nie słucha Chrystusa.