13. Niedziela zwykła (C)

publikacja 23.06.2016 10:23

Sześć homilii

Głosić Królestwo

ks. Leszek Smoliński

„Bycie w drodze” to stanowi klucz naszego chrześcijańskiego życia, symbol i synteza wszystkich naszych życiowych poczynań. Pokonujemy mniejsze lub większe odległości, aby dotrzeć do upragnionego celu. Również Jezus z dzisiejszej Ewangelii odbywa podróż, zmierza do Jerozolimy. W swojej wędrówce przeżywa różne trudności, jak choćby brak gościnności Samarytan. W drodze do Jerozolimy miało też miejsce spotkanie z trzema ludźmi, z których każdy chciał być uczniem Jezusa. Każde z tych trzech spotkań z Jezusem ilustruje doniosłość sprawy królestwa Bożego oraz potrzebę oddania się tej sprawie ludzi, którzy mają być Jego zwiastunami i głosicielami.

„Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz!” – wyznaje pierwszy, pełen entuzjazmu młody człowiek. W taki właśnie sposób, całkiem dobrowolnie, wybierano nauczycieli spośród rabinów. Jezus jednak spokojnie studzi ten młodzieńczy zapał. Człowiek ów nie zdaje sobie bowiem sprawy z tego, na co się decyduje. Być uczniem Jezusa znaczy dzielić całkowicie Jego niedolę. Lisy mają nory, a ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn człowieczy nie ma miejsca, gdzie by mógł głowę położyć”. Tak więc bardzo wyraźnie kazał Jezus owemu człowiekowi rozważyć dobrze decyzję, którą zamierzał podjąć.

Innego natomiast wezwał sam, żeby poszedł za Nim i człowiek ten wyraził zgodę, ale pragnął przedtem pójść i pogrzebać swojego ojca. Musiał być chyba bardzo zdziwiony, gdy usłyszał bezwzględne słowa Jezusa: Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże”. Słowa te musiały wydawać się szczególnie szorstkie Izraelitom, których Prawo wyraźnie zobowiązywało do grzebania rodziców i krewnych. Lecz z niezwykłości tych słów wynika również wielkość sprawy królestwa Bożego i jego pierwszeństwo przed sprawami doczesnymi. Kandydatów na swoich uczniów wzywający Bóg wymaga posłusznego pójścia za Jego głosem. „Umarli” grzebiący swoich bliskich to ci, którzy nie usłyszeli głosu powołania. Być może nie chodzi tu o pogrzeb zmarłego akurat ojca, ale o przyłączenie się do Jezusa dopiero po śmierci ojca, która nie wiadomo, kiedy nastąpi?

Powód o wiele mniej ważny przedstawił trzeci ewentualny kandydat na ucznia Chrystusa. Wyraził zgodę pójścia za Panem, pragnął jeszcze wrócić na chwilę do domu, by pożegnać się z najbliższymi. Rzecz po ludzku zupełnie zrozumiała: wypadało pożegnać rodzinę, gdy się odchodziło nie wiadomo dokąd i nie wiadomo na jak długo. Ale Jezus i tym razem był innego zdania: Ktokolwiek przykłada rękę do pługa i równocześnie wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego".

Zapytajmy, więc: jakie warunki mamy spełnić, żeby stać się świadkami królestwa Bożego? Przede wszystkim mamy wyzbyć się naszych lęków i otwierać się na teraźniejszość, w której żyjemy. Bo w tej teraźniejszości działa łaska Boża. Bóg stawia nas w konkretnym miejscu, wśród konkretnych ludzi, z którymi mamy kroczyć do zbawienia. Mąż ma zbawić się wraz ze swoją (a nie cudzą!) żoną, żona z mężem, przekazując wiarę swoim dzieciom. Mamy głosić królestwo Boże przez uczciwe życie, wypełnione prawdą i miłością świadomi, jak uczyła św. Faustyna, że „czas przechodzi i nigdy nie wraca”.

Praca czy powołanie?

Piotr Blachowski

Na ogół pracujemy, by zarobić na utrzymanie. Nasza praca to czasami wykonywanie tego, co lubimy, czasami tego, co zmuszeni jesteśmy robić wbrew samym sobie. Czasami jednak to, co wykonujemy, jest naszym powołaniem. To coś, co nas popycha ku kościołowi, Bogu, wierze lub ku zawodowi i czynnościom Bogu miłym. To również otwarcie się na decyzje Boga, decyzje, które powodują, że poświęcamy nasze życie, nasz czas dla innych, dla bliskich i tych, których jeszcze nie znamy.

W Pierwszej Księdze Królewskiej czytamy o powołaniu Elizeusza, którego poprzez Eliasza powołuje sam Bóg. Powołuje go, by najpierw uczył się, będąc sługą Eliasza, jak żyć i jak głosić słowo Boże. Elizeusz bez wahania „wybrał się i poszedłszy za Eliaszem, stał się jego sługą.” (1 Krl 19,21b).

Święty Paweł zaś poucza nas w Liście do Galatów o wolności, którą wywalczył dla nas Chrystus, ale jednocześnie przestrzega nas, byśmy tę wolność traktowali właściwie, dokonując odpowiednich wyborów: „bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie!” (Ga 5,13) To nasza wolność pozwala nam przyjąć bądź odrzucić powołanie, ale jeśli je odrzucimy, to nie miejmy do Boga pretensji, że nie potrafimy znaleźć właściwej drogi życia.

Kiedy więc usłyszymy «Pójdź za Mną!» (Łk 9,59) – jak to usłyszał młodzieniec w dzisiejszej Ewangelii – nie zwlekajmy z odpowiedzią, nie szukajmy wykrętów, ale idźmy drogą, którą nam Chrystus wskazuje. Obojętnie, czy odnosi się to do zawodu, sposobu życia czy czynności, które chcemy wykonać przed podjęciem decyzji ostatecznej. Taka chwila może się już nie powtórzyć, a my będziemy żyli w przeświadczeniu utraty szansy lepszego życia, odmiennego życia, właściwego życia.

Boże, Ty pragniesz nam ukazać, jaką drogą winniśmy kroczyć, spraw, abyśmy mogli w każdym momencie odczytać Twoje wskazania, byśmy umieli podążać drogą wybraną nam przez Ciebie.

Nie przesadzajmy

Augustyn Pelanowski OSPPE

Człowiek chcący założyć ogród czy park nie będzie szedł do lasu lub sadu, by odciąć od korzenia dorosłe drzewa i przesadzić je swój teren. Wsadza najpierw nasionko w małą skrzyneczkę z ziemią, a gdy okaże się, że nasionko zakiełkowało, przenosi je do swego ogrodu. Nasionko wcale nie rośnie najpierw w górę, lecz w dół. Powołanie także nie zaczyna się od żądania dojrzałości, lecz od małego, jedynego wezwania, od najmniejszego kroku. Życie duchowe zaczyna swe dojrzewanie od najmniejszego kroku. Nie możemy przesadzać z żądaniami wobec siebie, wobec innych, a co najważniejsze, wobec samego życia.

Jezus nie żądał i nie żąda wiele. Od każdego z tych trzech zażądał tylko jednego, ale zdaje się, że żaden z nich nawet tego nie spełnił. Pierwszy z kandydatów do królestwa sam zaproponował wędrowanie za Jezusem. Jezus wskazał mu, że nie może oczekiwać stabilizacji – gniazdka czy norki – lecz może spodziewać się braku oparcia w czymkolwiek i kimkolwiek. Jedną z poważniejszych przeszkód na chrześcijańskiej drodze jest przesadzone żądanie od życia: dążenie do tego, by stało się ono gniazdkiem albo norką. Jak wielu kapituluje, gdy nie jest tak, jak pragnęli! I to nie tylko kapituluje w powołaniu, ale nawet nie chce im się żyć! Dane nam jest życie, ale trzeba nie tylko zgodzić się na nie, ale nawet chcieć go takim, jakie ono jest, a nie takim, jakie sobie wyobrażamy.

Nie dopuszczaj myśli, że śmierć wydobyłaby cię z kłopotów. Nie wyobrażaj sobie, że trumna to norka albo że przytulnym gniazdkiem byłoby nieistnienie. Myśli samobójcze bywają dowodem, że nie wybraliśmy życia takiego, jakim ono jest, ale ciągle upieramy się przy wizji życia idyllicznego. Wykorzystajmy dwuznaczność słowa korona, bo nie tylko mówi się tak o dojrzałym rozgałęzieniu na drzewie, ale też o diademie królewskim, symbolu osiągnięcia szczytu kariery. Korona jest na dojrzałych drzewach, a nie na młodych albo tych, które dopiero puściły pierwsze pędy! Jeśli życie zaczyna się od ziarna, a nie od korony, to nie wolno zapominać, że ziarno musi obumrzeć.

Tymczasem chcemy być drzewem z koroną możliwości i doskonałości, sprawności i talentów, ale bez korzenia wyrastającego z ziarna. Chcemy nosić niewidzialne korony, ale omijając wszystkie szczeble egzystencjalnego awansu. Chcemy fruwać jak ptaki i wić sobie ciepłe gniazdko, albo schować się przed wszystkimi nieszczęściami w norce, gdy tymczasem nie wykluliśmy się jeszcze z jajka ani nie wyrosły nam jeszcze pióra, i nie namęczyliśmy się przy wykopywaniu norki. Ale szczęśliwy jest nie ten, kogo spotyka powodzenie, lecz ten, kto potrafi być zadowolony nawet z niepowodzenia! Zmniejszmy oczekiwania od życia. To przesada, gdy oczekujemy od życia, że zawsze będzie udane i zawsze będzie przynosiło dla nas ptasie mleczko i krecią drzemkę.

Decyzja wypisana na twarzy

Augustyn Pelanowski OSPPE


Ludzie wysoko cenią tylko to, co osiągnęli dzięki wysiłkom, a nie to, co im łatwo przyszło. Jezus nie obiecał swoim uczniom łatwego chleba. Trud rodzi determinację, która wzmacnia pragnienie! Bez silnego pragnienia dojścia do celu nigdy się go nie osiągnie, a nic tak nie wzmaga pragnienia jak właśnie przeszkody. W „Przewodniku błądzących” Majmonides napisał o człowieku, że powinien całym swoim życiem i wszystkimi swoimi uczynkami być nakierowany na jeden cel: na Boga. Twierdził, iż taki poziom zaangażowania woli charakteryzuje tylko nielicznych ludzi, a jeśli już w nich zaistnieje, zrównuje ich z prorokami. Najważniejsze przykazanie mówi, że Boga trzeba kochać totalnie – całym sercem, wszystkimi siłami, całą duszą, w każdym miejscu i w każdym czasie. Tylko ludzie prymitywni uważają, że życie idzie swoją drogą, a wiara swoją. Księga Kapłańska do zwierząt nieczystych zalicza również wieprza. Jako argumentację, która uzasadnia jego nieczystość, podano, iż ma rozdzielone racice i nie przeżuwa. Być może mieli rację Ojcowie Kościoła, widząc w tym zwierzęciu kogoś, kto rozdziela życie i własną religijność na dwie rzeczywistości i nie przeżuwa słów Biblii. Taki człowiek jest rozdwojony wewnętrznie, toteż ślady jego postępowania są podwójne, jakby miał racice wieprza.

W Jezusie widzimy niezwykle spójną wolę. Całym sobą zmierza do jednego celu, do Jerozolimy, i idzie drogą miłości Boga i człowieka. Geografia Jego wędrówki nakłada się zupełnie na duchową peregrynację do celu swego powołania. To, co przeżył w geograficznej Jerozolimie, miało związek z tym, co otworzyło bramy niebieskiej Jerozolimy. We wszystkim bowiem co tu, na ziemi, przeżywamy, dokonuje się wędrówka do nieba. Kardynał Martini zauważył, że wiersz mówiący o podjęciu przez Jezusa decyzji pójścia do Jerozolimy, ma w sobie zadziwiającą treść. Oryginalny tekst brzmi „to prosopon esterisen”, co dosłownie znaczy: „zatwardził oblicze!”. Twarz Jezusa wyrażała odtąd nieugiętość postanowienia, utwierdzenie w powziętej decyzji. Dotychczas Jego Oblicze było pełne współczucia i miłosierdzia, ale w momencie skierowania się do Jerozolimy nabrało kamiennej powagi. Wola Jego staje się niezłomna, kiedy perswaduje uczniom, że jeśli naprawdę chcą pójść za Nim, muszą uznać bezwzględny charakter tego wyboru oraz wszystkie jego konsekwencje.

Rozpoznając nieustępliwą wolę Jezusa, wzmocnij się, abyś nie uciekał przed sobą i przed Bogiem, przed wspólnotą, pracą, rodziną, przed dojrzewaniem, lękiem o jutro. Ptak, który chce wzbić się w górę, używa dwóch skrzydeł, ugina nóżki i odbija się od ziemi. Angażuje całe ciało, wszystkie siły, całą moc, i nie ma w nim wahania, czy ma się wzbić w niebo, czy też pozostać na ziemi. W jego skrzydłach wszystkie pióra są rozłożone, by zwiększyć powierzchnię nośną. Nie miałby szans na uniesienie się w powietrze, gdyby tylko jednym skrzydłem próbował się odbić od powierzchni ziemi, tym bardziej gdyby używając tylko jednego pióra, pragnął szybować po niebie.

Idź i głoś królestwo Boże

 

ks. Artur Stopka

Czasami ludzie udający się w podróż zbyt długo żegnają się z najbliższymi. Zdenerwowany konduktor pogania opieszałych, zachęcając ich, by wreszcie wsiedli do wagonu. Zdarza się jednak, że nie zauważy, iż ktoś zostawiwszy bagaże w przedziale wyszedł na peron, by jeszcze raz uścisnąć tych, których opuszcza. Konduktor daje znak i pociąg rusza. Walizki i torby odjeżdżają, a pasażer, który zbyt długo się żegnał, z krzykiem próbuje je dogonić.

Dzisiejsza liturgia słowa mówi o misji, jaką Bóg obdarza każdego człowieka. Pokazuje, w jaki sposób różni ludzie zachowują się wobec swego życiowego powołania. Ukazuje też, jakiej postawy oczekuje od wezwanych Bóg.

Eliasz zarzucając swój płaszcz na Elizeusza wzywał go, by poszedł za nim i został prorokiem. Elizeusz przyjął wezwanie, prosił jednak Eliasza, aby przed wyruszeniem w drogę pozwolił mu pożegnać się z rodzicami. Prorok Eliasz zgodził się. Powiedział: „Idź i wracaj”. Czekał cierpliwie, aż ten, którego powołał, załatwi wszystkie swoje dotychczasowe sprawy i będzie gotowy podjąć nową misję.

Jezus Chrystus podczas swego nauczania na ziemi wielokrotnie kierował do spotykanych ludzi wezwanie: „Pójdź za Mną”. Niektórzy sami, zafascynowani Jego Osobą, deklarowali pod wpływem chwilowego entuzjazmu: „Pójdę za Tobą”. Wydawałoby się, że właśnie takiej spontanicznej postawy Jezus oczekiwał. Tymczasem św. Łukasz Ewangelista zapisał zdumiewającą odpowiedź, jaką otrzymał od Zbawiciela taki entuzjastyczny uczeń. Jezus wyraźnie ostrzegał go przed konsekwencjami podjętej decyzji, akcentując trudy i niedogodności związane z wyborem drogi, którą dziś świat nazywa chrześcijaństwem: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł wesprzeć”. To wyraźne przypomnienie, że uczeń Chrystusa na ziemi jest jedynie pielgrzymem, zmierzającym do wiecznej ojczyzny w niebie.

Bardzo jednoznacznie ukazują dzisiejsze czytania mszalne różnicę pomiędzy podejściem do kwestii powołania w Starym i w Nowym Testamencie. Eliasz pozwolił Elizeuszowi pożegnać się z najbliższymi, zanim wyruszyli obaj, aby wypełniać misję wyznaczoną im przez Boga. Tymczasem na podobne do postawy Elizeusza zachowania ludzi, którym powiedział „Pójdź za Mną” Jezus zareagował inaczej. Jednemu, który chciał najpierw „pogrzebać ojca”, powiedział ostro: „Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże”. Innemu, który chciał tak, jak Elizeusz, po prostu pożegnać się z rodziną, Chrystus odrzekł: „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”.

Bóg każdemu człowiekowi wyznacza pewną misję do wypełnienia. Naszym zadaniem jest nieustanne szukanie woli Bożej i realizowanie jej w codziennym życiu. Istotą naszego powołania, niezależnie od tego, czy zostaliśmy wezwani do życia w małżeństwie, w zakonie, w kapłaństwie czy jako człowiek samotny w świecie, jest zawsze pójście za Chrystusem. Jezus nie oczekuje od nas podejmowania pochopnych, nieprzemyślanych decyzji. Nie obiecuje nikomu, że wybór Jego drogi zapewni życie łatwe i przyjemne, bez kłopotów, problemów, wysiłku, cierpienia.

Równocześnie jednak domaga się od swoich naśladowców radykalizmu i konsekwencji. „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli”. Życie w Chrystusowej wolności jest trudne. Pod wieloma względami znacznie trudniejsze niż życie w niewoli. Dlatego ludzie, którzy odzyskali wolność czasami marzą o tym, aby wycofać się, wrócić do dawnego sposobu życia, gdy ważne decyzje podejmowali za nich inni. Ojciec Święty Jan Paweł II podczas jednej z pielgrzymek do Polski przypomniał: „chrześcijanin nie lęka się wolności... Podejmuje ją w sposób twórczy i odpowiedzialny, jako zadanie swojego życia” (Wrocław, 1 czerwca 1997 r.). Tak uczeń Jezusa odpowiada na wezwanie „Idź i głoś królestwo Boże”.

 

W drodze z Jezusem

 

ks. Jan Kochel

Na początku wakacji, kiedy wielu rusza na wędrowne szlaki, czytamy fragment Ewangelii o podróży Jezusa do Jerozolimy. Nie jest to zwykła wędrówka do Świętego Miasta ani tradycyjna pielgrzymka z racji święta Paschy (Łk 2,41-50), lecz prawdziwy punkt zwrotny w całej historii zbawienia. Ewangelista używa mocnych słów, podobnych do proklamacji publicznej działalności Jezusa w rodzinnym Nazarecie (Łk 4,20n): ”Gdy dopełniły się dni Jego wzięcia [z tego świata], postanowił udać się do Jeruzalem”. Tekst grecki powiada dosłownie: ”Uczynił twardym swoje oblicze, żeby wyruszyć do Jerozolimy”.
”Odczuwamy jakiś lęk - wyznaje kard. Martini - gdy przychodzi nam czytać drugą część Ewangelii [Łukasza]. Są to słowa, które odbierają dech; to ostrze ewangelicznego diamentu, który może zranić”. Wędrówka do Świętego Miasta rozpoczyna się od konfrontacji z wrogo usposobionymi Samarytanami. Nie przyjęto pielgrzymów ze względów ideologicznych. Wrogość na tle religijnym, fanatyzm, to i dzisiaj częste powody do nienawiści, terroryzmu i zabijania wielu niewinnych ludzi. Czasem po prostu zwykłych przechodniów, turystów, pielgrzymów zdążających do miejsc świętych. To budzi gniew, oburzenie, chęć zemsty - podobne do reakcji ”synów Gromu” (Jana i Jakuba), którzy domagają się powtórzenia cudu z czasów proroka Eliasza, by spadł ”ogień z nieba” i ukarał winnych (2 Krl 1,10.14).

Jezus zdecydowanie odrzuca zasadę ”oko za oko”, gromi swoich uczniów i poleca im iść dalej. Każe szukać nowych dróg, nowych ludzi, gotowych pójść śladami Księcia Pokoju. Naśladować Chrystusa oznacza bowiem pójść za Nim najpierw drogą krzyża, drogą wyrzeczenia, posłuszeństwa, uniżenia, by w końcu móc doświadczyć światła zmartwychwstania i pełnej radości.

Ewangelista wybiera trzy znamienne wypowiedzi Jezusa, które ukazują trzy różne odpowiedzi wezwanych do ”pójścia za Nim”. Pierwszy z kandydatów przypomina postawę Piotra (Łk 22,23 i J 13,36n), którego Jezus ”sprowadza na ziemię”. Naśladowanie to nie tyle głoszenie doktryny, co przede wszystkim udział w odrzuceniu i konaniu Mistrza: Jezus ”skłoni głowę” dopiero ”oddając ducha” na krzyżu (J 19,30). W drugiej scenie Jezusowy nakaz ”pójdź za Mną” (Łk 5,27; 8,39; 9,23n) wyraża pragnienie zdecydowanej i heroicznej postawy naśladowców i głosicieli królestwa Bożego. ”Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych...”.

Tylko Jezus może udzielić pełni życia, gdy pokona śmierć przez własne zmartwychwstanie. Prawdziwy uczeń nie zadowala się opłakiwaniem swych zmarłych, lecz dąży do nowego życia, idąc śladem Mistrza. Wreszcie postawa trzeciego kandydata przypomina powołanie Elizeusza (1 Krl 19,19n). Jezus jednak jest bardziej wymagający niż prorok Eliasz, bowiem bliskość ”królestwa” nie pozwala na ociąganie! Wszelki kompromis ze światem, wszelka próba ułożenia sobie życia po swojemu grozi wykluczeniem z królestwa Bożego.

Podczas wakacji będziemy zapewne niejednokrotnie wezwani do wyznania swojej wiary, do przyznania się do swojego Pana, Jezusa Chrystusa. Bycie chrześcijaninem nie może zamknąć się w jakiejś ukrytej deklaracji, ale musi wyrażać się w codziennym życiu i publicznym wyznawaniu wiary (osobista modlitwa, niedzielna Eucharystia, miłość bliźniego...). Chrześcijaństwo jest drogą z Jezusem, stąpaniem po śladach Mistrza z Nazaretu. Nie jest to droga prosta i łatwa. Trzeba jednak zaufać Temu, który powiedział: ”Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11,29n).