Wniebowzięcie NMP

publikacja 08.08.2017 11:56

Siedem homilii

Matka naszego zawierzenia

ks. Leszek Smoliński

W czasie konferencji prasowej na pokładzie samolotu PLL LOT, po wizycie w Polsce w 2016 roku, papież Franciszek, odpowiadał na jedno z pytań argentyńskiego dziennikarza. Nawiązując do sytuacji w czasie Mszy na Jasnej Górze powiedział m.in.: „Zapatrzyłem się w Matkę Bożą i zapomniałem o schodku... Miałem w ręku kadzielnicę... Kiedy poczułem, że upadam, pozwoliłem na upadek i to mnie ocaliło, bo gdybym stawiał opór, to byłyby tego konsekwencje”.

W uroczystość Wniebowzięcia, które jest uwieńczeniem wszystkich uroczystości maryjnych roku kościelnego, pragniemy również zapatrzyć się w Maryję. Ona całe swoje życie ukierunkowała na niebo, żyjąc tęsknotą za nim, dążąc do życia wiecznego. Tę tęsknotę łączyła z codziennymi wyzwaniami, pamiętając, że ziemskie życie przygotowuje do wieczności. Z miłością i pokorą podejmowała się obowiązków, nie oddzielała tego, co Boże od ziemskiego. Żyła z Bogiem, dla Niego i w Nim w każdej chwili swojego życia.

2. Maryja otwiera przed nami zapieczętowaną księgę, aby zostały ujawnione zawarte w niej tajemnice. To do Niej odnoszą się słowa: „Potem wielki znak ukazał się na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod Jej stopami, a na Jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu”. W osobie „łaski pełnej”, „Niepokalanej” odzwierciedla się światło „słońca”, którym jest Bóg. Światło słońca to symbol niebieskiej chwały. Maryja jest prześwietlona Bogiem, który mieszka w niedostępnej światłości i sama prowadzi nas w tajemnicę Boga.

Księżyc pod stopami Maryi jest znakiem mijającego czasu, jest znakiem życia doczesnego, które ma swój kres. Maryja wzięta do nieba jest ponad czasem. Ona wypełniła swój czas i pomaga nam odkrywać wartość każdego dnia i każdej chwili w naszym życiu. Obraz biblijnej Niewiasty jest ozdobiony wieńcem z dwunastu gwiazd. To symbol wyniesienia Maryi ponad sprawy doczesne. Dwanaście jest jedną z biblijnych liczb oznaczających spełnienie, doskonałość, wypełnienie planów Boga. Można powiedzieć, że Maryja, która znajduje się w centrum ludu Bożego, dobrze zna się na wszystkich doczesnych sprawach. Wie, jak w ziemskim czasie dojrzewać do niebieskiej pełni, jak przeżywać życie w perspektywie życia wiecznego.

3. Matce niebieskiej, która jest światłem w nocy, wiele zawdzięczamy. Jak zauważa papież Franciszek, „W Niej, obecnej w każdym momencie historii zbawienia, dostrzegamy niezłomne świadectwo wiary. Ona, Matka nadziei, podtrzymuje nas w chwilach ciemności, trudności, zniechęcenia, pozornego niepowodzenia lub prawdziwych ludzkich porażek. Maryja, nasza nadzieja, pomaga nam uczynić z naszego życia ofiarę miłą Ojcu Niebieskiemu oraz radosny dar dla braci, która to postawa zawsze patrzy w przyszłość”.

Warto więc zapatrzeć się w Matkę naszego zawierzenia. Chodzi o to, by w szkole Maryi być uczniem pilnym, wytrwałym, by nie zawieść swojej Nauczycielki. Programem Jej szkoły jest Ewangelia Jezusa. Aktorka Dominika Figurska, matka pięciorga dzieci, mówi tak: „Wszystko, o co prosiłam Maryję, spełniło się. Każdego dnia zawierzam moje życie Matce Bożej. Ona jest dla mnie idealną Matką, idealną Kobietą, tak bliską człowiekowi”.

Poprzedza i wspiera

ks. Leszek Smoliński

W uroczystość Wniebowzięcia Matki Najświętszej, wpatrujemy się w Matkę Pana. Tradycja przedstawia ciało Maryi, unoszone w promienistym świetle przez aniołów do nieba. W taki sposób Wniebowzięcie ukazuje większość dzieł sztuki. Do najpiękniejszych obrazów o tej tematyce zalicza się „Wniebowzięta” Tycjana w kościele Matki Bożej Chwalebnej w Wenecji. Ten wielki obraz w głównym ołtarzu, namalowany w latach 1516-18, należy do mistrzowskich dzieł wielkiego malarza. Ukazuje on Maryję jako piękną, powabną kobietę. Jednocześnie uświadamiamy sobie cel naszej ziemskiej wędrówki, który Maryja już osiągnęła, kiedy została z duszą i ciałem zabrana do nieba. A teraz zasiada na tronie niebieskim, obok swojego Syna, jako „Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu”. Wierzymy, że to Boże dziedzictwo stanie się również udziałem nas, odkupionych drogocenną Krwią Chrystusa i powołanych do nieba.

Droga do niebieskiej ojczyzny wiedzie po szlakach naszej ziemskiej ojczyzny. Droga do nieba to z jednej strony unikanie grzechu, a z drugiej – życie w stanie łaski uświęcającej. Nasze nabożeństwo do Maryi, każde nasze „Zdrowaś Maryjo”, przypomina nam, co jest naszym największym skarbem – jest nim stan łaski uświęcającej, zjednoczenie z Bogiem, jest nim Jezus Chrystus, nasz Bóg i nasz Zbawca.

Maryja – jak naucza św. Jan Paweł II – sama w pełni zbawiona i wyniesiona do nieba, nie tylko poprzedza Kościół pielgrzymujący, ale go nieustannie wspiera na drodze ku ostatniej pełni królestwa, kiedy Bóg będzie wszystkim we wszystkich” (Redemptoris Mater 41). Pokazuje nam, jak żyć tęsknotą za niebem, pragnieniem szczęścia wiecznego z Bogiem. Uczy nas również, byśmy tę tęsknotę łączyli z podejmowanymi przez siebie zadaniami; byśmy nie zapominała, że ziemskie życie ma mnie przygotować do pełni życia wiecznego. Uczy nas, byśmy, tak, jak Ona podejmowali codzienne obowiązków, byśmy nie oddzielała tego, co Boże – modlitwy, Mszy św., lektury Pisma św. – od codzienności. Byśmy żyli z Bogiem, dla Niego i z Nim w każdej chwili mojego życia.

Również dziś przynosimy polskim zwyczajem do świątyni, snopy zbóż, kwiaty i owoce. Kładziemy je u stóp Tej, którą nazywamy dziś Matką Boską Zielną. Jedni powiadają, że na pamiątkę znalezienia w grobie Matki Bożej, po jego otwarciu, cudownie pachnących róże; inni, dlatego iż Matka Najświętsza była najpiękniejszym kwiatem, jaki kiedykolwiek się na świecie pojawił, więc święci się kwiaty jako symbole Maryi. Kapłan odmawia modlitwę błogosławieństwa, spadają krople wody święconej i tak dopełnia się obrzęd uświęcenia ludzkiego trudu. Poświęcone wieńce zabierzemy do domu i położymy na godnym miejscu; zwyczajem ojców za świętym obrazem, aby móc po nie sięgnąć, gdy zajdzie tego potrzeba.

Maryjo, najlepsza Orędowniczko i Pośredniczko u Boga, wstawiaj się za mną, kiedy zmagam się z codziennością, kiedy cierpienie zamyka mi oczy na Bożą obecność, kiedy zniechęcenie odbiera mi nadzieję i wiarę w to, że Bóg mnie kocha, kiedy moje upadki oddalają mnie od nieba, kiedy zapominam żyć z Bogiem i dla Niego. Pozwól nam podążać „przez polską ziemię do Bożego nieba” (kard. S. Wyszyński).

Królowa wniebowzięta

ks. Leszek Smoliński

W apsydzie Bazyliki Matki Bożej Większej w Rzymie, wśród wielu cudownych mozaik poświęconych życiu Matki Najświętszej, znajduje się również scena przedstawiająca Wniebowzięcie. Niełatwo było trzynastowiecznemu artyście wyrazić prawdę wiary, która zawsze pozostanie bardziej bliska ludzkiemu sercu aniżeli oczom, wyobraźni i umysłowi. Uczynił to jednak z niezwykłą intuicją. Nad martwym lub, jak woli tradycja, uśpionym ciałem Maryi umieścił Chrystusa trzymającego w swoich ramionach malutką ludzką postać. Nie budzi wątpliwości, iż jest to postać symbolizująca duszę i ciało Matki Bożej. Matka w ramionach Syna!

Wniebowzięcie jest uwieńczeniem wszystkich uroczystości maryjnych roku kościelnego. Stanowi dopełnienie tego wszystkiego, co Kościół od najdawniejszych czasów rozpoznawał i czcił w Osobie i życiu Maryi. Jest synowskim uściskiem Matki, która jak kiedyś swojego Syna, tak dzisiaj Jego Kościół, ma stale w swoich ramionach. W dzisiejszą uroczystość Kościół przypomina nam dogmat wiary katolickiej, ogłoszony w 1950 roku przez papieża Piusa XII, wielkiego czciciela Matki Bożej, który głosi, że „Maryja, Niepokalana Matka Boga, dopełniwszy biegu ziemskiego życia, została z ciałem i duszą wzięta do chwały niebieskiej”. W tym samym roku dodano do Litanii Loretańskiej wezwanie „Królowo wniebowzięta”.

Święto dzisiejsze przypada w momencie, gdy dojrzały zboża, rolnicy kończą żniwo, a na łąkach ponownie kwitną trawy i zioła. Wielki trud polskiego rolnika przynosi plon, a w rękach naszych dziś wieńce złocistych kłosów, polnych ziół i owoców do poświęcenia. Błogosławiony owoc ziemi i pracy rąk ludzkich przyniesiony dziś w darze naszemu Stwórcy na podziękowanie. Zanim ten owoc dojrzał, potrzeba było wspaniałego nasienia – daru Stwórcy, darów matki ziemi, dogodnych warunków dla wzrostu, słońca i wilgoci, oraz ludzkiego trudu. Wszelkie dobre rośliny i zboża rosną powoli, wymagają szczególnej opieki i troski, narażone są na złe wpływy otocznie, niespodzianki środowiska i klimatu. Zło zaś jak chwast rośnie szybko i stara się zagłuszyć, zniszczyć swą obecnością. Kiedy patrzymy na przyniesione tutaj ziele, kwiaty, zioła i zboże – widzimy ich pełną dojrzałość, przydatność do naszego doczesnego życia, jako wypracowany z trudem chleb, potrawy, lekarstwa.

Przypomnijmy sobie również z historii, co działo się z Jasną Górą, gdy w 1655 r. nacierały na nią wojska szwedzkie, jak Polacy dzielnie stanęli w jej obronie, by zatrzymać potop szwedzki. I tak jak kiedyś rycerze polscy obronili Jasną Górę, oblężoną przez wojska szwedzkie, tak również w sierpniu 1920 r. Wojsko Polskie, pod dowództwem Józefa Piłsudskiego, zwyciężyło armię sowiecką. Wierzymy, że był to „cud nad Wisłą”, ponieważ Polsce groziła niewola ze strony ludzi walczących z Bogiem i Kościołem.

Dzisiaj mamy więc podwójne święto naszej ojczyzny – tej w niebie i tej na ziemi. Niech „wielki znak Niewiasty” będzie dla nas wskazaniem, że zdążamy do nieba wraz z Maryją. I niech nam to uświadomi, że nasza Ojczyzna jest w niebie, ale idziemy do niej krocząc po tej ziemi – naszej polskiej. I trzeba nam wpierw ja ukochać, aby później ukochać niebo.

Dzień cudów

Piotr Blachowski

15 sierpnia – dzień szczególny w naszym kraju, bo i powód szczególny. Święto kościelne i państwowe związane z uroczystością Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (w tradycji polskiej zwane świętem Matki Boskiej Zielnej) oraz rocznicą Cudu nad Wisłą (od niedawna Święto Wojska Polskiego). Dzień ten po wielu latach przerwy jest znowu dniem wolnym od pracy, ale tego nie rozpatrujemy już w kategoriach cudu – zawdzięczamy to zmianie ustroju. Od 2007 roku 15 sierpnia jest także dniem, w którym obowiązuje zakaz handlu.

Zacznijmy jednak od początku. Dogmat „że Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej" (Breviarium fidei VI, 105) ogłosił papież Pius XII 1 listopada 1950 r. Konstytucją apostolską "Munificentissimus Deus". Przekonanie o tym, że Pan Jezus nie pozostawił ciała swojej Matki na ziemi, ale je uwielbił, uczynił podobnym do swojego ciała w chwili Zmartwychwstania i zabrał do nieba, było i jest powszechnie wyznawane przez wszystkich skupionych w Kościele.

Maryja, Matka Boża, została dana za Matkę wszystkim ludziom już pod Krzyżem. To właśnie słowa Chrystusa „to jest Matka twoja, to jest syn Twój” ustanowiły Maryję Matką wszystkich wierzących, tych, którzy w Chrzcie świętym przyjęli Dziecięctwo Boże. "Jedyna tajemnica, jaka się stała dla ludzi – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny" nosi w różnych tradycjach różne nazwy: Wzięcie, Przejście, Zaśnięcie Maryi itd. Bóg obdarzył Maryję przywilejem Niepokalanego Poczęcia, dzięki czemu nie podlegała prawu śmierci, która jest skutkiem grzechu pierworodnego. Zaś ciało, z którego Chrystus wziął swoją ludzką naturę, Bóg mógł i chciał zachować od skażenia. My, przyjmując ten dogmat, nie zastanawiajmy się nad tą tajemnicą, lecz świętujmy i cieszmy się, że kiedyś, na końcu naszej drogi będziemy mogli spotkać się nie tylko z naszym Ojcem w Trójcy Jedynym, ale i z naszą Matką, Maryją.

A teraz o święcie państwowym. Od 1919 roku trwa wojna polsko-bolszewicka. 13 sierpnia 1920 roku wojska radzieckie zaczynają natarcie na Warszawę. Walki, zwane później bitwą warszawską, trwają od 13 do 25 sierpnia 1920 roku. A dlaczego Cud nad Wisłą? Dlatego, że po dramatycznej walce pod Radzyminem właśnie 15 sierpnia szala zwycięstwa zaczyna się powoli przechylać na stronę Polski. W ogólnoświatowym rankingu bitew decydujących o losach świata bitwa warszawska zajmuje osiemnaste miejsce. Cud nad Wisłą był zwrotnym punktem w historii XX-wiecznej Europy. Gdyby "czerwona inwazja" (czyt. podbój Europy przez komunizm) powiodła się,  to … lepiej sobie tego nawet nie wyobrażać. Wojsko Polskie kolejny raz dało przykład wielkiego męstwa i odwagi. Dlatego po latach ustanowiono święto Wojska Polskiego właśnie w tym wielkim dniu. A zatem świętujmy i radujmy się z cudów. Oby tamte czasy nie powróciły.

Matka naszego Pana

Piotr Blachowski

Wszystko, co usłyszymy dzisiaj, napawa nadzieją nas, szeregowych członków Kościoła Chrystusowego, bowiem mając taką Matkę Kościoła i nas wszystkich, ufnie możemy spoglądać na naszą przyszłość i życie u boku Jezusa Chrystusa i Jego Matki.

Od wieków proroctwa i zapowiedzi poruszały kwestię Niewiasty, która „porodziła Syna – Mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego tronu. A Niewiasta zbiegła na pustynię, gdzie miejsce ma przygotowane przez Boga…” (Ap 12,5-6). Miejsce ma przygotowane przez Boga i obok Boga jako Matka i Rodzicielka Boga.

Święty Paweł w Liście do Koryntian stwierdza „jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia.” (1 Kor 15,22-23). Mówiąc o naszej przyszłości podkreśla, że ten, który narodził się z Maryi, pokonał śmierć dla nas wszystkich.

W Ewangelii świętego Łukasza Maryja przedstawiana jest jako wzór Matki, wzór posłuszeństwa. Przyjmując Słowo Pana, stała się naszą Orędowniczką, Wspomożycielką, a przede wszystkim Matką, do której możemy się uciekać z naszymi prośbami, problemami, utrapieniami. Przez Maryję możemy zawsze i wszędzie prosić o łaski płynące od Jezusa Chrystusa. Słowa, które Maryja wypowiada w rozmowie z Elżbietą, matką Jana Chrzciciela, powinny nam towarzyszyć w każdej chwili naszego życia: „Święte jest Jego imię – a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boją. On przejawia moc ramienia swego, rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia.” (Łk 1,49-53).

Maryjo, Boża Rodzicielko, przez Twoje wstawiennictwo prosimy Pana naszego Jezusa Chrystusa o to, abyśmy – biorąc Ciebie za wzór – potrafili w każdym momencie okazywać nasze posłuszeństwo.

Szczęście wśród porażek

O. Augustyn Pelanowski OSPPE

Od wieków wszystkich kusiło, by odczytać ów znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce, z księżycem pod stopami, otoczona dwunastoma gwiazdami. Księżyc niekoniecznie jest symbolem sił ciemności. Kiedy Jezus odsłonił swoją Boską postać na Taborze, Jego Oblicze było jak słońce, a szata się wybieliła. W hebrajskim języku „biały” i „księżyc” utożsamiają się w słowie LABAN. Być wpisanym w księżyc i słońce oraz otoczonym przez gwiazdy to być całkowicie ogarniętym przez Chrystusa.

Maryja zajmuje w Boskim planie zbawienia miejsce niewspółmierne z naszym – znajduje się w centrum, jako brama bramy, jako wejście do Tego, który stał się wejściem do domu Ojca. Jeśli Jezus jest bramą, to Maryję można porównać do OTWORZENIA tej bramy. Owszem, Jezus kluczami obdarował Piotra, ale posłuchajmy Apokalipsy: zanim ukazuje się Niewiasta w słońcu i gwiazdach, wpierw OTWORZYŁO się niebo i ukazała się Arka. Maryja podobnie jak OTWORZYŁA się na Boga, by mógł stać się człowiekiem, tak otwiera się na każdego człowieka, by stał się on najbliższy Bogu. Nie zostało to Jej jedynie ofiarowane, ale też było przez Nią przyjęte, jakby wyrzeźbione w bólach rodzenia. Od kołyski, aż po Pietę nieustannie odkrywała niebo w bólu i szczęście wewnątrz porażek.

Podejrzewano Ją o niemoralne prowadzenie się, nawet Józef miał wątpliwości. Potem musiała uciekać przed nienawiścią Heroda, znosiła upokorzenie zamkniętych drzwi w Betlejem, tułaczkę po Egipcie, słyszała najgorsze opinie o swoim Synu. Wreszcie, mimo wielu cudów i wspaniałego nauczania, musiała dowiedzieć się o wyroku i kiedy stanęła pod krzyżem, nic nie przypominało szczęścia nieba. Widzieć kształt piękna wieczności ukrytego w cierpieniu i odtrąceniu zdarza się tylko ludziom z wyjątkową przejrzystością sumienia, które jest okiem duszy. Niebo jest otwarte, ale musi być wywalczone, wykute dłonią posiniaczoną, lecz uzbrojoną, uderzającą w zwątpienie twarde jak marmur.

Każdy wie, kim jest Michał Anioł Buonarotti. Jest twórcą Sykstyny i Piety, a także nagiego Dawida stojącego we Florencji. Nikt z nas nie powie, że te arcydzieła są brzydkie albo nędzne. Dlaczego tworzył tak olśniewające pięknem postacie? Ponieważ Michał Anioł był człowiekiem cierpiącym z powodu własnej brzydoty i uważał ją za odpowiednik ułomności moralnej. We wczesnej młodości jego twarz została zniekształcona, w wieku dojrzałym okulał, gdy spadł z rusztowania, jego ciało było powykręcane od nieustannego wysiłku fizycznego i surowego trybu życia. Z ogromną determinacją dążył do piękna na niebiańskim wręcz poziomie, i je osiągał. Im bardziej poznamy naszą nędzę i im bardziej umęczona jest nasza walka o niebo, tym wspanialsze osiągniemy wysiłki w wieczności.

Dogmat i wiara

 

Ks. Marek Łuczak

Wątpliwości zaczęły się w pierwszym okresie dziejów chrześcijaństwa, kiedy rozwinął się kult męczenników. Uroczyście świętowano datę ich śmierci, i właśnie ten fakt wpłynął na pojawienie się potrzeby uczczenia przejścia Maryi do wieczności. Epifaniusz, biskup Salaminy, historyk Kościoła z IV wieku, zastanawia się nad końcem Jej życia w liście do chrześcijan w Arabii. Stwierdza, że Pismo św. milczy o tym fakcie, a on sam nie śmie o nim mówić. Nie wiadomo, czy Maryja zasnęła w Panu, czy była męczennicą, czy została wzięta do nieba – u Boga wszystko jest możliwe. Nikt nie zna jej końca. Ambroży, biskup Mediolanu (w. IV), zastrzegł, że ”ani Pismo św., ani historia nic nie mówią o męczeńskiej śmierci Maryi”.

Decydujący wpływ na utrwalenie się wiary w nadprzyrodzone odejście Matki Chrystusa miały wierzenia ludowe, umacniane i rozpowszechniane przez apokryfy, czyli ”pisma uzupełniające”. Apokryfy dotyczące ”odejścia Maryi” (transitus Mariae) rozpowszechniły się w V wieku, i choć papież Gelazjusz (492–496) je odrzucił i zakazał ich rozpowszechniania, były inspiracją dla pobożności ludowej.
Apokryficzne legendy wzorowały się przede wszystkim na piśmie z końca VI w. ”Transitus Mariae”. Autorzy tego typu pism zawsze byli fikcyjni. Właściwy autor podszywał się pod nazwisko znanej postaci z poprzednich wieków. I tak autorem apokryfu ”Transitus Mariae” miał być rzekomo apologeta z II w. Melito, biskup miasta Sardes (Azja Mniejsza). Oto jego treść: ”Po śmierci Chrystusa Maryja przebywała przez 22 lata u krewnych Jana na Górze Oliwnej. Gdy pewnego dnia modliła się o rychłe zjednoczenie z Synem, anioł przyniósł jej gałązkę oliwną z raju. Zapowiedział, że za trzy dni umrze i polecił, by gałązkę niesiono przed marami. Po odejściu anioła Maryja modliła się do Jezusa, aby oszczędzono Jej naporu mocy piekielnych przed śmiercią. Potem obłok przyniósł na Górę Oliwną Jana z Efezu oraz innych apostołów, również i Pawła. Spędzili oni trzy dni na modlitwie z Maryją, po czym objawił się im Jezus z zastępami anielskimi, aby strzec Maryi przed demonami. Gdy Maryja położyła się na marach, rozbłysła nad nią olśniewająca jasność, a Jezus polecił duszę swej Matki archaniołowi Michałowi. Aniołowie ponieśli mary, śpiewając pieśni, a nad konduktem ukazała się świetlista korona. Orszak spotkał się z tłumem Żydów, lecz gdy kapłan, który im przewodził, złorzecząc dotknął mar, uschła jego ręka, a inni Żydzi oślepli. Wtedy Piotr zawołał, że kto wyzna wiarę w Jezusa - będzie uzdrowiony. I tak się stało - i z kapłanem, i z innymi. Orszak dotarł do doliny Jozafata. Tam objawił się powtórnie Jezus w chwale z zastępami niebiańskimi. Pan przypomniał apostołom, że zasiądą na dwunastu tronach i zapytał, co ma się stać z Maryją. Piotr odpowiedział: »Jak Ty powstałeś z martwych, tak niech się stanie i z Twoją matką«. Wtedy Jezus rzekł: »Niech się stanie według słowa twego« i polecił archaniołowi Gabrielowi, aby wprowadził Maryję do raju. Aniołowie unieśli Ją z ciałem i duszą do raju”.
Z punktu widzenia faktografii - ten i podobne apokryfy nie mają żadnego znaczenia. Jednak są one dowodem, że intuicja dotycząca wniebowzięcia Maryi od początku chrześcijaństwa towarzyszyła wiernym. Późne ogłoszenie dogmatu wcale nie świadczy, że jest to nowa treść, ale że dopiero niedawno została sformułowana i podana do wierzenia. Historia dogmatów jest zawsze taka sama. Najpierw katolicy wierzą w jakąś prawdę, a dopiero później w sposób uroczysty ją formułują, podając do wierzenia całemu Kościołowi.